Wendica – naturalny język wiedzy. Lexia 6 – Ave Lach. Sława, chwała, cześć i mir.

Łacińskie powitanie “have /ave/”, oznaczające “bądź pozdrowiony(a)”, językoznawcy wyprowadzają od gr. XAIPE /chaire/, które z kolei wywodzi się od hind. hare – ciesz się.

Jednak ‘have’ i ‘chaire’ nie współbrzmią ze sobą zbytnio. Ale może być coś na rzeczy, o czym będzie dalej.

To powitanie równie dobrze może być skrótem od sł. [sl]ave, bo Grecy, ani Rzymianie, nie umieli wypowiedzieć składu głosek ‘sl’, dlatego je pomijali w zapisach i wymowie, albo rozdzielali je innymi literami, np. c /g,k/ > Sclavus lub t > Stlaveni.

Co za tym jeszcze przemawia? Ano pochodzenie włoskiego powitania ‘ciao’. Nawet w akademickiej nauce wyprowadza się je od ‘schiavo’ – niewolnik, a to z kolei od ‘sclavus’, jakie pojawiło się w średniowiecznej łacinie.

Problem w tym, o czym już pisałem w artykule “Słowianin nie oznacza niewolnika” (a także w książce “Słowiańskie tajemnice”), że akademicy wyjaśniają, iż miało to znaczyć powitanie niewolnika skierowane do swego pana w rodzaju “ja twój niewolnik”. Oczywiście jest to bzdura na resorach uwarunkowana politycznie, aby nie dopuścić możliwości, iż może ono pochodzić od słowiańskiego pozdrowienia “sława”.

Uzasadnieniem ma być tutaj inne pozdrowienie “servus”, które ma także rzekomo odnosić się do łacińskiego terminu oznaczającego niewolnika. Ileż to słów mieli ci Rzymianie o jednym znaczeniu “niewolnik”, co najmniej jak Normanie na wiatr, czy Anglicy na deszcz. Wychodzi na to, że i klasyczne ‘poer’ (ang. poor – biedny), jak też ‘servus’ (ang. service – usługa), czy średniowieczny ‘sclavus’, miały znaczyć to samo. Otóż wydaje mi się, że jednak nie znaczyły.

Niewolnika w Rzymie określano bowiem słowem ‘poer’. Słowo ‘servus’ odnoszono pierwotnie do sługi, albo najemników w służbie wojskowej lub ochroniarzy, tzw. gwardii przybocznej. Zauważmy przy tym, że nie każdy, kto jest na służbie, był niewolnikiem, zwłaszcza w wojsku, dyplomacji (doradcy), czy rzemiośle lub rolnictwie (aprowizacja). Słowo ‘serv+us’ pochodzi najprawdopodobniej od ‘Serb’, czyli słowiańskich Serbów, którzy stanowili właśnie taką doświadczoną armię wojowników, walczących także, jako “legia cudzoziemska’, za srebrniki. To od srebrnych monet właśnie, jakimi płacono im żołd, wywodzi się przypuszczalnie ich nazwa własna (srebr > serb > serv).

Bardzo możliwe, że Serbowie to najemna formacja wojowniczych Chorwatów, która najpierw poprzez swoją “elitarność”, a potem “sprzedawczość”, doprowadziła do rozłamu w chrobackim rodzie i powstania nowego etnosu.

W każdym razie, według mnie, powitanie “servus” nie oznacza “ja niewolnik”, ale grzecznościowe “do usług”. Takie powitanie przetrwało do dziś. A i mało prawdopodobne jest, by włoska elita przyjęła słowa swego pozdrowienia od haniebnego meldunku niewolników.

Zadziwia też fakt, że inne łacińskie pozdrowienie ‘salve’ – witam, także jest podobne do ‘slave’ – sława, ale i ‘silva’ – las, a Lesami, zwano też Lechów, jako ludzi lasu, czczących wielkie drzewa. Albo może byli to ci, którzy wypalali lasy pod uprawy (technika żarowa), zostawiając tylko takie najdorodniejsze sztuki, jako święte gaje. Kto wie, czy greckie miano “Gaja”, bogini ziemi, nie oznacza w rzeczywistości właśnie wypalony grunt pod pola orne, bo rdzeń *ga/*go w prajęzyku wędyjskim i pochodnym od niego sanskrycie, oznacza ‘palić, płonąć’ (np. z_ga_ga, pożo_ga, Poda_ga, Ga_nesha, gorzeć, ga_dać – dać ogień, tj. rozpalić iskrę wiedzy).

Jeśli natomiast przeanalizujemy tzw. pozdrowienie anielskie “Ave Maria” z łacińskiej Wulgaty, gdzie nota bene imię Marii zostało dodane w późniejszych wersjach tłumaczeń ewangelii św. Łukasza, to w innych wydaniach znajdziemy różne jego formy.

Na przykład Biblia syryjska, tzw. peszittha, oddaje słowa anielskie po swojemu, jako “szelama lekhi”, co oznacza: pokój tobie. Po hebrajsku jest to “Szalom làkh”, o tym samym znaczeniu.

Widzimy tu w obu tych językach, że słowo “lekhi / lakh”, a we współczesnym hebrajskim w zwrocie שלום לך /shlum lech/ – pokój z tobą, jakoś dziwnie nam się kojarzy z Lechem. Hebrajski zaimek osobowy ‘lech/lach’ – tobie, ciebie, jest niemal identyczny z arabskim ‘llah’ (także język semicki), gdzie znaczy ‘pan, bóg’ ooraz greckim ‘lexi’ /lehi/ – słowo, a tym samym i ‘sława’, bo przecież w językach wschodnich Słowian ‘słowa’ (mowa) w liczbie mnogiej wymawia się /slava/.

Gdy dopatrzymy się jeszcze w zwrocie ‘shalom’ < s/z h[v]alom (z chwałą), to chyba już wiemy, co oznaczało, tak naprawdę, to powitanie. A mianowicie: “Z chwałą Lacha” (Pana, Boga), czyli innymi słowy “pochwalona przez Boga” – b[ł]ogo_sławiona.

Literka ‘v/w’ wypadła w hebrajskim zapożyczeniu, tak samo jak w niemieckim “hail”, które też jest przekręceniem “hval[i]”, z połkniętym ‘v/w’ i tradycyjną przestawką -li > -il, podobnie, jak Michał > Mikhail.

Co ciekawe, możliwe też, że i turecka ‘halva’ jest słowiańskim zapożyczeniem od ‘hvala’ (również z przestawką). Dlatego, że mogła być to specjalna potrawa ofiarna przygotowywana na chwałę bogom, jak słowiańskie kołacze (dla boga koła – słońca), czy pierniki (dla boga Pieruna).

A tak po prawdzie to wyraz ‘hvala’ związany jest ze słowem ‘hlava’ = ‘glava’ (głowa). I był to zapewne gest skinienia głową przy powitaniu.

W czeskim imię ‘Havel’ (Gaweł) odnosi się do mądrego człowieka, czyli “łebskiego” (łeb=głowa). Hawela to jedna z głównych (głownych) rzek Zachodniej Słowiańszczyzny. Plemię Hawelan, oznacza mieszkańców znad tej rzeki, albo po prostu “Głowian” (łebskich, główków, główkujących), w opozycji do “półgłówków’.

Pisałem też wcześniej, że niewykluczone, iż źródłosłowem dla słowa ‘słowo’, jak i pochodnego ‘sława’, może być skład ‘s/z_[g]łowo’ i ‘s/z_[g]ława’, bo słowo to urzeczywistnione myśli pochodzące z głowy.

Jak to wszystko zaczyna nam się kleić. Wychodzi bowiem na to, że ‘głowa’ jest źródłosłowem zarówno dla ‘słowa’, ‘sławy’, ale i ‘chwały’. Co więcej, w synonimicznej formie ‘łeb’, dała też początek etnonimowi ‘Suebi’ (Słewy > Sławy > Sławianie/Słowianie), hydronimom Łeba / Łaba (przekręcone na Elba, anagram Bela, by odnieść się do łac. Albis – biała). Ale czyż nie ma tu także kolejnych skojarzeń w rodzaju “biała głowa”, oznaczająca niekoniecznie aryjskiego blondyna o niebieskich oczach, ale siwego mędrca, będącego “głową rodu”. W przypadku jednak rzeki taka nazwa mogła oznaczać “głowny” (główny) szlak wodny, np. między siedzibami Połabian (Słebów), a morzem (spływ drewna i innych towarów oraz szybsze i łatwiejsze przemieszczanie się drogą wodną, niż przedzieranie się przez niebezpieczne lasy).

Po tych rozważaniach wróćmy do potencjalnego związku łac. ‘have’ i gr. ‘chaire’. Otóż, jeżeli to greckie słowo pochodzi od wedyjskiego ‘hare’ odnoszonego do przydomku boga Wisznu – Hari, to zastanówmy się, czy czasem ten boski określnik nie oznacza “Najwyższy” (Wisznu – Wysz – Wysoki, Hary, czyli Harny, Górny Bóg, bo hara = hora – góra).

W takim razie ang. have (łac. habere > wł. avere / niem. haben) – mieć, będące literalnym odniesieniem do łac. have, może także być skrótem myślowym zawartym w uproszczonym zapisie sformułowania “mieć coś”, na przyklad “głowę na karku”, “sławę” / “chwałę’, a może też i “slobodę”.

A czyż “sloboda” – wolność, znów nie kojarzy nam się z ‘łobem’, czyli ‘łbem’, który nie schylamy przed nikim, poza pozdrowieniem? Choć samo słowo ‘sloboda’, wygląda, że oznacza ‘s/z_łeba_da[ne]’, tzn. że wolność jest nam dana z góry, od boga i dlatego nikt nie może nam jej zabrać.

Mając jednak na uwadze magię słowiańskich słów i ich wieloznaczność (jak istota boskiej trójcy – jednia w mnogości, wielość w jednym), możemy jeszcze dopatrzeć się tutaj ‘s/z_lo_boda’, tj. z ło[na] boda (wodza), czyli woda[na] – weduna.

Ja jeszcze dostrzegam tu ‘slobo_da’, czyli ‘słowo_da’ (betatyzm b=w), bo wolność jest nam dana na słowo, jest darem od boga, to istota “słowa bożego”, jedno z jego praw, tzw. przyrodzonych.

Nieprzypadkiem część językoznawców wyprowadza etnonim ‘Słowianie’, ale i ‘Swebowie’ oraz ‘Sveones’ (Szwedzi), od ‘sve’ – swój, co ma też być źródłosłowem dla ‘slobody’.

Może więc zamiast się kłócić, co było pierwsze, ‘słowo’ czy ‘swój’, albo może ‘sloboda’, to spróbujmy przyjąć, że wszystkie te propozycje etymologii mogą być prawdziwe, bo jedno słowo wraz ze znaczeniem wynika z drugiego, a trzecie związane jest z każdym z dwóch innych.

Dlatego właśnie Słowianie się tak nazywają, a nie inaczej, bo byli panami słów, jako boskiej wiedzy (Wędowie), mającymi głowę na karku, miłującymi wolność nade wszystko (swobodę), swojakami żyjącymi dla wiecznej chwały, sławy, czci i miru (miłu).

O ile omówiłem już pokrótce pochodzenie słów ‘sława’, ‘chwała’, to przyjrzyjmy się jeszcze, w pewnym stopniu ich odpowiednikom: cześć i mir.

Wyraz ‘cześć’ w języku polskim jest także pozdrowieniem (zdrawieniem – życzeniem komuś zdrowia, jak w toaście “Na zdrowie”). Mamy też wciąż zachowany w ukraińskim okrzyk ‘slava’, czy chorwackie podziękowanie ‘hvala’.

Ale ‘cześć’ to nie tylko efekt ‘cznienia’ (czynienia, czynów; czcić < cznić, dlatego ‘lada_cznica’ to ‘Lady czcicielka’ > ang. lady – pani), jak ‘chwała’ i ‘sława’, ale również znaczeniowo pozornie inne słowo ‘część’ – kawałek, odłamek, domyślnie, najwyższej chwały należnej tylko bogom.

Powoli z polskiego wychodzi z użycia słowo ‘mir’, które u nas oznaczało ‘szacunek’, a u Rosjan ma jeszcze dwa inne znaczenia: pokój i świat (mir miru). Ja widzę w tym przypadku także korelację mir – mil (mił), tj. szanowany – miły, gdzie r<>l. To przejście r>l wynika nie tylko z tendencji niektórych osób, albo całych nacji, jak np. Anglików, do seplenienia i trudności z wymową wibrującego /r/, ale także związane jest ono z ukrywaniem sensu słów. Mianowicie, przykładowe, ang. black – czarny, to tak naprawdę ‘brak’, ponieważ czerń, ciemność, to po prostu brak bieli, światła. Mamy tu też zawoalowaną grę słów: b_lack < b[el]_lack, przy czym ang. lack, znaczy właśnie ‘brak’).

Jak widać, trzeba się trochę nagłówkować, aby poznać prawdę zaklętą w słowach, nie tylko słowiańskich, ale i innych euroazjatyckich, do których przenoszono wędyjskie. Dla prawdawnych Słowian było to zapewne oczywiste. Dzisiaj musimy się wysilić, by na nowo zrozumieć pochodzenie i sens słów jakich używamy na co dzień.

A gdy prawda wyjdzie na jaw (psł. avě /jawie/ – jawnie), to możemy teraz śmiało rzec “Ave Lach”, rozumiejąc już chyba teraz, co tak naprawdę to oznacza.

Tomasz J. Kosiński
3 listopada 2024

 

Wendica – naturalny język wiedzy. Lexia 5 – Lel i Polel. Rzecz o lelach, czyli słowach pochodzących z duszy.

Bocian zwany lelkiem

Legendarni Lel i Polel (Leli Poleli, zlatynizowani na Lelum Polelum w czasach szlacheckich) to być może Lech i późniejszy Polech (Polak), potomek Lecha.

Zauważmy, że o Alcis (Alkach < Lelkach), boskich braciach czczonych przez Germanów, pisał Tacyt. A drewniane idole bliźniaczych bóstw znaleziono na terenie wschodnich Niemiec (dawne obszary słowiańskiego osadnictwa). Uważa się ich za odpowiedników Kastora i Polluxa (czyżby Poleha?).

Według przekazów historycznych, w tym “Powieści rzeczy istej”, na Łysej Górze czczono trójcę bogów słowiańskich Lado, Boda i Leli. Dlatego zbudowany tam pierwszy kościół był pod wezwaniem Św. Trójcy, by w ten sposób przyciągnąć do niego lud. Dopiero później zmieniono jego nazwę na Św. Krzyża za sprawą rzekomej relikwii od węgierskiego królewicza Emeryka.

Ale o jakich bóstwach była tam mowa. W książce “Bogowie Słowian” tłumaczyłem, że może chodzić o Lado – Peruna (boga gromu i nieba), Bodo – Welesa (księżyc bodzie, bo wygląda jak wole rogi, on też panuje nad wodą, stąd zależność boda=woda) i Lelę (Lela), czyli Ziemię, panią życia, a tym samym także dusz ludzkich. Lelić znaczyło dawniej tulić, pielęgnować (mieć pieczę nad lęgiem). Dlatego Koźmińczyk czy Długosz wspominali o bogini Leli / Dzidzileli (dzidzi – dziecko). Jej postać była wzorcem dla kultowych obrazów Matki Boskiej z dzieciątkiem, znanych też z wcześniejszych wyobrażeń Izydy (Isis), itp.

Nie przypadkiem raczej w hiszpańskim *leche oznacza mleko oraz karmić, od łac. lac / lac[tem], które jakoś dziwnie zbieżne jest z polskim ‘lać’. Ale w slangu hiszpańskim (wulgarnie) to także wytrysk (nasienie), po angielsku i łacińsku akurat semen (ziarno), czyli znów mamy słowiańskie siemię (od ziemi). A Semnoni to najwaleczniejsze plemię należące do Słewów (Słebów) z Germanii. Oni spuszczali lanie innym. Ileż mamy tu wyraźnych związków nazewniczych.

W takim razie, czy aby zatem termin “łacina” nie jest związany ze słowem ‘lać’? Może w znaczeniu, że to takie “lanie wody”, czyli sztuczny, a nie naturalny język. Innymi słowy, taka “siódma woda po kisielu”: po etruski, po eubejski (starogrecki), po fenicki, po kanaanejski. A z Kanaanu akurat żydzi wywodzą Słowian, nawet język hebrajsko-słowiański nazwali oni dlatego knaan. Z kolei nazwa “Palestyna” ma pochodzić od gr. Philistia, w rozumieniu ziemi zamieszkanej przez Filistinów, czyli obszaru dawnego Kanaanu. To tam miała znajdować się, według Starego Testamentu, kraina zwana Lechią. Przypadek? Coś za dużo tutaj tych “przypadków”.

Jeśli jednak przyjmiemy, że w opowieści o założeniu klasztoru na Łysej Górze chodziło o Lela, czyli potencjalnego Lecha, jako protoplasty rodu, narodu lechickiego, to by nam to też dużo wyjaśniało.

Mianowicie pojawiają się nam tu powiązania między słowami odnoszącymi się do początku, w tym gr. lexi ‘lehi’ (słowo), które w narracji chrześcijańskiej miało być właśnie na początku, u Boga, ale też z wyrazem ‘lęg’ – potomstwo, gniazdo oraz ‘lel’ – dusza, duch, bóg. Nota bene w tym ostatnim znaczeniu w wersji ‘llach’ słowo to zapożyczono do języka arabskiego.

Wiemy, że ‘lele’, po starosłowiańsku, to dusze. Także po węgiersku lĕlek oznacza duszę, co wygląda na zapożyczenie ze słowiańskiego właśnie. Dlatego też lelkami zwano ptaki przynoszące dusze z Wyraju (bocian i lelek). A hebrajskie *el to bóg, albo raczej duch.

Wikipedia o lelku: “Nazwa gatunkowa nawiązuje do ludowych wierzeń, według których lelki przylatywały do stad kóz i piły ich mleko z wymion. W wierzeniach słowiańskich lelek kozodój, podobnie jak bocian – w języku ukraińskim lelkiem (лелека білий, łełeka biłyj) nazywany jest właśnie bocian – był uważany za ptaka, który przynosi z Wyraju dusze mające się ponownie wcielić, bądź też jako zoomorficzne wyobrażenie samych dusz (A. Szyjewski). Lelki spełniały także ważną rolę w opowiadaniu Howarda Phillipsa Lovecrafta pod tytułem Koszmar w Dunwich (The Dunwich Horror), gdzie masowo zbierały się w pobliżu domu umierającego człowieka, zrównując swój śpiew z oddechem konającego. Gdy tuż po śmierci odleciały, oznaczało to, iż nie zdobyły nowej duszy, a gdy hałasowały i śpiewały do samego rana, znaczyło to, że udało im się ją porwać. Motyw lelków kozodojów na tle wierzeń Słowian wykorzystał pisarz Andrzej Sapkowski w swej Sadze o wiedźminie.”

Możliwe, że i termin ‘rereg’ – sokół jest tylko utwardzonym słowem ‘leleg’. Raregami zwano Obodrzyców (Obodrytów). Postać żarptaka, płonącego sokoła, rarega znana jest w słowiańskiej mitologii. U Greków jego odpowiednikiem jest Fenix (związek nazewniczy z Fenicjanami / Wenecjanami), będący symbolem słońca i odrodzenia, a w Egipcie – wcielenie boga Ra (pod postacią płonącej czapli albo może bociana).

Niewykluczone, że prasłowiańskie ‘telo’ – ciało, także ma związek z formantem *el – duch, dusza. Wyraz ‘ciało’ (cielę), czyli ci (ciebie, cię) odpowiada prasł. telo (te, twe, twoje) + el. Pochodne od niego ‘tło’ (tył) wskazuje, że w nim jest schowana dusza.

A teraz poczytajcie sobie o Lelegach, wywodzących się od Pelazgów, których etnonim wywodzony jest m.in. od gr. pelargos, co oznacza….bociana. Lelex /Lelek, Leleks, Leles, Leleh/ był pierwszym królem Sparty, która, jak się dziwnie składa, była stolicą Laconii (czytanej jako Lakonia, ale kto wie, czy nie poprawniej powinno być Lachonia). Od niej mamy termin “lakonicznie”, czyli mówić zwięźle, konkretnie, dosłownie. Jak myślicie, dlaczego?

Zastanówmy się też, czy aby rzymski ‘legion’ to nie oddział straceńców, dusz, albo dosłownie Lęgów (Lęhów), a ‘legia’ to nie aby ‘lehia’ (wymienność g=h).

Gdy dodamy do tego wiele innych greckich i łacińskich słów związanych ze słowem, prawem, czytaniem, mową, światłem (oświeceniem), jak lexi /lehi/ – słowo, logos (log<lęg) – słowo, lex /leh/ (wymienne na: legis) – prawo, legere (lęg=gniazdo, ale i leh – słowo) – czytać, lectio – czytanie, lingua (lęga) – język, lux (lęh, niem. Liech, ang. light) – światło, glossa (głos) – słowo, to nam powstaje jasny obraz skąd one się wywodzą.

Mając to wszystko na uwadze, możemy dojść do wniosku, że słowa (z[g/h]łowa) pochodziły z wiedzy (powiedzieć), czyli myśli zawartych w głowie (umyśle). Tam też, według słowiańskich wierzeń, znajdowała się dusza (lela), a w sercu duch (nawia). To znaczy, że słowa pochodzą z duszy, która zawiera wiedzę. Dlatego ona reinkarnuje i wraca z Wyraju niesiona przez lelki (bociany) wcielona w nowe ciało (telo), by się dalej doskonalić zdobywając wiedzę. Duch (nawka, nawia) natomiast idzie do Nawii na spotkanie z dziadami – przodkami.

1

Wendica – naturalny język wiedzy. Lexia 4 – Słowo, czyli rzecz. Słowianie, zwani też Słebami, łebscy ludzie słów i wiedzy.

Słebia

Przeglądając online “Słownik staropolski“, który każdemu polecam, zdałem sobie sprawę z tego, jak wiele słów, używanych jeszcze 2-3 wieki temu, wyszło z użycia, jak się zmieniały ich formy gramatyczne oraz co tak naprawdę oznaczały i jakie jest ich pochodzenie.

Żałuję niezmiernie, że wciąż nie ukończono “Słownika prasłowiańskiego” (doszli do K), który obejmuje jeszcze starsze formy i przykłady słów, jakich dzisiaj już nie używamy, ani nie rozumiemy. A mogą one wiele nam przekazać o dawnych czasach, życiu i kulturze naszych przodków oraz olbrzymiej wiedzy, jaką oni posiadali. Wyrażali ją właśnie w określonych słowach będących opisem otaczającej ich rzeczywistości.

Podczas studiowania “Słownika staropolskiego”, dłużej zatrzymałem się na kilkudziesięciu pozycjach, w tym na Krzykać, krzyczeć. Ten niepozorny czasownik natchnął mnie do pewnych rozważań, o których już wcześniej pisałem w swoich artykułach i książkach, ale warto je chyba tutaj przypomnieć. Zwłaszcza, że coraz bardziej przekonuję się do tezy, iż wyraz “słowo” może znaczyć “s/z [g]łowy”. Bo, jak to ujęto w narracji chrześcijańskiej, “na początku było słowo”, które “było u Boga” i “ciałem się stało”.

Abstrahując od tego, iż jest to metafora odnosząca się do Jezusa, spróbujmy podejść do tego opisu bardziej dosłownie.

Wiemy, że *rzyk oznacza ‘rzeknąć, rzec’. Dlatego imię Gęsierzyk (łac. Genseric) literalnie znaczy “gęsi krzyk”. O porównaniach Słowian do ptaków pisałem wielokrotnie, chociażby w “Wierze Słowian”.

Z czasem *ryk (*ric / *rix) zaczęło oznaczać rycerza, czyli woja, który ryczał przed walką, by przestraszyć wroga, a później nawet powstało od niego określenie ‘króla’ (łac. rex) lub ‘bogacza’ (ang. rich).

Zatem Gęsierzyk mógł być już “gęsim rycerzem”, albo nawet “gęsim królem” – gąsiorem. Czyli innymi słowy, był on władcą ze szlachetnego rodu, bo gęsi kojarzono z lęgiem, gniazdem, nowym życiem. Tak przy okazji, kto wie, czy na denarze Mieszka nie widnieje akurat gęś, bo orła ten rysunek nie bardzo przypomina.

Dlatego też wyraz ‘głęgol’, od którego powstała nazwa ‘głęgolicy’ (głagolicy), to słowo, a odwołuje się ono właśnie do gęsiego gęgu (gęgania). Także termin “gens” (pochodzenie) oznacza rzeczywiście “gęś”. Podobnych porównań i powiązań ludzi z gesiami jest znacznie więcej.

Ale zajmijmy się bliżej rodowodem słowa “słowo’. Zauważmy, że czasownik “rzykać” – gadać, mówić, sławić, w formie dokonanej *rzec, jest tożsamy z rzeczownikiem “rzecz”. Nawet po serbsku ‘słowo’ to po prostu реч ‘reč’, podobnie jak chorw./bośn. ‘riječ’. Z myśli kołaczących się w głowie powstaje bowiem coś rzeczywistego, tj. rzecz – słowo, które pierwotnie mogło istnieć w znaczeniu “z [g]łowo”.

Zatem ‘sława’ to “s/z [g]ława”, jako ‘mowa’, czyli wyrażanie myśli z głowy w słowach. A dowodem na taką etymologię ludową (właściwą ludziom) może być łaciński zapis “Sclaveni”, czyli “Zglaveni”. Przy czym, należy wiedzieć, że w łacinie antycznej litery ‘c’ używano do wyrażenia dwóch fonemów /k/ i właśnie /g/, zanim nie stworzono nowej litery G od C z kreseczką. Dlatego Kadłubkowy Grakh to Krak.

Dodatkowym potwierdzeniem, że wyraz ‘słowo’ pochodzi “z głowy”, także jako wyjaśnienie formy jego zapisu “s/z [g]łowo”, może być – znany antycznym pisarzom – etnonim “Słebowie”. Tak się składa, że ojciec niemieckiej lingwistyki, Jacob Grimm, tłumaczy go (Sueven/Sueben), jako Słewowie / Sławowie, czyli Słowianie (Sklawen/Slawen). Choć on akurat wiązał go ze “slobodą” – wolnością, co też jest warte uwagi.

Moim jednak zdaniem, Słebowie mogą być ludźmi “Z łeba”, tzn. “Z głowy”, czyli, po dzisiejszemu, po prostu “łebscy” (mądrzy). Dopiero później zwani oni byli w uproszczeniu Słewami/Sławami, gdy i ‘s[g]łowo’ ‘słowem’ się stało i w takiej formie zamieszkało między nami po dziś dzień.

Inna opcja, to możliwość, że uważali się sami za namiestników, posłańców boga (głowy, łba) na Ziemi. Albo, w dość kontrowersyjnym rozumieniu, byli wręcz tymiż bogami lub ich potomkami – herosami (junakami, bohatyrami).

Pamiętajmy, że owi Słebowie mieszkali nad Łabą (Elbe<>Łebe), czyli Łebą, której nazwa kojarzy się nam właśnie z “łebem/łbem” – głową. To raczej nieprzypadkowy wybór znaczeniowy dla tego hydronimu. Łaba/Łeba była bowiem główną rzeką dla mieszkańców Słebii (wschodniej Germanii), jaka łączyła góry z morzem (Bałtykiem), metaforycznie uznawanym zapewne za “głowę” (łeb, szczyt) znanego im świata. Za morzem miała znajdować się kraina zmarłych – Nawia.

W takim razie, najstarszym zapisem etnonimu “Słowianie” jest, nie greckie

“Suobenoi” Ptolemeusza z 150 r. n.e., ale łacińskie “Suebi”, odnotowane już przez Juliusza Cezara, a potem Tacyta oraz innych starożytnych pisarzy.

Przypomnijmy, że tenże Tacyt opisywał Słebów, jako największy, najszlachetniejszy i najdzielniejszy lud zamieszkujący Germanię. Byli oni więc Germanami jedynie z geograficznego punktu widzenia, a nie etnicznego. To Słeby > Słewy > Sławy > Sławeni / Słowianie, spokrewnieni z sąsiednimi Lugiami (Lęgami / Lęhami) i Wendami (Wędami / Wenedami / Wedami / Wedunami / Wenetami / Wętami / Antami / Wandalami / Windulami / Winulami). O Sławii, jako największej krainie Germanii, pisał z kolei Adam Bremeński.

Idźmy jednak dalej. Skoro już wiemy, że ‘słowo’ to ‘reč’ (rzecz), czyli urzeczywistniona, wypowiedziana myśl, to, mając powyższe na uwadze, nazwa “Rzecz pospolita” oznacza “Słowo powszechne”, czyli inaczej jest to “Sławia” (mowa je wyrażająca). Z grecka zwana “Lehią”, bo gr. lexi ‘lehi’ to słowo, co potwierdza łac. lexicon – słownik.

Dlatego można twierdzić, że obecna nazwa naszego kraju jest tożsama z innymi słowiańskimi nazwami państwowymi, jak Słowenia, czy Słowacja. A powszechnie używany obecnie przymiotnik “Polska”, czyli skrót od “Polahska” (podobnie jak Hrvatska, Česka, Blgarska, czy Svenska) stał się rzeczownikiem określającym Państwo Polskie (naszą rodzimą ziemię, krainę).

Czas sobie uświadomić, że zdrowy patriotyzm zbudowany jest na narodowej tożsamości, a ta jest oparta na wiedzy historycznej i tradycji oraz jest przejawem wspólnoty językowej i kulturowej.

Także wszelka mądrość pochodzi z wiedzy, ale i pomyślunku oraz doświadczenia, a wyrażana jest słowami, znakami, gestami i działaniem. Przy czym, najbardziej nas tutaj interesujące słowa, to oporządkowane myśli pochodzące z głowy. To praweda (prawda), czyli swoiste “słowo boże” – wieść, obwieszczenie ([A]westa), które nasi przodkowie przekazywali mniej oświeconym ludom wędrując (wędując) po świecie, jako misjonarze Wedy.

W tym przypadku, nie jest to jedynie słuszna, objawiona mi wiedza tajemna, ale efekt przemyśleń, dedukcji, logiki, zdrowego rozsądku i kojarzenia faktów z różnych dziedzin. Z pewnością nie są to wyłącznie zabawy językowe, czy turbosłowiańskie konfabulacje, jakby niektórzy chcieli. A raczej propozycja niezależnego slawisty, jak można wyjaśnić sens i pochodzenie pewnych słów, pozostająca do dyskusji.

#wendica #słebowie #Słowianie #wendowie #Lechia #Sławia #Suebia #Suebi #Suevi #łeba #Łaba

Wendica – naturalny język wiedzy. Lexia 3 – Dualizm a równowaga we wszechświecie. Weda i Wieść.

Gemini

„Gemini” to konstelacja symbolizowana jako „bliźniaki” i nazwa utworzona z „Yama”, słowa w sanskrycie oznaczającego „powściągliwy”, „uzdę”, „sprzężony”, „sparowany”, „bliźniak”. Takze w irańskiej wersji, jako “Yemo”, to słowo oznacza „bliźniak”, które następnie przemieszcza się do Europy, gdzie „Y” zmienia się w „J” i ostatecznie staje się „G” przez co otrzymujemy „Gemini”, co oznacza „bliźniaki”.

Moim zdaniem należy tu dodać także słowiańskie “zima”, w wyniku której (zlodowacenie), według perskiego mitu, Jima musiał zbudować “war”. Potem nastąpił potop, oczywiście na skutek roztapiania się lodowca po Wielkiej Zimie.

Mamy tu więc zbieżność “Zima” z “Jima”, które u Wendów przybywających do północnych Indii mogło brzmieć także “Hima”, od czego nazwali “Himalaje”, czyli miejsce, gdzie “hima laje”, czyli “zima leży” (stsł. lajać – kłaść się, jak deszcz leje, czyli kładzie się na ziemi).

Nieprzypadkiem angielskie imię “James” przechodzi w zdrobnieniu w “Jim”. Ma ono być odpowiednikiem hebrajskiego Ya’akov – Jakub, oznaczającego zastępcę, jakby tego drugiego po Bogu, co w pewnym sensie może oznaczać bliźniaka. Zwłaszcza w biblijnym kontekście stworzenia człowieka na podobieństwo Boga. Walka Jakuba z tymże Bogiem w biblijnej opowieści wydaje się być w pewnym sensie echem perskiego mitu o Yimie. Zresztą judaistyczny podział świata na dobro i zło wydaje się kalką z zoroastryzmu, gdzie dobry Ahura Mazda walczy ze złym Arymanem, jak hebrajski Jahwe, czy chrześcijański Jezus, z Szatanem.

Ale co ma zima wspólnego z bliźniakami? Moim zdaniem chodzi tu o dualizm świata, czego przejawem są m.in. dwa oblicza Wielkiej Bogini Matki Natury, jasne i ciemne, ciepłe i zimne, łagodne i groźne, itp. W filozofii wschodu to ying i yang. U Słowian natomiast ten dwoisty układ równoważących się sił świata symbolizują w matriarchalnym systemie – Dziewanna (w letniej sukni) i Marzanna (zimowa odpowiedniczka), czy z patriarchalnej perspektywy – Lado (groźny) i Lada (łagodna). Tacyt pisał o germańskich bóstwach bliźniaczych – Alcis, które mogą być przekręceniem – Alków < Lelków, czyli słowiańskich braci, Lela i Polela, synów Lado i Lady.

Zima jest więc tylko jednym z dwojakich stanów funkcjonowania świata, i związana jest ze śmiercią, przeciwieństwem życia. Należy tutaj zauważyć także podobieństwo do słów ‘ziemia’ i ros. sjemja – rodzina. Może to oznaczać, że pierwotnie ziemia była kojarzona z lodem – zimą, jak w micie o Jimie i warze (warzącej, czyli ciepłej jamie). Rodzinny aspekt znaczeniowy może tu oznaczać po prostu ziemski lud (lód) – ród (oboczność r=l).

Wedyjskie słowo “Yama” może właśnie bezpośrednio odnosić się do “jamy”, czyli “waru”, gdzie schowali się ludzie przed mrozem. Gdy ten ustąpił przyszło ocieplenie, a wraz nim kolejny kataklizm – potop. I tak w koło. To naturalny cykl i sens istnienia, kołowrót nie tylko dobra i zła, w zaratustrańskim i chrześcijańskim rozumieniu, ale raczej nieuchronna kolej rzeczy. Zmiany i ruch oznaczają bowiem życie.

Prawdopodobnie te rozbieżności w rozumieniu wędyjskich słów i ich różne, choć powiązane ze sobą, znaczenia wynikały z pewnych różnic w odbiorze przyniesionych przez Wędów wed (Rigveda – ryk, hymn, modlitwa, krzyk + veda = wiedza) i Awesty (west < wieść, wieszcza) do plemion indo-irańskich. Tak jak efekty ewangelizacji mają różne synkretyczne formy. Jak wiemy, w przypadku wędyzmu był to przekaz ustny, na zasadzie mistrz-uczeń, a dopiero później indyjska Weda, czy staroirańska Wieść, zostały spisane w postaci ksiąg, kiedy to mogły nastąpić właśnie owe przekręcenia w zapisie wędyjskich słów przy użyciu sanskrytu i awestyjskiego skryptu. We wschodnich mitologiach nadano też wędyjskim słowom pokrewne znaczenia, np. zima/hima > jama ^ boski zastępca ^ bliźniak.

Zauważmy, że jedną z ważniejszych części Awesty jest Vendidad, zwana też Videvdat lub Videvdad. W języku awestyjskim tłumaczy się to jako Vî-Daêvô-Dāta, “dana przeciwko dewom (Daevas) – demonom”, i jak sama nazwa wskazuje, Vendidad jest wyliczeniem różnych przejawów złych duchów i sposobów ich zmylenia. W tym rozumieniu Wendowie/Wędowie byliby tymi, którzy mają wiedzę jak walczyć z demonami. Według mnie człon Vi-Daevo to skład dwóch słów Vida+Daev (Dev – dziew/dziw). A zasada ortograficzna w języku wędyjskim, czyli protosłowiańskim, było pomijanie zdublowanych liter lub dyftongów. Dlatego powtórzone *da zostało tu pominięte.

Nie powinno nas więc dziwić czytanie nazwy Zend-Awesta, jako Z[W]ęda+wieszcza, co z samej nazwy oznaczałoby, że jest to “obwieszczenie wiedzy” lub “Wędów wieszczy przekaz”.

Z kolei Yasna to awestyjska nazwa głównego aktu kultu zaratusztrianizmu. Jest to również tytuł najważniejszego zbioru liturgicznego tekstów Awesty, recytowanych podczas ceremonii ‘yasna’. Jej celem jest wsparcie Ahura Mazdy (Hormuzda – Wielkiego Mędrca, bo *hor to hora, góra, a *muzd/mazd – mądry, mędrzec) przed atakiem niszczycielskich sił Angra Mainyu (Angry Mana – Arymana, przy czym ang. angry – zeźlony, co dziwnie koreluje z ‘angel/anger’, z uwzględnieniem wymienności r=l). Z wędyjska Yasna to oczywiście Jasna – Jaźń, czyli innymi słowy oświecenie (jaśnienie), świadomość (z wiedy manie, ang. wisdom – mądrość, wise – mądry < psł. wis – wysz, wieszcz). Co oznacza, że tylko kult wiedzy daje szansę na przetrwanie świata i pokonanie ciemnych sił.

W awestyjskim, podobnie jak w sanskrycie istnieje dużo wędyjskich słów, które nietrudno odczytać po słowiańsku (wędyjsku). Na przykład *ashu/asa w staroperskim *arta, to największa, najjaśniejsza prawda, czyli ‘jasa/jasza’. A pamiętamy z przekazu Długosza, że najwyższym bogiem Polaków był Jasz (Jesse) – Jasny Bóg, czyli inaczej Bel – Białobog (Vel – Wielki, z zachowaniem oboczności v/w=b; choć sam Weles wydaje się tu nie odpowiednikiem Bela, ale jego bliźniakiem, a zarazem przeciwieństwem, choć nie tak wyraźnym antagonistą jak w zoroastrianizmie).

Antonimem do *ashu jest awestyjskie *druj (druh) – kłamstwo, co może wynikać z tego, że jest ono czymś pochodnym, przekręceniem prawdy (pra+węda, tj. prwa, pierwsza weda). Wiadomo, że słowo ‘druh/drug’ – towarzysz (od twarz+iść, bo idzie twarzą w twarz, ros. товарищ t[o]wariść, ang. companion – kompan, bo jest ku/przy panu) pochodzi od przymiotnika ‘drugi’, co oznacza de facto, że to, co wtórne, może nie być prawdziwe.

Kto wie, czy także słowo ‘potwór’ nie ma podobnej etymologii, bo wygląda, że jest to coś ‘po tworze’, jakby odbicie twarzy/twórcy, czyli coś wtórnego (‘wtór’ jest przekręceniem określenia ‘twór’), jakby bliźniak. Ma to wyraz też w słowiańskim micie kosmogonicznym o Perunie / Swarogu na łódce, który zobaczył swoje odbicie w wodzie, z czego powstał Weles, jego brat bliźniak, a zarazem oponent, z którym razem stworzyli świat (Ziemię).

Wendica – naturalny język wiedzy. Lexia 2 – Lęg, czyli Ród, Gniazdo.

Lech znajduje gniazdo orła

Zapis nazwy miejscowej ‘Elbląg’ i jej niemiecki wariant ‘Elbing’, pokazują nam wyraźnie, że końcówki -ing, -in i -lin w ojkonimach są uproszczeniem i zlatynizowaną wersją wędyjskiego (prasłowiańskiego) morfemu *ląg/lęg – leże, legowisko, siedlisko, gniazdo, osada.

Dlatego ‘Dublin’ to ‘Dęblin’ (psł. dub – dąb), gdyż obie wersje ojkonimów pochodzą od Dęb+lęg, co oznacza ‘Dębową osadę’ (pośród dębów).

Natomiast ‘Berlin’ to ‘legowisko bera’, tj. niedźwiedzia gawra, bo niedźwiedź zwany był ‘borem’ lub ‘borowym’, czyli ‘panem boru’ (lasu). Ale był też patronem wojowników, dlatego ‘walkę’ nazywano także ‘borem’, bo odnoszono ją do waleczności i siły niedźwiedzia. Stąd też mamy czasownik ‘burzyć’ – niszczyć, związany ze słowem *bór/bur, co może odnosić się do wojny, jak i techniki żarowej wypalania lasów pod uprawy.

Za to ‘Lublin’ to ‘ulubione (umiłowane) siedliszcze’, podobnie jak Lubań, Luboń, Lubin, Lubcza, Luboszów, Lubomia, Lubomierz, Lubartów itp.

Pamiętajmy, że rdzeń *ląg/lęg czytany lub zapisywany jest także jako *ląh/lęh, ze względu na oboczność g=h, występującą nie tylko w językach słowiańskich, np. Praga=Praha, bo czeski ‘prah’ to polski ‘próg’, a ‘Legnica’ to czeska ‘Lehnica’, czyli ‘tam gdzie można legnąć – zatrzymać się, odpocząć. Z tego względu starożytny lud ‘Lugi’ to ‘Lęgi/Lęhi’ – Lehy/Lechy lub Lahy/Lachy. Przy czym to ostatnie określenie nabrało wielu innych znaczeń, jak: pan, przodek, bóg, szlachcic, rycerz, ziemianin.

Wyraz ‘lęg/ląg’ jest zbliżony semantycznie do ‘ląd’ – kraj, ziemia. Dlatego ‘London’ to faktycznie ‘Lądek’, a dokładniej ‘ląd nad donem’ (dnem), czyli wodą (morzem). Stąd też i słowiańskie *lęda/lędo (gr. Lindos, niem. linda) – nieużytek oraz węgierskie nazwanie Lęgów/Lęchów – Lengyel (czytane: Lendziel) i pochodne Lędzianie, Lędzice, Lendizi (u Geografa Bawarskiego) Lendzaninoi (u Konstantyna Porfirogenety).

Należy tu zaznaczyć, że węgierski egzonim nie odnosi się do pola – lędy, ale do ‘lęgu’, czyli rodu, a ‘lęda’ jest tylko pochodnym wyrazem oznaczającym użytkowanie przez Lęgów (Rodowych, tych z pierwszego lęgu – gniazda) skrawka ziemi przeznaczonej pod uprawę.

Potwierdzeniem tego może być także staronormańskie nazwanie Lęchów w zapisach Laesa, Laesar – Lesy, Lesowie, Lesowianie, Lesowczycy, co odnosi się na pierwszy rzut oka do lasów, a nie pól, ale naprawdę wynika ze zdrobnienia imienia Lech – Lesz – Leszek.

Podobne złudne powiązanie z łękami (łąkami), czy też łukami, pojawią nam się w litewskiej nazwie ‘Lenkija’ – Polska, gdyż jest to po prostu bałtyjski wariant zapisu ‘Lęhia’.

W formie ‘Lenkija’ widać końcówkę -kija, a mając na uwadze, że języki bałto-słowiańskie są najbardziej archaiczne w Europie (Kortlandt, Alinei), należałoby przyjąć, iż może ona nam wskazywać inne, pierwotne pochodzenie tej nazwy. Widzimy ją także w rosyjskich wersjach szlacheckich nazwisk, np. Potoc+kij, Kosiń+s+kij, co może oznaczać ‘z kija’ – lacha (lachy). Kijami, jak wiemy, wytyczano granice, ale kolokwialnie ‘kij’ to przodek, jurny mąż i symbol męskiego członka (podobnie jak lacha). Zatem imię ‘Kij’ jest synonimem do ‘Lach’. W takim rozumieniu ‘kija’ to kraina wytyczona kijami, a ‘Lenkija’ to ‘kraina Lenka – Lencha/Lęcha’, jako protoplasty Lęchów, co jest zgodnie z przekazami tradycji ludowej zawartej w legendzie o Lechu zakładającym Gniezno – gniazdo.

Wiązanie więc Lęchów z polami (lędami), czy lesami (lasami), albo łęgami/łękami (łąkami) ma charakter pozorny lub jest późniejszą manierą oderwaną od pierwotnego znaczenia nazwy Lęch – lęg, w znaczeniu szlachetny, najdawniejszy ‘ród’, bo począł się on w gnieździe (Gniezdno) – pierwotnej siedzibie.

Dlatego Nestor pisze, że Słowianie po przyjściu znad Dunaju nad Wisłę, nazwali się Lęchami – Lęgami. Według mnie jednak nastąpiło to jeszcze w starożytności, albo i dawniej, a potwierdzeniem tego są zapisy starożytnych pisarzy o Lugi, czyli Lęgach, jak tę nazwę tłumaczy chociażby wybitny XIX-wieczny uczony Wojciech Kętrzyński. Swoją drogą nazwę ‘Lugi’ inni czytają jako ‘Ludi’ – ludzie, co może wskazywać na zbliżone korzenie słów ‘lęg’ (łac. lug) i ‘lud’.

Idąc dalej tropem tego typu skojarzeń, pojawia nam się tu kolejny związek z wyrazem ‘lód’. Nieprzypadkowo bowiem w angielskim ‘Pole’ to ‘Polak’, ale i ‘biegun polarny’, a Tilak pisał, że “wedy przynieśli do Indii biali bogowie z Północy”. Czyżby więc słowo ‘lud’ było bezpośrednio związane z ‘lodem’, który najprawdopodobniej był powodem migracji z Hyperborei w związku z ochłodzeniem klimatu. Zauważmy, że poza Merkatorem, starożytni pisarze lokowali Hyperboreę niekoniecznie na biegunie, ale na północnych rubieżach Europy. Dla Greków była to mityczna kraina szczęścia, radości i urodzaju. Ale o niej więcej piszę w swojej książce “Słowiańskie tajemnice” (2023).

Przy tej okazji można jeszcze wspomnieć, że słowo ‘pług’ wzięło się od składu ‘po ługu’, bo służy do płużenia, czyli orania ługu/łęgu (łąki) i zamiany jej w pole uprawne. Z kolei wyraz ‘płoza’ oznacza, że łoży (kładzie, sunie) się ona po ziemi. Co ważne, używanie pługu za koniem wymagało nawracania ‘po łuku’, stąd wyraz ‘pole’ i pobliska mu osada zwana ‘okołopole’, w skrócie ‘opole’ (gr. poleis, polis), bo miało kształt O (okręgu) – owalny.

Warto również wyjaśnić, że ‘Łużyce’ to leże (łoże, łóżko, czyli gniazdo, legowisko), a ‘Lucice’ mogą być mieszkańcami Łużyc właśnie, ale niezapisywalne ‘ż’ w łacinie, zostało zastąpione tu przez ‘c’. Podobnie brzmiąca iberyjska kraina, założona najprawdopobniej przez przybyłych tam Słewów (Suevi) – Sławów (Sławian/Słowian), to ‘Lusatia’. Łużyczanie to zatem Lężanie, czyli Lęganie/Lęhanie – Lęgowie/Lęhowie.

Luciców nazywa się też Lutykami, co odnosi się do słowa ‘lód’, dlatego przymiotnik ‘luty’ oznacza ‘srogi, twardy’, gdyż związany jest z zamarzaniem, twardnieniem. Lutycy to zatem srodzy, twardzi, groźni ludzie. Łaciński zapis ‘Lucice’ może być jednakoż przekręceniem określenia ‘Lęchicze’, czyli ‘potomkowie Lęchów’.

Takie zniekształcenie tej nazwy widać także w zapisie Widukinda z Korbei piszącego o poddanych Mieszka I – Licicaviki. Nie wiedzieć czemu część polskich lingwistów i historyków czyta ją z ‘k’, jako ‘Licikawiki’, choć jest to wyraźnie zlatynizowany wariant nazwy plemienno-rodowej Lęchowicze – Lechowice/Leszkowice/Lestkowice. Przy czym imię rekonstruowane jako ‘Lestko’ jest łacińskim odpowiednikiem lęhickiej formy ‘Leszko’.

Podobnie rzecz się ma z wersją Litzike, wymawianą niepoprawnie, jako Licike, a podaną przez cesarza Konstantyna Porfirogenetę w dziele z X wieku. Dotyczyła ona przodków prokonsula Michała Wyszewica znad Wisły. W tym przypadku może chodzić o Łęczyców z Łęczycy, albo także jest to przekręcenie formy ‘Lęchicze/Lęchice’.

Co ciekawe, karpaccy górale ‘lechami’ zwą mieszkańców nizin. Ich odróżnikiem, ze względu na rodzaj terenu, są np. Hariowie, Cheruskowie, Armeni, Germanie, Chorwaci, czyli ludy nazywane od góry (hora=gora, her=ger), a takze Serbowie (z herbu – garbu, czyli wzgórza, pogórza). To wyróżnienie niekoniecznie musi oznaczać odmienny charakter etniczny, ale, jak zaznaczyłem, związane jest raczej z innymi warunkami przyrodniczymi siedlisk.

Dlatego można założyć, że z czasem pod nazwą Lechia kryła się legia ludów nizinnych, czyli mieszkańców łąk, pół i lasów, Chrobatia (Chorwacja) to kraina górali, a Serbia – pogórzan. Według takiego kryterium, Wenedowie to natomiast mieszkańcy ziem nad wodami (węda > wiedza i woda), morzami, rzekami i jeziorami. Jeśli więc dany lud mieszkal na rozlewiskach jakiejś rzeki, ale na terenie nizinnym, to mógł być zwany zarówno Wędami, jak i Łużykami/Łężanami/Lęgami/Lęhami.

Moim zdaniem obecna Meklemburgia tworzyła wraz z Wielkopolską jedną wielką krainę, czyli Wielką Polskę, czy też Wielką Lechię. Gdyż ‘Polska’, oznacza ‘Polahską krainę’, a ‘Polak’ to Po+Lah. A świadczy o tym także łaciński zapis Meklemburgii, jako ‘Magnapolensis”, czyli ‘Wielkopole’. Wraz z Łużycami, wygląda na to, że są to tereny rodowe Lęgów/Lęhów. Ich zasięg zasiedlenia sięgał jednak dużo dalej.

Pozostaje tylko ustalić jak nazywali się Lęchowie przed dotarciem nad Wisłę znad Dunaju, zgodnie z relacją Nestora. Wiele wskazuje na to iż byli oni znani starożytnym jako Wenetowie ((Wenedowie, Wendowie, Wędowie), w gr. [H]Enetoi, co mogło przejść także w łacińskie ‘Antes’ – Anty, Antowie. Pewnym potwierdzeniem może być tu przekaz Jordanesa, który uważał, że Słowianie znani są jako Sklaweni (Sławeni), Antowie i Wenetowie, ale dawniej mieli wspólną nazwę – Veneti.

Piero Favero uważa jednak, że kolebką, czyli pierwotnym leżem (lęgiem) Wenetów były Łużyce, skąd Wendowie mieli podjąć ekspansję nad Bałtyk, a potem dalej na wschód, aż do Paflagonii, skąd po wojnie trojańskiej przenieśli się nad Adriatyk. Ci nadadriatyccy Wenetowie (Wenecjanie) odbierali m.in. bursztyn od swoich krewnych Wenedów znad Bałtyku oraz poszukiwali cyny. Dlatego dotarli do Armoryki i brytyjskiej Walii, a za nimi tym szlakiem poszli ekspansywni Rzymianie, którym jednak nie udało się podbić nadbałtyckich ziem, więc ograniczyli się do handlu z pomorskimi Wędami. Tym samym zakarpacka, lęhicka kolebka, tj. Magnapolensis+Wielkopolska+Łużyce (Łęska)+Serbska (Pogórska), a także Pomorze (Pomorska) i Hrvatska (Chrobatia/Chorwacja) – Małopolska, pozostała poza obszarem Imperium Rzymskiego.

Wendica – naturalny język wiedzy. Lexia 1 – Wedukacja, czyli prawda i wiedza a nauka

Wedukacja

“Wedukacja” to “wed uczenie”, czyli przekazywanie wedy (wiedzy). Słowo “edukacja” (ang. education) bez początkowego ‘w’ nie ma sensu wynikającego z rozumienia języka naturalnego, gdyż formant *ed- w tym przypadku nic konkretnego nie znaczy.

W alfabetach takich jak grecki czy łaciński często połykano początkowe “w’ zapożyczanych wyrazów, czego przykładem może być chociażby słowo “weter” (wiatr), które w grece przyjęło formę “eter” (powietrze), a w angielskim stanowi podstawę dla wyrazów “weather” – pogoda (zależna od stanu wiatru, zwłaszcza dla marynarzy) i “air” – powietrze. Zwróćmy uwagę, że ani w grece, ani w łacinie nie występuje litera ‘w’, a głoskę o takim brzmieniu wyrażają litery ‘b’ i ‘v’, ewentualnie ‘u’.

Prawdopodobnym więc się wydaje, że i skandynawska “Edda” to także właśnie “Weda”. Bo, że indyjska “Weda” to wiedza, to już chyba większość grupowiczów wie.

Znamienny jest fakt, że angielskie słowo “science” – nauka, czytane literalnie, oznacza “ścięcie”, co od razu kojarzy nam się ze ściętym drzewem. Metaforycznie można, by rzec, że nauka, przynajmniej w angielskim rozumieniu wyrażanym w zapożyczonym z wendicy słowie, to zatem odcinanie nas od korzeni, czyli wiedzy przyrodzonej i opartej na niej wiary.

Być może jednak takie przeniesienie określenia wiedzy przez Anglów od Wendów (Wędów/Wedów) – Prasłowian, wynikało z faktu, że po prostu po ścięciu drzewa poznawano jego wiek licząc ilość sloi. Taka czynność mogła być, w pewnym sensie, zalążkiem nauki jako takiej.

Zauważmy przy tej okazji, że ang. know – wiedzieć jest zapożyczeniem od słowiańskiego czasownika know[ać], obmyślać plan, który jest z kolei zwiazany z innym czasownikiem – “knuć”, wywodzonym przez językoznawców od psł. *kъnъ kień – odcięty pień drzewa (inaczej: konar). Czyli i tu mamy związek ze ściętym drzewem.

Natomiast angielskie “knowledge”- wiedza, to nic innego jak skład rdzeni *know – know[anie] + *ledge – leże, podstawa.

Warto tutaj wyjaśnić też podobieństwo między “weda” a “woda”. Oba słowa opierają się bowiem na wspólnym pierwiastku “wd[a]”. Są one bardzo zbliżone znaczeniowo, gdyż woda jest nośnikiem informacji, co jest określeniem wiedzy. Poza tym, to woda właśnie uznawana jest za kolebkę życia, dlatego wiedza o wodzie, to poznanie prawd istnienia.

Samo słowo “prawda” to oczywiście “pra+weda”. Element *pra- oznacza ‘dawna, pierwotna’, a wywodzi się od uproszczenia słowa “prwa” – pierwsza.

Oczywiście takie rozumienie obcojęzycznych słów, jak angielskie, czy te z języków starożytnych (greka, łacina), wymaga uznania, że Wędowie – Słowianie też są ludem rdzennym, starożytnym, co potwierdzają chociażby nie tylko ostatnie badania paleolingwistyczne (Mario Alinei, Frederik Kortlandt), ale także archeogenetyczne (Peter Underhill, Janusz Piątek, Anna Juras, Tomasz Grzybowski, czy cały zespół Marka Figlerowicza), o wcześniejszych autochtonistach, z Józefem Kostrzewskim na czele, nie wspominając.

Gdy się odrzuci bowiem kłamliwą koncepcję allochtoniczną, to kruszy się też fałszywy paradygmat naukowy o nieobecności Słowian (Wędów) w Europie Środkowej w starożytności. Tym samym lingwiści mogą już swobodnie sięgać po etymologie słowiańskie przy próbach wyjaśniania znaczeń i pochodzenia słów w językach europejskich. Obowiązująca do tej pory niepisana zasada ignorowania rdzeni słowiańskich przy szukaniu źródłosłowów w językowej indoeuropeistyce, traci na ważności i nie stanowi już rygoru oraz bariery poznawczej.

Idąc tym nowym/starym tropem odkryjemy dużo więcej wędyjskich odniesień w mowie indoeuropejskich narodów. O tym będę pisał w kolejnych częściach tego cyklu, które prowokacyjnie nazywam “lexiami”, bo morfem *lexi to przecież nic innego jak “słowo”, o czym świadczy łaciński wyraz “lexicon” – słownik. Znak ‘x’ Grek przeczyta bowiem jako ‘h’, a nie z rzymska ‘ks’. W słowie “lekcja” (lexia) mamy więc dyftong (dwugłos) *kc = h.

Na koniec pragnę zachęcić wszystkich do czytania obcych słów po polsku, a jeszcze lepiej po starosłowiańsku, o ile znamy wcześniejsze formy współczesnych polskich wyrazów lub nam intuicja je podpowiada np. “weda”, a nie zreformowany wariant “wiedza”. Wskazówką gdzie szukać bardziej pierwotnych wersji starosłowiańskich (wędyjskich) słów mogą być inne słowiańskie języki, jak czeski, słoweński, serbski, chorwacki, czy nawet rosyjski, w których nierzadko odnajdujemy formy mniej odbiegające od prawędyjskich oryginałów.

 

Tomasz J. Kosiński

06.09.2023

Idole prilwickie

Pamiątki z Retry

Podczas mojej sierpniowej wyprawy turystyczno-edukacyjnej po północno-wschodnich Niemczech (2016) udało mi się znaleźć w magazynach jednego z muzeów słynne ‘idole prilwickie’, które oficjalna nauka uznaje za fałszywki, bo są opisane runami słowiańskimi.

Ciekaw jestem czemu żadna z polskich instytucji naukowych do tej pory nie pokusiła się by zrobić badania naukowe najnowszymi metodami, aby ostatecznie ustalić ich autentyczność, tylko opierają się wszyscy na manualnych oględzinach niemieckich badaczy Lewezowa i Lischa z czasu zaborów krytycznie odnoszących się do całego znaleziska, a co więcej sugerujących że Słowianie w czasach pogaństwa wcale nie umieli pisać. Pomija się tutaj raport Kollara, który jednoznacznie stwierdza autentyczność ‘prilwickich pamiątek’ oraz prace niemieckich lingwistów rekonstruujących w XVII/XVIII wieku alfabet run wendyjskich (słowiańskich) jako odrębny od futharku, na czym opierał sie Masch publikując swoja pracę w 1771 roku z opisem idoli prilwickich.

Ale to były czasy kiedy mieliśmy jeszcze z Niemcami sztamę, Sobieski wygrał pod Wiedniem, potem u nas rządzili Sasi…a gdy przyszły zabory nagle okazało się że wszystkie słowiańskie znaleziska runiczne są fałszywe, a w ogóle to Słowianie w czasach przedchrześcijańskich to w ogóle byli niepiśmienni, tylko Cyryl i Metody ich tego nauczyli i podobne brednie wielu plecie do dziś.

Czemu? Bo nikomu nie chce się podejść do tych spraw w sposób naukowy, tylko paplają jak papugi te pangermańskie bzdury i propagandowe dogmaty stworzone 150 lat temu. Jedni przepisują od drugich i tak się tworzy dogmatyczny efekt kłamliwego domina…

A prawda jest pod ręką…

 

Tomasz Kosiński

12.09.2016