Bastarnowie – Peukowie, czyli słowiano-sarmaccy Górale

Bastarnowie z Muzeum Archeologicznego w Krakowie

Bastarnowie, zwani inaczej Peucynami (Peukami), uważani są przez niektórych za plemię germańskie, choć inni przyjmują, że to była społeczność mieszana celtycko – scytyjska, co tylko potwierdza, iż mamy tu do czynienia bardziej ze spekulacjami aniżeli materiałem dowodowym.

Tacyt pisał, co ważne, że nie są oni Germanami, ale są do nich podobni. Późni autorzy jak Dio Cassius (III w. n.e.) i Zosimus (przełom V i VI wieku n.e.) uznają Bastarnów za Scytów, możliwe, że dlatego, iż zamieszkiwali krainę zwaną Scyta Minor (Mniejsza). Polibiusz, Liwiusz i Plutarch sądzili, że to lud celtycki, a Liwiusz twierdził, że język Bastarnów jest taki sam jak Scordisci (Skodra – Scytowie, pozostałością po tej nazwie jest miejscowość Szkoder w Albanii, łac. cordis – serce) potwierdzał także bliższe związki wojskowe między tymi plemionami. Arabski pisarz – podróżnik Al-Massudi w IX w. pisze o Bastarnach jako słowiańskim plemieniu, żyjącym obok Serbów. Także Trubacev, na podstawie m.in. analiz językowych, uznawał ich jednoznacznie za plemię protosłowiańskie[1].

Tak jak naszych językoznawców dziwią próby szukania słowiańskich etymologii dla ludów uznawanych przez akademicką naukę za nie słowiańskie, tak mnie bawią próby wyprowadzania ich nazwy np. z niemieckiego lub staroangielskiego, czyli języków, których jeszcze nie było, gdy o Bastarnach pisali antyczni kronikarze. To typowy zabieg niemieckich i angielskich lingwistów, by wszystko odnosić do anglo – germańskiego dziedzictwa, nawet jak nie ma to żadnego uzasadnienia. Zwykła polityka historyczna, a nie nauka zwana historią czy etymologią. Znamienne, że gdy polscy badacze i pasjonaci szukają słowiańskich źródłosłowów imion lub etnonimów ludów o niepewnym pochodzeniu to od razu są wyśmiewani, że mają kompleksy i “wysysają bzdury z brudnych paluchów” (to jeden z komentarzy wobec mojej etymologii imion Swewów).

Nie patrzmy na to i róbmy swoje. Prawda się kiedyś obroni sama. Nawet jeśli możemy się mylić to warto też dopuścić do rozważań językowych także słowiańskie źródłosłowy.

Z nielicznych źródeł historycznych (zapisków i map) znamy zapisy nazwy plemienia Bastarnae, inaczej zwanych Peucini (Peuci, Peuki). Byli oni zaliczani do Daków, odłamu Traków, zwanych Getami (Getae), czyli mających scyto-sarmacki rodowód, choć tak naprawdę przywędrowali do Wallachi (Wal+Lachia, Wielka Lechia), zwanej też Scythia Minor (Małą Scytią) z północy, zza Karpat, z nad Wisły.

Niektórzy utożsamiają z Getami plemiona gockie, co nie jest wykluczone, choć droga ich migracji oraz okresy pojawienia się w Centralnej i Południowej Europie są różne.

O ile etnonim Gotów wywodzi się od Got – Bóg, czyli to Bogowie, podobnie jak Lachy, Lachowie, o tyle Geci swoją nazwę mogą zawdzięczać starosł. gatce, czyli gadaniu, rozmowie, o czym pisałem już w Rodowodzie Słowian (2017) i co wielu krytyków śmieszyło. A tu w opracowaniach naukowych czytamy: “One hypothesis is that the name Getae originates in the Indo-European *guet- ‘to utter, to talk'[2]. Czyli PIE *guet oznacza *gadkę, rozmowę. Gadać, godać jest związane z godzeniem, dawaniem, w tym przypadku słów, które są darem słowiańskiego boga godzącego, darzącego – Goduna, Godeboga, Darzboga, a u Skandynawów – Godana, Wodana, Odyna. Zatem nie godej mi tu gupot, że Goci lub Geci nie mają słowiano – sarmackiego rodowodu.

Moim zdaniem przed wspólnotą bałto – słowiańską tworzyliśmy jeszcze większą grupę wenedo – bałto – scyto – sarmacką, z której wyodrębniły się z czasem mniejsze: bałto – wenedo – słowiano – sarmacka i germano – gocko – scytyjska. Na bazie tych podziałów tworzyły się nowe etnosy, a wspólny język praindoariosłowiański ulegał przekształceniom, zarówno poprzez tworzenie różnych wariantów alfabetów runicznych, a przez to odmienności w zapisie poszczególnych słów, jak też z czasem nadawanie nowych znaczeń starym słowom oraz tworzenie nowych. Stąd podobieństwa, ale i różnice językowe między prasłowiańskim, a pragermańskim. Uważam jednak prasłowiański język jest bardziej archaiczny i zachował więcej pierwotnych znaczeń słów oraz sens istotę mowy jako takiej. Przez to wciąż skrywa w sobie boską prawdę.

Co ciekawe, starożytni kronikarze twierdzą, że antyczna Dacja sięgała od Bałtyku po Morze Czarne, zatem może być jedną ze znanych wówczas synonimicznych nazw Lechii. Zgodnie z przekazem Agrypy, przyjaciela cesarza Augusta, żyjącego I w. p.n.e., Dacia była ograniczona przez Ocean Bałtycki na północy i Wisłą na Zachodzie. Mieszkańcy Dacji mieszkali również na południe od Dunaju.

Na starożytnej mapie Tabula Peutingeriana z IV w. n.e., która bazowała na mapie świata Marka Agrypy (I w. p.n.e.), możemy znaleźć lud Blastarni na północ od rzymskiej Dacji, za górami zwanymi “alpes Bastarnicae” (Karpaty?). Rdzeń *blast oznaczajacy *wlast, czyli własność, władzę, władcę, od którego pochodzi sł. słowo *oblast – rejon, czy znane z kronik czeskie imię Wlasta, raczej jednoznacznie wskazuje nam na starosłowiańskie pochodzenie tej nazwy. Wiemy też, że chrześcijańską nakładką na słowiańskiego boga Welesa (Wołosa) był właśnie św. Wlas, inaczej Błażej (znów oboczność b=w). Rejony dackie zwane są więc raczej nieprzypadkowo Wołoszczyzną (Wallachią – Wielką Lechia), a ich mieszkańców Wołosami (Wallachami-Wielkolechitami). Zbieżność słów wal (waleczny, wielki), wol (wół) i wolk (wilk) też nie jest przypadkowe. Wilk bowiem może być tym walecznym zwierzęciem, które poluje na wielkie woły (bydło), a jego sł. nazwa *wol+k oznacza “do wołu”, bo “k” to “ku – do, od”. Skoro *wlast to władca, a *arna to potomek ze szlachetnego rodu, to wynika z tego, że Blastarni to szlachetni potomkowie Wlastów, czyli Władców, Panów.

Strabo pisał, że Dakowie (Daci) i Getowie (Geci, gr. Getae), to trackie plemiona mieszkające na północ od Dunaju (Dakowie bardziej na zachodzie, a Geci dalej na wschód), choć nadmienia też wyraźnie, że byli oni jednym i tym samym ludem oraz mówili tym samym językiem.

Spróbujmy dalej zapoznać się po krótce z historią kolejnego ludu kojarzonego z plemionami germańskimi, celtyckimi, czy scytyjskimi, ale nie protosłowiańskimi, czy prasłowiano – sarmackimi oraz znaleźć jeszcze inną etymologię nazwy Bastarni oraz znaczenia imion ich władców,

Prawdopodobnie przekręcona nazwa Bastarnae (z pominięciem ważnego “l” tworzącego rdzeń *blast – wlast) może odnosić się di *basta – baszta, budowla obronna, co później na zasadzie zapożyczeń od słowiano – sarmackich ludów podbijajajcych Galię w starofrancuskim przyjęło formę *bastion. Rdzeń *arni (anagram *rani, jak Ranowie, Rugianie) z kolei oznacza potomków, od perskiego *arna. Starosłowiańskie *rano symbolicznie jest związane z tym znaczeniem, gdyż *ranek to potomek, odrodzenie słońca, poprzedniego dnia, boskiego światła – ra (*no – nowy). Rano to wschód, a poranek to nowy dzień, jako efekt tego zjawiska. Etnonim Bastarnów mówi nam więc, że mogą to być potomkowie budowniczych twierdz (baszt).

Z rdzeniem *bast związany jest też termin *wist, bist (oboczności b=w), znany chociażby w imieniu znanego króla Getów (Geto-Daków), Bastarnów i niektórych plemion sarmackich – Burebisty. Pierwiastek *bure oznacza walczyć, borykać się, a *bista, jak wspomniałem to wist, czyli pan, wódz, wieszcz. Burebista to zatem po prostu Waleczny Wódz. Podobieństwa językowe między słowiańskim, a językiem Geto – Daków, Traków, Sarmatów wynikają ze wspólnych korzeni tych ludów.

Innym, nie mniej sławnym, wodzem Daków pozostających w sojuszu z Bastarnami i Roxolanami był Decebal. Walczył z powodzeniem z cesarzem Domicjanem, ale został pokonany przez jego następcę Trajana. I cóż znaczy jego imię z germańska, ano nic. A z celtycka, coś tam wymyślają na bazie jakichś niepotwierdzonych niby celtyckich słów. A przecież skoro był on wodzem Daków (Daci) to pierwszy element jego imienia oznacza po prostu tychże Daków, zapisanych w formach Daci – Dece, co kojarzy nam się ze słowem *deti, deci – dzieci, czyli potomkowie, jak w etnonimie Bastarnów – arna. Drugi element imienia tego wodza jest jeszcze prostszy w wyjaśnieniu, bo *bal to *wal (oboczność b=w), czyli waleczny, walczący. Słowo *wal to archaiczne określenie woja, rycerza, związane z wyrazami bezpośrednio z nim związanymi: walka, walić, wał, vel (wielki), jak też pochodnymi znaczeniowo: bel (wielki, jasny, północny), obalać, boleć, ból oraz zbliżonymi: bój, woj, wój, wojna, bur, bor, bronić, bran, obrona, wald, wlad, ald, ulf, olb, olv, itd., a także imionami Bolesław, Waldemar, Wladimir, Włodzimierz, czy nazwami miejscowymi, jak Walencja, Wałbrzych (Walbrzeg), Walia, Belgia, Belorus, Bielany, itp. itd.  Rdzeń *wal, vel, bel, bal jest obecny też w takich imionach, jak Belizariusz, Wallenrod, Bela, itp.

Decebal był krewnym Durasa (Dorpaneusa, Diurpaneusa – darzącego, czyli dobrego pana), króla Daków, walczącego w I w. n.e. z Rzymianami w Mezji. Bratem Decebala był Diegis (Dziedzic).

Ważny jest również trop irański znaczenia słowa *dece, deci, które odnosi się do wilka. Niewykluczone zatem, że Dakowie uważali się za potomków Wilków, boga Welesa, a staroirańskie (scyto – sarmackie) słowo *deci – wilk, zaczęło potocznie oznaczać “dzieci”. Z tym kulturowym, słowiańskim elementem “ludzi wilków” koreluje relacja Herodota o Neurach, zamieniających się w wilki (obrzęd inicjacji młodych wojowników), czy przydomek Wieletów – Wilców (niem. Wiltzen). Decebal to zatem Pan Daków (dzieci wilków).

Dla porównania etnonim Thraków może oznaczać Draków (drac), czyli Żmijów, Smoków (popularne przejście Th w D, jak Thietmar – Ditmar). Kto wie czy plemiona trackie, dackie, frygijskie, nie były odłamem starożytnych Scytów Europejskich, od których powstały różne bałkańskie etnosy.

Przekręcanie niezrozumiałych przez Greków i Rzymian obcych imion to norma, wystarczy przytoczyć tu króla nad czarnomorskich Getów – Gudila (Getilah – pan Getów) z IV w. p.n.e., z którego Grecy zrobili Kothelasa (Κοθήλας). Pamiętajmy, że okres migracji Gotów z północy nad Morze Czarne to kilka wieków później i mamy tu do czynienia z innym odłamem, najprawdopodobniej tych samych scyto – sarmackich ludów o podobnej nazwie.

Innym przykładem jest Dapyx (Dapyks), który ewidentnie jest greckim zapisem imienia Daruch (Darzący, czyli Dobry Rycerz, bo *ruch – rich, ric, ryk, rek). Był on wodzem Getów w I w. p.n.e. panującym w rejonie Dobruja (Dobrudża – dobrorodna kraina).

Ciekawią też etymologie trackich nazw plemiennych, jak Odrysów (Odrysae lub Odrusai, gr. Ὀδρύσαι) oraz imiona ich władców, jak Kotys.

O Dakach, Trakach, Getach i Ilirach, będących najpewniej odłamem Scyto-Sarmatów, mających wpływ także na ukształtowanie się słowiańskiego etnosu, ale i greckiego (posthelleńskiego), należy jednak przygotować oddzielne, szerokie opracowanie. To z tymi ludami swój los związali Bastarnowie, którzy przenieśli się swego czasu z Północy na Bałkany.

Uczeni zakładają, że pierwotne siedziby Bastarnów były na Pomorzu bałtyckim lub nad dolną Wisłą i sięgały na wschodzie aż pod Dniepr (Borystenes – toń Borysa, tj. Borysława=Bojesława=Boleslawa) i dopiero w połowie IV w. p.n.e. migrowali oni na Południe, na zachodnie wybrzeże Morza Czarnego, gdzie osiedli pośród Sarmatów, Getów i Daków. To z nimi archeolodzy wiążą kulturę zarubiniecką i Poienesti-Łukaszewka. Kilku uczonych, jak Đorđe Janković, czy П. Н. Третьяков (Памятники зарубинецкой культуры), uznaje kulturę zarubiniecką za protosłowiańską. W Polsce na stanowisku w Pełczyskach znaleziono drachmy z II wieku p.n.e. przypisywane Bastarnom, choć nasi archeolodzy uznają ich za lud celtycki[3].

Bastarnowie kilka razy wchodzili w większe konflikty z Dakami – między III i II wiekiem p.n.e. podczas ich inwazji do Gecjii (północnej Dacji), Dardanami i z Rzymem. Tworzyli dorywcze sojusze z Dakami, Getami, Sarmatami i Gotami oraz innymi ludami. Już w III w. p.n.e. wraz ze Scirrami (którzy żyli na Mazurach i ok. 230 r. p.n.e. ruszyli z Bastarnami na Południe) zaatakowali terytoria rzymskie, o czym pisał Polibiusz. W II w. p.n.e. wspierają macedońskiego króla Perseusza przeciwko Rzymowi. W 250–251 r. n.e. Bastarni prawdopodobnie uczestniczyli w najazdach gockich i sarmackich na Rzym, których zwieńczeniem była klęska rzymska w bitwie pod Abrittus i zabicie cesarza Decjusza (251). Trudno to jednoznacznie ustalić, bo piszący o tych wydarzeniach Zosismus wszystkie te ludy nazywał Scytami, gdyż zamieszkiwały krainę zwaną Scytią.

W 280 r. n.e. miała miejsce przymusowa migracja stu tysięcy Bastarnów do Cesarstwa Rzymskiego, która nie wykorzystała potencjału demograficznego „wielkiego narodu”, a pozostali po drugiej stronie Dunaju Bastarnowie, zdaniem rosyjskiego uczonego M. B. Shchukina, uczestniczyły w skomplikowanej etnogenezie ludów wczesnośredniowiecznych, przede wszystkim Słowian[4].

Appianus (Mithridatic Wars 10:69) nazwał Bastarnów “najdzielniejszym narodem ze wszystkich”. Powtórzył to także Liwiusz. Po raz ostatni Bastarnowie są wzmiankowani pod swoją nazwą przez Sidoniusa Apollinarisa, gdy Attyla w 451 r. zaatakował Galię dużą armią, która ostatecznie została rozgromiona w bitwie pod Châlons przez wielonarodową koalicję utworzoną przez Rzymian pod dowództwem generała Aetiusza

Inni, znani ze źródeł numizmatycznych, wodzowie – królowie Bastarnów to: Kanites, Tanousas, Charaspes, Aelis, Akrosas, Sariakes[5].

1. Aelis, Ailios (ΑΙΛΙΟΣ) to Helios, czyli Słoneczny As, od “a+Ili” – ze słońca, światła, złota. Jego imię i wizerunek widnieje na monecie z ok. 180-150 p.n.e. z wizerunkiem na awersie dwóch ludzkich głów (Dioskurowie)  oraz na rewersie dwóch końskich.

2. Kanites, Kani (ΚΑΝΙΤΟΥ) to K+ani, czyli “z nieba”. Końcówki -es, -is -os, oznaczają “As”.

3. Tanousas (ΤΑΝΟΥΣΑ) to Tanoisa, czyli “jasna toń”, jak nazwa rzeki Tanais (Don).

4. Charaspes (ΧΑΡΑΣΠΟΥ) to Wielki Potomek Asów, od “har” – góra, wysokość, wielkość, “aspo” – po Asach. Jego greckim odpowiednikiem był Herakles i rzymski Herkules.

5. Akrosas (ΑΚΡΟΣΑ) to syn Krosa, może Krokusa (Kroka – Kraka) lub Kronosa. Chyba, że to też synonimiczne nazwy.

6. Sariakes (ΣΑΡΙΑΚΟΥ) to “S+ariak+es”, czyli “z Ariów As”, z perskiego Arik to Ariowie, bo końcówka -ik oznacza liczbę mnogą, co można też odnosić zapewne do innych słowiano-aryjsko pochodnych imion z końcówką -aric, -eric, -aryk, -orek, -erzyk itp., które też oznaczają rycerza, czyli aria – szlachcica.

7. Clondicus, Claodikus, Kloilios (Κλοίλιος), znany z przegranej wojny z Dardanami z II w. p.n.e., mimo przymierza z Macedończykami. Widać wyraźne przekręcanie jego imienia przez Rzymian pod swoje słowa z łaciny, jak claudus – chromy, kulawy i discus – dysk. A przecież jego imię zapisane po grecku to K+lo+ili +os, czyli “As z jasnej krainy”, bo “k” – do/od, rdzeń *lo – lond, ląd, kraina, morfem *ili – jasny, złoty, imionotwórcza końcówka -os – As. Jego właściwe imię brzmiało zatem Klondis (-is – jasny) lub Klondil (o tym samym znaczeniu).

8. Deldo zabity podczas wojny w I w. p.n.e. przez rzymskiego generała Marka Liciniusa Crassusa. Jego imię wygląda na przestawkę słowa Dedlo, które oznacza “dziedzinę” – dziedziczone pole, ojcowiznę, od “ded” – dziad, przodek, ojciec i “lo” – lond, ląd, pole. Podobnym słowem jest “sedlo” – sioło, siodło, siedlisko, wioska.

Peukowie, podobnie jak Dakowie czy Trakowie, używali na wydawanych przez siebie monetach królewskiego tytułu ΒΑΣΙΛΕΩΣ, który można odczytać jako Basileos albo Wasileos, gdyż w grece nie było litery W. A to oznacza przecież Wasil+eos (Wasyl, Bazyl, Bazyli), czyli Złotowąsy, bo *was to wąs, a *il to jasny, złoty, błyszczący, lśniący. Nestor pisał, że posąg Peruna postawiony przez kniazia Władimira w Kijowie miał “wąs złoty”, co może potwierdzać, że był to boski atrybut, a tym samym zaszczytny tytuł.

I tutaj mam zagwozdkę, bo tłumaczyłem wcześniej etnonim Blastarnów (Wlast+arna) i Bastarnów (Bast+arna), ale teraz przyszło mi na myśl, że rdzeń ich imienia *bas też może oznaczać *wąs (oboczność b=w). Natomiast drugi człon *tarni to czarny, jak skandynawski zapis imienia Tjarnoglafi – Czarnogłowy. W tym rozumieniu Bas+tarni byliby Czarnowąsami. Znając magię słowiańskich słów, wszystkie te etymologie mogą być właściwe.

A na koniec proste tłumaczenie nazwy Peucyni. Otóż *pełka to starosłowiańska górka, pałka (góra – pala, pała). Znamy ten rdzeń chociażby z imienia Świętopełk (Svetogor). Z tego jasno wynika, że Peuci (Peuki) to Pełki, czyli Górzanie – Górale.

Tomasz J. Kosiński

06.04.2020

[1] O. N. Trubačev: INDOARICA в Северном Причерноморье, 1999
[2] Mihai Barbulescu, Thomas Nagler: The History of Transylvania – Until 1541. Romanian Cultural Institute, 2005, s. 68;  Ariton Vraciu: Limba daco-geţilor. Ed. Facla, 1980, s. 45.
[3]

CELTIC POLAND


[4] M. B. Shchukin: The Forgotten Bastarnae, [w:] Stratum plus, № 5, 1999, na: https://www.e-anthropology.com/English/Catalog/Archaeology/STM_DWL_BnM7_9CQGlL28RXHS.aspx
[5] https://balkancelts.wordpress.com/tag/bastarnae-kings/

Walka Bela z Cernem, Asów z Wanami, Sarmatów ze Scytami, Słowian z Teutonami, czyli jak zostałem “wariatem”.

Walka

Mamy wiele źródeł i przekazów historycznych o odwiecznej wojnie między dwoma wielkimi grupami ludów. Raz jedni są górą, a raz drudzy. To jak zasada yin yang, nieuchronne dążenie do równowagi we wszechświecie. Musi być dzień i noc, lato i zima, miłość i nienawiść, pokój i wojna. To smutne i wiele religii chce zmienić ten boski porządek lub opiera swoje zasady moralne na akceptacji tylko jednej ze stron tego ukladu, ale ostatecznie wpada we własne sidła, gdy ich przedstawiciele prawią o pokoju, czyniąc wojnę. Wystarczy przytoczyć historię miłującego chrześcijaństwa z inkwizycją, torturami, podbojami, wojnami krzyżowców, interesownością, hipokryzją, zakłamaniem. Czemu tak się dzieje?

Ten powszechny dualizm, walki dobra ze złem, trwa chyba od zawsze. No może jest inaczej rozumiany w różnych kulturach. Nie wszyscy traktują ciemną stronę świata jako zło, ale konieczność bez której nie można by zrozumieć czym jest dobro (taoizm, hinduizm, ariowedyzm, rodzima wiara słowiańska). Poza tym ludzie są z natury próżni. Jedni boją się bogów i szanują odwieczne prawa, a inni próbują z nimi walczyć (np. Izrael znaczy “walczący z bogiem”) i je zmieniać na własny użytek.

Od jakiegoś czasu zajmuję się m.in. analizą etymologiczną etnonimów ludów Eurazji oraz imion ich władców. Okazuje się, że nazwy własne Swewów (Sławów), Longobardów, Burgundów, Wandalów, Herulów i wielu innych plemion uznawanych za germańskie (w rozumieniu protoniemieckie), da się wyprowadzić spokojnie z języka słowiańskiego, a co więcej wiele wskazuje na to, że tzw. starogermański jest późniejszą przeróbką starosłowiańskiego. Korzenie językowe są przez to wspólne. Z czego to wynika? Ano z tego, iż kiedyś musieliśmy tworzyć jeden wielki etnos, czy to się komuś podoba czy nie. Na skutek jednak podziałów, o których będzie dalej mowa, powstały odrębne, nowe etnosy, często wzajemnie się zwalczające. W historii, archeologii czy języku trudno uchwycić ten moment, ale mamy coraz więcej przesłanek i dowodów, które mogą nam w tym pomóc, także dzięki genetyce genealogicznej.

Ja póki co skupiam się bardziej na języku, w którym, moim zdaniem, jest ukryta prawda, ale trzeba ją umiejętnie wydobyć. W swoich rozważaniach na te tematy nigdy nie twierdziłem, że to święta i bezdyskusyjna prawda, ale stawiam tezy i podaję swoje przemyślenia. Zdaję sobie sprawę, że mogę błądzić, ale szukam, pytam, staram się dawać odpowiedzi, z którymi można dyskutować. Obraz jaki z tego powstaje dla mnie jest coraz bardziej wyrazisty i zrozumiały. Czerpię dużo z pracy i wkładu innych, zarówno dawniejszych uczonych, jak i współczesnych niezależnych pasjonatów dziejów i odkrywania prawdy. To jak wspólne układanie puzzli mapy świata. Myślę, że każdy może tu dołożyć coś od siebie.

Analizując imiona i historię Alamanów natknąłem się na imię Teodefrid, Leutfred, Gotfrid, Lantfrid, Liutfrid itp. z okresu narzucenia Alamanom frankijskiego zwierzchnictwa. Gdy byli niezależni rdzeń *fred, frid nie występował w ich imionach. Wygląda więc na to, że to już frankońska wstawka. Skąd jednak ona pochodzi i co znaczy?

Po dłuższych badaniach i analizach doszedłem do wniosku, że wszelkie frod, fried, fred, frey, fryd w znaczeniu spalony, usmażony, to nic innego jako zniemczone *wrod – wrodzony, podobny, zgodny. Ale przecież ang. free to wolny, a niem. frieden – pokój, skąd zatem ta fonetyczna zbieżność, a znaczeniowa rozbieżność?

Wygląda na to, że *fry, frai – smażyć, to przeróbka słowiańskiego *wraj (f=w), czyli Wyraj, co jest równoznaczne z *wrod. Czemu zatem dla Anglosasów to smażenie, palenie?

Termin *wrod to też synonim *wari (ari – szlachetny ród), które oznaczało to samo, czyli wrodzony, z podkreśleniem szlachectwa, czyli, że pochodzi z czystej, aryjskiej krwi, z rodu, nie jest bękartem. U patriarchalnych Ariów dopuszczano mieszane małżeństwa, ale tylko między szlachetnymi mężczyznami i kobietami z innych ludów, bo wierzono w zachowanie rodowodu po ojcu (Y-DNA). Fire, fauer, fray, fry to zatem odpowiednik *wari, czyli ze szlachetnego rodu, ale też warzyć, gotować na ogniu. Dlatego Waregowie to podpalacze, wrogowie, to samo Awarowie. Stąd właśnie anglosaskie słowa jak fire, fry, fried związane z ogniem, paleniem, smażeniem, a kolega podpalacz to friend, no i niemieckie frieden – pokój jaki powstaje na skutek spalenia, czyli pozbycia się wrogów, czy wolność ang. freedom – gdy pozbędziemy się (spalimy) naszych panów, mamy wolny dom dla siebie, no i to jest oczywiście fair.

Czy jestem wariatem? Jeśli poprawnie zrozumiemy etymologię tego słowa, to nie mam nic przeciwko temu. Bowiem *wari, jak już wiemy, oznacza “szlachetnego rodu”, a *at to ojciec, o czym wielokrotnie pisałem. Zatem “wariat” po prawdzie, to “ojciec szlachetnego rodu”. Skąd zatem to pejoratywne rozumienie tego słowa? Tego jeszcze nie wiem, ale przypuszczam, że to podobna przyczyna i metoda jak ze Sclavus (Sław –  Słowianin) zrobiono sclave – niewolnika, z Wandalów – wandali, a z Prusów – Prusaków. Pewnym tropem jest to, że w łacinie *varia oznacza różny, co może być określeniem dla ludzi innych niż Italikowie, Ariów.

Podobnym przykładem jest etymologia Brenny, która jest synonimem nazw miejscowych Brno, Berno, Bran, Brema, czyli twierdza, od słów bronić, brama. Ale jakoś dziwnym trafem w anglosaskim i późniejszym niemieckim “brennen” oznacza palić, jak burn, Bern, co odpowiada wcześniej omawianym fire, fauern. Dlatego Brennę (sł. Branibór, niem. Brandenburg) i nasi zaczęli nazywać Zgorzelcem. Kiedyś stanowiła Bramę, obronną twierdzę – Bran, ale z racji, że była wielokrotnie palona, sens jej imienia uległ zmianie. Czyli to, co dla nas znaczy bronić, jest wrodzone, szlachetne to dla Anglosasów, Skandynawów i innych łupieżczych ludów jest związane z paleniem, smażeniem, niszczeniem. Ciekawe czemu?

Wygląda na to, że inaczej rozumieją oni sens słów i całą, nie tylko aryjską, tradycję. Już w Grecji Helios był bowiem bogiem Słońca, obdarzanym szczególnym kultem, podobnie jak Apollo z Hyperborei. Bóstwa solarne były czczone także w Egipcie (Ra), Persji (Mitra), Mezopotamii. Helizjum to zaświaty, kojarzone z powrotem duszy na łono Słońca – Swaru, słowiańskiego boga Swaroga, Pana nieba. Ale *hel u Germanów znaczy, nie słońce, tylko piekło. U Helenów jeszcze ich ojczyzna Hellada była krainą słońca (lad – ład, ląd, a hel – słońce). Słońce jest warem, żarem, swarem i kojarzy się z ogniem, paleniem, warzeniem, ale u Ario-Słowian miało wydźwięk pozytywny. Czemu u innych ludów nabrało ono pejoratywnego znaczenia? Wydaje mi się, że ludy negatywnie odbierające Słońce – niebiański ogień, ład, porządek, uniwersalne prawa kosmosu i przyrody, musiały czcić co innego, najpewniej ogień ziemski, ale nie jako dar niebios, czy słońca, tylko jako narzędzie walki, podbojów i dominacji.

Moja teza o praetnogenezie Słowian i innych ludów indoeuropejskich jest prosta. Mamy wspólne korzenie, ale w pewnym momencie musiał nastąpić spór o imponderabilia, czyli szczegóły rozumienia i szanowania praw boskich i ludzkich. Jeśli najstarszym narodem na ziemi mają być Scytowie, jak twierdzili niektórzy starożytni historycy, to my pochodzimy od Sarmatów, którzy się od nich oddzielili zachowując stare prawo i broniąc go. Powodem mogła być pycha i sprzeniewierzanie się Scytów boskiemu prawu. Chcieli oni tworzyć nowe zasady i żyć inaczej, czyli nie “wrodzie”, stali się dla Sarmatów (z aryjskiej maci – obrońcy macierzy) “wredami” – fredami (wrednymi), tj. zdrajcami rodu, odszczepieńcami, tymi, co zmieniają sens prawa, bożych słów. Słowa bowiem traktowane były jako dar boga, odróżniający nas od zwierząt, dlatego były święte.

Prawdopodobnie chodziło o to, że część scytyjskich wodzów chciała być traktowana na równi z bogami, nie tylko być uznawana za ich namiestników, wybrańców, panów (lachów). Tak mógł powstać etnonim Gotów (bogów), odłamu Scytów, którzy sprzeniewierzyli się starej wierze i bogom oraz zawłaszczyli sobie ich tytuły, a nawet święte imiona (Sigge – Odyn). Mitologia skandynawska też może to potwierdzać, gdyż szlachetni Wanowie (ir. aria – szlachetny, sł. lach – szlachcic) to tam starzy bogowie (lub ich wyznawcy), a Asowie to, ci którzy się zbuntowali i próbowali ich obalić, ogłaszając się nowymi bogami. Ostatecznie zawarto sojusz, ale podział na tej linii nadal istniał.

Zatem jak objaśnić imiona Teodefrid, Leutfred, Gotfrid, Lantfrid, Liutfrid? Oficjalna lingwistyka każe nam wierzyć, że znaczyły one: Teodefrid – pokojowi ludzie (taa jasne), Leutfred – to samo, czyli pokojowi ludzie. Gotfried – boski pokój. Lantfried – pokojowy kraj. Liutfrid – srogi pokój, genialne wręcz, pokój, który może być srogi. Pokój w nazwie imion wojowników to farsa jakaś.
A może imiona z rdzeniem *fred, fried znaczą co innego, bardziej pasującego do wojowników podpalaczy: Teodefrid – smażyciel ludzi, Leutfred – smażyciel ludzi, Gotfrid – boski podpalacz, Lantfried – palacz landów, Liutfrid – srogi podpalacz? Palenie osad i wrogich ludzi, było dla łupieżców wojujących ogniem powodem do dumy, uznawali się za bogów, którzy decydują o życiu innych. Każdy bohater – piroman im więcej spalił i zabił tym większy miał mir – fried wśród ziomali.

Jest taki kawał o wikingach, jak jarl uczy młodego adepta, by zapamiętał kolejność działań, najpierw gwałty a potem podpalenia, a nie odwrotnie, bo wtedy to nie ma sensu.

Ale ja wariat jestem, więc uważajcie.

Tomasz J. Kosiński

31.03.2020