Serb Dejan Đuričić napisał w 2015 roku książkę “Dream Dremati”. Jest to opracowanie przedstawiające porównania serbskich i angielskich słów pod kątem ich podobieństwa. Autor przekonuje, że angielskie słowa mają serbskie (słowiańskie) korzenie.
Swój zbiór rozbudował i opublikował w kolejnej pracy “Rečnik srodnih srpskih i engleskih reči” (2017). A w 2022 roku wydał też następny tom “Dream Dremati 10.000 parova”.
Przykładowo, tytułowe angielskie słowo ‘dream’ – marzyć, odnosi on do serbskiego ‘dremati’ – drzemać. Tysiące podobnych przykładów naprawdę daje do myślenia.
Serbski badacz jest jednak krytykowany przez akademików i oczywiście jest mu zarzucane uprawianie pseudonauki, mimo, że jego prace są recenzowane.
Gdy trafiłem jakieś 2 lata temu na kilka jego propozycji wyjaśnień pochodzenia i sensu angielskich słów, sam miałem już zebrane kilkaset podobnych polsko-angielskich par z ich słowiańskimi etymologiami. Może i ja opublikuję je kiedyś w artykule, czy podobnej publikacji, aby także Polakom uzmysłowić, jakie znaczenie dla języków europejskich miało wendyjskie słownictwo.
Moim bowiem zdaniem, ale i Đuričića oraz kilku innych autorów, niezależnych badaczy, prajęzykiem indoeuropejskim był prasłowiański (prawędyjski). Odnoszenie się przez etymologów do wymyślonego, sztucznego i niepewnego PIE nie jest stosowne, skoro mamy pod ręką słowiańskie słowa.
Jednak do niedawna lingwiści stosowali zasadę ignorowania rdzeni słowiańskich przy wyprowadzaniu słów z greki, łaciny, niemieckiego, angielskiego, czy języków skandynawskich, gdyż fałszywie przyjmowano, że skoro Słowian miało nie być w Europie do VI wieku, to ich język nie mógł odgrywać żadnej roli przy powstawaniu słownictwa europejskiego sprzed tego okresu.
Dzisiaj, gdy już archeogenetyka odesłała nazistowską koncepcję allochtoniczną do lamusa, językoznawcy na szczęście coraz śmielej sięgają do źródłosłowów słowiańskich, choć polityczno-patriotyczne opory na Zachodzie są nadal silne w tej kwestii, więc można się spodziewać, iż wprowadzenie ich do etymologicznych słowników języków europejskich potrwa długie lata.
Póki co warto śledzić, co do powiedzenia mają takie osoby, jak Dejan Đuričić, Radovoje Pešić, Petr Jandaćek, Frederik Kortlandt, czy zmarły przed kilku laty Mario Alinei. A na naszym polskim podwórku tym tematem zamiast lingwistów-akademików zajmują się pasjonaci, jak Czesław Białczyński, Joanna Chołuj, Rady Andrzej, Jacek Godlewski, czy Bartłomiej Góralski. Nie ze wszystkim się z nimi zgadzam, ale owi autorzy szukają bez wątpienia prawdy o słowiańskim dziedzictwie językowym, nawiązując, mniej czy bardziej świadomie, do tez Wojciecha Dębołęckiego, Jana Kollara, Tadeusza Wolańskiego, Piotra Czarkowskiego, czy Stanisława Szukalskiego.