Wendica – naturalny język wiedzy. Lexia 2 – Lęg, czyli Ród, Gniazdo.

Lech znajduje gniazdo orła

Zapis nazwy miejscowej ‘Elbląg’ i jej niemiecki wariant ‘Elbing’, pokazują nam wyraźnie, że końcówki -ing, -in i -lin w ojkonimach są uproszczeniem i zlatynizowaną wersją wędyjskiego (prasłowiańskiego) morfemu *ląg/lęg – leże, legowisko, siedlisko, gniazdo, osada.

Dlatego ‘Dublin’ to ‘Dęblin’ (psł. dub – dąb), gdyż obie wersje ojkonimów pochodzą od Dęb+lęg, co oznacza ‘Dębową osadę’ (pośród dębów).

Natomiast ‘Berlin’ to ‘legowisko bera’, tj. niedźwiedzia gawra, bo niedźwiedź zwany był ‘borem’ lub ‘borowym’, czyli ‘panem boru’ (lasu). Ale był też patronem wojowników, dlatego ‘walkę’ nazywano także ‘borem’, bo odnoszono ją do waleczności i siły niedźwiedzia. Stąd też mamy czasownik ‘burzyć’ – niszczyć, związany ze słowem *bór/bur, co może odnosić się do wojny, jak i techniki żarowej wypalania lasów pod uprawy.

Za to ‘Lublin’ to ‘ulubione (umiłowane) siedliszcze’, podobnie jak Lubań, Luboń, Lubin, Lubcza, Luboszów, Lubomia, Lubomierz, Lubartów itp.

Pamiętajmy, że rdzeń *ląg/lęg czytany lub zapisywany jest także jako *ląh/lęh, ze względu na oboczność g=h, występującą nie tylko w językach słowiańskich, np. Praga=Praha, bo czeski ‘prah’ to polski ‘próg’, a ‘Legnica’ to czeska ‘Lehnica’, czyli ‘tam gdzie można legnąć – zatrzymać się, odpocząć. Z tego względu starożytny lud ‘Lugi’ to ‘Lęgi/Lęhi’ – Lehy/Lechy lub Lahy/Lachy. Przy czym to ostatnie określenie nabrało wielu innych znaczeń, jak: pan, przodek, bóg, szlachcic, rycerz, ziemianin.

Wyraz ‘lęg/ląg’ jest zbliżony semantycznie do ‘ląd’ – kraj, ziemia. Dlatego ‘London’ to faktycznie ‘Lądek’, a dokładniej ‘ląd nad donem’ (dnem), czyli wodą (morzem). Stąd też i słowiańskie *lęda/lędo (gr. Lindos, niem. linda) – nieużytek oraz węgierskie nazwanie Lęgów/Lęchów – Lengyel (czytane: Lendziel) i pochodne Lędzianie, Lędzice, Lendizi (u Geografa Bawarskiego) Lendzaninoi (u Konstantyna Porfirogenety).

Należy tu zaznaczyć, że węgierski egzonim nie odnosi się do pola – lędy, ale do ‘lęgu’, czyli rodu, a ‘lęda’ jest tylko pochodnym wyrazem oznaczającym użytkowanie przez Lęgów (Rodowych, tych z pierwszego lęgu – gniazda) skrawka ziemi przeznaczonej pod uprawę.

Potwierdzeniem tego może być także staronormańskie nazwanie Lęchów w zapisach Laesa, Laesar – Lesy, Lesowie, Lesowianie, Lesowczycy, co odnosi się na pierwszy rzut oka do lasów, a nie pól, ale naprawdę wynika ze zdrobnienia imienia Lech – Lesz – Leszek.

Podobne złudne powiązanie z łękami (łąkami), czy też łukami, pojawią nam się w litewskiej nazwie ‘Lenkija’ – Polska, gdyż jest to po prostu bałtyjski wariant zapisu ‘Lęhia’.

W formie ‘Lenkija’ widać końcówkę -kija, a mając na uwadze, że języki bałto-słowiańskie są najbardziej archaiczne w Europie (Kortlandt, Alinei), należałoby przyjąć, iż może ona nam wskazywać inne, pierwotne pochodzenie tej nazwy. Widzimy ją także w rosyjskich wersjach szlacheckich nazwisk, np. Potoc+kij, Kosiń+s+kij, co może oznaczać ‘z kija’ – lacha (lachy). Kijami, jak wiemy, wytyczano granice, ale kolokwialnie ‘kij’ to przodek, jurny mąż i symbol męskiego członka (podobnie jak lacha). Zatem imię ‘Kij’ jest synonimem do ‘Lach’. W takim rozumieniu ‘kija’ to kraina wytyczona kijami, a ‘Lenkija’ to ‘kraina Lenka – Lencha/Lęcha’, jako protoplasty Lęchów, co jest zgodnie z przekazami tradycji ludowej zawartej w legendzie o Lechu zakładającym Gniezno – gniazdo.

Wiązanie więc Lęchów z polami (lędami), czy lesami (lasami), albo łęgami/łękami (łąkami) ma charakter pozorny lub jest późniejszą manierą oderwaną od pierwotnego znaczenia nazwy Lęch – lęg, w znaczeniu szlachetny, najdawniejszy ‘ród’, bo począł się on w gnieździe (Gniezdno) – pierwotnej siedzibie.

Dlatego Nestor pisze, że Słowianie po przyjściu znad Dunaju nad Wisłę, nazwali się Lęchami – Lęgami. Według mnie jednak nastąpiło to jeszcze w starożytności, albo i dawniej, a potwierdzeniem tego są zapisy starożytnych pisarzy o Lugi, czyli Lęgach, jak tę nazwę tłumaczy chociażby wybitny XIX-wieczny uczony Wojciech Kętrzyński. Swoją drogą nazwę ‘Lugi’ inni czytają jako ‘Ludi’ – ludzie, co może wskazywać na zbliżone korzenie słów ‘lęg’ (łac. lug) i ‘lud’.

Idąc dalej tropem tego typu skojarzeń, pojawia nam się tu kolejny związek z wyrazem ‘lód’. Nieprzypadkowo bowiem w angielskim ‘Pole’ to ‘Polak’, ale i ‘biegun polarny’, a Tilak pisał, że “wedy przynieśli do Indii biali bogowie z Północy”. Czyżby więc słowo ‘lud’ było bezpośrednio związane z ‘lodem’, który najprawdopodobniej był powodem migracji z Hyperborei w związku z ochłodzeniem klimatu. Zauważmy, że poza Merkatorem, starożytni pisarze lokowali Hyperboreę niekoniecznie na biegunie, ale na północnych rubieżach Europy. Dla Greków była to mityczna kraina szczęścia, radości i urodzaju. Ale o niej więcej piszę w swojej książce “Słowiańskie tajemnice” (2023).

Przy tej okazji można jeszcze wspomnieć, że słowo ‘pług’ wzięło się od składu ‘po ługu’, bo służy do płużenia, czyli orania ługu/łęgu (łąki) i zamiany jej w pole uprawne. Z kolei wyraz ‘płoza’ oznacza, że łoży (kładzie, sunie) się ona po ziemi. Co ważne, używanie pługu za koniem wymagało nawracania ‘po łuku’, stąd wyraz ‘pole’ i pobliska mu osada zwana ‘okołopole’, w skrócie ‘opole’ (gr. poleis, polis), bo miało kształt O (okręgu) – owalny.

Warto również wyjaśnić, że ‘Łużyce’ to leże (łoże, łóżko, czyli gniazdo, legowisko), a ‘Lucice’ mogą być mieszkańcami Łużyc właśnie, ale niezapisywalne ‘ż’ w łacinie, zostało zastąpione tu przez ‘c’. Podobnie brzmiąca iberyjska kraina, założona najprawdopobniej przez przybyłych tam Słewów (Suevi) – Sławów (Sławian/Słowian), to ‘Lusatia’. Łużyczanie to zatem Lężanie, czyli Lęganie/Lęhanie – Lęgowie/Lęhowie.

Luciców nazywa się też Lutykami, co odnosi się do słowa ‘lód’, dlatego przymiotnik ‘luty’ oznacza ‘srogi, twardy’, gdyż związany jest z zamarzaniem, twardnieniem. Lutycy to zatem srodzy, twardzi, groźni ludzie. Łaciński zapis ‘Lucice’ może być jednakoż przekręceniem określenia ‘Lęchicze’, czyli ‘potomkowie Lęchów’.

Takie zniekształcenie tej nazwy widać także w zapisie Widukinda z Korbei piszącego o poddanych Mieszka I – Licicaviki. Nie wiedzieć czemu część polskich lingwistów i historyków czyta ją z ‘k’, jako ‘Licikawiki’, choć jest to wyraźnie zlatynizowany wariant nazwy plemienno-rodowej Lęchowicze – Lechowice/Leszkowice/Lestkowice. Przy czym imię rekonstruowane jako ‘Lestko’ jest łacińskim odpowiednikiem lęhickiej formy ‘Leszko’.

Podobnie rzecz się ma z wersją Litzike, wymawianą niepoprawnie, jako Licike, a podaną przez cesarza Konstantyna Porfirogenetę w dziele z X wieku. Dotyczyła ona przodków prokonsula Michała Wyszewica znad Wisły. W tym przypadku może chodzić o Łęczyców z Łęczycy, albo także jest to przekręcenie formy ‘Lęchicze/Lęchice’.

Co ciekawe, karpaccy górale ‘lechami’ zwą mieszkańców nizin. Ich odróżnikiem, ze względu na rodzaj terenu, są np. Hariowie, Cheruskowie, Armeni, Germanie, Chorwaci, czyli ludy nazywane od góry (hora=gora, her=ger), a takze Serbowie (z herbu – garbu, czyli wzgórza, pogórza). To wyróżnienie niekoniecznie musi oznaczać odmienny charakter etniczny, ale, jak zaznaczyłem, związane jest raczej z innymi warunkami przyrodniczymi siedlisk.

Dlatego można założyć, że z czasem pod nazwą Lechia kryła się legia ludów nizinnych, czyli mieszkańców łąk, pół i lasów, Chrobatia (Chorwacja) to kraina górali, a Serbia – pogórzan. Według takiego kryterium, Wenedowie to natomiast mieszkańcy ziem nad wodami (węda > wiedza i woda), morzami, rzekami i jeziorami. Jeśli więc dany lud mieszkal na rozlewiskach jakiejś rzeki, ale na terenie nizinnym, to mógł być zwany zarówno Wędami, jak i Łużykami/Łężanami/Lęgami/Lęhami.

Moim zdaniem obecna Meklemburgia tworzyła wraz z Wielkopolską jedną wielką krainę, czyli Wielką Polskę, czy też Wielką Lechię. Gdyż ‘Polska’, oznacza ‘Polahską krainę’, a ‘Polak’ to Po+Lah. A świadczy o tym także łaciński zapis Meklemburgii, jako ‘Magnapolensis”, czyli ‘Wielkopole’. Wraz z Łużycami, wygląda na to, że są to tereny rodowe Lęgów/Lęhów. Ich zasięg zasiedlenia sięgał jednak dużo dalej.

Pozostaje tylko ustalić jak nazywali się Lęchowie przed dotarciem nad Wisłę znad Dunaju, zgodnie z relacją Nestora. Wiele wskazuje na to iż byli oni znani starożytnym jako Wenetowie ((Wenedowie, Wendowie, Wędowie), w gr. [H]Enetoi, co mogło przejść także w łacińskie ‘Antes’ – Anty, Antowie. Pewnym potwierdzeniem może być tu przekaz Jordanesa, który uważał, że Słowianie znani są jako Sklaweni (Sławeni), Antowie i Wenetowie, ale dawniej mieli wspólną nazwę – Veneti.

Piero Favero uważa jednak, że kolebką, czyli pierwotnym leżem (lęgiem) Wenetów były Łużyce, skąd Wendowie mieli podjąć ekspansję nad Bałtyk, a potem dalej na wschód, aż do Paflagonii, skąd po wojnie trojańskiej przenieśli się nad Adriatyk. Ci nadadriatyccy Wenetowie (Wenecjanie) odbierali m.in. bursztyn od swoich krewnych Wenedów znad Bałtyku oraz poszukiwali cyny. Dlatego dotarli do Armoryki i brytyjskiej Walii, a za nimi tym szlakiem poszli ekspansywni Rzymianie, którym jednak nie udało się podbić nadbałtyckich ziem, więc ograniczyli się do handlu z pomorskimi Wędami. Tym samym zakarpacka, lęhicka kolebka, tj. Magnapolensis+Wielkopolska+Łużyce (Łęska)+Serbska (Pogórska), a także Pomorze (Pomorska) i Hrvatska (Chrobatia/Chorwacja) – Małopolska, pozostała poza obszarem Imperium Rzymskiego.

Wendica – naturalny język wiedzy. Lexia 1 – Wedukacja, czyli prawda i wiedza a nauka

Wedukacja

“Wedukacja” to “wed uczenie”, czyli przekazywanie wedy (wiedzy). Słowo “edukacja” (ang. education) bez początkowego ‘w’ nie ma sensu wynikającego z rozumienia języka naturalnego, gdyż formant *ed- w tym przypadku nic konkretnego nie znaczy.

W alfabetach takich jak grecki czy łaciński często połykano początkowe “w’ zapożyczanych wyrazów, czego przykładem może być chociażby słowo “weter” (wiatr), które w grece przyjęło formę “eter” (powietrze), a w angielskim stanowi podstawę dla wyrazów “weather” – pogoda (zależna od stanu wiatru, zwłaszcza dla marynarzy) i “air” – powietrze. Zwróćmy uwagę, że ani w grece, ani w łacinie nie występuje litera ‘w’, a głoskę o takim brzmieniu wyrażają litery ‘b’ i ‘v’, ewentualnie ‘u’.

Prawdopodobnym więc się wydaje, że i skandynawska “Edda” to także właśnie “Weda”. Bo, że indyjska “Weda” to wiedza, to już chyba większość grupowiczów wie.

Znamienny jest fakt, że angielskie słowo “science” – nauka, czytane literalnie, oznacza “ścięcie”, co od razu kojarzy nam się ze ściętym drzewem. Metaforycznie można, by rzec, że nauka, przynajmniej w angielskim rozumieniu wyrażanym w zapożyczonym z wendicy słowie, to zatem odcinanie nas od korzeni, czyli wiedzy przyrodzonej i opartej na niej wiary.

Być może jednak takie przeniesienie określenia wiedzy przez Anglów od Wendów (Wędów/Wedów) – Prasłowian, wynikało z faktu, że po prostu po ścięciu drzewa poznawano jego wiek licząc ilość sloi. Taka czynność mogła być, w pewnym sensie, zalążkiem nauki jako takiej.

Zauważmy przy tej okazji, że ang. know – wiedzieć jest zapożyczeniem od słowiańskiego czasownika know[ać], obmyślać plan, który jest z kolei zwiazany z innym czasownikiem – “knuć”, wywodzonym przez językoznawców od psł. *kъnъ kień – odcięty pień drzewa (inaczej: konar). Czyli i tu mamy związek ze ściętym drzewem.

Natomiast angielskie “knowledge”- wiedza, to nic innego jak skład rdzeni *know – know[anie] + *ledge – leże, podstawa.

Warto tutaj wyjaśnić też podobieństwo między “weda” a “woda”. Oba słowa opierają się bowiem na wspólnym pierwiastku “wd[a]”. Są one bardzo zbliżone znaczeniowo, gdyż woda jest nośnikiem informacji, co jest określeniem wiedzy. Poza tym, to woda właśnie uznawana jest za kolebkę życia, dlatego wiedza o wodzie, to poznanie prawd istnienia.

Samo słowo “prawda” to oczywiście “pra+weda”. Element *pra- oznacza ‘dawna, pierwotna’, a wywodzi się od uproszczenia słowa “prwa” – pierwsza.

Oczywiście takie rozumienie obcojęzycznych słów, jak angielskie, czy te z języków starożytnych (greka, łacina), wymaga uznania, że Wędowie – Słowianie też są ludem rdzennym, starożytnym, co potwierdzają chociażby nie tylko ostatnie badania paleolingwistyczne (Mario Alinei, Frederik Kortlandt), ale także archeogenetyczne (Peter Underhill, Janusz Piątek, Anna Juras, Tomasz Grzybowski, czy cały zespół Marka Figlerowicza), o wcześniejszych autochtonistach, z Józefem Kostrzewskim na czele, nie wspominając.

Gdy się odrzuci bowiem kłamliwą koncepcję allochtoniczną, to kruszy się też fałszywy paradygmat naukowy o nieobecności Słowian (Wędów) w Europie Środkowej w starożytności. Tym samym lingwiści mogą już swobodnie sięgać po etymologie słowiańskie przy próbach wyjaśniania znaczeń i pochodzenia słów w językach europejskich. Obowiązująca do tej pory niepisana zasada ignorowania rdzeni słowiańskich przy szukaniu źródłosłowów w językowej indoeuropeistyce, traci na ważności i nie stanowi już rygoru oraz bariery poznawczej.

Idąc tym nowym/starym tropem odkryjemy dużo więcej wędyjskich odniesień w mowie indoeuropejskich narodów. O tym będę pisał w kolejnych częściach tego cyklu, które prowokacyjnie nazywam “lexiami”, bo morfem *lexi to przecież nic innego jak “słowo”, o czym świadczy łaciński wyraz “lexicon” – słownik. Znak ‘x’ Grek przeczyta bowiem jako ‘h’, a nie z rzymska ‘ks’. W słowie “lekcja” (lexia) mamy więc dyftong (dwugłos) *kc = h.

Na koniec pragnę zachęcić wszystkich do czytania obcych słów po polsku, a jeszcze lepiej po starosłowiańsku, o ile znamy wcześniejsze formy współczesnych polskich wyrazów lub nam intuicja je podpowiada np. “weda”, a nie zreformowany wariant “wiedza”. Wskazówką gdzie szukać bardziej pierwotnych wersji starosłowiańskich (wędyjskich) słów mogą być inne słowiańskie języki, jak czeski, słoweński, serbski, chorwacki, czy nawet rosyjski, w których nierzadko odnajdujemy formy mniej odbiegające od prawędyjskich oryginałów.

 

Tomasz J. Kosiński

06.09.2023

„Drużyna” Igora D. Górewicza (Bolesław Tejkowski, Stanisław Potrzebowski, Tomasz Szczepański, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski)

Okładka "Wprost" - Hitlerjugend

METAPOLITYKA POLSKICH NAZI-POGAN

Część III.

„Drużyna” Igora D. Górewicza (Bolesław Tejkowski, Stanisław Potrzebowski, Tomasz Szczepański, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski)

 

Streszczenie

To trzecia część cyklu artykułów „Metapolityka polskich nazi-pogan”. W tym tekście przedstawiam po krótce sylwetki patronów ideowych i kolegów z nazi-pogańskiej działalności Igora D. Górewicza, który jest kreowany przez siebie i pewne osoby oraz środowiska na autorytet w kwestiach słowiańskich. Jak jest to złudna kreacja można było się już przekonać w poprzednich częściach tej publicystycznej serii, w których podawałem liczne przykłady jego sympatii do neofaszyzmu, rasizmu i satanizmu.

Tutaj rozwijam te kwestie o zwięzłą charakterystykę osób mających bezpośredni wpływ na poglądy tego samozwańczego, słowiańskiego guru, z którymi on współpracował lub nadal utrzymuje bliskie kontakty, jak Bolesław Tejkowski, Stanisław Potrzebowski, Tomasz Szczepański, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski.

Dzięki temu powoli zaczyna nam się zarysowywać rzeczywisty obraz nazi-pogańskiego kręgu funkcjonującego od lat w naszym kraju, wciąż aktywnego i o tyle niebezpiecznego, gdyż działającego „pod przykrywką”, a nie jak dawniej otwarcie i w poczuciu bezkarności. Ta odwaga w głoszeniu wcześniej poglądów faszystowskich, rasistowskich czy satanistycznych przez tę grupę wynikała z niewielkiej reakcji państwa na takie formy łamania prawa poprzez głoszenie szkodliwej społecznie ideologii.

Odkąd jednak postawiono zarzuty szpiegostwa Mateuszowi Piskorskiemu, a innych ludzi także związanych z Rodzimą Wiarą, jak na przykład Arkadiusz Bartwicki z łódzkiej Gromady Swarga, zaczęto skazywać na kary więzienia za działalność i propagowanie poglądów faszystowskich oraz pobicie jednego z dziennikarzy, decyzyjna „czapa” tego środowiska postanowiła o stosowaniu kamuflażu bezpieczeństwa. Uprawiana przez nich metapolityka zeszła tym samym do swego rodzaju podziemia, przywdziewając szaty „naukowości”
i „słowianofilstwa”, co ma zapewnić większą wiarygodność i odwrócić uwagę od przemycanych w takiej formie antypolskich i de facto antysłowiańskich treści.

W tym artykule demaskuję poglądy i postawy osób z kręgu Górewicza, aby nie tylko mieć świadomość z kim mamy do czynienia, ale także zachęcić do podjęcia działań zaradczych, by plaga kryptonazizmu i pseudosłowiaństwa nie rozlała się po kraju na dobre, mącąc w głowach naiwnym ludziom „kupującym ładne opakowanie” i rzekomą „naukowość” ich argumentów.

Czytaj dalej całość:

1) Researchgate.net

2) Academia.edu

[modula id=”785″]

Skinheadzi górą, czyli pogański satanizm i neofaszyzm, jako idee polskich nacjonalistów po upadku komunizmu w Polsce obecne

Nazi-skini

METAPOLITYKA POLSKICH NAZI-POGAN

Część II.

Skinheadzi górą, czyli pogański satanizm i neofaszyzm, jako idee polskich nacjonalistów po upadku komunizmu w Polsce obecne

w nazi-zinach „Wadera”, „Aryan Pride” i „Odmrocze”.

Artykuł stanowi drugą część analizy sytuacji w odradzającym się ruchu słowiańskim w Polsce od lat 90. minionego wieku, ze szczególnym uwzględnieniem patologii ideowych w postaci neofaszyzmu, satanizmu i rasizmu.

Tym razem dokonuję krótkiego przeglądu treści nazi-zinów, takich jak „Wadera”, „Aryan Pride” i „Odmrocze”, wydawanych w tym okresie przez powiązane ze sobą środowiska skupione wokół inicjatywy Związku Wyznaniowego Rodzima Wiara.

Z moich dociekań i obserwacji wynika, że celem tych grup było głoszenie poglądów niezgodnych z polską racją stanu, sianie nienawiści rasowej, narodowej, politycznej i religijnej oraz tworzenie na tej bazie podziałów w polskim społeczeństwie w celu osłabienia Państwa Polskiego.

Smutny wniosek jest też taki, że ta działalność trwa do dziś, tylko w bardziej zakamuflowanej formie, przez co jest trudniejsza do identyfikacji i zrozumienia przez osoby nieznające bliżej tego tematu.

Czytaj całość:

1) https://www.researchgate.net/…/370607544_METAPOLITYKA…

2) https://www.academia.edu/…/METAPOLITYKA_POLSKICH_NAZI…

 

[modula id=”798″]

 

Czarny Zakon (Igor D. Górewicz, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski) w akcji, czyli jak neofaszyści i sataniści zawłaszczają słowiańskie tradycje, na przykładzie zina “Odala”

Okładka "Odali"

METAPOLITYKA POLSKICH NAZI-POGAN. CZĘŚĆ 1

Zaczynam obiecany niektórym cykl artykułów na temat plagi nazi-pogaństwa i kryptosatanizmu oraz rasizmu w polskim słowianowierstwie.

Właśnie ukończyłem Część I. Czarny Zakon (I. Górewicz, M. Piskorski, M. Martynowski) w akcji, czyli jak neofaszyści i sataniści zawłaszczają słowiańskie tradycje, na przykładzie zina “Odala”.

W tym opracowaniu przedstawiam radykalne poglądy założycieli tzw. “Czarnego Zakonu”, czyli Mateusza Piskorskiego, Igora D. Górewicza i Marcina Martynowskiego, wydających nazi-zina “Odala”. Z treści tej gazetki jasno wynika, że reprezentują oni skrajnie nacjonalistyczną prawicę o filogermańskich sympatiach (kult wikingów, niemiecka narracja historyczna, neofaszyzm), w mariażu z rusofilstwem, jako pochwałą socjalizmu w narodowym wydaniu,. A co więcej nie kryli jeszcze wtedy swoich sympatii do lucyferianizmu (satanizmu) i rasizmu.

Muszę tu podkreślić, że nie są to cechy, które można przypisać całemu słowianofilskiemu środowisku w naszym kraju, a jedynie jest to patologia ideowa kładąca się cieniem na polskim rodzimowierstwie i całym ruchu prosłowiańskim. Dlatego tym bardziej, moim zdaniem, należy naświetlać tego typu przykłady, aby wyeliminować takie ekstremalne nurty ideowe z życia publicznego.

Tomasz J. Kosiński

05.05.2023

Całość przeczytacie tutaj:
1) researchgate.net
2) academia.edu

 

[modula id=”821″]

Projekt piastowski – badania genetyczne

Wnętrze krypty Piastów opolskich znajdującej się pod ołtarzem głównym Kościoła Świętej Trójcy w Opolu. Spoczywają w niej szczątki ośmiu książąt i pięciu księżnych

PROJEKT PIASTOWSKI – NAJNOWSZE WYJAŚNIENIA PROF. M. FIGLEROWICZA.
Po raz pierwszy podano do publicznej wiadomości, że próbki pochodzą z: Brzegu, Krakowa, Legnicy, Lubinia, Opola, Płocka, Warszawy i Wrocławia.

W oczekiwaniu na raport z badań genetycznych w ramach projektu tzw. “piastowskiego”, pozwoliłem sobie zapytać o wyniki prof. J. Piontka i dr A. Juras, którzy zgodnie odesłali mnie do prof. M. Figlerowicza, jak mnie poinformowano, jedynej upoważnionej osoby do udzielania informacji w tej sprawie.

W dniu 18.03.2023 o 10:29, Tomasz Kosiński pisze:

“Szanowny Panie Profesorze,

Ośmielam się zwrócić z pytaniem na temat publikacji raportu z projektu umownie zwanego „piastowskim”. Z racji, że przygotowuję kolejny artykuł na temat analiz paleogenetycznych wykorzystywanych w badaniach etnogenezy Indoeuropejczyków, w tym Słowian, jestem żywo zainteresowany, by przekazać czytelnikom najbardziej aktualne informacje, także z projektów, które mają miejsce w Polsce. A w tym przypadku akurat zwłoka jest zadziwiająca.

Pytałem o to profesora J. Piontka i dr. A. Juras, ale oboje odesłali mnie grzecznie do Pana, jako jedynego upoważnionego do odpowiadania na pytania w sprawie tego dawno zakończonego projektu badawczego.

Z medialnych komunikatów od wielu miesięcy słyszymy, że już już…, materiał został przekazany do światowego wydawnictwa i jest w recenzji lub w druku. Tymczasem bez żadnych szczegółów podają Państwo informacje o rozpoznaniu w większości próbek hg R1b, jakby celowo wywołując niepotrzebne domysły i dyskusje, choć wiadomo, że bez określenia konkretnych subcladów nic to nie znaczy.

Taki Klyosov skomentował ten fakt na przykład, że wygląda na to, że mamy tu do czynienia z gałęzią sarmacką. Pan wspomina coś niejednoznacznie o Gotach. Co Pan o tym sądzi i kiedy można się spodziewać raportu podsumowującego projekt?

Nie uważa Pan, że odsyłanie ludzi do artykułu z 2018 roku o wędrówce Gotów w tej sprawie jest nie do końca poważne? W obecnej sytuacji z aferą w NBCBiR budzi to dodatkowe podejrzenia. Czy nie lepiej byłoby, albo nic nie przekazywać mediom do czasu wydania drukiem szczegółowych wyników z prac badawczych, co już jednak nastąpiło, albo w ramach preprintu uzgodnionego z wydawcą przekazać zarys interpretacyjny pozyskanych danych?

Będę wdzięczny za w miarę konkretną odpowiedź, którą pozwolę sobie upublicznić za Pana pozwoleniem.”

31 marca 2023 otrzymałem od Pana profesora Figlerowicza następującą odpowiedź:

“Po pierwsze chciałbym raz jeszcze potwierdzić, iż wszystkie zadania badawcze zaplanowane w projekcie „Dynastia i społeczeństwo państwa Piastów w świetle zintegrowanych badań historycznych, antropologicznych i genomicznych” zostały wykonane i to z nawiązką. Projekt trwał praktycznie do końca 2021 roku i umożliwił pozyskanie 1125 fragmentów kości/zębów pochodzących z ponad 700 pochówków. Każdy z nich został szczegółowo opisany pod kątem wieku, struktury i wyposażenia. Ze wszystkich próbek kostnych wyizolowano DNA i poddano go wstępnej analizie metodą NGS. Do dalszych badań zakwalifikowano 710 próbek zawierających DNA człowieka w ilościach wystarczających do głębokiego sekwencjonowania. W rezultacie zebraliśmy bardzo obszerny, lecz co jeszcze ważniejsze, unikatowy zbiór danych archeologicznych, antropologicznych i genomicznych opisjących populację zamieszkującą tereny współczesnej Polski w pierwszych wiekach naszej ery oraz w okresie tworzenia się państwa Piastów. Tylko część tych danych została już opublikowana. Pragnę zapewnić, iż w światowej nauce jest to całkowicie normalna sytuacja. Zwykle najważniejsze osiągnięcia będące rezultatem realizacji projektu publikowane są po jego zakończeniu, gdy badacze dysponują możliwie największym, a przez to najbardziej kompletnym zbiorem danych eksperymentalnych. Wbrew bowiem temu co niektórzy sądzą, badania naukowe nie są pogonią za tanią sensacją, lecz mozolnym procesem ustalania faktów i budowania najbardziej prawdopodobnych hipotez czy scenariuszy.
Trzymając się zatem zarówno dobrych praktyk obowiązujących w pracy naukowej, jak i zasad zdrowego rozsądku, do sformułowania odpowiedzi na najbardziej interesujące wszystkich pytania dotyczące pochodzenia Słowian oraz Piastów, przystąpiliśmy dopiero po zebraniu, sprawdzeniu i właściwym zinterpretowaniu wszystkich danych. Pierwsza praca dotycząca Słowian została wysłana do druku już na początku 2022 roku, a więc zaraz po zakończeniu realizacji projektu. Niestety proces recenzowania w bardzo dobrych międzynarodowych czasopismach zwykle trwa bardzo długo. Odpowiedź z redakcji otrzymaliśmy dopiero w lutym tego roku. Recenzenci uznali pracę za wartościową, proponują jednak wykonanie dodatkowych testów. Powinniśmy je ukończyć w kwietniu i wówczas poprawiony manuskrypt ponownie przesłany będzie do redakcji. Mamy nadzieję, że na tym proces recenzji się zakończy i artykuł zostanie przyjęty do druku.
Z nieco bardziej skomplikowaną sytuacją mamy do czynienia w przypadku Piastów. Jak już wielokrotnie wspominałem, w chwili gdy przystępowaliśmy do realizacji projektu dysponowaliśmy listą opisującą lokalizację około 350 pochówków piastowskich. Po dotarciu do nich stwierdziliśmy, że w przypadku zdecydowanej większości są to jedynie miejsca, w których zgodnie z przekazami historycznymi mogły kiedyś być złożone szczątki Piastów. Po samych szczątkach zwykle nie było już żadnego śladu. W sumie zdołaliśmy zidentyfikować jedynie 9 miejsc, co do których z dużym prawdopodobieństwem można było przyjąć, że w ich obrębie znajdują się szczątki co najmniej jednego przedstawiciela dynastii piastowskiej. Niestety większość pochowków została w przeszłości wielokrotnie naruszona, a znajdujące się w nich kości były w kilku przypadkach wymieszane. Podstawowym wyzwaniem przed jakim stanęliśmy było więc udowodnienie, że odnalezione szkielety lub ich fragmenty są rzeczywiście doczesnymi szczątkami przedstawicieli dynastii Piastów. W sumie zdołaliśmy zebrać 77 próbek kostnych. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że mogą one pochodzić od 31 męskich przedstawicieli dynastii Piastów oraz 2 kobiet będących ich żonami. Bardziej szczegółowe analizy kazały nam ograniczyć te liczby do 22 mężczyzn oraz jednej kobiety. Zebrane próbki obejmują okres mniej więcej od 1100 do 1675 roku. Zgodnie z tym czego można się było spodziewać nie wszyscy mężczyźni mają tę samą haplogrupę Y. Ponadto, dokładność z jaką udało się określić haplogrupy dla poszczególnych osób jest często różna. Nie byłoby dla nas wielkim problemem ogłosić jakie to są haplogrupy i tym samym wywołać wielką i niekończącą się dyskusję na temat pochodzenia Piastów. Takie działanie nie miałoby jednak nic wspólnego z rzetelną nauką. Staramy się zrobić co w naszej mocy by wyniki, które zaprezentujemy poparte były wieloma bardzo silnymi dowodami. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że w przypadku Piastów nie mamy do czynienia ze zbiorem anonimowych osób. Za każdą próbką stoi konkretny powszechnie znany człowiek, który odegrał ważną rolę w historii Polski. Nie ulega też wątpliwości, że przedstawiony przez nas opis dynastii piastowskiej będzie wiarygodny jedynie wówczas, gdy potwierdzać go będą spójne dane pochodzące zarówno z badań genetycznych, archeologicznych jak i historycznych.
W przypadku badań Piastów jednym z niezwykle ważnych elementów potwierdzających autentyczność zebranych próbek jest dowiedzenie pokrewieństwa pomiędzy poszczególnymi osobami. Na szczęście ostatnio stworzono nowe dokładniejsze metody określania relacji rodzinnych na bazie danych pochodzących z sekwencjonowania kopalnego DNA. Zastosowaliśmy je by potwierdzić wcześniejsze obserwacje. Zgodnie z oczekiwaniami, uzyskaliśmy w ten sposób szereg nowych, niezwykle ważnych informacji dotyczących pochodzenia Piastów. Obecnie staramy się jak najszybciej ukończyć prace nad manuskryptem prezentującym kompleksowo wszystkie dane jakie zdołaliśmy zebrać na temat Piastów. Tak jak zapowiadaliśmy będziemy się starali by jeszcze przed opublikowaniem został on upubliczniony w ogólnodostępnych bazach takich jak na przykład bioRxiv.
Na zakończenie pragnę stwierdzić, że wszelkie informacje powielane w prasie czy innych mediach na temat ustalonej przez nas piastowskiej haplogrupy Y, są jedynie spekulacjami. Ze strony kierowanej przeze mnie grupy badawczej, jak dotąd nie padło na ten temat żadne oficjalne oświadczenie. Jedyne o czym poinformowałem to potwierdziłem, że opublikowany w codziennej prasie wynik badania dwóch ostatnich przedstawicieli linii mazowieckiej jest zgodny z tym jaki nam udało się uzyskać dla tych samych dwóch osób. Zaznaczyłem jednak, że taki jednostkowy rezultat nie pozwala postawić jakichkolwiek wiarygodnych hipotez na temat pochodzenia Piastów. Całkowicie zgadzam się z przedstawioną przez Pana opinią, że z wszelkimi interpretacjami najlepiej jest poczekać do momentu, gdy nasza praca zostanie upubliczniona. Niestety, obecnie wielu ludzi woli gonić za sensacją lub tworzyć teorie spiskowe.”

Odpisałem profesorowi od razu jakie mam wątpliwości:
“Dziękuję za odpowiedź. Aby ją doprecyzować chciałbym dopytać, czy liczba 710 próbek, o której Pan wspomina obejmuje te 31 próbek „piastowskich”, czy są one dodatkową partią? Chciałbym też spytać, z jakich stanowisk zostały pobrane te próbki?

W mediach znane są Pana wypowiedzi na temat potwierdzeń pochodzenia niektórych osób z Jutlandii i migracji Gotów, jak też hg R1b, jako dominującej u Piastów. Czy to przekłamania informacyjne?

Rozumiem, że udało się określić nie tylko nadrzędne hg, ale i poszczególne podtypy? (…)

Na razie wynika z niej [odpowiedzi], że mają Państwo określoną liczbę przebadanych próbek, nie do końca wiadomo skąd i są problemy z recenzją oraz publikacją wyników badań.”

Profesor Figlerowicz 1 kwietnia przesłał mi dodatkowe wyjaśnienia, podając przy tym po raz pierwszy do wiadomości publicznej z jakich lokalizacji pobrano próbki do badań:

“Szanowny Panie,

pragnę potwierdzić, iż liczba 710 próbek obejmuje także te określone jako domniemane piastowskie. W sumie było ich 71. Po dokładnej analizie zebranych danych archeologicznych, historycznych oraz datowaniu metodą C14, ustaliliśmy, że mamy próbki pochodzące od 22 mężczyzn oraz jednej kobiety, których z bardzo dużym prawdopodobieństwem można uznać za osoby należące do dynastii piastowskiej.

Jak dotąd nikomu nie podawaliśmy skąd pochodzą te próbki. Myślę jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie by ujawnić te dane. Są to próbki z: Brzegu, Krakowa, Legnicy, Lubinia, Opola, Płocka, Warszawy i Wrocławia.

Moje wypowiedzi w mediach na temat osób pochodzących z Jutlandii dotyczyły migracji Gotów jakie miały miejsce w pierwszych wiekach naszej ery. Nie mają one nic wspólnego z badaniami Piastów. Jak dotąd w żadnej swojej wypowiedzi nie informowałem o tym jaka hg Y dominuje u Piastów. Raz jeszcze informuję, że jedyne co stwierdziłem to fakt, iż w przypadku dwóch ostatnich Piastów mazowieckich nam też wyszła haplogrupa R1b, czyli taka sama jak podana w jednej z gazet.

W przypadku poszczególnych próbek udało się określić hg Y z bardzo różną dokładnością. Są takie, dla których mamy tylko nadrzędne hg Y, są jednak i takie, dla których mamy zdecydowanie więcej informacji.

Z mojej wypowiedzi nie wynika, że mamy jakiekolwiek problemy z recenzją lub publikacją wyników badań. Opisany przeze mnie proces publikacyjny jest jak najbardziej typową procedurą i jej przebieg jest też jak najbardziej typowy. Zwykle tego typu artykuły publikowane są z wielką ostrożnością i po niezwykle wnikliwej analizie. Im lepsze czasopismo tym proces publikacji jest dłuższy, czasami może trwać i 2 late.Tym właśnie różnią się publikacje naukowe od informacji jakie często podawane są w gazetach czy na blogach. Naszym celem nie jest bowiem poznanie jakiejś konkretnej haplogrupy, czy innych prostych danych wynikających z sekwencjonowania genomów i poinformowanie o tym opinii publicznej. W naszej pracy przedstawiamy w jaki sposób te proste dane wynikające z sekwencjonowania DNA poddawane są złożonym analizom i jak na ich podstawie budujemy określone hipotezy i wnioski.

Mam nadzieję, że przedstawione powyżej informacje Pana usatysfakcjonowały. W przypadku dalszych wątpliwości lub pytań pozostaję do dyspozycji.”

Powoli więc wydobywa nam się bardziej szczegółowy obraz niż to, co napisano na stronie projektu ponad rok temu (9 marca 2022). Na wnioski jednak musimy poczekać do czasu publikacji szczegółowego raportu z badań. Wszelkie nieodpowiedzialne spekulacje, jakoby już udowodniono, że Piastowie mają pochodzić od wikingów, czy Germanów, to medialna gra o filogermańskim podłożu. Nawet jeśli doszło do załamania ciągłości rodowej poprzez jakiś związek z przedstawicielem innej nacji, a tym samym możliwe, że i innej hg, to nie upoważnia taki fakt do stawiania tez o niesłowiańskim pochodzeniu dynastii piastowskiej, gdyż trzeba by mieć genotyp samego Piasta lub jego synów, a takich nie mamy i mieć nie będziemy.

Co się jednak później wydarzyło, można próbować rekonstruować na podstawie porównań genotypów poszczególnych potomków tej linii, ale na podstawie konkretnych subkładów, a nie samej nadrzędnej hg. W badaniach etnogentycznych należy się posiłkować także przekazami historycznymi, właściwą interpretacją znalezisk archeologicznych i propozycji językoznawców, jak i wynikami analiz antropologicznych oraz dorobkiem innych dyscyplin naukowych.

https://portal.ichb.pl/zasadniczy-etap-realizacji-projektu-dynastia-i-spoleczenstwo-panstwa-piastow-w-swietle-zintegrowanych-badan-historycznych-antropologicznych-i-genomicznych-zostal-zakonczony/

Nestor, czyli mity minionych lat

Nestor

„Powieść minionych lat” jest jednym z najważniejszych źródeł na temat najdawniejszych dziejów Rusi Kijowskiej, a także Polski i Słowiańszczyzny. Zapis kronikarski pierwszych edycji dochodzi do 1117 roku, a znane redakcje różnią się nieznacznie, w zależności od okresu powstania.

Mimo, iż tekst ten jest dobrze znany istnieje sporo rozbieżności w jego tłumaczeniu zarówno na język rosyjski, jak i polski. Dlatego wokół wydarzeń podawanych przez Nestora i jego pomocników oraz następców, narosło wiele mitów i niejasności, a historycy tradycyjnie prześcigają się w interpretacjach, co niestety czasem zaciemnia sprawę, zamiast ją rozjaśniać. Jednym z takich przykładów jest tłumaczenie zapisu o Wołchach, którzy mieli gnębić Słowian nad Dunajem, co spowodowało ich migrację nad Wisłę. Spotyka się tu głównie wyjaśnienie, że Nestorowi chodziło o Włochów (Rzymian), Franków, Bizantyjczyków lub sporadycznie Wołosów (Włachów), co już jasno pokazuje, jakie niezgodności istnieją wśród uczonych w tym względzie. Innym problemem jest rozumienie pochodzenia Rusów, mimo iż latopisiec wyraźnie odróżnia ich od Szwedów, Normanów, Danów, czy Gotów, to jednak większość akademików, na podstawie tego przekazu, uznaje ich za Skandynawów, utożsamiając raczej bezpodstawnie właśnie ze Szwedami, czy Normanami.

W niniejszym opracowaniu staram się uporządkować wiedzę przekazaną w „Powieści”, zwłaszcza dotyczącą Lachów, Polaków i Polski oraz pochodzenia Słowian. Zwracam też baczną uwagę na kwestie dyskusyjne, próbując przedstawić własne stanowisko wobec problemów związanych z odczytem treści tego dzieła i jej właściwego rozumienia.

Mam nadzieję, że powrót do tego tematu i odrzucenie mitów z nim związanych, powielanych w literaturze od lat, stanie się pretekstem do wznowienia dyskusji o znaczeniu „Powieści dorocznej” także w badaniach historycznych dotyczących naszego kraju oraz pomoże w formułowaniu właściwych wniosków o lechicko-polskich dziejach.

Więcj na: https://www.academia.edu/71673592/Nestor_mity_minionych_lat

„Dagome iudex” – reinterpretacja Tomasza J. Kosińskiego

tekst "dagome iudex"

Znany dokument „Dagome iudex”, datowany przez historyków na koniec X wieku, wciąż wzbudza wiele emocji, a badacze nie są zgodni zarówno, co do jego autentyczności, daty powstania, jak i prawidłowości odczytu zawartych w nim danych.

Wątpliwości wzbudzają nie tylko zapisy nazw osobowych, jak Dagome, którego większość uczonych kojarzy z Mieszkiem I, jak i miejscowych: Alemure (Ołomuniec, Morawy, Brama Morawska?), Schinesghe (Gniezno, Szczecin, Świnoujście?), ale także fakt pominięcia w nim pierworodnego syna polańskiego władcy – Bolesława, późniejszego króla Polski.

Do czasów obecnych namnożyło się więc nam wiele najróżniejszych koncepcji naukowych wyjaśnienia treści tego dokumentu i okoliczności jego powstania, od absurdalnych tez
o wikińskim pochodzeniu Mieszka (Szajnocha, Dowiat, Skrok), przez jego morawskie korzenie (P. Urbańczyk), do dziwacznych prób tłumaczenia, że akt ten miał na celu wydziedziczenie umiłowanego syna Bolesława, zwanego później Chrobrym. Może zatem najwyższy czas uporządkować wiedzę w tym temacie.

W trakcie swoich badań nad tym dokumentem dochodzę do wniosku, że ta notka, to tylko nieudana próba walki o sukcesję Państwa Gnieźnieńskiego dla Ody i jej synów przeciwko Chrobremu. Prawdopodobnie owa „donacja” została spisana przy łożu konającego Mieszka, albo nawet po jego śmierci, pozostając przez dłuższy czas nieznana światu w obliczu opanowania kraju przez Bolesława I Wielkiego i wygnania przez niego z kraju swej macochy Ody wraz z jej synami. W tamtym okresie dokument ten nie miał specjalnego znaczenia, jak się bowiem okazuje w X wieku nawet sama Stolica Apostolska prawdopodobnie nic nie wiedziała jeszcze o takim zawierzeniu polańskiego państwa św. Piotrowi.

Jednocześnie należy docenić tu fakt „wykrojenia” ziem polskich, nazwania i oznaczenia ich, jako oddzielne państwo, mimo iż w owych czasach bardziej liczyła się siła bojowa, międzynarodowe koneksje i ustępstwa wobec ekspansji chrześcijaństwa, aniżeli akty tego rodzaju.

Więcej:

https://www.academia.edu/71226348/Dagome_iudex_reinterpretacja_T_J_Kosinskiego

Geograf Bawarski o Słowianach – przegląd, analiza, weryfikacja i nowe wyjaśnienia nazw

Mapa plemion podanych przez Geografa Bawarskiego

Relacja „Geografa Bawarskiego”, prawdopodobnie wywiadowcy króla Franków – Ludwika II, o plemionach słowiańskich i ich grodach w połowie IX w. stanowi jedno z ważniejszych źródeł na temat Słowiańszczyzny z tego okresu. Wciąż toczą się spory na temat rozumienia podanych przez tego anonimowego autora nazw plemiennych oraz możliwych lokalizacji ich zasiedlenia. Dokonuję tu przeglądu dotychczasowej dyskusji w tej sprawie oraz poddaję ogólnej analizie najważniejsze kwestie związane z identyfikacją podanych w tym dokumencie etnonimów, przedstawiając też w niektórych przypadkach własne, czasem może zaskakujące, propozycje ich rekonstrukcji. Na przykład identyfikuję mieszkańców Gniezna, Poznania, Wrocławia, Brzegu, Głubczyc, ale i Luboszan, Bobrzan, Wiciędzy, Mazurów, Łuczan, a nawet Litwinów, co stanowi całkiem nowe podejście do tego problemu.

Odnoszę się także do kwestii historycznych i spraw lokalizacyjnych plemion słowiańskich wymienionych w tym zabytku, jakże istotnych także z punktu widzenia zasadności wyboru właściwej propozycji rekonstrukcji danej nazwy plemiennej. Liczne mapy, w tym kilka autorskich, a także tabele zestawiające przekazane w dokumencie dane oraz podział plemion na obszary geograficzne i nowe tłumaczenie całego tekstu, powinny pozwolić, moim zdaniem, na weryfikację i uporządkowanie wiedzy na temat dawnej Słowiańszczyzny.

Więcej na akademia.edu https://www.academia.edu/69408564/_Geograf_Bawarski_o_S%C5%82owianach_przegl%C4%85d_analiza_weryfikacja_i_nowe_wyja%C5%9Bnienia_nazw

Wendyjskie (prasłowiańskie) motywy i źródłosłowy w „Wojnie galijskiej” Juliusza Cezara

Cezar i Vrcingetorix

W pamiętniku Cezara „O wojnie galijskiej”[1] (łac. Commentarii de bello Gallico), opisującym 9 lat wojen galijskich (58-50 p.n.e.), czytamy o wielu nazwach i ugrupowaniach plemiennych oraz o informacjach geograficznych, które wykorzystywano do rekonstrukcji obrazu antycznej Galii i Germanii. Problem w tym, że łacińskie transliteracje lokalnych nazw pozostawiają wiele do życzenia, a językoznawcy głowią się nad ich pochodzeniem. Niestety w tych zabiegach pomijają oni w ogóle możliwość ich wendyjskiej (prasłowiańskiej) etymologii, gdyż przyjmują bezmyślnie fałszywy paradygmat naukowy, że Wędów / Wendów (Prasłowian) wówczas nie było na tych terenach. Zapominają też przy tym o obecności Wenetów w Armoryce i Brytanii, którzy bezsprzecznie byli związanie z Wendami.

W tym krótkim opracowaniu staram się przekazać najważniejsze informacje z pamiętników Cezara o wojnie z Galami, Brytami, jak i Germanami, którzy często angażowali się w lokalne potyczki za lewym brzegiem Renu, stając po różnych stronach konfliktu. Bacznie przyglądam się też możliwym źródłosłowom poszczególnych nazw własnych i miejscowych podawanym przez Cezara. Dostrzegam w nich wendyjskie korzenie, co może wydać się szokujące po pierwszym czytaniu. Mam nadzieję, jednak, że po bliższym zapoznaniu się z faktami i przedstawioną przeze mnie argumentacją, niektóre propozycje etymologii wydadzą się przekonujące.

Czytaj więcej na: academia.edu

 

[1] Gajusz Juliusz Cezar, Wojna galijska, tłum. Eugeniusz Konik, Wrocław 2004; por. https://www.scribd.com/document/372914193/Cezar-O-wojnie-galijskiej-pdf  (pol.), http://www.thelatinlibrary.com/caes.html (łac.).