Tłumaczenie Biblii na język gocki przez ariańskiego biskupa Wulfillę (Ulfilasa), który miał ochrzcić Gotów, to unikatowy przykład dziedzictwa pisanego tego ludu. Jak wiemy to znalezisko owiane jest jednak aurą kontrowersji i niedomówień.
Mimo oporu akademickich historyków, istnieje wiele przesłanek przemawiających za tym, że Biblia Wulfilli (Ulfilasa) może być falsyfikatem.[1] Bardzo ciekawy artykuł na ten temat opublikował Maciej Bogdanowicz[2], autor bloga rudaweb.pl, w którym wyraźnie sugeruje, że jest to ewidentne fałszerstwo. Idąc jego torem dowodzenia, możemy stwierdzić, że ma w tym dużo racji.
Oryginał tego dzieła datowanego na IV w. n.e. niestety nie zachował się do naszych czasów. Co istotne, na potrzeby swojego tłumaczenia Wulfila miał opracować alfabet gocki, opierający się na znakach greckich i łacińskich, a nie runicznych, jak niektórzy sądzą, co by znaczyło, że Goci nie posiadali wówczas własnego pisma. Wydaje się to bardzo dziwne, że do celów ewangelizacji biskup wymyśla skomplikowany alfabet (zamiast skorzystać z greki lub łaciny), który może stanowić dodatkowe utrudnienie związane z koniecznością nauczania barbarzyńskich Gotów nie tylko o życiu Jezusa, ale także czytania o tym używając nikomu nieznanych znaków.
Istnieją teorie, że to Goci mieli wynaleźć runy. Choć taki pogląd ma sporą rzeszę krytyków, to jednak wciąż – zapewne ze względów politycznych – wczesne znaleziska runiczne przypisywane są akurat Gotom. Jest to oczywiście błędny pogląd, gdyż jest wątpliwe czy Goci w ogóle posługiwali się runicą, o czym pisał chociażby J. W. Marchand ze Stanów Zjednoczonych.[3]
Mając powyższe na uwadze, okazuje się, że nagle barbarzyńscy i niepiśmienni Goci posiedli naraz de facto dwa rodzime alfabety: Wulfilli i runiczny. Jeżeli ten drugi używany był już w czasach Wulfilli to pozostaje pytanie dlaczego biskup-tłumacz go nie wykorzystał do przekładu Biblii. Jeśli natomiast gocki alfabet runiczny nie istniał jeszcze w IV wieku, to należy zapytać kto i po co go stworzył skoro znane już było gockie pismo z Biblii Wulfilli.
Zerknijmy na przykładowy tekst napisany pismem gockim Wulfilli (The Lord’s Prayer – W imię Ojca), z którego jasno wynika, że nie ma on nic wspólnego z runami, a wygląda jak wyszukany krój czcionki grecko-łacińskiego alfabetu:
Dla porównania poniżej znajduje się przykładowy tekst zapisany gockimi runami, które są praktycznie wariantem futharku:
Alfabet Wulfili składał się z 27 znaków i według obecnych hipotez mógł powstać na podstawie alfabetów:
W. Grimm uważa, że Ulfilas (Wulfila) nie utworzył alfabetu gockiego, ale ten istniał od dawna. Jeśliby Goci pisma nie posiadali i gdyby Ulfilas musiał je pożyczyć, to trudno pojąć, dlaczego po prostu nie wziął znanego mu greckiego lub łacińskiego alfabetu, co byłoby czymś nader prostym i zwyczajnym. Zamiast tworzyć nowe lub przenosić w całości, zaadaptował on pismo już używane podstawiając gdzie się dało greckie znaki.[4] To proste, naukowe wyjaśnienie uznanego niemieckiego językoznawcy W. Grimma o piśmie gockim równie dobrze może tłumaczyć powstanie cyrylicy utworzonej na bazie starosłowiańskiego pisma głagolicy (odrysowanej z alfabetu kobalnego) i greki.
Moim zdaniem Wulfilla nie sięgnął po gockie runy (wariant futharku), które zapewne używane były przez Gotów już w III-IV wieku, co mogą potwierdzać runiczne inskrypcje na znaleziskach z tego okresu, jak najstarsza na świecie moneta z runicznym napisem ze zbiorów Ossolineum, grot z Kowla, kamień z góry Opuk na Krymie, czy naszyjnik z Pietroassa w Rumunii, z prostego powodu – uznawał je za diabelskie pismo, którego użycie do tekstu biblijnego zakrawałoby na profanację. Z tym samym problem zetknęli się później Cyryl i Metody, którzy najpierw sięgnęli po głagolicę (odrys pisma weżełkowo-sznurowego), by potem na bazie świętej greki stworzyć cyrylicę. Apostoł Gotów nie mógł natomiast użyć do przekładu Biblii ani greki, ani łaciny, gdyż te alfabety nie oddawałyby charakteru gockiej mowy, tak jak łacina bez polskich liter (Ę, Ą, Ó, Ż, Ź, Ć, itp.) nie nadaje się do zapisu naszych słów. Dlatego zrobił grecko-łacińskiego miksa, którym można było jako tako oddać głoski właściwe dla gockiej mowy.
Jeśli chodzi o tzw. runy gockie to znamy dwa zabytki pisane, w których dopatrzono się ich śladów. Pierwszy to Documentum Neapolitanum z VI w. z pismem o charakterze runicznym, uznawanym za gockie, znacznie jednak różniącym się od liter z zachowanego egzemplarza odpisu biblii Wulfilii („Srebrnej Biblii” – Codex Argenteus), pochodzącego rzekomo z tego samego wieku. Drugim jest Documentum Aretinum – papirusowy rękopis w języku gockim z połowy VI wieku. W 1731 roku wydano we Florencji facsimile (swego rodzaju fotokopię), które w słabej jakości przetrwało do dziś; oryginał niestety spłonął.
Znana jest też pochodząca również z VI w. biblia Codex Brixianus, napisana po łacinie, której technologia stworzenia jest bliźniaczo podobna do „Srebrnej Biblii” gockiej. Naukowcy zauważyli pewne zbieżności pomiędzy tym łacińskim tekstem i gockim. Podobieństwa miały wyniknąć z rewizji starołacińskiego tekstu dokonanej w oparciu o tekst grecki, natomiast tekst gocki miał być rewidowany przez tekst łaciński. Dziwnym wydaje się fakt, iż wstęp w kodeksie Brixianus wzmiankuje o notach marginalnych z wariantami tekstowymi, których jednak w Brixianus brak, lecz są obecne w „Srebrnej Biblii” (Codex Argenteus). Oba dzieła wyglądają jakby powstały w tej samej szkole kaligrafii. Możliwe, że twórca księgi gockiej wzorował się na wcześniejszej łacińskiej.
Mamy więc do porównania kilka dokumentów z pismem gockim, które mają pochodzić mniej więcej z tego samego okresu, a mianowicie z VI w. n.e. Przyjrzyjmy się niektórym z nich.
Popatrzmy najpierw na Dokument Neapolitański sporządzony na papirusie:
Jak widzimy, to proste, niedbałe pismo ze znakami, które nie pochodzą ani z greki, ani z łaciny. Nie są one też podobne do gockiego wariantu futharku znanego ze wspomnianych wyżej zabytków runicznych. Jest to też zupełnie inny alfabet niż ten, którego użyto do spisania gockiej „Biblii Srebrnej”. Może to wskazywać, że jest to rodzime gockie pismo, które posłużyło Wulfilli do stworzenia swojego, „uświęconego” greką i łaciną, nowego, gockiego alfabetu.
Rys. Karta Biblii Gockiej Wulfilli
Tutaj widzimy doskonale wykaligrafowane i świetnie zachowane znaki, mimo ponad półtora tysiąca lat od jego stworzenia.
Gdy spojrzymy natomiast na łaciński Brixianus od razu widać znacznie gorszy stan jego zachowania, chociaż miał powstać w takiej samej technologii (srebrny atrament na barwionym purpurą pergaminie) i w tym samym czasie (VI w.), co „Biblia Gocka”. Oba dzieła miały być też równie pieczołowicie przechowywane, ale egzemplarz łaciński jest w znacznie gorszym stanie.
Rys. Łaciński Codex Brixianus
Istnieją też inne rękopisy gockiego Nowego Testamentu, głównie w postaci palimpsestów[5], zachowane we fragmentach. Są to:
- Codex Carolinus – przechowywany w Wolfenbüttel, zawiera bilingwiczny, łacińsko-gocki tekst;
- Codex Ambrosianus A, B i C – z różnymi fragmentami ewangelii, pochodzące z V/VI wieku, przechowywane w Mediolanie;
- Codex Taurinensis – zachowane tylko 4 karty;
- Codex Gissensis – odkryty na początku XX wieku, zawierający niewielki fragment ostatniego rozdziału Ewangelii według Łukasza;
- Gothica Bononiensia – palimpsest odkryty w roku 2013 w Katedrze Świętego Piotra w Bolonii, którego dolny tekst zawiera homilię w języku gockim z VI wieku.
Codex Ambrosianus jest sporządzony jako palimpsest, przez co nie jest zbyt czytelny. Prawdopodobnie został napisany na terenie dzisiejszych Włoch, tak jak wszystkie gockie rękopisy. Ma pochodzić z V/VI wieku. Widać na nim czcionki o podobnej liniaturze do „Srebrnej Biblii”. Zastanawiający jest sam fakt sporządzania palimpsestów, co mogło wynikać z pobudek ekonomicznych (drogi papier i pergamin), ale także religijno-politycznych (usuwanie starych, niewygodnych tekstów i zastępowanie ich nowymi, lepszymi).
Rys. Codex Ambrosianus
Ciekawym dokumentem jest też Codex Carolinus, obejmujący tylko 4 pergaminowe karty, które zresztą w XI wieku weszły w skład innego kodeksu jako materiał piśmienny (palimpsest). Zawiera zaledwie fragmenty Listu do Rzymian. Tekst pisany jest w dwóch paralelnych kolumnach – 27 linii w każdej. Lewa kolumna jest w języku gockim, prawa – w łacińskim.
Codex Carolinus jest jednym z nielicznych zachowanych rękopisów Biblii, której przekładu na język gocki dokonać miał w IV wieku biskup Wulfila.
Rys. Codex Carolinus, którego 4 karty weszły w skład innego kodeksu pod nazwą Codex Guelferbytanus 64 Weissenburgensis
Poniżej zamieszczam odczyty pisma gockiego z Kodeksu Karolińskiego (Codex Carolinus) dokonane przez dwóch autorów, Knittela i Falluominiego. Już na pierwszy rzut oka widać, że gocki język z tego Kodeksu nie jest podobny do niemieckiego, ale bardziej do staroskandynawskiego, który z kolei może być zbliżony do sarmackiego:
Knittel (1762)[6]
Jah witubnijs goths
qhaiwa unusspilloda sind
stauos is
jah unbilaistidai
wigos is
Qhas auk ufkuntha
frathi fanins
aiththau qhas imma
raginens was
Aiththau qhas imma
frumozo f . .
jah fragildaidau imma
Uste us imma
jah thairh ina
jah in imma alla
immuh wulthus
du aivam amen
Bidja nuizwis brothrjus
thairh bleithein goths
usgiban leika izwara
saud qwiwana weihana
waila galeikaidana gotha
andathahtana
blotinassu izwarana
ni galeikoth izwis
thamma aiwa
Falluomini (1999)[7]
Jah witubnijs g(u)þ(i)s
hvaiwa unusspilloda si(n)d
stauos ïs
jah unbilaistidai
wigos ïs
Hvas auk ufkunþa
[.]raþi f(rauj)ins
aiþþau hvas ïmma
raginens was
Aiþ[.]au hvas ïmma
fr[../.]a gaf
jah fragildaidau ïmma
uste us ïmma
jah thairh ina
jah ïn ïmma alla
ïmmuh wulþus
du aiwam amen
Bi[.]ja nu ïzwis broþrjus
þairth bleiþein g(u)þ(i)s
usgiban leika ïzwara
saud qiwana weihana
waila galeikaidana g(u)þa
andaþahtana
blotinassu ïzwara(n)a
ni galeikoþ ïzwis
þamma aiwa
Język gocki nadal jest mało znany i dlatego wciąż istnieje duże pole do spekulacji. Może właśnie dlatego powstała „Srebrna Biblia” Wulfilli, by wzbogacić zasób gockiego słownictwa i ograniczyć liczbę teorii na temat pochodzenia Gotów (skandynawskie, germańskie, sarmackie, słowiańskie, itd.).
W każdym bądź razie, okoliczności odkrycia „Biblii Gockiej” (Codex Argenteus) są bardzo podejrzane. Pojawiła się ona nagle i w dość tajemniczy sposób dopiero w XVI w. w benedyktyńskim klasztorze w Werden, w Niemczech, znanym akurat z pisania i kopiowania ksiąg. Miała być sporządzona dla Teodoryka Wielkiego (455-526), króla Ostrogotów, wkrótce po jego koronacji w Rawennie. Pozycja ta nie jest wspominana w żadnych katalogach ani wykazach ksiąg przez ponad tysiąc lat swej rzekomo długiej historii. Podczas wojny trzydziestoletniej znalazł się w rękach Szwedów i od tamtej pory przechowywany jest w Uppsali.[8]
Maciej Bogdanowicz sugeruje, że „Litery w tej księdze wyglądają, jakby były wybite czcionką drukarską” ( już niemal od stu lat znany był druk Gutenberga).[9] Pierwsze oficjalne wydanie drukowanie Codex Argenteus pochodzi jednak dopiero z 1665 r.[10]
Jedynym dowodem uprawdopodobniającym pochodzenie benedyktyńskiego egzemplarza z VI w. ma być datowanie radiowęglowe, ale Bogdanowicz powątpiewa w wiarygodnośc tej metody badań. Jako argument podaje on przykład kiedy żywe skorupiaki złowione z dna rowu oceanicznego, poddane datowaniu węglem C14, oszacowane zostały na około… 2 miliony lat.
Autor ten wnioskuje, że tzw. biblia Wulfilii może być XVI-wiecznym falsyfikatem, stworzonym dla udokumentowania tezy o germańskości (niemieckości) Gotów. To w XVI w. cesarz Maksymilian II Habsburg zaczął propagować teorię o pochodzeniu Niemców od Germanów, opisanych przez Tacyta. Potrzebne były jednak dokumenty potwierdzające tę tezę. Możliwe zatem, że to arcykatolicki cesarz z rodu Habsburgów był hojnym zleceniodawcą fałszerzy historii. Najwidoczniej nowy trend udzielił się także protestantom, bo to wówczas właśnie Marcin Luter zrobił z Arminiusza (Żarmina) pierwszego Niemca – Hermana.[11]
Moim zdaniem nawet istnienie alfabetu Wulfilii (nazwa umowna) widocznego na innych dokumentach, do których nie można mieć tylu zastrzeżeń co do ich autentyczności, jak to jest w przypadku „Biblii Gockiej”, niekoniecznie musi potwierdzać jej oryginalności. Równie dobrze mogła ona powstać później na bazie innych kodeksów wymienionych powyżej. Wtedy jednak teza M. Bogdanowicza o wymyśleniu języka gockiego zbliżonego do niemieckiego się nie broni, gdyż odczyty treści z tych dokumentów wskazują w pewnym stopniu na germańskość języka Gotów. Miałby on rację jedynie wówczas, gdyby wszystkie, znane nam gockie przekłady Biblii okazały się późniejszymi falsyfikatami, co jest mało prawdopodobne, choć niewykluczone.
Biorąc jednak pod uwagę omawiane wcześniej, liczne wątpliwości, nie można wykluczyć, że sama „Biblia Gocka” powstała w XVI wieku jako misterna robota mistyfikatora dla podniesienia prestiżu gockiego dziedzictwa, z założenia wpisując się w propagandowe cele Cesarstwa związane z szukaniem potwierdzeń germańskości Gotów.
Ja jednak skupiłbym się tu bardziej na analizie językowej tekstu, po weryfikacji zgodności owego alfabetu gockiego z mową tego ludu, gdyż wiele wskazuje na to, że Goci mieli sarmackie korzenie, a tym samym powinni posługiwać się nie językiem germańskim, ale podobnym do irańskiego. Ze względu na bliskie sąsiedztwo i wzajemne wpływy kulturowe niewykluczone, że sarmacki język Gotów, jak też i Alanów, Antów, Roxolanów, Chorwatów czy Serbów oraz innych ludów o sarmackim rodowodzie zamieszkujących ziemie obecnej Słowiańszczyzny lub jej pobliże, odcisnął swoje piętno na kształtowaniu się języków germańskich, jak też i bałto-słowiańskich.
Jeśli tak było, to spory o to czy Goci byli Germanami (w pospolitym, acz błędnym rozumieniu kojarzącym ich z Praniemcami) czy też Słowianami, nie mają sensu. Plemiona sarmackie wywarły bowiem duży wpływ na obie te grupy. Zastanawia też fakt, dlaczego Goci nie zabrali ze sobą w swej ekspansji na Zachód stworzonego przez Wulfillę pisma. Nie spotykamy bowiem żadnych podobnych dokumentów z pismem gockim z Galii z tego okresu, a przecież Wizygoci stworzyli tam silne państwo. Skoro byli arianami, jak Wandalowie, którzy palili katolickie kościoły, to czemu nie używali pisma stworzonego przez ich apostoła do nawracania niewiernych Galów?
Właściwie tak dużo miejsca poświęciłem tutaj „Biblii Gockiej”, mimo, że oczywiście nie jest ona źródłem wiedzy o słowiańskich wierzeniach, z kilku powodów. Po pierwsze, niektórzy twierdzą, że Goci to przodkowie Słowian Zachodnich, w tym Polaków (August Bielowski) lub też lud sarmacki, który wywarł duży wpływ na naszych przodków. Uważał tak m.in. Archidiakon Tomasz ze Splitu, który pisał o Gotach: „że z „polskich stron” przybył lud zwany Lingones złożony z 7 lub 8 rodów, które opanowały kraj Curetia [Kreta], zmieszały się z autochtonami i przybrały nową nazwę Chorwatów”. Autor ten podaje też, że „Goci” (Słowianie) przybyli z Polski lub Czech.[12] O słowiańskich Gotach pisał też Pop Duklanin (XII wiek) oraz Teodozjusz Chilandarski (XIII wiek). Dlatego państwo Bolesława Chrobrego zwane było po łacinie Regnum Sclavorum, Gothorum sive Polonorum (Królestwo Słowian, Gotów czyli Polaków).
Archeolodzy twierdzą, że w szczątkach ludzkich – pozostałych po, przypisywanych Gotom, kulturach wielbarskiej i czerniachowskiej – nie znaleziono cech antropologicznych ani genów staroskandynawskich. Wręcz przeciwnie, wszystkie dane wskazują na ludność słowiańską, najbardziej fizycznie podobną do średniowiecznych Polaków. Dobrze zatem byłoby wiedzieć, jaką religię praktykowali nasi protoplaści, choć wiemy przecież, że arianizm jakoś nie przyjął się na naszych ziemiach, a Goci z Wandalami zanieśli go ze sobą na Zachód. Warto też poznać wiarygodność przekazów historycznych i dokumentów o tym świadczących, a najważniejszym z nich jest akurat „Biblia Gocka”, abstrahując od tego czy faktycznie Polacy są potomkami Gotów, czy nie.
Po drugie, dziwnym wydaje mi się fakt, że Goci ochrzczeni byli już w IV wieku w obrządku ariańskim, od nich niebawem arianizm przyjęli Wandalowie, a Wendowie, Sklawenowie i Antowie, uznawani za plemiona słowiańskie (Jordanes), wyznawali nadal rodzimą wiarę. Niektórzy autorzy, jak Bieszk czy Szydłowski nazywają ją co prawda dziwacznie „wedyjskim arianizmem”, wprowadzając nas tym samym w błąd, gdyż przyrodzona wiara Słowian nie miała nic wspólnego z doktryną Ariusza. Obaj ci autorzy bowiem arianizmem nazywają wiarę Ariów związaną w dużym stopniu z wedyzmem. Wygląda więc na to, że ludy, które zostały na naszych ziemiach, w tym także część Gotów i Wandalów, nie praktykowały arianizmu, ale religię naturalną.
Dziwi też to, że skoro Goci byli tak walecznym ludem, dlaczego tak łatwo i szybko pozbyli się swojej rodzimej wiary. Nie musieli przecież robić z niej użytku do celów politycznych, gdyż jako najeźdźcy, mogli narzucać swoją religię i kulturę podbitym ludom. A może cały ten arianizm był zasłoną dymną, aby poznać wroga? Chyba, że Goci tak naprawdę niewiele mieli do zaproponowania innym ludom poza zdolnościami bitewnymi. Podobnie jak Waregowie, o czym pisał chociażby Lelewel.[13] Ci, którzy nie udali się na Zachód ulegli, wraz z innymi plemionami sarmackimi, szybkiej slawizacji. Po prostu słowiańskie wierzenia bardziej przystawały do tego miejsca, klimatu, kalendarza, czasu i ludzi tutaj mieszkających, aniżeli do stepu i nomadycznego stylu życia.
Po trzecie, jeśli „Biblia Gocka” jest falsyfikatem, to być może cała opowieść o arianizmie Gotów też jest bajką. Niewykluczone, że to jedna wielka XVI-wieczna ściema mająca na celu zbudowanie nowej, wielkogermańskiej historii, w obliczu ówczesnych wojen pomiędzy niemieckimi księstwami, reformacji i buntów chłopstwa. Wspólna, silna tożsamość, oparta na dumnej historii zawsze łączy. Dlatego należy krytycznym okiem patrzeć nie tylko na polskie i inne słowiańskie artefakty wzbudzające podejrzenia, co do ich autentyczności, ale także na „dzieła” naszych sąsiadów, którzy często naszym kosztem budują własne ego i różnymi sposobami tworzą podstawy pod dominację polityczną, ekonomiczną i kulturową.
Tomasz Kosiński
12.10.2019
[1] Adamus Marian, Tajemnice sag i run, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków 1970
[2] Bogdanowicz M., Tata, chleb i Biblia Gocka – na tropie dawnych fałszerzy, 2017, [na:] rudaweb.pl
[3] Adamus Marian, Tajemnice sag i run, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków 1970; Marchand J. W., Les Gots ont ils vraiment connu l’écriture runique? (Czy Goci rzeczywiście znali pismo runiczne?), Melanges F. Mossé, Paryż 1959
[4] Grimm Wilhelm, Ueber deutsche Runen, Goettingen 1821; Szulc Kazimierz, Autentyczność kamieni mikorzyńskich zbadana na miejscu, [w:] Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego. T. IX, Poznań 1876
[5] Palimpsest – rękopis spisany na używanym już wcześniej materiale piśmiennym, z którego usunięto poprzedni tekst, najczęściej w celu zmniejszenia kosztów nowego materiału. Niestety przez to traci na czytelności. Spotykanym równolegle terminem technicznym jest codex rescriptus.
[6] Knittel F.A., Fragmenta Versionis Ulphilanae, Upsala 1763
[7] Falluomini C., Der sogenannte Codex Carolinus von Wolfenbüttel. (Codex Guelferbytanus 64 Weissenburgensis). Mit besonderer Berücksichtigung der gotisch-lateinischen Blätter, Wiesbaden 1999
[8] Jańczuk L., Historia wydań gockiej Biblii, [w:] „Rocznik Teologiczny”. Rok LVII, Zeszyt 2, s. 123-135, 2015
[9] Bogdanowicz M., Tata, chleb i Biblia Gocka – na tropie dawnych fałszerzy, 2017, [na:] rudaweb.pl
[10] Jańczuk L., Historia wydań gockiej Biblii, [w:] „Rocznik Teologiczny”. Rok LVII, Zeszyt 2, s. 123-135, 2015
[11] Bogdanowicz M., Tata, chleb i Biblia Gocka – na tropie dawnych fałszerzy, 2017, [na:] rudaweb.pl
[12] Łowmiański Henryk, Polska we wczesnośredniowiecznej historiografii słowiańskiej, [w:] Studia nad dziejami Słowiańszczyzny, Polski i Rusi w wiekach średnich, Poznań 1986
[13] Lelewel J., Kultura Waregów i Sławian (Wyjątek z rozbioru dziejów ruskich z historii Karamzina), [w:] Polska, dzieje i rzeczy jej rozpatrywane przez Joachima Lelewela, t. XVIII, Poznań 1865, s. 184-198