“Wandalia” A. Krantza w tłumaczeniu na polski G. Skwarka

Grzegorz Skwarek podjął się trudu przetłumaczenia “Wandalii” Alberta Krantza, które ukazało się drukiem w 2023 roku. Ma aż 800 stron. Wcześniej znane było z lektoratu na kanale YouTube autora.

Posługiwałem się tym, niezbyt doskonałym przekładem przy pisaniu swojego artykułu o dziele niemieckiego hisotryka: Słowiańscy Wandalowie w Germanii według “Wandalii” Alberta Krantza.

Główna uwaga do tłumacza, to kwestia zignorowania pełnego przekazu Krantza, który pisząc o słowiańskości Wandalów, jednocześnie uważał ich za lud wywodzący się od Germanów. Czyli tym samymsugerował on, że Słowianie to odłam germańskiego etnosu. O ile przyjęlibyśmy, że pod pojęciem “Germanin” kryje się określenie mieszkańca Germanii, jako krainy geograficznej, to by można było jeszcze zrozumieć taki misz masz poznawczy. Ale wygląda jednak na to, że w dobie kształtowania się polityki Wielkich Niemiec, po odkryciu “Germanii” Tacyta w jednym z niemieckich klasztorów, Krantz próbuje, po pierwsze, budować niemiecką tożsamość na odwoływaniu się do starożytnych Germanów, a po drugie, uważa Germanów, de facto za Staroeuropejczyków, od których wyszły inne etnosy europejskie.

Mimo wszystko, to pozycja warta polecenia, by samodzielnie przekonać się, jak w XVI wieku zaczął się zmieniać pogląd na pochodzenie Wandalów, których do tego czasu większość pisarzy uważałą za lud słowiański. Dopiero od czasu tych pokrętnych zabiegów Krantza zaczęto mówić o Wandalach, jako Germanach.

Tomasz J. Kosiński

25.11.2024

Lugiowie, czyli Liga wolnych Ludzi – Lechów

Lugiowie

Lugiowie (Lugi, Lygii, Ligii, Lugiones, Lygians, Ligians, Lugians, Lougoi), znani w źródłach z okresu już przed naszą erą i w pierwszych wiekach naszej ery, czasem określani byli też jako Vandilii (Wandalowie). Kojarzeni są z kulturą przeworską, a niektórzy łączą z nimi m.in. stanowisko w Masłomęczu w Lubelskiem oraz w Bejscach (Jan Bulas). Co istotne, kultura przeworska wykształciła się na obszarze Polski Środkowej, a następnie jej ekspansja następowała w kierunku południowym, wypierając stamtąd Celtów (o czym świadczy zanik koła garncarskiego w tym czasie), co wyjaśniał Kostrzewski. Stanowi to dowód, że Lugiowie nie mogli być ludem celtyckim, bo Celtowie napierali ze swoją kulturą lateńską z południa na północ. Wygląda wręcz na to, że dość szybko ulegli oni slawizacji i zasymilowali się oni z miejscową ludnością lugijską. Za słowiańskością Lugiów opowiadali się m.in. Lehr-Spławiński, Tymieniecki, Rospond.

Siedzibami Lugiów były terytoria między pasmem górskim (Sudety i Karpaty) na południu, za którym rezydowalii Dakowie i inne ludy, a ziemiami Gotów na północy, faktycznie pokrywające się z terenami zajmowanymi później przez Łużyczan, Polan i Białochrobatów (Wiślan). Na lewo od nich bytowali Suebowie (Sławowie), a na prawo Venedi (Wenedowie), które to plemiona też wielu badaczy uznaje za protosłowiańskie.

Tworzyli federację (ligę) różnych plemion i możliwe, że pochodzili z lokalnych grup ludności używających języków staroeuropejskich i/lub indoeuropejskich (kultury łużycka i pomorska), z pewnymi wpływami kulturowymi, zarówno celtyckimi, jak i germańskimi[1].

Lugiowie kontrolowali w pewnym okresie handel na Bursztynowym Szlaku. Rozwinęli też na wielką skalę hutnictwo żelaza i bogacili się na handlu bronią.

Dziwnym trafem plemię o takim samym imieniu spotykamy także w południowej Szkocji. Ten fakt oraz podobieństwo ich etnonimu do nazwy galijskiego boga Luga (Lugha, Lugosa)[2], trzygłowego boga światła i urodzaju, stanowią przesłanki dla niektórych uczonych, by uznawać ich za lud celtycki. Celtyckiego boga Luga odnoszono też do nordyckiego boga ognia Logi (Loge), znanego z Edy prozatorskiej. Moim zdaniem o ile szkoccy Lugii mogą zawdzięczać swoją nazwę bogowi Lugowi, to ich nadwiślańscy imiennicy mają typowo słowiański rodowód, a zbieżność nazw jest przypadkowa i wynika z ograniczeń łaciny, przez co nie dało się w jej archaicznym alfabecie zapisać obco brzmiących nazw, jak np. Ludzie, czy Lędzianie. Nie można też wykluczyć, że nazwa plemienna Lugii dotarła do Szkocji wraz z Wenedami.

Wydaje mi się też, że gdyby nazwa Lugiowie pochodziła od boga Luga to musiałby on być ich bogiem naczelnym. Jednak Tacyt, opisujący wierzenia Lugiów i ich bliźniacze bóstwa Alcis (Alki – Lelki, tj. Lel i Polel, czyli Słońce i Księżyc) nic nie wspomina o żadnym bogu Lugu, ani innym, którego możnaby kojarzyć z Celtami. Zatem relacja Tacyta zaprzecza tej teorii.

Językoznawcy wywodzą nazwę Lugiów także z protocelt. *leug – bagno i *lugiyo – Przysięga (podobnie jak galijskie *luge), co wskazuje, że nie są pewni jej pochodzenia i biorą pod uwagę różne podobne wyrazy, głównie niestety jednak celtyckie, pomijając tradycyjnie możliwe źródłosłowy słowiańskie.

Wojciech Kętrzyński, w wydanej w 1868 roku pracy “Die Lygier. Ein Beitrag zur Urgeschichte der Westslawen und Germanen”, utożsamiał jednak Lugiów zdecydowanie ze Słowianami, co jest nota bene zgodne z teorią autochtoniczną. Takim poglądem zainspirował się Henryk Sienkiewicz, który w “Quo vadis” nadał postaci pochodzącej z terenów współczesnej Polski, z plemienia Ligiów, imię Ligia. Również Ursus miał być jej krajanem.

Niektórzy językoznawcy wyprowadzali nazwę Lugiów jako mieszkańców ługów, łęgów tj. podmokłych zarośli, mokradeł, leśnych bagien[3], co jak wyżej wspominałem jest zbieżne z celt. *leug (bagno). We współczesnym serbskim języku *lug znaczy mały las, możliwe, że dawniej również podmokły. Są i tacy, którzy kojarzą nazwę Lugiów ze szczytem górskim Luž (Lug) w Górach Łużyckich, jak i z samymi Łużycami (Mała Lugia)[4]. Nazwę Lugiów od nizinnych, podmokłych łąk – ługów, łęgów, kojarząc z nimi też Łużyce, wyprowadzał m.in. Paweł Szafarzyk.

Z wyrazem *lug, łuż, łęg, łęża związana jest też nazwa góry Ślęży i Ślężan – Ślązaków (łac. Silingi, choć można się tu też doszukać korelacji ze słowem “silni” lub łac. lingua – język), związanych z historycznym terenem osadnictwa Lugiów.

Ptolemeusz wymienia plemię Lugiów oraz miejscowość Lugidunum, którą niektórzy łączą z Legnicą lub Głogowem oraz właśnie z plemieniem Lugiów-Didunów (Dedunów – Dziadunów, czyli Starszych). Używa też zamiennie formy Luti, co od razu kojarzy nam się z Lutykami (Wieletami, Wilcami) oraz słowiańskim określeniem “ludi” – ludzie, przy czym “luty” oznaczał “srogi, silny”.

U Strabona czytamy, że Lugiowie byli ‘wielkim ludem’ i podobnie jak kilka innych plemion: Semnones (Ziemianie), Lombardowie (Winilowie – Jaśni Wanowie), Zumowie (Zemowie, czyli Ziemianie), Butonowie (Bytyńcy), Mugilonowie (Mogilianie, od mogił) i Sibinowie (Ziwanowie, czyli od Iwana) podlegali zwierzchnictwu Marboda, władcy markomańskiego państwa z głównym ośrodkiem w dzisiejszych Czechach (9 rok p.n.e – 19 r. n.e.).

Natomiast Tacyt wspominał, że Ligianie i Hermundurowie (Bardzo Mądrzy, od *her – hora, góra, wysokość, wysoce i *mundri – mądry) dowodzeni przez hermundurskiego Vibiliusa (może od “wybił”?), brali udział w roku 50 w upadku kwadzkiego państwa Vanniusa (Wanię, czyli Iwana), którego Rzymianie narzucili jako władcę, aby zastąpić Marboda (Sławnego Wodza, bo *mar – mir, sława, a *bod – wod, wódz; z celt. Maroboduus –  Wielki Kruk, tj. Wielki Król). Potem Panonię podzielili między siebie synowie siostry Vanniusa – Vangio (Wandzio, męska wersja imienia Wanda, w zdrobnieniu) i Sido (z Ido, czyli potomek Ido – Jedynego, pochodne też Odo, Oda, Otto, Odoaker, Odra, Odyn).

Według Tacyta, Ligiowie dzielili się na wiele plemion (civitates), z których wymienia pięć najważniejszych: Hariów (Wielce Szlachetnych), Helwekonów (Helwetów, Hawelan, od Havel – Gaweł, czyli głowa, znani później też jako Stodoranie, Głomacze), Manimów (to przekręcenie nazwy Omanów – Odważnych Mężów), Helizjów (może Słonecznych, od gr. Heliosa i Elysium, choć wg Brucknera ilirijskie *helos to moczary, więc może to Moczarowie), Naharwalów (wojów – walów na harach – górach, czyli Górali). Natomiast zdaniem Klaudiusza Ptolemeusza dzielili się na Lugiów-Omanów (Lougoi-Omani, Odważnych Mężów), Lugiów-Didunów (Lougoi-Dinounoi, Dziadunów) i Lugiów-Burów (Lougoi-Bouroi, Burów, czyli Wojowników, bo *bur, bor – wojować, borykać się, stąd i burda – potyczka, awantura oraz burza, a także w nazwach Burgundowie – Burgodowie, tj. Waleczni Bogowie, czy Boreas – Waleczny As). Tacyt uważał jednak, że Burowie byli osobnym plemieniem, możliwe więc, że weszli w skład federacji lugijskiej nieco później. Burowie odegrali ważną rolę w czasie wojen markomańskich (167–180), o czym świadczy zorganizowanie przeciw nim odrębnej wyprawy wojennej (łac. Expeditio Burica) i zawarcie później przez Marka Aureliusza przymierza z tym ludem.a

Sami Hariowie (Arii), wspomniani przez Tacyta, jako jedno z lugijskich plemion, każą nam wnosić, że nie byli oni celtyckiego pochodzenia, ale aryjskiego. Ewentualnie sojusz mógł obejmować ludy o różnym pochodzeniu etnicznym, staroeuropejskim, słowiano-sarmackim, celtyckim. Wydaje mi się jednak, że pewne elementy religijno-kulturowe oraz słowa podobne w języku galijskim są zapożyczeniem z ario-słowiańskiego. Celtowie byli na tych terenach mniejszością i trudno zakładać, by poza popularyzacją technik metalurgii wnieśli większy wkład kulturowy do zasiedziałych ludów. Raczej było odwrotnie, co ostatecznie skończyło się slawizacją mniejszości sarmackiej i celtyckiej. To siła kultury Słowian, a nie jej braku, jak starają się nam wmawiać akademicy.

Tacyt wspomina o określeniu Vandilii (Wandalów), jako „autentycznej i starożytnej nazwie”, ale w ogóle nie używa jej do opisu któregokolwiek z ludów, co może wskazywać, że może to być określenie sojuszu, czy grupy rodów o wspólnych korzeniach, a nie indywidualna nazwa plemienna. Dlatego należy poważnie rozpatrywać pochodzenie nazwy Lugiów – Ligiów od słowa “liga” – federacja, zjednoczenie lub “legia” – sojusz wojskowy, legion.

Kasjusz Dio, w Historii Rzymskiej,
informował, że Lugiowie występowali za panowania cesarza Domicjana (86–89), jako sojusznicy Rzymu w walce ze Swebami (Słewami), walczącymi z kolei w przymierzu z sarmackim Jazygami. Poprosili oni wtedy cesarza Domicjana o posiłki, które otrzymali w dość skromnej ilości 100 jeźdźców. Kronikarz ten pisał, że Suebi (Słewi), oburzeni rzymską pomocą, przyłączyli się do Jazygów i przygotowywali się do przejścia z nimi przez Ister (Dunaj; przy okazji Ister znaczy “jest sterowny”, czyli da się po nim płynąć łodziami, jak Dniester, a przeciwnie do Dniepr, czyli z progami). Wspominał on też, Masyusa (Wielkiego Asa, bo w perskim i awestyjskim, prefix *massa znaczy “wielki”, jak w polskim “masa czegoś”, a znamy ten rdzeń z nazw Massageci, Mazowsze, Mazury), króla Semnones (Siemian) i Gannę (Hannę), dziewicę, która była kapłanką w Germanii (krainie Górali) po Veledzie (możliwe, że to skrót od Veleveda, Wielka Wiedza lub to Wielka Leda – Łada, czyli Oblubienica), przybyła jednak specjalnie do Domicjana i po uhonorowaniu go wróciła do domu. O sojuszu Lugiów z Rzymianami pisał też Wincenty Kadłubek.

Niektórzy historycy przyjmują, że do nich odnoszą się informacje w dziele Zosimosa “Nowa historia” (Historia nova) o zwycięskich walkach cesarza Probusa prowadzonych w 279 roku przeciwko ludowi Longiones (możliwe, że to Lędzianie) na terenie prowincji Recji nad rzeką Lygis (najprawdopodobniej rzeka Lech w dzisiejszej Austrii i Bawarii). Dowódcą Logiones był Semno, o imieniu jakże podobnym do Samo i Siemomysła oraz Siemowita. Semno może oznaczać Siemię, w znaczeniu “ziarno” – potomek. Od tego słowa pochodzi też nazwa plemienia Semnonów (Siemian).

Sem to ziemia, ale i z ros. rodzina, co wskazuje na związki między ludem a lądem, czyli człowiekiem i ziemią. Samo to oczywiście samowładny, wolny. Można przyjąć, że dawniej nazywanie się “ludźmi” miało na celu podkreślenie statusu bycia wolnymi, z rodu, plemion przywiązanych do ziemi (jej samodzielnych posiadaczy – użytkowników), czyli nie koczowników.

Następną wzmianką wartą uwagi jest wielki lud Lupiones-Sarmatae (może to przekręcenie nazwy Lugiów poprzez skojarzenie z łac. lupus – wilk) umieszczony na mapie Tabula Peutingeriana, datowanej ogólnie na II–IV wiek n.e. Umiejscowieni oni są obok Venedae Sarmatae.

Z zapisków antycznych pisarzy mamy zatem kilka wariantów zapisu etnonimu Lugiów:
Lugii (Strabo);
Legii/Leugii/Lygii (Tacyt);
Luti lub Lugi (Ptolemeusz);
Lugii (Kasjusz Dio);
Logiones (Zossimus);
Lupiones-Sarmatae (Tabula Peutingeriana).

O Lugiach natomiast w ogóle nie wspomina Pliniusz Starszy, który zamiast tej nazwy wymienia Vandilii (Wandalów), mieszkających na tym samym obszarze, sąsiadujących z plemionami Burgundów (Burgotów), Warynów, Charynów (Charines) i Gotów (Gutones). Może nam to wskazywać, że nazwa Lugii nie była nazwą plemienną, ale określeniem typu “ludzie”, dla odróżnienia od wrogich i obcych etnicznie plemion nie-ludzi, co było powszechne w dawnych czasach, np. Teutoni czy Deutsch (archaiczne Leutch – o wymowie “lojdź”, obecne Leute) znaczy także “ludzie”, podobnie jak rdzeń *man, mani, stanowiący podstawę wielu etnonimów, jak Markomani, czy Alamani.

Chociaż Lugiowie i Wandalowie są lokalizowani przez rzymskich autorów jako żyjące w tym samym regionie, nigdy nie są wymieniani jednocześnie [5], co może wskazywać, że to dwa różne przydomki tego samego podmiotu. Oba ludy zresztą utożsamia ze sobą wielu uczonych, przy czym angielscy autorzy doszukują się u nich celtyckich korzeni, a niemieccy oczywiście germańskich[6].

Nazwa Lugowie była prawdopodobnie zastąpiona przez określenie Wandalowie w III wieku[7], być może na skutek rozszerzenia sojuszu “ludzi” także o inne plemiona, np. gockie, czy sarmackie. Mogła ona też przejść w etnonim Lędzianie (łac. Lungiones), co by wiązało obie nazwy ze słowami ług, łęg, lęda, ląd (lond), lud, lęg, ląg, lęża, leżeć, łoże, ale i lód, łódź, ład.

Zresztą niemieckie *Lager też znaczy legowisko, leże, a *Lusche (Lache) to łęg. Tu pojawiają nam się skojarzenia ze słowem “leh”, bo Legnica, czyli Siedlisko, to Lehnica. Ten rdzeń jest obecny też w nazwie Elbląg. Lęg to leże, czyli gniazdo, od którego powstała rownież nazwa pierwszej stolicy Polan – Gniezna. Może więc Lugiowie to Lęgowie (Lehowie) – Osiedleńcy, czyli nie Wendowie – Wędrowcy (ang. wander – wędrować), Kupcy (ang. vendor – handlarz). Związki między nazwami Lugii i Lekhs sugerują tacy etnolodzy jak Zeuss i Latham.

Jeśli przyjmiemy, że Lugianie to Ługianie – Lędzianie, to można ich utożsamiać także z Polanami, gdyż pole to synonimiczne określenie ługu, łęgu, czyli łąki, najczęściej powstałej na łuku (zakolu) rzeki. Może “polem” dawniej nazywano nie tylko uprawną ziemię, ale łąkę, dobrą do wypasu bydła przez ludy pasterskie. Dopiero po zmianie trybu życia z koczowniczego na osiadły oraz pasterskiego na rolniczo-hodowlany nazwy “pole”, “lug” nabrały nowych znaczeń. Słowo “pole” zresztą z samej konstrukcji wygląda na skrót “po+leda” (po lędzie – ziemi po wypaleniu lasu), a Polanie jako Po+La[ndzia]nie. Choć równie dobrze rdzeń *lan może oznaczać land – ląd, jak i łono, kolebkę, ojczyznę. Także skojarzenie ze słowem “łan”, związanym ze zbożem na polu też jest warte uwagi. Oczywiście związki wyrazu “pole” z polaris – gwiazdą polarną i samą północą również są nieprzypadkowe.

Co ważne, słowo “łąka”, powstało od wyrazu “łacha”, oznaczającego właśnie łęg, ług. Zatem można zakładać, że nazwa Lugii – Łęgi, to wcześniejsza forma dla Łęchy – Lachy, zwłaszcza, że dawna, łacińska nazwa rzeki Lech w Bawarii to Lygis, albo Lycis. Mówiono też o “łachu ziemi”, czyli wytyczonym kawałku – polu.

To wskazuje nam bardzo ważny trop do postawienia tezy, że określenie “lach” oznaczało właściciela ziemi, pana, osobę wolną, majętną, czyli ziemianina, szlachcica (z lacha – posiadacza ziemskiego). Dlatego dla Czechów “lech” to tylko termin oznaczający wyższy status społeczny, czyli jak już wiemy – ziemianina. O wielkim respekcie do prawa własności ziemskiej u protosłowiańskich ludów może świadczyć choćby historyczne świadectwo o poselstwie nadwiślańskich Wandalów do Gęsierzyka (łac. Genserica) w Afryce z zapytaniem o pozwolenie na przejęcie praw do opuszczonych przez emigrantów ziem, na co ten się nie zgodził, mimo że upłynęło kilkanaście lat i zarządzał nowym królestwem na innym kontynencie. Prawo własności do ziemi było zatem dla Protosłowian równie istotne jak prawo do wolności.

Osobiście uważam, że termin Lech, Lach powstał właśnie wśród ludów osiadłych i związany jest z prawem do ziemi. Zatem Lechici to ludzie wolni, potomkowie Sarmatów i ich odłamu Wenedów, którzy przestali migrować i osiedli w stałych siedzibach dzieląc ziemię między poszczególne rody. Tym zaczęli odróżniać się od lubujących się w wędrówkach Sarmatów.

Należy zatem przyjrzeć się ponownie zasadności innych etymologii tego określenia. Sam skłaniałem się swego czasu choćby za Z. Jacniackim do kojarzenia terminu *leh z gr. lex – słowo, co by wskazywało, że to exonim, będący dosłownym tłumaczeniem endonimu Słowianie. Kto wie, może obie wersje są możliwe, a Grecy po prostu znaleźli w swoim słowniku najbardziej zbliżone fonetycznie słowo do obcego im “leh” i zrobili z Ziemian – Słowian – Lekhs (Lex). Zwłaszcza, że zapis etnonimu Słowianie nie występuje w antycznych ani wczesnośredniowiecznych źródłach historycznych, gdzie co najwyżej możemy spotkać Sklawinów, (Sławenów) i Swebów (Słewów), związanych ze “sławą”, która jest co prawda związana ze “słowem”, bo “sławienie” to przecież wypowiadanie chwalebnych słów na czyjś temat, ale trudno uznać te terminy za równoważne. Chyba, że przyjmiemy, że dawniej “sława” to była mowa i dopiero z czasem stała się ona synonimem chwały i miru (wieloznaczne słowo oznaczajace: respekt, sława, ród, a u Rusinów także – świat).

Wygląda zatem na to, że Lugiowie – Lachowie, to wolni ludzie posiadający ziemię. Przy czym warto zauważyć, że jednym z powodów migracji było właśnie brak praw do ojcowizny (dziedziczył tylko najstarszy z rodu męski potomek) przez młodszych synów, którzy musieli sami sobie znaleźć ziemię dla siebie, niestety najczęściej w ramach podboju. Stąd migracje nawet wśród ludów, które uznawane są za osiadłe. Jak widzimy jednak na przytoczonym przykładzie poselstwa Wandalów (utożsamianych z Lugiami), nie migrowały całe ludy, tylko ich część. Z racji, że afrykańscy Wandalowie zachowali prawa do ziem nad Wisłą, może to oznaczać, że powody tej ekspansji były wyłącznie łupieżcze, a ich wyprawa na Zachód prawdopodobnie miała w założeniu jedynie tymczasowy charakter. Rozwój wypadków jednak sprawił (najazd na nich Gotów w Galii), że się przeciągnęła w czasie i być może myśleli, że poprzez północną Afrykę wrócą kiedyś do domu, zataczając koło. Taki plan może potwierdzać właśnie odmowa zrzeczenia się przez nich praw do pozostawionych ziem między Bałykiem a Karpatami.

Tu pojawia nam się też nowe rozumienie nazwy rzeki Dołęży, nad którą stoczono słynną bitwę 3150 lat temu z udziałem naszych przodków, a mianowicie może ona znaczyć, że zmierza “do leża”, czyli “do siedliska”, choć osobiście niem. Tollense tłumaczyłbym na Doleńca, związanej ze słowem “dolina” i tamtejszym plemieniem Dolińców. Można tu też dodać, że “dołęga” to człowiek zaradny, a “niedołęga” – niedołężny.

Bardzo ciekawa jest zbieżność znaczeniowa w staroangielskim słów rod, pole, lug oznaczających słup, tyczkę, pręt (stąd prącie) oraz potocznie penis (przyrodzenie), a także wytyczony (otyczkowany) obszar gruntu, czyli właśnie pole, co wygląda na odsłowiańskie zapożyczenia.

Warto też zauważyć podobieństwo wyrazów rod, ród, lud (oboczność r=l). A także lug i rug, Lugii = Rugii, czyli Lugianie i Rugianie

Oczywiście nie możemy też wykluczyć związków etymologicznych ze słowem *ług, popularnym środku konserwującym, czyszczącym i o wielu innych zastosowaniach, o czym pisałem w “Rodowodzie Słowian” (2017). Słowo “ług” do dziś w kilku słowiańskich językach oznacza “popiół”, od którego powstało imię Popiel i dynastia Popielidów.

Trzeba też pamiętać, że Słowianie zdobywali nowe tereny pod uprawy stosując technikę żarową, czyli wypalania lasu, a pozostały po tym popiół był naturalnym nawozem dla sadzonych roślin. Taka ziemia to lęda, lędo  (rus. lado, jak bóg Lado), z czego powstał etnonim Lędzian, od których niektórzy wywodzą nazwę Lechów.

Językoznawcy dopuszczają też możliwość, że “lęd” pochodzi od “lęg”, albowiem w językach słowiańskich z palatalizacji “g” mamy “dz, dź”, jak np. “księga – księdze”, przy czym “dz” często wymienia się na “d”, jak np. w “łódź – łódka; lód – lodzie”. Natomiast forma “ług” mogła powstać od “łęg” z racji tego, że w językach słowiańskich
samogłoska “u” pochodzi często  z denazalizacji samogłoski nosowej “ę”, tak jak np. w polskim “ręka” i rosyjskim “ruka”. Z kolei “łęg, lęg” w wariancie “lęh, lech”, to wynik często spotykanego przejścia “g” w “h, ch”, jak np. w polskich wyrazach “laga, lacha”, czy anglosaskim zapożyczeniu ze słowiańskiego “gość – host”.

Co ciekawe, także w starobałtyjskim języku słowo *liaudi, laudi oznacza pole, choć po litewsku to *laukos, które odpowiada starosłowiańskiemu *liudi – lud, ludzie. Widać tu korelacje nazw “ludzi” z “ziemią, polem”, co wcześniej podkreślałem.

Sa też tacy, którzy doszukują się podobieństw między *lug i łac. lux – światło, co by znaczyło, że Lugiowie to Światli Ludzie, albo co najwyżej Jasnowłosi.

Po chorwacku *lug to natomiast “gaj”.  Przyjmując taki źródłosłów, Lugiowie byliby Gajownikami, choć Tacyt pisał, że mieszkają w lasach, ale i poza nimi. Może *lug był pierwotnie lasem przeznaczonym do wypalenia, przeznaczonym na *lędę.

Prawdopodobnie z rdzeniem *lug, lud związane są imiona: Luigi (czytane “Luidzi”), Ludwig, Luis, Lugia, Luiza, Lewis, Ludovic (Ludowik), Ludowit, które też nam wskazują zbieżności między łacińskim zapisem nazwy Lugii, a sł. Liudi.

W każdym bądź razie wiele wskazuje na to, że związki Lugiowie – Ludzie – Lędzianie – Lechowie – Polanie są silnie umocowane zarówno w historiografii, jak i językoznawstwie i wszystkie te etnonimy łączyłbym z bałto-słowiańską wspólnotą językowo-kulturową, choć nie można wykluczyć także kulturowych (najbardziej technologicznych, a mniej językowych) wpływów nielicznych Celtów przebywających na terenach lugijskiego osadnictwa.

Tomasz J. Kosiński

15.04.2020

[1] Piotr Kaczanowski, Janusz Krzysztof Kozłowski, Najdawniejsze dzieje ziem polskich (do VII w.), s. 348.
[2] John T. Koch, Celtic Culture. A Historical Encyclopedia, Volume III, Santa Barbara 2006, s. 1203.
[3] Paweł Józef
Stanisław Rospond, Polszczyzna Śląska, 1970, str. 12.
[4] Paweł Józef Szafarzyk Słowiańskie starożytności, 1844.
[5] Andrew H. Merrils, Vandals, Romans and Berbers: New Perspectives on Late Antique North Africa, 2004.
[6] John Anderson, Germania, 1938; Herwig Wolfram, The Roman Empire and its Germanic peoples, 1997.
[7] Gudmund Schutte, Our Forefathers, Volume 2, 2013.

Alamanowie  – sławscy potomkowie Alanów (wraz ze słowiańską etymologią alemańskich królów)

Alemanowie

Alemanowie (także Alamani, Suebi, Swabi, czyli Sławi, później przerobione na Schwabi) byli konfederacją plemion swebskich (sławskich – słowiańskich) nad Górnym Renem. Zamieszkiwali Recję i Vindelicję (pierwotna nazwa Vindelicum oznacza Wendo – Lechia, bo Vinde – Wendowie, a Licus to dawna, łacińska nazwa rzeki Lech) z dwoma głównymi miastami Augusta Vindelicorum (niem. Augsburg, a dawniej Wendo-Lechów) i Vindonissa (Nizina Wendów).

Wspomniani po raz pierwszy przez Cassiusa Dio w kontekście kampanii Caracalli w 213 r., Alemanni zdobyli Decumates Agri w 260 r., a następnie rozszerzyli swe panowanie na dzisiejszą Alzację i północną Szwajcarię, m.in. z obszarami nad Jeziorem Bodeńskim (Wodańskim). I to oni prawdopodobnie nazwali tę krainę po słowiańsku Świteź, czyli Jezioro, które przeszło w Switz – Switzerland.

W 496 r. Alemanni zostali podbici przez przywódcę Franków Clovisa i uzależnieni od jego państwa, m.in. poprzez nominowanie władców i wprowadzanie frankizacji życia kulturalnego. Później wymieniani są jako pogańscy sojusznicy chrześcijańskich Franków. Alemanowie stopniowo chrystianizowali się w VII wieku. Lex Alamannorum jest zapisem ich zwyczajowego prawa w tym okresie.

Aż do VIII wieku frankijskie zwierzchnictwo nad Alemanią było w większości nominalne. Po powstaniu Theudebalda (władca ludzi, bo *theute to *leute, czyli zniekształcony zapis słowa *liud – lud, a *bald to *wlad) księcia Alamanii, Karloman dokonał egzekucji szlachty alamańskiej i zainstalował książęta frankońskie. W późniejszych i słabszych latach imperium Karolingów hrabiowie alemańscy, zwani tak już tylko z nazwy, bo w rzeczywistości była to szlachta frankońska, stali się prawie niezależni, a między nimi a Biskupstwem Konstancji toczyła się walka o dominację. Główną rodziną w Alamani byli hrabiowie Raetia Curiensis, którzy czasami nazywani byli margrabami, a jeden z nich, Burchard II, założył Księstwo Szwabii, które zostało uznane przez Henryka Kłótnika w 919 r., stając się rdzennym księstwem Świętego Cesarstwa Rzymskiego.

Według Gajusza Asiniusa Quadratusa (cytowanego w połowie VI wieku przez bizantyjskiego historyka Agathiasa) nazwa Alamanni (Ἀλαμανοι) ma oznaczać „wszyscy ludzie” (niem. Alle Maner). Wskazywać to może, że był to sojusz różnych plemion. Rzymianie i Grecy nazywali ich podobnie. Edward Gibbon zaakceptował to pochodzenie, w swoim  “Upadku Cesarstwa Rzymskiego”, podobnie jak anonimowy autor notatek zebranych z dokumentów Nicolasa Fréreta, opublikowanych w 1753 r. Ta etymologia dominuje wśród językoznawców. Alternatywna propozycja sugeruje pochodzenie od słowa *alah „sanktuarium”.

Nie wiem dlaczego lingwiści jakoś przy etnonimie Alanów, zakładają, że *ala to zeuropeizowane *arya, a w przypadku tego samego rdzenia w nazwie Alamanów dopatrują się tu niemieckiego *Alles. Jeśli przyjmiemy to samo wytłumaczenie, co w przypadku Alanów, to wyjdzie nam, że Alemanowie to Ariomani, czyli Ariowie. Związek z Alanami więc może być nie tylko fonetyczny, ale i etniczny.

Walafrid Strabo w IX wieku zauważył, omawiając mieszkańców Szwajcarii i okolic, że tylko cudzoziemcy nazywają ich Alemanami, ale sami nadali sobie nazwę Suebi (Słewi). Suebi otrzymują alternatywną nazwę Ziuwari (jako Cyuuari) w staro-wysokim języku niemieckim, interpretowaną przez Jacoba Grimma jako Martem colentes („czciciele Marsa”). Samą nazwę Swebi ten ojciec niemieckiej lingwistyki tłumaczył jako Słewi i uważał ją za słowiańską.

Alamannia pokazana jest poza Silvą Marcianą (Schwarzwald) w Tabula Peutingeriana. Suevia (Sławia) jest wskazana osobno, dalej w dół rzeki Ren, poza Silva Vosagus.

Najbardziej znanym alamańskim królem jest Crocco, Corsico czyli nasz Krok, Krak wymieniany m.in. w kronikach Fredegara i T. Nugenta (uważał go za wodza Wandalów), a  wcześniej wzmiankowany przez Grzegorza z Tours (VI wiek) i Aureliusza Victora (Epitome de Caesaribus z ok. 400 roku). O postaci Crocco, Crocusa, Kroka, Kraka należy opracować odrębny artykuł, bo jest na jego temat pełno niejasności i według mnie celowych przekłamań.

Słowiańska etymologia imion alemańskich władców:

1. Chrocus (Croc, Crocco) 306 – Krok, czyli Krak znany z polskich i czeskich kronik oraz w wersji Crocus czy Crocco także z rzymskich, frankońskich i angielskich.

2. Mederic – Miedzierzyk, czyli Rudzielec (Miodowy, Miedziany Rycerz), ojciec Agenarica, brat Chnodomara.

3. Chnodomar 350, 357 – Knotomir (knot – pot. maluch, czyli to Sławny Malec).

4. Agenaric (Serapio) 357 – Ognierzyk, bo *agen to ogień.

4. Suomar 357, 358 – Słomir, czyli ze Słowiańskiego lub Słonecznego Rodu.

5. Hortar 357, 359 – Grotar, czyli Aryjski Grot, bo *hort to gort (oboczność g=h, jak w ros. Gitler – Hitler), tj. przekręcone *grot.

6. Gundomar (Gundomadus) 354 – Godzimir, bo *gund to przekręcone *god, współrządca z Vadomarem – Vedomirem.

7. Alemańscy królowie wspomniani przez Ammianusa Marcellinusa, z którymi cesarz rzymski Julian Apostata zawarł pokój w 359 r.:
° Vestralp – Wieszczy Ralf, przy czym *ralv – bardzo jasny, jak *alv – ołów.
° Ur – Góra, Wysoki, Wielki.
° Ursicin – Urysyn, tj. Syn Góry-Wysokiego, Wielkiego. Znane jest imię Ursyn np. Jan Ursyn Niemcewicz.
° Macrian 370 – Mać Rian, czyli z “ariańskiej matki”, bo *mac to mać, macierz, matka, albo ojczyzna, a *rian to *arian – arianin, arianka. Król jedynie plemienia Bucinobantes – Buczynowantów, a właściwie Bucsynowantów, czyli Boskich (buc – buk, bóg) Synów Wantów – Wenetów.

° Hariobaud – Hariobałt, bo *baud to bałt, co oznacza tutaj grot (bełt). Czyli etymologicznie imię tożsame z Hortar – Grotar. Baltowie byli obok Amalów jednym z najbardziej znaczących gockich klanów. Skojarzenie z Bałtami nie jest tu raczej przypadkowe. Część plemion bałtyckich ma gockie, czyli scytyjskie pochodzenie, a część sarmackie – wenedyjskie.

° Vadomar – Wedomir. Wódz plemienia jakichś Brisgauviensów (Brisgauvi), nad których etymologią biedzą się językoznawcy od lat, szukając pochodzenia w językach celtyckich czy germańskich, ale nie ma tam przekonujących źródłosłowów. Nie sięgali do słowników słowiańskich, więc mają problem. A to pięknie po słowiańsku znaczy Brysogłowi, przy czym Brys to skrót od znanego imienia Borys, będącego z kolei skrótem od Borysław, czyli Sławnego Woja, gdyż bur, bor znaczyło także wojować, stąd borykać się. Zatem Brysogłowi to Waleczne Głowy.

8. Rando 368 – *ran – rano, ranek, a *do – ku, czyli to Doran, w znaczeniu Poranek, Świt, Nadzieja, Odrodzenie. Podobne pochodne imiona z innych krajów, to Dorian, Dorina, Randy, które są różnie tłumaczone np. z celtyckiego Deorain jako potomek Deoreadhan – tułacza, wędrowca, co może być raczej tłumaczeniem pochodzenia tego imienia od Wendów, czyli w anglosaskim i celtyckim rozumieniu – wędrowców, bo ang. wander to wędrować.

9. Vithicab 360–368 – wyraźne przekręcenie imienia Witysław, gdyż rdzeń *cab wygląda na błędny zapis *saw (powszechne oboczności c=s, b=w), co jest niedokładnym *sław.

10. Priarius ?–378 – Pierwszy Aria, czyli Najwyższy Wódz Ariów, po prostu Przeariusz. Król plemienia Lentienses (Lędzian), należącego do Alemanów.

11. Gibuld (Gebavult) c. 470 – *geba to gęba, czyli potocznie człowiek, a *bult, vult (z obocznością v=b), to nic innego jak przekręcony *vald, wład. Zatem to po prostu kolejna wersja “władcy ludzi”. Do dziś mówi się, że ktoś “ma wiele gęb do wyżywienia”.

Późniejsi królowie byli mianowani przez Franków, a potem Karolingów, z których się wywodzili lub ich imiona uległy frankońskim wpływom przybierając dziwne znaczeniowo konstrukcje (o czym pisałem w osobnym artykule o walkach Bela z Cernem…), dlatego je tu pomijam. Co istotne, takie przekręcenia słów były jednym z ważniejszych procesów kształtowania się języka praniemieckiego w wariancie górnoniemieckim, zwanym alemańskim, choć z pierwotnym prasłowiańskim (sarmackim) językiem Alemanów nie miał on już zbyt wiele wspólnego. Frankowie, podobnie jak Sasi, Fryzowie i kilka innych plemion, byli gockim odłamem Scytów, dlatego posługiwali się podobnym językiem do sarmackiego – prasłowiańskiego, jednak na drodze podziałów plemiennych zaczęli przekręcać słowa i nadawać im nowe znaczenia, co zapoczątkowało powstanie nowego języka i etnosu – praniemieckiego.

Tomasz J. Kosiński

02.04.2020

Herulowie – słowiańskie Orły, bracia Wandalów

Odoaker

Herulowie, znani także w historiografii jako Werulowie, to lud protosłowiański, o scytyjskim rodowodzie, o czym świadczą m.in. ich etnonim oraz imiona władców.

Saska nazwa miejscowości Wurle to przekręcone słowiańskie Orle, co może nam wskazywać na etymologię nazwy tego ludu. Mianowicie, skoro Wurle to anagram Werul, to Herul jest anagramem Hurle, co przy niemym H daje nam Urle, czyli Orle, jak nazwa przytoczonej miejscowości. Od orl, oriel – orzeł powstały słowa: skandynawski “jarl” i anglosaski “earl”. Jak widać nasze językowe “orły” jakoś do tej pory nie potrafiły do tego dojść, z uporem maniaka szukając germańskich (w rozumieniu praniemieckich) etymologii tej nazwy.

W historiografii można znaleźć potwierdzenia, że do czasów Corsico (Kroka), panującego na przełomie IV i V wieku Herulowie i Wandalowie mieli tych samych władców, dopiero podział nastąpił podczas ekspansji na zachód Europy, gdzie udali się Wandalowie, Alanowie, Swewowie (Sławowie) i Burgundowie, a Herulowie prowadzili boje w Europie Środkowej, zdobyli Rzym (Odoaker) i kierowali się bardziej na południowy-wschód niż na zachód. Mogło to wynikać oczywiście z zawartego wcześniej układu z Wandalami, by nie wchodzić sobie w drogę. Część Wandalów została nad Bałtykiem i z czasem z ich rodów wyłonili się władcy Obodrytów, Ranów i Wieletów.

Poczet władców Herulów i Wandalów:

1. Anthyrius I (ur. ok. 149 p.n.e), czyli Ant+arius, czyli Szlachetny Ant, tj. Eneta / Weneta / Wan – Pan. Albo to An+thyr, czyli Niebiański Byk, bo *an to starożytne niebo (od czego mamy choćby anhel – anioł, czy też pan, Wan, man itd.), a *thyr to po prostu *tur (turoń), od którego pochodzi m.in. słowo “tyran” (przymuszający siłą lud do “tyrania” – ciężkiej pracy), czy “bohatyr” (boży tur).

2. Anavas / Anaras, czyli Niebiański Szlachetny As, tj. Boski Szlachcic, bo *an to starożytne niebo, a *ar – aria, szlachetny, wolny i *as – bóg, wybraniec boga.

3. Alimer  / Alinar (ur. ok. 79 p.n.e), może to skrót od Hvalimir (z zasłużonego, pochwalanego rodu, bo *mir w imionach oznacza ród lub sławę). W wariancie Alamir byłby to Sławny Alan lub ten “z rodu Alanów”.

4. Anthyrius II / Anthur, czyli Szlachetny Pan lub Niebiański Byk – etymologia j.w.

5. Hatturus / Hutterus / Hoter / Hoterus, może to Gotar (oboczność G=H), czyli Boski Aria, tj. Szlachcic. Przy niemym H, to natomiast Ojciec Ariów, bo *att, ot znaczy ojciec.

6. Vislaus I / Visislaus / Visilaus, czyli Wisław, Wyszesław, przy czym *wis, wysz to wieszcz lub pan. Zatem to Sławny Pan.

7. Vitislaus II / Vitalaus (60-120), czyli Witisław, tj. Sławny Wit (Pan). Można przyjąć, że to tylko inny wariant Wisława.

8. Alaric I (125-162), czyli Alański (Ariański, Szlachetny) Rycerz.

9. Dieteric / Dietrich (155-201), od słów *diete – dziecię i *ric – rycerz, władca, czyli to Potomek Rycerza.

10. Teneric (200-237), od słów *ten – tyn, tj. skała, ale też kamienny płot lub po prostu ogrodzenie. Stąd wziął się *sztyn – kamień (zapożyczony do niemieckiego jako *stein), czyli coś “z tynu” – ze skały. Dlatego Tyniec czy Tenczyn to “zamek na skale”. Rdzeń *tyn mamy też w wyrazach: kontyna – świątynia, bursztyn – kamień z boru (żywicznego lasu iglastego), Olsztyn – gdzie *sztyn oznacza już kamienną twierdzę, a *ol może być skrótem od “olbrzymia” lub w wariancie Wolsztyn – wołowa obmurowana forteca (dla ochrony bydła i ludzi podczas najazdów), albo kamienny posąg Wołosa / Welesa. Nasz Teneric to zatem Twardy jak Skała Rycerz.

11. Alberic I (225-292) – *alb, alv, alf, elf, elv, elb, olv, oliv to ołów tj. jasny, a *ric, ryk, rek to rycerz, władca. Będzie to więc Jasny Rycerz (Pan). Z rdzeniem *alb, elb związana jest też nazwa rzeki Łaby, łac. Elbe, przy czym, co nie trudno zauważyć, wyraz Laba jest anagramem toponimu Alba. Alberic znany był też jako Hasting /Asding – dęg/dąg Asów, od dęga – drąg blokady wierzei drzwi. Pochodnym słowem jest dzięga, jak ros. dienga (dien – dzień, ga – bydło, boh+ga+ctwo), które mogło oznaczać dzienny wypas, wygon (ga+nianie) bydła, będące miernikiem zamożności, przez co przeszło też z czasem w znaczenie “moneta, pieniądz”. Jeśli przyjmiemy, że dąg to drąg, to można imię Asding, będące nazwą całej dynastii wandalskiej, wytłumaczyć jako Drągal. Gdy odniesiemy się natomiast do diengi to Hastingowie oznaczać będą Bogatych Asów.

12. Wisimar (265-340), czyli Wyszomir, tj. Sławny Pan lub “z rodu wieszczów”. Od tego imienia pochodzi też zniemczona nazwa miasta Wismar w Meklemburgii. Wyrazy wit, wis, wist oznaczają wieszczów, panów.

13. Miecislaus (320-388), znany też jako Miercislaus / Mizislaus, czyli Miecisław, Miecław, Masław, a wersja wobec osób starszych, predestynowanych do tytułów lub zaszczytów, czy też w inny sposób zasłużonych to Mieszko (zdrobnienie – Mieszek). Pierwotne imię oznaczało “mieć sławę”, ale spotykamy raczej błędne tłumaczenie tego miana jako Mieczysław, by wyjaśnić, że to ktoś “sławny z miecza”.

14. Radagaisus I (335-406), czyli Radegast / Radigast / Radhost /Radogoszcz  – Herul, ale tytułujący się królem Wandalów, choć spotykamy przekazy, że był tylko jednym z wojewodów, który wyruszył na podbój Rzymu, co ostatecznie przypłacił bohaterską śmiercią i prawdopodobnie został przez to deifikowany. Rdzeń *gast niekoniecznie musi oznaczać  *gost – gość, host, gospodarz, ale możliwe, że wiąże się to słowo z wyrazem *gos, gus – gęś, atrybut boga Radarów – Radagasta z Retry (Radary). Wydaje się, że odpowiednikiem w łacinie jest rdzeń *gust, obecny choćby w imieniu August. Należy pamiętać, że gęsi otaczano kultem u Radarów, Wenetów i Rzymian, których stolicę Rzym Wenetowie uratowali przed Celtami, czego metaforą jest mit o gęsiach kapitolińskich. Znane są wyobrażenia Radegasta z gęsią na głowie, a nawet podobne Odyna. Kto wie czy skrzydła z gockich hełmów nie są gęsie, choć mając na uwadze rozumienie etnonimu Herulów można mniemać, że chodzi tu o motyw orłów. Mimo, że orzeł jest godłem także Polaków, to na denarze Chrobrego trudno dopatrzeć się w tym pokracznie wyrysowanym ptaku orła, bo prędzej przypomina on pawia, koguta czy może gęś właśnie. Zauważmy też, że Słowianie wierzyli, iż gęsi (i ich odmiany jak łabędzie, bociany, żurawie, czaple) przynoszą nowe dusze z Wyraju, co może oznaczać, że są posłańcami rodu. Jakimś dziwnym trafem też łacińskie genes to geny, co może być zapożyczeniem od słowa gens – genś, gęś, być może od Wenetów, oznaczającego nie tylko świętego ptaka, ale i pochodzenie, najświętszy i najstarszy ród. Większość ludzi nie jest jeszcze gotowa na tezy, że łacina mogła zapożyczać coś ze słowiańskiego, ale językoznawca zgodnie przyjmują, że język łaciński powstał na bazie etruskiego i zapewne weneckiego. Istnieje natomiast wiele przesłanek by Wenetów nadadriatyckich utożsamiać z Wenedami nadbałtyckimi czy z galijskiego Armoricum. Podobieństwa nazewnicze Etrusków (Rasenów – rasowych, Tyrrenów – bogatych) do Cherusków (Górnych, Północnych Rusków, bo cher to chora – góra, wysokość), Borusów (Prusów) i Rusów nie wydają się przypadkowe. Zwłaszcza gdy dokonamy też porównań kultur archeologicznych z Etrurii i Prus, gdzie znów jakimś dziwnym trafem znajdują się urny twarzowe, właściwe tylko dla tych dwóch obszarów, co jest ewidentną analogią kulturową, czego uczeni nie potrafią lub nie chcą wytłumaczyć.
Dlatego zapożyczenia słowne do łaciny z wenedo – słowiańskiego nie powinny dziwić. To Etruskowie przecież zakładali Rzym i to ich pismo wraz z greckim dało początek archaicznej łacinie. Rzymianie zapożyczyli też nie tylko pismo, ale i słowa oraz mity, wierzenia, obyczaje. Ich religia i kultura były bardzo wtórne, choć osiągnęły wysoki poziom poprzez akultarację i synkretyzm (m.in. Grecja, Egipt, Etruskowie, Weneci) oraz bogacenie się Imperium na drodze podbojów, handlu ludźmi, czy gospodarki rabunkowej.
Wracając jednak do naszego Radegasta należy jeszcze dodać, że słowo *rada może oznaczać nie tylko radę, rząd, ale i ród. Imię Radegast należałoby zatem rozumieć jako “z rodu gęsi”, co na początku może śmieszyć, ale gdy przypomnimy sobie znaczenie gęsi dla kultur słowiańskiej, weneckiej i rzymskiej oraz sławnego Gęsiorka/Gesierzyka (Genseryka), inne nazwy z rdzeniem *gast lub *gens, jak Albigens (Jasna Gęś), czy Wolgast (Wielka Gęś), to nie powinniśmy się już tak dziwić. Co więcej zrozumiemy, że może tu chodzić o coś wyjątkowego, szlachetnego, najważniejszego, czyli o życie, ród, raj, dusze. Dlatego gęsi ród (Radegast) to Święty Ród.

15. Corsicus (350-410), czyli Cors, Chors, albo nawet Croc, Krok, jak przyjmują niektórzy historycy. Prawdopodobnie to krewny lub inne imię Godegisclosa (359-406), czyli Godzisława, który z Wandalami i Alanami ruszył na Galię. Corsico też opisywany jest jako przywódca wandalskiej armii plądrującej galijskie ziemie. O nim niebawem opublikuję osobny artykuł.

16. Gonderic (379-428), zapisywany także jako Gundericus, król Wandalów i Alanów (407-428). Etymologia jego imienia wygląda z pozoru na germańską, a właściwie staroniemiecką, bo już wiemy, że języki germańskie powstały w dużym stopniu na matrycy sarmacko-słowiańskiej. Gond, gund to przekręcone God, co widać też w np. w etnonimie i imionach Burgundów. Zatem to po prostu Goderyk to Rycerz Boga.

17. Genseric (390-477), pisany też jako Geiseric, by kojarzyć jego imię z germańską geizą – włócznią. Jednak to nasz swojski Gąsiorek, Gęsierzyk, gdyż rdzeń *gens to zwykła *genś, gęś. Był nieślubnym synem Godegisclosa (Godzisława), królem Wandalów i Alanów (407-428), który podbił Afrykę Północną. W tej linii mamy kolejnych władców wandalskiego państwa w Afryce: Huneryka (Huński Rycerz), Guntamunda (Godamunda – Boskiego Mędrca), Trasamunda (Trackiego Mędrca), Hilderyka (Walderyka – Władcę Rycerzy), Gelimera (Gerymira – z rodu Germanów) – ostatniego króla Wandalów afrykańskich, pokonanego przez Belizariusza (Wielkiego Ariusza).

18. Fredebald, król Wandalów nadbałtyckich. Jego imię pochodzi od składu słów W+rede+bald, przy czym *rede to rada, a *bald to wald, wlad. Zatem imię to oznacza dosłownie “w radzie wład”, czyli Naczelnika Rady. Podobne imię znanego kronikarza Fredegara oznacza W+rede+gard, czyli Członka Rady Grodu. Friedrich (Fryderyk) to z kolei “W Radzie [zasiadający] Rycerz”. To dobre przykłady pokazujące, jak kształtował się język, zwany obecnie germańskim, a który jest w dużym stopniu pożyczką i przeróbką słowiańskiego (powstałego z kolei prawdopodobnie na podłożu scyto-sarmackim, przyjmując przy tym także, że Wenedowie byli Sarmatami).

19. Wislau III (405-465), znany też jako Vislaus, czyli Wisław. Syn Fredebalda. Panował na Wandalami nad Bałtykiem. Etymologia j.w.

20. Odoaker (433-493), syn Edicona, wódz Herulów, zdobywca Rzymu, król Italii (476-493). Znany też w źródłach jako Odovacer. Językoznawcy próbują na siłę wywodzić jego imię od staroniemieckiego *Audawakraz, gockiego *Audawakrs, czy innych zmyślonych praindogermańskomarsjańskich słów, czego nawet nie ma co komentować. Jego imię to ewidentne przekręcenie lub celowy anagram, gdyż czytane od tyłu w obu wersjach zapisu daje Odoacer – Recaodo, Odovacer – Recavodo. I co wam to mówi? Ano wystarczy przeczytać to po słowiańsku i wszystko staje się jasne, czyli to Ręca, Ręka, ale też i Rycerz Odo lub Wodo tj. Odyna – Wodana. Trzeba tu zauważyć, że po pierwsze Odyn zgodnie ze skandynawskimi podaniami był scytyjskim (gockim) bohaterem, który został deifikowany. Po drugie u ludów żyjących na pograniczu lub tworzących sojusze wojskowe nie dziwi kult wybranych bogów ludów sojuszniczych czy sąsiednich. Dlatego Rycerz Odyna mógł kierować oddziałami słowiano-sarmacko-gockich Herulów, którzy mogli czcić zarówno Odyna, jak i Radegasta oraz innych bogów. O kulcie Odyna przez Herulów i ich politeistycznej religii pisze Prokopiusz. Kronikarze także niemieccy w miarę zgodnie uznają Herulów za odłam Scytów. Dlaczego zatem XIX wieczni i współcześni niemieccy lingwiści na siłę wyciągają etymologie nazw ich królów z w sumie dość młodego języka protoniemieckiego? O ile język gocki (dialekt scytyjskiego) jest poznany praktycznie tylko na podstawie tłumaczenia Biblii Wulfili w wymyślonym przez niego alfabecie zw. gockim, by nie pisać świętej księgi diabelskimi runami jakimi Goci się posługiwali, o tyle język słowiański oparty na scyto-sarmacko-wenedzkim jest dobrze poznany i wymaga tylko dobrej woli, by po niego sięgnąć, otrzymując czytelne i logiczne źródłosłowia. Podobnie było z językiem etruskim uznawanym za nieczytalny dopóki T. Wolański nie podstawił do niego słowiańskiej matrycy, dzięki czemu udało mu się sensownie odczytać większość znanych etruskich inskrypcji. Polityka jednej w lingwistyce, historii i archeologii jest najbardziej zasiedziała i chyba dopiero dokonania z innych dziedzin, jak antropologia, czy genetyka genealogiczna, ruszą ten paradygmatyczny naukowy beton z posad.

21. Rodulf (zm. 508), od sł. *rod – ród i germ. *ulf – wilk, co by oznaczało z rodu wilków – Wilców (Wieletów). Jeśli natomiast przyjmiemy, że rdzeń *ulf to wspomniany już tutaj *alb, alv, elf, elv, czyli jasny jak ołów i włosy Elfów, to wyjdzie nam “z jasnego rodu” lub “z rodu Elfów”.

22. Alberic II (ur. 470), znany też jako Alaric. Etymologia j.w.

23. Alberic III (486-526). Etymologia j.w.

24. Jean (520-618), czyli Jan, a u Nugenta – John. Tu już mamy do czynienia z łacińskim imieniem, co wynika zapewne z wyznawaną chrześcijańską religią przez tego władcę. Był to okres kiedy Herulowie po przyjęciu arianizmu, poddawani byli presji ortodoksyjnego chrześcijaństwa traktującego poglądy Ariusza jako herezję.

25. Radagest II (560-618), król Herulów i Wendów. Etymologia j.w.

26. Wisislaus IV (590-660), czyli Wyszesław, syn Radegasta II, król Herulów, Wendów I Obotrytów.  Etymologia j.w.

27. Goswin (590-615), brat Wisislausa. Jego imię wywodzi się od słów *gos – gęś i *win – Wind, Wend, Wan, czyli to Gęświn, tj. Sławny Wan, bo gęś kojarzyła się z krzykiem, sławą (gęślarze) i była odbarzana szczególną czcią u Wenetów i Połabian.

28. Visan (650-700), syn Wisislausa, stąd i jego imię Wis+san (syn Wisa), pierwszy król Obotrytów

Warto też przeczytać artykuł A. Leszczyńskiego, który mnie zainspirował do szukania słowiańskich etymologii u pseudogermsńskich ludów, za co mu niniejszym serdecznie dziękuję.
http://www.taraka.pl/krolowie_herulow_i_wandalow

Tomasz J. Kosiński
25.03.2020

Artykuły Adriana Leszczyńskiego

Adrian Leszczyński:

Wandalowie to nie Germanie, ani też Polacy

Wandalowie

Turbogermański mit o germańskości Wandalów trudno obronić. Nasi naukowcy jednak jak mantrę powtarzają ten dogmat, opierając się na mało przekonujących przesłankach, jednocześnie wyśmiewając dość solidne argumenty przemawiające za ich słowiańskością. Lekceważą oni zapiski kronikarskie o powiązaniach Słowian i Lechitów z Wandalami, nazywanie w niemieckiej historiografii Mieszka królem Wandalów, skojarzenia nazewnicze ze słowiańskimi Wendami (niem. Wenden).

W zamian podają argument, że w kulturze przeworskiej kojarzonej z Wandalami dominują przedmioty żelazne, a u Słowian, jak niby wiadomo, miały być tylko przedmioty drewniane. Czyli mamy tu typowy zabieg manipulacyjny tworzenie jednego dogmatu opierając się na innym dogmacie, w tym przypadku, że Wandalowie to Germanie, bo Słowianie przecież nie znali wytopu żelaza, co jest wierutną bzdurą. I na tej bazie myślowej przypisuje się jakieś znalezisko z żelaznymi wytworami, i co gorsza całą kulturę przeworską, ludności germańskiej, która według tego propagandowego założenia miała stać na wyższym poziomie cywilizacyjnym niż ludy słowiańskie.

Gdybyśmy jednak przyjęli, że Słowianie znali wówczas wytop żelaza, to można by równie dobrze na tej podstawie przypisać kulturę jej przedstawicielom. Tak się właśnie manipuluje historią tworząc dogmaty, czyli bezdyskusyjne założenia wyjściowe, by na ich podstawie wyciągać wnioski ze znalezisk, tworząc kolejne dogmaty, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Dlatego kultura przeworska ma być wandalska, czyli germańska, bo Germanie znali wytop żelaza, a Słowianie nie.

Uczeni nie chcą uwierzyć też, że 700 tysięcy stanowisk dymarkowych z początku naszej ery z naszych ziem mogli obsługiwać Słowianie. No bo przecież ktoś powiedział, że Słowianie nie znali się na tym. Efekt kłamliwego domina zatacza coraz większe koła i prowadzi do wyciągania bzdurnych wniosków z odkryć.

Co by mogło być dowodem, że Słowianie znali się na wyrobie żelaza w okresie kultury przeworskiej? Na przykład znalezienie takich wyrobów na którymś ze stanowisk. Ale archeolodzy nie mogą takich znaleźć, bo wszystkie żelazne przedmioty… uważają za germańskie zgodnie z przyjętym dogmatem. Błędne koło? Nie, to planowane działanie.

Archeologia i historia są dyscyplinami najbardziej narażonymi na tego typu manipulacje i fałszerstwa. Na szczęście nauki przyrodnicze, jak antropologia i archeogenetyka, są na to bardziej odporne, bo pole manipulacji jest tam mniejsze. Dlatego historycy lekceważą odkrycia z tych dziedzin, bo obalają one ich naciągane lub przekłamane tezy, jak ta z germańską kulturą przeworską.

To samo dotyczy posługiwania się kołem garncarskim. Na jakiej podstawie archeolodzy twierdzą, że Słowianie nie mieli takiej prostej technologii? Ano, bo ktoś tak kiedyś stwierdził i od tej pory tam gdzie znajdywane są wyroby pochodzące z koła garncarskiego przyjmuje się, że nie mogą być one słowiańskie. A przecież “garczki nie gadają”. No tak, tylko czemu ma to założenie dotyczyć wyłącznie śladów po kulturze słowiańskiej? Skoro wytwory kultury nie mogą świadczyć o etnosie, to czemu kulturę przeworską uznaje się za germańską i wiąże się ją z Wandalami?

Jeśli przyjmiemy, że kultura przeworska była wandalska, ale wyjdziemy z założenia, że Słowianie też mogli wówczas znać się na wytopie żelaza, na co jest wiele innych dowodów, a także używali koła garncarskiego, to nagle okazuje się, że Wandalowie mogą być Słowianami. No to już dla zaprogramowanych umysłów naszych uczonych brzmi jak profanacja nauki. Czemu? Bo odrzucamy niczym nie poparte dogmaty naukowe, na bazie których archeolodzy, a za nimi historycy, wyciągają błędne wnioski? Niestety wielu z nich robi to chyba nawet nieświadomie. I to jest właśnie problem.

Tak jak lekarzowi ktoś kiedyś na uczelni czy konferencji powiedział, że lek A jest świetny, to wierząc w to przepisuje go swoim pacjentom w dobrej wierze. Ale ten lek może się okazać szkodliwy, albo są na rynku lepsze i tańsze. Tyle, że przedstawiciele farmaceutyczni, którzy je dystrybuują jeszcze do naszego lekarza nie dotarli bezpośrednio. Z naszymi profesorami jest podobnie. Polecają tezy-leki swoim studentom, a oni niosą je w świat. Gdy ślęczą więc nad kawałkiem żelaza na kolejnym stanowisku kultury przeworskiej uznanej przez akademickie gremium za germańskie, nawet im przez myśl nie przejdzie, że może być inaczej. I piszą raporty o wyrobach germańskich, nie bo ktoś im tak kazał czy że należą do spisku, ale dlatego iż mają tak zaprogramowane umysły jeszcze ze szkoły i utrwalone dobitnie na uniwersytecie.

W radach programowych na uczelniach wyższych nierzadko zasiadają przedstawiciele koncernów farmaceutycznych. A kto zasiada w radach uczelni historycznych? Kto kształci nowe kadry? Dlatego pan D.A. Sikorski będzie cieniem J. Strzelczyka, swojego promotora. A ci naukowcy, co się wychylą, jak M. Kowalski, P. Makuch czy nawet P. Urbańczyk, czeka ostracyzm środowiska.

Wróćmy jednak do Wandalów. Mieli oni budować chaty w formie półziemianek o szer. 3×5, a Słowianie 4×4, więc nawet trochę większe, a co ważne z piecem w kącie. Czyli na dodatek okazuje się, że domy Słowian miały wyższy standard niż wandalskie. Jeśli to prawda, to jak to się ma do tezy o ich niższym poziomie rozwoju cywilizacyjnego wobec Germanów tamtych czasów?

Znajdowane groby szkieletowe też nie mogą być dowodem germańskości, bo i Słowianie przez dłuższy czas, nawet po przyjęciu obrządku ciałopalnego, grzebali swoich zasłużonych, niespalonych zmarłych (szaman, naczelnik plemienia). Wynikało to z wiary, że ich zacne dusze nie muszą być uwalnianie z ciała po jego oczyszczeniu w świętym ogniu, ale i bez tego zabiegu bez problemu ulatują w zaświaty. Na jakiej podstawie przyznaje się prawo stosowania wówczas mieszanego obrządku pogrzebowego tylko Germanom, tego już wielu dyskutantów nie potrafi wytłumaczyć.

Wytaczają oni natomiast argumenty językowe podając rzekomo germańsko brzmiące imiona Wandalów, takie jak: Wislaus (Wisław), Witislaus (Witosław), Wisimar (Wyszomir), Miceslaus (Mieczysław), Radagais (Radogoszcz). Przekręcanie słowiańskich imion i ich niewłaściwe tłumaczenia, by je ugermanić to norma. Tak z Godzisława zrobiono najpierw Godigisclosa (-sclos, -slaus to typowe słowiańskie końcówki imion oznaczające -sław), ale z racji, że ciężko było takie miano wytłumaczyć z niemieckiego, to przemieniono go na Godigisela, by wyprowadzić je od niem. gizel – strzała. Potem z Arminiusza uczyniono germańskiego Hermana, by etosem takiego bohatera jednoczyć Niemców, którzy nie tworzyli wtedy jednorodnego i świadomego narodu.

Część słowiańskich imion Wandalów i innych ludów uznawanych za germańskie, choć takimi nie były, przynajmniej w rozumieniu etnicznym, było zwyczajnym zniekształceniem wynikającym z niedopasowania klasycznej łaciny do słowiańskiego języka. A część była celowym zabiegiem i manipulacją mającą uwiarygodnić ich germańskość.

Polecam obejrzeć film “Jak rozpętałem drugą wojnę światową” i scenę jak Franek Dolas zgrywa się z Niemca próbującego zapisać jego wymyślone imię Grzegorz Brzęczyszczykiewicz, z powiatu Chrząrzczyce, gminy Łękołody. Możemy sobie wyobrazić jak takie nazwy zapisano by klasyczną łaciną w wersji bez polskich znaków.

Niestety uproszczeniem jest też teza P. Szydłowskiego, że Wandalowie to Polacy. Moim zdaniem Wandalowie to raczej sojusz różnych ludów, a nie etnos, o czym świadczy nawet ich sama nazwa: Wand +Al (Wendowie + Alanowie, ew. Alemanowie). Przy czym Alanowie mogli współtworzyć grupę Alemanów wraz z jakimś lokalnym plemieniem staroeuropejskim lub germańskim. Może dlatego w kronikach spotykamy informacje, że po pokonaniu wodza Alemanów jego lud przeszedł pod panowanie Wandy, a wszystkich poddanych (obie grupy: Alemanów i Wendów) zaczęto nazywać Wandalami. Takie wieloplemienne i różnoetniczne sojusze wojskowe w tamtych czasach były czymś normalnym.

Podobnie mogło być z Gotami, Swebami, Lugiami, Awarami, czy Hunami. Dlatego wiele imion Herulów, czy Gotów, jak słynny Genseric ma również słowiański rodowód, bo to nie kto inny jak nasz Gęsiorek. Oczywiście Niemcy ze zbyt słowiańsko brzmiącego Genserica zrobili z czasem Gaiserica/Gaisericusa, by wyprowadzić go od pragermańskiego *gaiza ‘włócznia’ i *rîkaz ‘król’.

Jak odnotowano w kronikach, na pogrzebie Atylli jedzono “strawę”, a Swebów nawet Grimm uważał za Słewów (Słowian). Prawdopodobnie Słowianie odgrywali w tych mieszanych grupach wojskowych znaczącą rolę.

Wandalowie, Alanowie i Swebowie (Sławowie) ruszyli na zachód i po drodze zostawili po sobie wiele nazw o słowiańsko-sarmackim brzmieniu. Imię Alan do dziś jest bardzo popularne we Francji. Region Andaluzja, to Wandaluzja. O słowianopochodnych nazwach miejscowych w Europie więcej pisałem w swojej książce “Rodowód Słowian” (2017).

Kolejnym “dowodem” na germańskość Wandalów ma być wyprowadzanie ich nazwy od słowa “wand” – wędrować, które jakoś po słowiańsku, brzmi podobnie – wend[rować]. Oczywiście lingwiści, zgodnie z niepisaną zasadą ignorowania źródłosłowów słowiańskich, nawet nie biorą pod uwagę, by to Germanie mogli zapożyczyć to słowo od kogokolwiek, a już na pewno nie od Słowian. W opisach starożytnych ludów Tacyt akurat o Wendach (Słowianach) pisał, że lubią piesze wycieczki – wędrówki, co by pasowało do etymologii ich nazwy. Scytowie natomiast mieli żyć na koniu, a Germanie prowadzić osiadły tryb życia. Ale przecież lingwiści i historycy nie widzą podobieństw w nazwach Wendowie i Wandalowie. Zbywają milczeniem to, że sami Niemcy w wielu dokumentach historycznych i opracowaniach pod nazwą Vinidi, Vinden, Vandalen, Vinduli rozumieli Słowian, a nie Germanów. Dopiero od niedawna robi się z Wenedów – Celtów, a z Wandalów – Germanów.

Na stronce Imperium Lechickie to bzdura dowiadujemy się także, że błogosławiony Mistrz Kadłubek był propagandystą i wymyślił Wandę. A w ogóle w średniowieczu ważna była propaganda i dlatego Polacy dorobili sobie rodowód od Wandalów. Oczywiście nie ma na owym blogu mowy, że w tymże średniowieczu propaganda była także u Germanów, w Cesarstwie i Bizancjum, gdzie wymyślano niestworzone rzeczy, pomijano niewygodne fakty i przegrane bitwy oraz demonizowano wrogów.

Później papiestwo zrobiło z tego prawdziwą sztukę, a niemieccy kronikarze pisali gesta pełne nienawiści do niechrześcijan robiąc z nich ludożerców, okrutników i porównywali do zwierząt. Dzisiaj to mają być cenne źródła uznawane za wiarygodne, a polskie kroniki – nie wiedzieć czemu – mają być przepojone propagandą, opisując dzieje bajeczne. Nasi biskupi zmyślali, a niemieccy nie. Kto w coś takiego jeszcze dziś wierzy?

Co bardziej rozgarnięci uczeni i komentatorzy przyznają co prawda, że kultura Suków-Dziedzice była kulturą mieszaną, wandalsko – słowiańską, a pod wpływem Słowian, pozostali na naszych ziemiach Wandalowie ulegli slawizacji, o czym pisze choćby Prokopiusz. Czyli wyżej rozwinięty cywilizacyjnie lud germański miał się cofnąć w rozwoju pod wpływem prymitywnych Słowian. I my mamy w to wierzyć, choć takie tezy urągają logice, zdrowemu rozsądkowi i wiedzy, jaką posiadamy w tym temacie. Po prostu nowy napływ Słowian z terenów wschodnich pod naciskiem ludów koczowniczych spowodował współistnienie pokrewnych ludów na rodzimych, słowiańskich ziemiach Odrowiśla i Połabia. Oczywiście Słowianie zajmowali dużo większe terytorium, ale tutaj jest mowa o terenach kultury sukowskiej. Możliwe, że na podbój zachodniej Europy ruszyła grupa Wandalów z co bardziej awanturniczymi Słowianami, jak synowie bez praw dziedziczenia ojcowizny, a zostali pierworodni mający prawa do ziemi.

Według niektórych germanofilów, nie ma ani jednego starożytnego toponimu słowiańskiego, za to są germańskie takie jak: Odra (od Ra, czyli słońca), Bug (od bóg, germ. God), San (sań+ce – słońce), Tanew (tan – toń, jak Tanais – jasna toń, Balaton – biała toń), Skrwa (skrywa), Strwiąż (stary wiąż – wąż, nurt), Wiar (wiara), Bieszczady (bies+czad), Beskidy (bies+kity), czy Grudziądz (gruda – lód, jak grudzień). Tłumaczenia tych toponimów podane w nawiasach chyba są czytelne, jasne i nawiązują do ich charakteru, jak rzeka – toń, biesy dające czadu, kity -ogony biesów, bo to koniec biesowych gór itp. Ale oczywiście nasi lingwiści mają lepsze etymologie, odgermańskie i nawet się nie zająkną, by mogło być inaczej.

Ci z językoznawców, którzy potrafili wyjaśnić toponimy ze słowiańskich języków uznawani są za ruskich agentów. Zatem turnogermanie walczą o historię Polski i Lechii, by nie stała się ona rosyjska. Każdy słowianofil ma być rusofilem, albo wysłannikiem KGB. Dlatego kato-narodowy publicysta S. Michałkiewicz, obrońca Boga Honoru i Ojczyzny (czyli hasła powstałego na potrzeby zdradzieckiej Targowicy), nazywa turbosłowiaństwo iście po chrześcijańsku “ubeckimi rzygowinami”. Z Bieszka robi się agenta UB, a w moich książkach doszukuje się na siłę pochwał Wielkiej Rosji i panslawizmu rozumianego, jako przejaw rusyfikacji. Bzdura goni bzdurę, ale znajdzie się niejeden głupi, co w to uwierzy. Rzecz w tym, że na szczęście już coraz mnie jest takich naiwnych ignorantów.

Turbogermanie boją się tego zainteresowania ludzi historią i czytania przez nich samodzielnie źródeł, do czego zachęca Bieszk, tak jak Kościół bał się tłumaczenia Biblii na języki narodowe, o co walczyli protestanci. Gdy ludzie sami zaczną czytać to się okaże, że ktoś im wciskał ciemnotę. Dlatego podejmowane są próby dyskredytowania polskich kronik, tworzy się pseudohistoryczne fora, gdzie gada się o dupie Maryny, czy też kreuje się trendy antyczytelnicze (film to jest to – Cozac prawdę ci pokaże).

Próby ośmieszania tzw. turbosłowian też nie dają rezultatów. Zatem wrzuca się ich wszystkich do jednego wora i taki T. J. Kosiński, M. Kowalski czy P. Makuch kojarzeni są z prostakami i oszołomami w rodzaju P. Szydłowskiego czy aktywnego internetowego komentatora Kamila Wandala Baczewskiego.

Kolejnym wydumanym argumentem jest twierdzenie, że Wandalowie byli ludem germańskim, bo używali języka zbliżonego do gockiego. A że mało kto wie jaki to język, to nikt nie będzie tego analizował. Mamy więc tutaj zagrywkę zwaną “strzałem w powietrze”. Nikt nie pyta, gdyż boi się ośmieszyć, że nic nie wie na dany temat. I o to chodzi. Takich zagrań nasi turbogermańscy komturowie mają setki. To dziedzictwo Rzymu z zasadą “dziel i rządź”, Cesarstwa i papiestwa z kłamliwymi kronikami i preparowanymi dokumentami oraz systemem klątw z wymazywaniem obrzuconego nią osobnika z kart historii, Krzyżaków podrabiającymi listy, pieczęcie i różne akty, Bismarcka z Kulturkampf, czy też Kosinny i Goebelsa oraz innych teoretyków nazizmu.

Nazwanie Mieszka królem Wandalów nasi turbogermańscy blogerzy z Seczytam czy Sigillum Authenticum czy „Imperium Lechickie to bzdura” uznają za pomyłkę. Tak samo jak używanie nazwy Wenden wobec Słowian. No po prostu merytoryczna krytyka na typowym turbogermańskim poziomie.

Można tak pisać jeszcze dalej, bo argumentów za i przeciw jest cała masa. W tym dyskursie nasuwa się jednak wniosek, że wierzących trudno przekonać do zmiany wiary, jedynie wiedza może tu coś zmienić. Dlatego zachęcam do lektury moich książek oraz innych autorów (J. Bieszk. B. Dębek, M. Kowalski, P. Makuch, T. Sulimirski itd.), którzy otwarcie piszą o swoich poglądach na temat pochodzenia Słowian i Polaków, czasem wymyślając niedorzeczne teorie, jak P. Szydłowski, ale w głównej wymowie podobne do moich ustaleń.

 

Tomasz J. Kosiński

03.11.2019

Wandalowie czyli Polacy – P. Szydłowski

Okładka "Wandalowie czyli Polacy"

Jedna z teorii o pochodzeniu Polaków, zaczerpnięta m.in. od żyjącego w XII?XIII wieku biskupa krakowskiego i kronikarza Wincentego Kadłubka, głosi, że naszymi praprzodkami byli Wandalowie i Goci, wywodzący się od biblijnego Noego. Sojusz tych dwóch ludów miał się przyczynić do rozwoju imperium lechickiego zwanego Wielką Lechią.

Zwolennikem tej tezy jest Paweł Szydłowski, Polak mieszkający w kanadyjskim Vancouver, którego pasjami są historia, religioznawstwo (zwłaszcza interpretowanie Biblii) i medycyna niekonwencjonalna. Ta książka jest poszerzoną wersją jego wykładów na YouTube. Szydłowski opisuje niepoprawną politycznie historię Polski przedpiastowskiej, taką jaką zawarto w starych kronikach. To historia pełna tajemnic i zagadek, których nie potrafili lub nie chcieli rozwikłać historycy.

 

Wandalowie, czyli Polacy. Ostatnia zagadka naszej historii

Autor: Paweł Szydłowski

Kategorie: Książki / historia / historia Polski

Typ okładki: okładka miękka

Wydawca: Bellona

Wymiary: 14.5×20.5

EAN: 9788311152847

Ilość stron: 272

Data wydania: 2018-01-25

Polecane strony