Wendica – naturalny język wiedzy. Lexia 1 – Wedukacja, czyli prawda i wiedza a nauka

Wedukacja

“Wedukacja” to “wed uczenie”, czyli przekazywanie wedy (wiedzy). Słowo “edukacja” (ang. education) bez początkowego ‘w’ nie ma sensu wynikającego z rozumienia języka naturalnego, gdyż formant *ed- w tym przypadku nic konkretnego nie znaczy.

W alfabetach takich jak grecki czy łaciński często połykano początkowe “w’ zapożyczanych wyrazów, czego przykładem może być chociażby słowo “weter” (wiatr), które w grece przyjęło formę “eter” (powietrze), a w angielskim stanowi podstawę dla wyrazów “weather” – pogoda (zależna od stanu wiatru, zwłaszcza dla marynarzy) i “air” – powietrze. Zwróćmy uwagę, że ani w grece, ani w łacinie nie występuje litera ‘w’, a głoskę o takim brzmieniu wyrażają litery ‘b’ i ‘v’, ewentualnie ‘u’.

Prawdopodobnym więc się wydaje, że i skandynawska “Edda” to także właśnie “Weda”. Bo, że indyjska “Weda” to wiedza, to już chyba większość grupowiczów wie.

Znamienny jest fakt, że angielskie słowo “science” – nauka, czytane literalnie, oznacza “ścięcie”, co od razu kojarzy nam się ze ściętym drzewem. Metaforycznie można, by rzec, że nauka, przynajmniej w angielskim rozumieniu wyrażanym w zapożyczonym z wendicy słowie, to zatem odcinanie nas od korzeni, czyli wiedzy przyrodzonej i opartej na niej wiary.

Być może jednak takie przeniesienie określenia wiedzy przez Anglów od Wendów (Wędów/Wedów) – Prasłowian, wynikało z faktu, że po prostu po ścięciu drzewa poznawano jego wiek licząc ilość sloi. Taka czynność mogła być, w pewnym sensie, zalążkiem nauki jako takiej.

Zauważmy przy tej okazji, że ang. know – wiedzieć jest zapożyczeniem od słowiańskiego czasownika know[ać], obmyślać plan, który jest z kolei zwiazany z innym czasownikiem – “knuć”, wywodzonym przez językoznawców od psł. *kъnъ kień – odcięty pień drzewa (inaczej: konar). Czyli i tu mamy związek ze ściętym drzewem.

Natomiast angielskie “knowledge”- wiedza, to nic innego jak skład rdzeni *know – know[anie] + *ledge – leże, podstawa.

Warto tutaj wyjaśnić też podobieństwo między “weda” a “woda”. Oba słowa opierają się bowiem na wspólnym pierwiastku “wd[a]”. Są one bardzo zbliżone znaczeniowo, gdyż woda jest nośnikiem informacji, co jest określeniem wiedzy. Poza tym, to woda właśnie uznawana jest za kolebkę życia, dlatego wiedza o wodzie, to poznanie prawd istnienia.

Samo słowo “prawda” to oczywiście “pra+weda”. Element *pra- oznacza ‘dawna, pierwotna’, a wywodzi się od uproszczenia słowa “prwa” – pierwsza.

Oczywiście takie rozumienie obcojęzycznych słów, jak angielskie, czy te z języków starożytnych (greka, łacina), wymaga uznania, że Wędowie – Słowianie też są ludem rdzennym, starożytnym, co potwierdzają chociażby nie tylko ostatnie badania paleolingwistyczne (Mario Alinei, Frederik Kortlandt), ale także archeogenetyczne (Peter Underhill, Janusz Piątek, Anna Juras, Tomasz Grzybowski, czy cały zespół Marka Figlerowicza), o wcześniejszych autochtonistach, z Józefem Kostrzewskim na czele, nie wspominając.

Gdy się odrzuci bowiem kłamliwą koncepcję allochtoniczną, to kruszy się też fałszywy paradygmat naukowy o nieobecności Słowian (Wędów) w Europie Środkowej w starożytności. Tym samym lingwiści mogą już swobodnie sięgać po etymologie słowiańskie przy próbach wyjaśniania znaczeń i pochodzenia słów w językach europejskich. Obowiązująca do tej pory niepisana zasada ignorowania rdzeni słowiańskich przy szukaniu źródłosłowów w językowej indoeuropeistyce, traci na ważności i nie stanowi już rygoru oraz bariery poznawczej.

Idąc tym nowym/starym tropem odkryjemy dużo więcej wędyjskich odniesień w mowie indoeuropejskich narodów. O tym będę pisał w kolejnych częściach tego cyklu, które prowokacyjnie nazywam “lexiami”, bo morfem *lexi to przecież nic innego jak “słowo”, o czym świadczy łaciński wyraz “lexicon” – słownik. Znak ‘x’ Grek przeczyta bowiem jako ‘h’, a nie z rzymska ‘ks’. W słowie “lekcja” (lexia) mamy więc dyftong (dwugłos) *kc = h.

Na koniec pragnę zachęcić wszystkich do czytania obcych słów po polsku, a jeszcze lepiej po starosłowiańsku, o ile znamy wcześniejsze formy współczesnych polskich wyrazów lub nam intuicja je podpowiada np. “weda”, a nie zreformowany wariant “wiedza”. Wskazówką gdzie szukać bardziej pierwotnych wersji starosłowiańskich (wędyjskich) słów mogą być inne słowiańskie języki, jak czeski, słoweński, serbski, chorwacki, czy nawet rosyjski, w których nierzadko odnajdujemy formy mniej odbiegające od prawędyjskich oryginałów.

 

Tomasz J. Kosiński

06.09.2023

Bitwa nad Dołężą (Doleńcą), zwana Pomorską Troją

Czaszki znad Doleńcy

O bitwie sprzed 3300 lat niedaleko Szczecina, która, według historyków, nie mogła mieć miejsca, napisano już sporo. Problem w tym, że z każdym rokiem zamiast pojawiania się kolejnych informacji z wynikami badań, dostajemy materiały i opinie, które zaprzeczają tym podawanym wcześniej. Wygląda to na celową manipulację faktami i propagandową ekwilibrystykę etnonimami (nagle pojawili się tam Germanie, o których wcześniej nie było mowy), grę na czas i podawanie raportów z badań zgodnie z prowadzoną przez Niemcy polityką historyczną.

Mariusz Agnosiewicz na portalu racjonalista.pl[1] informował 31 marca 2016 roku, że w magazynie naukowym „Science” kilka dni wcześniej, a mianowicie 24 marca 2016 roku ukazał się tekst “Slaughter at the bridge: Uncovering a colossal Bronze Age battle”[2], w którym Andrew Curry przedstawia wnioski z badań archeologicznych w dolinie rzeki Tollense (Doleńca) na Pomorzu Zachodnim.

Warto od razu zwrócić uwagę, że słowiańska nazwa rzeki, zwanej z niemiecka Tollense, to Doleńca (ew. Dolinica, Dolenica, Dolnica, Dolina, Dolinca) i tak jej nazwę przekładał na polski Antoni Rehman w swojej pracy Niżowa Polska opisana pod względem fizyczno-geograficznym wydanej we Lwowie w 1904 r. (na str. 348). Obecnie jest ona raczej niepoprawnie rekonstruowana, jako Tołęża lub Dołęża (od “dołęgi” – trudu), gdyż jej miano pochodzi po prostu od słowa “dolina”, przez którą przepływa. Tam też mieszkało słowiańskie plemię Dolińców (Doleńców), czyli po prostu mieszkańców tejże doliny. Cały ten obszar nadrzecznej kotliny, w obecnej Meklemburgii, zwano Jarem Dolińców, a znajdujące się tam jezioro – Morzem Dolińców (niem. Tollensesee lub Tollenzer-See). Oboczność T=D w niemieckim to norma, wystarczy przytoczyć imię Thietmar, zapisywane też jako Ditmar.

Co ciekawe, nad jeziorem Dolińców lokalizowana jest słynna Retra, skąd mają pochodzić opisane wcześniej przeze mnie idole prillwickie, o czym pisał m.in. A. Masch w 1771 r. w książce o pamiątkach Obodrzyckich. [3]

Znalezione przez niemieckich archeologów artefakty, w tym 20 czaszek, tysiące kości 130 ludzi i 5 koni, także z wbitymi grotami, zachowane dzięki bagnistej ziemi, wciąż pozostają tajemnicą, a badacze snują kolejne domysły, kto i o co tam walczył, jak wyglądał przebieg tej bitwy i kto zwyciężył. Wiele wskazuje na to, że byli to Prasłowianie z kultury łużyckiej. Jednak Niemcy nie dopuszczają takiej myśli.

Miejsce bitwy datowanej na 1250-1300 lat p.n.e. znajduje się około 100 km od dzisiejszej granicy polsko-niemieckiej, na wysokości trochę powyżej Szczecina. W 1996 roku poszukiwacz-amator odkrył tam pierwsze ślady po wielkiej bitwie sprzed 3300 lat, o której historiografia milczy, wskazując, że nie za bardzo można na niej polegać. Zgodnie bowiem z oficjalną wersją historii, w tamtym okresie ten region Europy miał pozostawać poza centrami cywilizacji, a miejscowa, dość prymitywna ludność zajmowała się głównie rolnictwem. Nagle się okazało, że archeolodzy, na podstawie pierwszych badań z tego stanowiska, twierdzą, iż w tej części Pomorza mogła się rozegrać największa bitwa starożytności, którą duńska archeolog prof. Helle Vandkilde porównuje do bitwy o Troję (ok. 1200 p.n.e).[4]

Wstępne badania DNA zębów poległych, wykonane przez niemiecko-duński zespół, ujawniły materiał genetyczny najbardziej podobny do ludów z południa Europy (prawdopodobnie to najeźdźcy), z Polski (miejscowi obrońcy) oraz ze Skandynawii (najemnicy). W artykule w “Science” napisano to wyraźnie „DNA from teeth suggests some warriors are related to modern southern Europeans and others to people living in modern-day Poland and Scandinavia”. Co potwierdził w wypowiedzi dla mediów niemiecki archeogenetyk Joachim Burger. A więc w pierwszej, spontanicznej i nie upolitycznionej jeszcze wersji publikującej wyniki z badań, nie było tam ani Celtów, ani żadnych Germanów. (chyba, że za takowych uznamy Skandynawów – Normanów).

Co niezmiernie istotne, badacze nie twierdzą, że niektórzy wojownicy pochodzili z ziem współczesnej Polski, ale ujawnili, iż uczestnicy bitwy nad Doleńcą mieli DNA podobne do współczesnych Polaków. Świadczy to, wbrew oficjalnie przyjętej teorii allochtonicznej, o kontynuacji genetycznej zasiedlenia ziem na zachód od Odry przez naszych przodków, co potwierdzają też badania prowadzone przez takich genetyków, jak P. Underhill, T. Grzybowski, A. Klyosov, G. Tomezzoli, M. Alinei,, J. Mallory i innych.

Także Christian Sell w swojej pracy doktorskiej[5] z 2017 r., obronionej na Uniwersytecie Jana Gutenberga w Moguncji, porusza temat bitwy w dolinie Tollense, ale nie podaje haplogrup badanych próbek. Na podstawie autosomalnej analizy DNA stwierdza jednak wyraźnie, że geny starożytnych wojowników z doliny rzeki Doleńcy (stanowisko Weltzin) najbardziej podobne są do genów współczesnych populacji: Polaków, Austriaków i Szkotów. Przy czym kolejność tych nacji została podana w kolejności ich najsilniejszego statystycznego podobieństwa. Z czego wynika, że Polacy są na pierwszym miejscu zgodności genetycznej z uczestnikami tej starożytnej bitwy. Jak zauważa Adrian Leszczyński w swoim artykule[6] na ten temat, w odróżnieniu od wypowiedzi Burgera, Sell przyjmuje, iż wojownicy stanowili raczej miejscową ludność.

O swoją interpretację próbek z Weltzina (Wilczyna) pokusił się też założyciel i administrator bloga Eurogenes, edytowanego w j. angielskim Dawid Wesołowski, znany pod nickiem „Davidski”[7]. Na podstawie analizy PCA (Principal Component Analysis) napisał on jednoznacznie, że DNA wojowników z doliny Dołęży najbliższe jest Słowianom, a w wszczególności współczesnym Polakom.

Te ustalenia kompletnie obalają i tak już dawno skompromitowaną teorię allochtoniczną, głoszona przez zwolenników G. Kossinny, K. Godłowskiego, czy jego ucznia M. Parczewskiego.

Duńska archeolog Helle Vandkilde, na łamach “Science”, wskazuje, że bitwa miała charakter europejski, a z pewnością ponad regionalny. Była to armia sojusznicza tak złożona, jak ta opisana w eposie Homera o bitwie o Troję, datowanej 100 lat później. Szacuje się, że brało w niej udział łącznie około 2000-4000 wojowników uzbrojonych w drewniane maczugi, kamienne topory, łuki, ale i brązowe noże oraz miecze (które prawdopodobnie w większości zostały zabrane z pola bitwy przez zwycięzców jako cenne w tamtym czasie trofea).[8]

Badania tego stanowiska archeologicznego objęły dopiero 450 m2, tj. ok. 10% terenu. Znaleziono jednak już więcej artefaktów niż na polach pod Grunwaldem, czy innych miejscach wielkich wojen znanych z historii. Zapewne bagnisty teren doliny pomógł w lepszym zachowaniu szczątków i akcesoriów niż na innych stanowiskach bitewnych.[9]

Zdaniem A. Curry, z tego, co ustalono na dziś można przyjąć, że „implikacje będą dramatyczne”, tzn. trzeba będzie ponownie napisać historię Europy tego okresu.[10]

Moim zdaniem, była to ekspansja Wenedów nad Bałtyk po przegranej bitwie pod Troją, datowaną mniej więcej na ten sam okres. Historycznie potwierdzony lud Enetoi brał udział w bitwie trojańskiej przeciwko Achajom. Po przegranej wojnie opuścili oni swoje ziemie w Paflagonii i udali się statkami na północne wybrzeże Adriatyku. Możliwe, że wśród uchodźców byli także przedstawiciele ludu Rasenów, zwanych przez późniejszych Rzymian Etruskami. Ich przybycie na Półwysep Apeniński też szacuje się na koniec II tysiąclecia p.n.e.

Enetowie nad Adriatykiem zwani byli Wenetami, od łac. venetus – niebieski, prawdopodobnie od koloru ich oczu. Ich związki kulturowe z Etruskami potwierdzają naukowcy. Popielnice twarzowe znad Bałtyku są podobne właśnie do etruskich. Zbieżność nazw Prusowie i Etruskowie też raczej nie jest przypadkowa. Kto wie czy zatem Wenetowie, jako Wenedowie (Wendowie) nie przyczynili się do ukształtowania etnosu słowiańskiego, po zmieszaniu się z podbitą wówczas miejscową ludnością. Część towarzyszących im Etrusków mogła z kolei dać początek nadbałtyckim Prusom, a być może i późniejszym Rusom.

Litwini, którzy możliwe, że powstali na bazie wenedzko-pruskiej, od dawna z uporem twierdzą, że to ich przodkowie zakładali Rzym, a wszelkie końcówki ich wyrazów i nazwisk z – as, – is, – os to antyczna pozostałość.

Obecnie prowadzone są badania genetyczne adriatyckich Wenetów, które mogą wnieść bardzo wiele do tej sprawy.[11] Już teraz jednak wielu włoskich naukowców przychyla się do hipotezy, że należy poważnie traktować związki Wenetów adriatyckich z nadbałtyckimi Wenedami, a ekspansja tego ludu rozciągała się nawet do Galii i Wysp Brytyjskich, gdzie kontrolowali m.in. wydobycie cyny.

Raport z badań genetycznych szczątków znalezionych nad Doleńcą, o ile nie będzie zmanipulowany przez Niemców, też powinien odpowiedzieć nam na wiele pytań, choć póki co naukowcy nic nie mówią o haplogrupach uczestników tej bitwy, jakby to był temat tabu.

W bitwie nad Tollense nie chodziło zatem tylko o zdobycie grobli, istniejącej na tej rzece, według archeologów, od jakichś 4000 lat, która zapewniała bezpieczną przeprawę, ale o przejęcie kontroli nad słynnymi wówczas w świecie złożami bursztynu, cyny i miedzi. Szlak Bursztynowy umożliwiający handel “boskim kamieniem”, wartym w Rzymie kilku niewolników, znalezionym także, niewiele wcześniej przed Doleńską bitwą, w grobowcu Tutanchamona (1333-1324 p.n.e.), to tylko jeden z celów ekspansji Wenedów na północ. Złoża cyny (od niej pochodzi polskie słowo “cena”) w Rudawach i pobliskie kopalnie miedzi, to także bardzo cenne tereny eksploatacyjne (miedź + cyna = brąz).

Po wygranej bitwie pod Doleńcą Wenedowie opanowali całe południowe wybrzeże Bałtyku, zakładając tam liczne faktorie handlowe. Głównym portem był zapewne Wolin, gdzie czczono Tryglawa – Trojana). Warto zauważyć, że Homer nazywa Troję także Wilionem.[12] To kolejna dziwna zbieżność nazewnicza między mitem trojańskim, a faktami dotyczącymi bitwy nad Dolenicą.

Ciekawą koncepcją jest też teoria Felice Vinci, który uważa, że Homer opisał wydarzenia nie nad Morzem Śródziemnym, ale nad Bałtykiem. Według niego bitwa Trojańska miała miejsce w okolicach obecnego, fińskiego Turku, a Hellada to państwo, którego pozostałością nad Bałtykiem są takie nazwy jak Helsinki, czy Hel. Przytacza na to szereg dowodów topograficznych pasujących do nadbałtyckich obszarów, a nijak się mających do układu terenu i odległości z basenu Morza Śródziemnego opisanych w “Odysei”.[13]

Możliwe też, że wenedzki lud czczący Trójcę (Troję) bogów – Słońce, Księżyc, Ziemię, zakładał swoje miasta, zwane pierwotnie Trojami, w różnych miejscach podbijanej Europy. Obecność Wenetów w Galii jest potwierdzona historycznie, a według legend nazwa miasta Paris wywodzi się od trojańskiego Parysa. Rzym też miał założyć uchodźca spod Troi – Eneasz, o jakże podobnym imieniu do ludu Enetoi. Jakoś dużo tych podobieństw, nieprawdaż?

W “Rodowodzie Słowian” (2017) zwracałem na to uwagę, tłumacząc też imię króla Troi – Priama, jako przydomek “priamyj” – dumny. Jego prawdziwe imię miało brzmieć… Podarok – Dar (jak Darzbog). Podobieństwa nazewnicze (L)Achajów i Lachów też warte są uwagi.[14]

Pasowałoby to do prasłowiańskiego rodowodu Trojan i ich sojuszników Enetów oraz mojej tezy o udziale Wenedów w bitwie nad Doleńcą. Również bardziej kontrowersyjna teoria F. Vinci o lokalizacji Trojańskiej bitwy nad Bałtykiem miałaby sens, gdyby ją jednak umiejscowić nie pod Turku, ale właśnie w okolicach ujścia Odry.[15] Jednak w micie o Troi wygrywają Achajowie, a nie jak nad Dolenicą – Wenedowie. Możliwe, że Homer był królewskim propagandystą i odwrócił w swoim opisie losy bitwy na korzyść Achajów – Lachów. Niewykluczone też, że zaczerpnął te opowieści od kupców wędrujących Bursztynowym Szlakiem z północy na południe, a wiedza o pokrewieństwie między znanymi mu Wenetami adriatyckimi i Wenedami nadbałtyckimi pozwoliła mu potraktować je, jako mit starohelleński (grecki).

Wiemy, że wojna o Troję trwała 10 lat. Nie da się wykluczyć też możliwości porażki Wenedów w tej bitwie, ale wygrania przez nich całej długiej wojny. Może więc po przegranej bitwie Wenedowie użyli jakiegoś postępu, na miarę konia trojańskiego, by zmienić układ sił i być może zdobyć Wolin – Troję. Z poświadczeń historycznych wiemy, że w świątyni Trygława (Trojana) w Szczecinie trzymano czarnego konia, który był też zwierzęciem kultowym dla Trojan. Mamy zatem szereg zbieżności topograficznych, klimatycznych, nazewniczych, kultowych, czasowych, między Homerową Troją a Wolinem i pobliską bitwą w Dolinie (Tollense).

Ostatnie teorie niemieckich archeologów badających stanowisko Wiltzen mówią o dwóch grupach, lokalnej – północno-germańskiej (gdzieś zginęli wspominani wcześniej Polacy i Skandynawowie) i drugiej napływowej najprawdopodobniej z obszaru obecnych Czech – czyli już nie z odległego południa.[16] Możliwe, że Wenedowie przed bitwą już zdobyli wcześniej kontrolę nad złożami w czeskich Rudawach i dlatego badania izotopowe ich właśnie tam lokują. To by wskazywało, że ich celem pozostało przejęcie władzy nad Szlakiem Bursztynowym.

W każdym bądź razie coraz bardziej przekonuje mnie opcja rozegrania bitwy Trojańskiej na starosłowiańskich terenach przy ujściu Odry, a nie gdzieś w starożytnej Grecji. Wątpliwa jest zarówno mityczna relacja Homera, jak też lokalizacja Troi przez H. Schliemanna, niemieckiego archeologa-amatora, którego od razu okrzyknięto odkrywcą tego mitycznego miasta, choć nie udało mu się znaleźć tam zbyt wiele artefaktów czy szczątków, jak to ma chociaż miejsce w dolinie Tollense.

Po przeczytaniu pierwszych artykułów M. Agnosiewicza na racjonalista.pl i A. Curry na portalu czasopisma “Science” wiosną 2016 roku na temat bitwy w dolinie Tollense, od razu zainteresowałem się tym tematem i już latem tego samego roku wybrałem się autem do wschodnio-północnych Niemczech. Szukałem tam słowiańskich śladów (m.in. idoli prilwickich) i nie mogłem oczywiście nie odwiedzić archeologów zajmujących się znaleziskami w meklemburskiej Dolince (niem. Tollense).

Dotarłem do Szwerina, gdzie na zamku Schloss Wiligrad znajduje się pracownia naukowa, w której gromadzone i konserwowane są wykopane szczątki. Udało mi się wtedy osobiście porozmawiać o tym znalezisku z niemieckimi badaczami, w tym także z głównym archeologiem odpowiedzialnym za to stanowisko, sympatycznym i życzliwym dr. Detlefem Janzenem, który zgodził się także na wykonanie przeze mnie sesji zdjęciowej w jego pracowni naukowej, gdzie są przechowywane i badane znaleziska z Tollense.

Tak przy okazji, to właśnie on wskazał mi też dokładne miejsce przechowywania idoli prilwickich i polecił mnie swojej koleżance z Muzeum Etnograficzne w Szwerinie, dzięki czemu udało mi się zobaczyć także i te artefakty na własne oczy, trzymane w podziemnych sejfach. A co więcej uzyskałem zgodę na zrobienie im zdjęć i manualny ogląd, o czym napisałem książkę pt. “Słowiańskie skarby. Tajemnice zabytków runicznych z Retry” (2018).

Aby bardziej szczegółowo omówić temat pochodzenia uczestników tej bitwy, trzeba poczekać na oficjalne ogłoszenie wyników badań DNA, z czym Niemcy zwlekają już ładnych parę lat. Mogą one wywrócić do góry nogami akademicką wersję historii, jeśli nie będą przekłamane, nad czym możliwe, że tak długo pracują właśnie nie genetycy i archeolodzy, ale spece od propagandy, zwanej polityką historyczną.

Dr Janzen żalił mi się w 2016 roku, że chcą mu zabrać granty na te badania. Był zainteresowany każdym wsparciem finansowym, również z Polski. O genetycznym materiale nie chciał nic mówić, bo twierdził, że on nie jest genetykiem. Nie rozumiał też dlaczego żadna z polskich instytucji i polscy naukowcy nie chcą uczestniczyć w pracach archeologicznych na tym stanowisku. Przy podobnych znaleziskach w Polsce, jak wiemy, przecież praktycznie zawsze jest międzynarodowy zespół. Z tego, co mi powiedział wynikało, że byłem dotychczas jedyną osobą z Polski, która w ogóle zainteresowała się tym znaleziskiem i się z nim kontaktowała w tej sprawie.

Co niepokojące, w niemieckich relacjach medialnych o bitwie w dolinie Tollense, nie ma już od jakiegoś czasu mowy o rewelacjach z 2016 roku. Ze Skandynawów zrobiono północnych Germanów stwierdzając, że odkrycie jest dowodem, iż mieszkali oni na tych terenach już 1500 lat p.n.e. O przodkach Polaków i ludów z południa Europy nikt już nie wspomina.

Opublikowano na przykład wyniki badań z podaniem fenotypów (cech wyglądu, jak kolor skóry, włosów, oczu, kształt twarzy, zębów), gdzie bezpardonowo wymieniono jedynie wojowników… germańskich znad Tollense.[17]

Nawet National Geographic, powołując się na wyniki badań izotopowych J. Burgera, pisze o udziale w tej bitwie lokalnej ludności – północnych Germanów i najeźdźców z Bohemii. Burger tym razem podkreśla jednak, że nie widzi on różnych homogenicznie grup i wydaje się, że bitwa rozegrała się pomiędzy ludami z tej samej grupy genetycznej, oczywiście nie podaje, jakiej. Według niego nie jest to specjalnie spektakularne, jak pierwotna teza, a wręcz nudne, ale nic na to nie poradzi.[18]

Jeśli przyjmiemy, że określenie „północni Germanie” to Lachowie (R1a1) i w mniejszym stopniu Staroeuropejczycy (I2), a ludy z Bohemii to Wenedowie, którzy być może wcześniej opanowały te rejony, to może się okazać, że Lachowie i Wenedowie mają wspólne korzenie genetyczne. Wtedy by można wnosić, że Enetoi to jeden z sarmackich szczepów. Herodot pisał, że pochodzą oni od Scytów. Ale wszystko wskazuje na to, że to było także określenie bardziej geograficzne i polityczne (sojusz różnych ludów stepowych, obejmujących przedstawicieli m.in. R1a i R1b), aniżeli etniczne. Podobnie jak termin Germanie obejmujący ludy prototeutońskie, protoslowiańskie, sarmackie i w mniejszej części celtyckie.

Wiele wskazuje na to, że Sarmaci, uważani za odłam Scytów i często z nimi myleni mieli hp R1a1, a Sakowie (Skołoci – Scytowie właściwi) – R1b. Od Saków pochodzić mogą Sasi (Saksonowie) oraz Goci, a od Sarmatów, np. Wandalowie (Wand+Al, czyli Wenedowie i Alani, lub Wan+Dal, tj. Wanowie-Wendowie i Dalemińcy-Dolińcy).

Mija 23 lata od czasu odkrycia pierwszych śladów bitwy nad Dolenicą. Jak dużo czasu archeolodzy potrzebują, by opublikować raport ze swych prac? Dlaczego do tej pory nie podano do wiadomości publicznej, jakie haplotypy wyodrębniono ze szczątków z tego stanowiska?  W 2019 miał się ukazać raport dr. Janzena z wynikami badań DNA, ale na razie nic na ten temat nie wiadomo. Komu zależy na tym, by utrudniać prace przy tym znalezisku i opóźniać publikację wyników?

Dlaczego polskich archeologów nie interesuje takie sensacyjne znalezisko? Na kilku historycznych grupach dyskusyjnych krytycy turbosłowiaństwa podający się za archeologów, jak się okazało nawet nie słyszeli o tym odkryciu i prosili o linki do artykułu w “Sience”, bo uważali, że to „jakaś ściema”.

Należy jednak wierzyć, że wcześniej czy później, prawda ukryta w Dolince koło Wilczyna wyjdzie na jaw.

 

Warto też przeczytać:

 

1) Mariusz Agnosiewicz “Pomorska Troja”, 31 marca 2016
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9989
2) Adrian Leszczyński “Genetycy na tropie Europejczyków, część 2”, 6 grudnia 2017
https://bialczynski.pl/2017/12/06/adrian-leszczynski-genetycy-na-tropie-pochodzenia-europejczykow-czesc-2/
3) Carlos Quiles “The significance of the Tollense Valley in Bronze Age North-East Germany”, 7 lutego 2018
https://indo-european.eu/2018/02/the-significance-of-the-tollense-valley-in-bronze-age-north-east-germany/

4) Detlef Jantzen, Gundula Lidke, Jana Dräger, Joachim Krüger, Knut Rassmann, Sebastian Lorenz, Thomas Terberger “An early Bronze Age causeway in the Tollense Valley, Mecklenburg-Western Pomerania – The starting point of a violent conflict 3300 years ago?”, 2014
https://www.academia.edu/35860452/An_early_Bronze_Age_causeway_in_the_Tollense_Valley_Mecklenburg-Western_Pomerania_The_starting_point_of_a_violent_conflict_3300_years_ago

5) Detlef Jantzen, Ute Brinker, Jörg Orschiedt, Jan Heinemeier “A Bronze Age Battlefield? Weapons and Trauma in the Tollense Valley, north-eastern Germany.”, czerwiec 2011
www.researchgate.net/publication/250308033_A_Bronze_Age_Battlefield_Weapons_and_Trauma_in_the_Tollense_Valley_north-eastern_Germany

6) Joel Hruska “Ancient warfare: How scientists uncovered the remains of a Bronze Age battlefield”, 30 marca 2016
www.extremetech.com/extreme/225686-ancient-warfare-how-scientists-uncovered-the-remains-of-a-bronze-age-battlefield

7) Christian Sell “Addressing Challenges of Ancient DNA Sequence Data Obtained with Next Generation Methods”. Johannes Gutenberg University Mainz, 26 kwietnia 2017
https://publications.ub.uni-mainz.de/theses/volltexte/2017/100001279/pdf/100001279.pdf

8) Davidski “Tollense Valley Bronze Age warriors were very close relatives of modern-day Slavs”. Eurogenes Blog, 26 października 2017
http://eurogenes.blogspot.com.au/2017/10/tollense-valley-bronze-age-warriors.html

9) Maciej Bogdanowicz “Kto kogo pod Dołężą?, 2 listopada 2017
rudaweb.pl/index.php/2017/11/02/kto-kogo-pod-doleza/

 

Zdjęcia wykonane przeze mnie w Szwerinie w sierpniu 2016 roku. Zabronione jest ich kopiowanie i upowszechnianie bez mojej zgody. Copyright by Tomasz J. Kosiński

Tomasz J. Kosiński

08.01.2020

 

[1] Mariusz Agnosiewicz, Pomorska Troja, 31 marca 2016, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9989

[2] Andrew Curry, Slaughter at the bridge: Uncovering a colossal Bronze Age battle, [w:] “Science”, 24.03.2016, http://www.sciencemag.org/news/2016/03/slaughter-bridge-uncovering-colossal-bronze-age-battle

[3] Tomasz J. Kosiński, Słowiańskie skarby. Tajemnice zabytków runicznych z Retry, 2018; Masch Andreas Gottlieb, Die gottesdienstlichen Alterthümer die Obotriten aus dem Tempel zu Rhetra am Tollenzer See, Berlin 1771

[4] Andrew Curry, Slaughter at the bridge…

[5] Christian Sell, Addressing Challenges of Ancient DNA Sequence Data Obtained with Next Generation Methods. Johannes Gutenberg University Mainz, 26 kwietnia 2017, https://publications.ub.uni-mainz.de/theses/volltexte/2017/100001279/pdf/100001279.pdf

[6] Adrian Leszczyński, Genetycy na tropie Europejczyków, część 2, 6 grudnia 2017, https://bialczynski.pl/2017/12/06/adrian-leszczynski-genetycy-na-tropie-pochodzenia-europejczykow-czesc-2/

[7] Davidski, Tollense Valley Bronze Age warriors were very close relatives of modern-day Slavs. Eurogenes Blog, 26 października 2017, http://eurogenes.blogspot.com.au/2017/10/tollense-valley-bronze-age-warriors.html

[8] Andrew Curry, Slaughter at the bridge…

[9] Mariusz Agnosiewicz, Pomorska Troja…

[10] Andrew Curry, Slaughter at the bridge…

[11] Maciej Bogdanowicz, Wenecja szuka słowiańskich korzeni, RudaWeb 01.07.2016, https://rudaweb.pl/index.php/2017/07/01/wenecja-szuka-slowianskich-korzeni/

[12] Mariusz Agnosiewicz, Pomorska Troja…

[13] Mariusz Agnosiewicz, Pomorska Troja…

[14] Tomasz J. Kosiński, Rodowód Słowian, 2017

[15] Czesław Białczyński, Czy Bitwa nad Dołężą to fragment Wojny o Troję-Szczyt? Teoria Felice Vinciego i fakty, a także część ostatnia – 9.9.9. Zwieńczenie – O Odciętej Nodze Skrzystego Byka/Tura., 26.12.2019, https://bialczynski.pl/2019/12/26/czy-bitwa-nad-doleza-tollensee-to-fragment-wojny-o-troje-szczyt-szczecidawe-setidave/

[16] Maciej Bogdanowicz, Kto kogo pod Dołężą, RudaWeb, 2 listopada 2017, rudaweb.pl/index.php/2017/11/02/kto-kogo-pod-doleza/

[17] Phenotype SNPs for Bronze Age German warriors, Genetiker, 25.10.2017, https://genetiker.wordpress.com/2017/10/25/phenotype-snps-for-bronze-age-german-warriors/#comments

[18] Erin Blakemore,Puzzling artifacts found at Europe’s oldest battlefield, “National Geographic”, 16.10.2019, https://www.nationalgeographic.com/history/2019/10/puzzling-artifact-found-tollense-europe-oldest-battlefield/

 

Nowa Chronologia

Okładka "History of Fiction or Science?"

Wątpliwości związane z dyskusją na temat autentyczności takich dzieł jak Tacyta, Jordanesa, Pliniusza, Biblii Gockiej i innych starożytnych oraz wczesnośredniowiecznych opracowań, wpisują się w założenia Nowej Chronologii, z którą warto się tutaj bliżej zapoznać.

Nowa Chronologia to oficjalnie pseudonaukowa teoria oparta na pracach Mikołaja Morozowa i Jeana Hardouina dotyczących starożytności. Obecnie jej głównymi przedstawicielami są matematycy Anatolij Fomienko i Gleb Nosowskij.

Podstawowym założeniem tej teorii jest stwierdzenie, że historia ludzkości sięga roku 800 n.e., o latach 800-1000 n.e. nie ma praktycznie żadnych informacji, a większość wydarzeń miała miejsce w okresie 1000-1500 n.e. Cała historia starożytna Greków, Rzymian oraz Egipcjan  została włączona do średniowiecza. Dlatego jest ona krótsza od klasycznej chronologii.

Już od dawna różni rewizjoniści tworzyli własne koncepcje chronologii, skracające historię starożytną przez eliminację różnych okresów wieków ciemnych. Nowa Chronologia jest jednak jak dotąd najbardziej radykalna i odrzucona przez uznanych historyków jako sprzeczna z metodami datowania bezwzględnego i względnego.[1]

Już XVII wieku Jean Hardouin sugerował, że wiele starożytnych dokumentów jest młodszych, niż się je datuje. W 1685 roku opublikował wersję Historii naturalnej Pliniusza Starszego, w której twierdził, że większość tekstów greckich i rzymskich została podrobiona przez benedyktynów. W tym samym czasie Izaak Newton, sprawdzając aktualną chronologię starożytnej Grecji, Egiptu i Bliskiego Wschodu, w oparciu o dzieło Apolloniosa z Rodos pt. Argonautica, zmienił tradycyjne datowanie wyprawy Argonautów, wojny trojańskiej i powstania Rzymu.[2]

W 1887 r. Edwin Johnson wyraził opinię, że wczesna historia chrześcijaństwa była w dużym stopniu sfałszowana w II i III wieku.[3] Nieco później, w 1909 r., Otto Rank zanotował powtarzanie się tych samych elementów w różnych kulturach historycznych: „…prawie wszystkie ważne cywilizacje ludzkie miały wcześnie wymyślone mity, w których wychwalano ich bohaterów, mitycznych królów i książąt, założycieli religii, dynastii, imperiów i miast – w skrócie, narodowych bohaterów. Szczególnie historia ich urodzin i wczesnych lat życia jest zaopatrzona w fantastyczne cechy; niesamowite podobieństwo, niedosłowna identyczność tych opowieści, nawet jeśli odnoszą się do różnych, kompletnie niezależnych osób, czasem geograficznie odległych od siebie, była dobrze znana i stanowiła obiekt dociekań wielu”.[4]

Na początku XX wieku Nikolai A. Morozov spekulował, że większość historii ludzkości została sfałszowana.[5] Jego teorie chronologii Środkowego Wschodu i Izraela przed I w. p.n.e. zainspirowały w 1973 roku A. Fomienko. Niedługo potem, w 1980 r., razem z kilkoma kolegami z wydziału matematycznego Uniwersytetu Moskiewskiego, opublikował on kilka artykułów ze swoimi teoriami w czasopismach naukowych, wzbudzając wiele kontrowersji wśród historyków.

Teoria Nowej Chronologii opiera się na zastosowaniu trzech głównych metod:

  1. Metoda statystyczna analizy kronik – odkryte dzięki niej duplikacje w historii.
  2. Astronomiczne datowanie horoskopów egipskich na XI-XIX w. n.e.
  3. Datowanie uzyskania danych zawartych w Almageście Klaudiusza Ptolemeusza na 600-1300 n.e.

Fomienko za zmianę chronologii obarcza winą ludzi Kościoła i średniowiecznych mnichów, którzy historię chcieli dopasować do kościelnej wizji. Główne źródła błędów w chronologii widzi w pracach pierwszych chronologów z XVI i XVII w.

Argumentuje, że datowanie radiowęglowe i dendrochronologia są mało wiarygodnymi metodami, zwłaszcza w stosunku do starożytności. Wyniki datowania C14 i badania słojów drzew dają zupełnie inne rezultaty, w których błąd przekracza 600 do 1800 lat.

Główne tezy Nowej Chronologii to:

  • Historia i chronologia starożytna jest w miarę wiarygodna od XI w. n.e. Starożytna historia Grecji, Rzymu i Egiptu to tak naprawdę czasy średniowieczne. Piramidy egipskie powstały ok. XIV–XVI w.[6]
  • Stary Testament opisujący średniowieczną Europę powstał stosunkowo niedawno (XVI w. lub później). Nowy Testament, psalmy i pozostałe teksty mogły powstać wcześniej.
  • Jezus Chrystus żył w XII wieku n.e. i został ukrzyżowany w 1185 roku w Yuşa Türbesi.
  • Jerozolima opisana w ewangeliach, Troja i Yoros Kalesi są tym samym miastem. Wojna trojańska i wyprawy krzyżowe były tymi samymi wydarzeniami.
  • Średniowieczna mongolska horda była naprawdę rosyjską profesjonalną armią (Kozacy), która już od XIV wieku podbijała Eurazję.
  • Proniemiecka dynastia Romanowów fałszowała i cenzurowała historię Rosji na polecenie Zachodu i w swoim własnym interesie.

Teorię Fomienki większość historyków uważa za pseudonaukową. Jej krytykiem jest m.in. Witalij Ginzburg, który jest laureatem nagrody Nobla w zakresie fizyki oraz członkiem Komisji Zwalczania Pseudonauki i Falsyfikacji Badań Naukowych Rosyjskiej Akademii Nauk.[7]

Książka „History: Fiction or Science?”, która stanowi podstawę teorii Nowej Chronologii, ukazała się w czterech tomach. Anatolij Fomenko i Gleb Nosowskij opublikowali do tej pory ponad 100 publikacji, które sprzedały się w liczbie 700 tysięcy egzemplarzy, a ich teorię popierają m.in. Garri Kasparow, Eduard Limonow czy Aleksandr Zinowjew.

Nowa Chronologia intryguje i każe się bliżej zastanowić nad rewelacjami np. dotyczącymi podobieństw bitwy nad Tołężą a wojną trojańską, opisów Homera związanych z Morzem Bałtyckim a nie Śródziemnym (Felipe Vinci), biblijnych kłamstwach o Żydach rzekomo przebywających w Egipcie (Ashraf Ezzat), czy teorii polarnej Tilaka. Może to wszystko bzdury, ale przydałoby się więcej rzeczowych i przekonujących kontrargumentów przeciwko poglądom tych autorów, a nie tylko ironiczne wykpiwanie ich i przypinanie łatki oszołomów, głosicieli pseudonauki czy autorów-dorobkiewiczów.

Dla sprawy związanej z wiarą Słowian ma to kolosalne znaczenie, gdyż powstaje ryzyko konieczności odrzucenia, i tak skromnych, najstarszych źródeł pisanych, jako podejrzanych, a tym samym, w kwestii rekonstrukcji słowiańskich wierzeń, zachodzi potrzeba oparcia się na innych dyscyplinach naukowych, głównie etnografii, lingwistyce, archeologii itd.

 

Tomasz Kosiński

05.10.2019

 

[1] Sheiko Konstantin, Lomonosov’s Bastards: Anatolii Fomenko, Pseudo-History, and Russia’s Search for a Post-Communist Identity,. University of Wollongong Library, 2004

[2] Newton Isaac, The chronology of ancient kingdoms amended. To which is Prefix’d, A short chronicle from the First Memory of Things in Europe, to the Conquest of Persia by Alexander the Great, 1728

[3] Johnson Edwin, Atiqua Mater: A Study of Christian Origins, 1887

[4] Rank Otto, Der Myths von der Geburt des Helden, 1909

[5] Morosow Nikolai A., Откровение в грозе и буре. История возникновения Апокалипсиса (Objawienie w burzy i gromie. Historia pochodzenia Apokalipsy), Sankt Petersburg 1907

[6] Fomenko A.T., Nosovskiy G.V., Ancient” African Egypt as part of the Christian “Mongolian” Empire of the XIV-XVI century – its primary necropolis and chronicle repository, [w:] Empire

[7] Ginzburg Witalij, Pseudoscience and the Need to Combat It, [w:] Nauka i Zhizn’ N 11, 2000; http://www.nkj.ru/archive/articles/5372/

Odkrywca prasłowiańskiego Biskupina

Józef Kostrzewski

Warto zapoznać się z pracami Józefa Kostrzewskiego, polskiego archeologa, profesora Uniwersytetu Poznańskiego, odkrywcy prasłowiańskiego Biskupina.

Według polskiej Wikipedii:
“Był jednym z twórców teorii autochtonicznej w archeologii polskiej, która zakładała historyczną ciągłość osadnictwa słowiańskiego na terenie Polski od prehistorii. Na tym polu wdał się w polemikę z archeologami niemieckimi – Gustafem Kossinną i Bolko von Richthofenem, za co w czasie II wojny wpisany został na listę wrogów III Rzeszy. Po przegranej przez Polskę kampanii wrześniowej, na uniwersytecie w Poznaniu pojawili się archeolodzy w mundurach SS, a prof. Kostrzewski tylko dzięki pomocy przyjaciół oraz szybkiej ucieczce zdołał ocalić życie. W czasie okupacji ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem w Burzynie pod Tuchowem (pow. tarnowski) oraz Zarzeczu k. Niska (w należącym do Stanisława Hofmokla folwarku Klemensówka), ponieważ tropiło go Gestapo.

Po wojnie od 1957 członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk. Otrzymał od macierzystego uniwersytetu 25 lutego 1965 tytuł doctora honoris causa. Ten tytuł nadały mu również inne uczelnie krajowe (np. Uniwersytet Jagielloński w Krakowie) i zagraniczne (np. Uniwersytet Humboldta w Berlinie). Uhonorowany wieloma odznaczeniami krajowymi (m.in. Orderem Sztandaru Pracy I klasy w 1957) i zagranicznymi (m.in.: Oficer Legii Honorowej w 1937; Krzyż Komandorski Orderu Świętego Grzegorza Wielkiego w 1964).

Archeolog ten dowodził o nieprzerwanej obecności Słowian na Odrą i Wisłą przynajmniej od 1500 lat przed naszą erą. Pogląd ten również ze względów politycznych [to oczywiście ironiczna sugestia redaktora Wiki] obowiązywał w polskiej archeologii do końca XX wieku.”

Tyle Wikipedia. Warto zauważyć, że tego typu komentarze jak w ostatnim akapicie, ironie, sugestie i uwagi od redaktorów Wiki, to norma. Mają one poddawać w wątpliwość przytaczane informacje i odbierać im wiarygodność. W żaden sposób nie są poparte źródłami, czego domagają się od autorów haseł o Słowiańszczyźnie, albo te źródła są delikatnie mówiąc dyskusyjne. Nikt nie wie dlaczego brakuje takowych uwag i komentarzy przy innych hasłach o zabarwieniu czysto pangermańskim.

Czemu nie pisze się przy hasłach w Wikipedii związanymi z teorią allochtoniczną Słowian, że powstały one ze względów politycznych na zamówienie cesarza, kanclerza czy papieża? Wiele haseł jest usuwanych, mnóstwo nie dopuszczanych do druku, bo odnoszą się do nieakceptowalnych źródeł lub po prostu nie sa zgodne z “obowiązującą wiedzą w danym zakresie”.

No to ja się znów pytam, czy wiedza to temat tabu, jakieś status quo? Czemu w jednych miejscach dopuszcza się podawanie haseł bez źródeł naukowych, a w innych przypadkach nie. Wygląda na to, że Wikipedia, zwłaszcza polska edycja ma system cenzorski, który niestety oparty jest na politycznej poprawności oraz uznającej jedynie słuszną wersję historii.

Chwała tym, którzy w inteligentny sposób walczyli z tym pangermańskim systemem i tym co, go niedługo rozwalą.

O Józefie Kostrzewskim na Wikipedii.

 

Tomasz Kosiński

07.09.2017