Jednym z popularnych turbogermańskich blogów jest https://seczytam.blogspot.com. Prowadzi go Paweł Miłosz, ordynarny i wulgarny hejter, samozwańczy guru turbogermanów, misjonarz i obrońca jedynie słusznej wersji historii, pogromca mitów i wymyślacz kitów, który wielokrotnie zastrzegał, że nie będzie więcej pisał o turbosłowianach, ale jak to sam ujął „musi, bo się udusi”.
Tu inna moja polemika z tym typkiem https://wedukacja.pl/se-czytam-se-wyzywam-opinia-t-kosinskiego-o-blogu-p-milosza
Na co dzień zajmujący się strzyżeniem psów i grami komputerowymi oraz hejtingiem turbosłowian, Paweł Miłosz polecany jest przez innych hejterów, jak Artur Wójcik, czy Roman Żuchowicz, jako “rzetelne źródło wiedzy”. Ręka rękę myje.
Seczytam widocznie nie zdaje sobie sprawy z tego, że im więcej pisze o turbosłowiaństwie, tym bardziej przyczynia się do jego popularności. Nie rozumie też, dlaczego tak się dzieje. Ano dlatego, że wszystkich turbosłowian wrzuca on do jednego worka jak leci, uznając ich za „szurów”. Obrywa się Bieszkowi, Szydłowskiemu, Białczyńskiemu, Kossakowskiemu, mnie i wielu innym mniej lub bardziej „szurniętym turboskom”. A Paweł M. zna się przecież na wszystkim, zatem swobodnie wypowiada się na tematy związane z historią, językoznawstwem, archeologią, genetyką, runiką itd. Za „szurów” uznaje też czytelników książek lechickich i zwolenników poglądów ich autorów. A ludzie czytając agresywne komentarze omamionego antysłowiańską fobią hejtera bez żadnego dorobku, jeszcze bardziej nabierają przekonania, że może tu chodzić o próbę zakrzyczenia działań zmierzających do odkrywania prawdy.
Na swoim blogu nasz „duszący się” bloger nadmienia, iż miałem z nim kiedyś okazję dyskutować, co jest prawdą, podsumowując to słowami, że
„Oszołomskie wydawnictwo Bellona rozpędza się coraz bardziej. Kolejny osłoszczękowiec zapowiada, że wyda tam swoje działo (bo przecież nie dzieło). Tenże Kosiński próbował kiedyś ze mną polemizować. Wykazał się tylko: 1) analfabetyzmem funkcjonalnym (nie rozumie co się do niego pisze), 2) zerową logiką.” (na: https://seczytam.blogspot.com/2017/07/turbolechickie-zidiocenie-czyli-dojenie.html)
Niejaki Sattivasa pod tymże artykulikiem napisał w komentarzu „Wydaje mi się, że pan Tomasz Józef Kosiński nie jest pospolitym szurem. Twierdzi, że napisał już trzy “książki historyczne”, a od kilku miesięcy buduje osiedle szczęścia dla Polaków na filipińskiej plaży. Ma rozmach! I zna się na reklamie, więc może być dla całej Szurlandii cenniejszym nabytkiem, niż Bieszk i Kudliński razem wzięci.” Bój się bój, bo trzeba będzie się bardziej wysilić, niż tylko rzucanie wyzwisk i wyśmiewanie, bo ludzie już tego nie kupują. Oczekują konkretów. Bieszk im pokazuje zapomniane kroniki i źródła, abstrahując od tego jak je interpretuje, ale każdy może do nich sięgnąć i znaleźć tam zapisy o Lechii, albo przekonać się, że nawet nazwy tychże kronik zostały celowo zmienione, by usunąć z nich nazwę Lechia. I tak sobie myślą, po co ktoś to robił? I wnioskują, chciano coś ukryć. Zatem nas okłamują i należy poznać prawdę. I szukają i pytają i dziękują Bieszkowi, który zainteresował ludzi historią i naszymi korzeniami, w dobie, gdy książki historyczne wydaje się w nakładzie 200-300 egz. a ludziom w mediach i szkole podaje się nudne dogmaty spisane na zamówienie polityków. Ostatnia dyskusja o zawartości podręczników do historii i naciski rządu na wprowadzenie do nich ich „jedynie słusznej wersji” tylko to może potwierdzać.
Natomiast Artur Wójcik, ukrywający się pod pseudonimem Sigillum Authenticum, napisał pod tymże artykułem „Jeszcze jedna mała uwaga. Zauważalne jest, że zwolennicy fantazmatu wielkiej lechii wymiękli do tego stopnia, że już nie udzielają się na takich blogach jak Pawła czy mój. Swego czasu mocno wojowali w komentarzach, ale widocznie przerastają ich argumenty i wartość merytoryczna takich wpisów jak ten. Turbosi zawsze mają tyle do powiedzenia, a tu od jakiegoś czasu cisza… 😉”. Maciej Zdanowski mu wtóruje: „Poczekajmy tydzień, a może jakiś „turbosek” znowu się trafi! ;)”
Jakoś obaj żądni gównoburzy komentatorzy nie zauważyli, że ich kolega Seczytam po prostu usuwa komentarze swoich oponentów i ich konta na swoim blogu, gdy się okaże, że te jego „argumenty” to zwykły hejt, a nie rzeczowo krytyka, jak mu się wydaje. Pod tymże artykułem prowadziłem polemikę z bredniami Miłosza zawartymi w jego tekście, ale można zauważyć, że wykasował wszystkie moje komenty zostawiając tylko kilka swoich mających na celu wyśmianie mnie jako turbosłowiańskiego autora i komentatora. Śmierdzi tam gebelszczyzną, że aż na Filipinach czuć.
Jedynie ów Sattivasa dostrzegł: „Kosę wyrzucasz. Może by chociaż Damiana Prędotę przytulić? On taki rozkoszny jest.”
Niestety nie możemy sprawdzić jak wyglądała ta dyskusja, gdyż bloger zapędzony w ślepy kąt usunął wszystkie moje komentarze ze swojego „niezależnego” i słynącego ze swobodnych wypowiedzi bloga. Po czym odbębnił zwycięstwo nad „turboskiem”, który „Wykazał się tylko: 1) analfabetyzmem funkcjonalnym (nie rozumie co się do niego pisze), 2) zerową logiką.” A wszyscy muszą mu uwierzyć na słowo, bo wykasował moje komentarze, które rzekomo miałyby uprawniać autora do takiej opinii.
Jak się okazuje jego blog to nie miejsce na dyskusje, ale turbogermańska tuba hejterów, którzy podniecają się w pisaniu wyzwisk i pseudorecenzji o turbosłowiaństwie, nie przebierając w słowach. Tacy blogerzy jak Roman Żuchowicz (piroman.org) czy Artur Wójcik (Sigillum Authenticum) polecają blog seczytam jako „stojący na wysokim poziomie merytorycznym”.
Kiedyś napisałem polemikę do artykułów P. Miłosza, który można przeczytać tutaj: https://wedukacja.pl/turbogermanskie-zidiocenie-czyli-pseudonaukowa-histeria
W jednym z komentarzy Seczytam zarzucał mi, że używam niezdefiniowanego pojęcia „oficjalny obieg”. „Co to w ogóle jest „oficjalny obieg”? To nie PRL”. Ale widocznie to PRL BIS, skoro na polską Wikipedię nie można wstawić hasła Arkaim, choć jest takie w wersji angielskiej i innych wersjach językowych, Nie ma biogramów autorów, którzy pisali i piszą o dziedzictwie Lechii, choć setki tysięcy ludzi zna ich prace właśnie z „nieoficjalnego obiegu”. Co prawda, duże wydawnictwo jak Bellona, odważyło się wydawać tytuły autorów mających coś do powiedzenia na temat alternatywnej wersji historii i chwała mu za to. To jednak błotem jakim obrzucono to wydawnictwo za tenże fakt otwartości na różne poglądy świadczy tylko, że wyłamało się ono z zaklętego kręgu, jakiegoś pisanego czy niepisanego zakazu dopuszczania do głosu w mainstreamie ludzi, którzy myślą inaczej i co gorsza piszą o tym książki, artykuły i komentarze.
P. Miłosz udaje głupszego niż może jest naprawdę i jakoś nie chce zauważyć, iż osoby mające coś do powiedzenia nie są zapraszane do rozmowy czy dyskusji w ‘wiodących” mediach (czym chwali się chociażby R. Żuchowicz) na temat Wielkiej Lechii, a jedynie takim przywilejem obdarzani są krytycy tej idei. Tzw. Lechici mogą prezentować swoje poglądy jedynie w niezależnych mediach, jak „Nasz czas”, Niezależna TV (NTV), PorozmawiajmyTV i internecie. Na UJK zrobiono, co prawda, dyskusję o turbosłowiaństwie, ale zaproszeni akademicy wygłosili parę referatów kpiąc z lechickich autorów, którym nie dano możliwości uczestnictwa w tej pseudodyskusji. To już Seczytam i inni zrozumieli, co to znaczy „oficjalny obieg”, czy mam tłumaczyć dalej?
Ale czegoż można wymagać od Miłosza-naukowca, który zamiast rzeczowej krytyki woli napisać „Gdybyś miał ciemnoto minimalne pojęcie o 1) metodologii badań historycznych, 2) historii, to byś nie smarał takich debilizmów”. To jest właśnie styl prowadzenia dyskusji z młodymi wilkami udającymi naukowców. Cała Wielka Trójka turbogermańskich hejterów, Wójcik, Żuchowicz i Miłosz nazywa to „wysokim poziomem merytorycznym”. Najbardziej agresywny z nich jest Seczytam, który widocznie pozazdrościł obu kolegom wydania książek z krytyką idei Wielkiej Lechii, a on biedaczysko za darmo tyle czasu spędził na krytyce „ośloszczękowców” i nawet żaden profesor nie poklepał go po ramieniu ani tym bardziej nie zaprosił do wygłoszenia referatu na uczelni. Zostaje mu tylko blog i grupki w stylu Raki pogaństwa na Fejsie, gdzie może rzucać błotem w Lechitów, nie przebierając w słowach. Dziękujemy ci S.C. Johnson. Takich pożytecznych idiotów turbosłowianizm potrzebuje więcej.
Wszędzie ci niemieccy fałszerze historii, czyli słowiańskie runy to nie ściema
Znający się na runach słowiańskich, wybitny runolog P. Miłosz po wydaniu mojej książki na temat idoli prilwickich napisał o mnie „Tomasz Kosiński – nowy pisarczyk Bellony, zupełnie nieprzygotowany merytorycznie, a do tego bez predyspozycji intelektualnych do zajmowania się sprawami ciut bardziej skomplikowanymi niż budowa szpadla. Mówiąc krótko: facet słabo klei cokolwiek”.
Całą swoją argumentację w paszkwilu na temat słowiańskich run, który można przeczytać tutaj: https://seczytam.blogspot.com/2017/09/o-rzekomym-sowianskim-pismie-1-idole-z.html oparł na jednej książce znanego krytyka Małeckiego, który nawet idoli nie widział na własne oczy i odrzucił propozycję K. Szulca do udziału w komisji do zbadania kamieni mikorzyńskich. On wiedział przecież, co ma napisać na ten temat nie ruszając się niepotrzebnie z domu, skoro można tworzyć propagandowe bzdury na zamówienie siedząc sobie w kapciach w swoim domu.
Jednym z chybionych argumentów, jakimi posługują się krytycy istnienia słowiańskich run jest to, że miały one służyć podniesieniu prestiżu Słowian, którzy jako jedyni byli niepiśmienni w czasach przedchrześcijańskich. Dlatego Polacy i inni Słowianie na siłę szukali słowiańskich run mających potwierdzić, że jednak umieli pisać przed misją Cyryla i Metodego. To miała być wizerunkowe profity z tego fałszerstwa, gdyż – jak wiadomo – nikt się na nim nie dorobił finansowo, a przecież, jak w przypadku wszelkich mistyfikacji z zasady trzeba znaleźć potencjalne korzyści, by udowodnić sens ich tworzenia. Zatem znaleziono, tylko, że bzdurę na resorach. Jak jest to bezpodstawny argument niech tylko świadczy kilka faktów. Otóż, idole prilwickie odkrył niemiecki pastor, inny Niemiec Masch opublikował o nich rozprawę, a niemiecki książę Meklemburgii wystawiał je na swoim zamku, jako dziedzictwo regionu, którym władał (władcy Meklemburgii pochodzą, co prawda od słowiańskiego rodu Przybysława, ale to inna bajka). Zatem to Niemcom zależało na propagowaniu słowiańskich run, a nie Polakom czy Słowianom.
A tu obrazek, kolejny z koronnych argumentów o podrobieniu idoli, gdyż jeden z nich jest podobny (opleciony wężem) do znanego z mitologii greckiej kapłana Laokoona
walczącego z wężem morskim. Zgodnie z taką argumentacją, jaką prezentuje Małecki, a za nim Seczytam i inni wąskomyślący krytykanci to wszystkie wyobrażenia postaci oplecionych wężem moglibyśmy uznać za fałszerstwa, bo są podobne do Laokaona. Mądre nie? I takie naukowe.
Rys. Jeden z idoli prilwickich ze zbioru opisanego przez J. Potockiego – po lewej, po prawej – fragment rysunku Williama Blake (z 1816-1819 r.) ukazującego słynną grecką rzeźbę znaną jako Grupa Laokoona
Następnym z bezdyskusyjnych argumentów ma być teza Małeckiego, że „Sponholtz zaczął idole produkować po 1757 roku. A właśnie tym roku wyszło dzieło Clüvera, w którym zaprezentowano runy skandynawskie – jak wykazał Antonii Małecki, to właśnie był wzór dla napisów z najstarszych idoli prillwitzkich. Natomiast te, które okazano hrabiemu Potockiemu zostały wyprodukowane na podstawie znanej nam już z książki Andreasa Gottlieba Mascha z 1771 roku.”
Czyli jeśli mamy jakieś książki na dany temat, to każdy, kto z nich skorzysta, może być uznany za fałszerza. A może te książki powstały na podstawie tychże artefaktów lub im podobnych, które dawni autorzy znali i dzięki temu napisali swoje książki na ten temat, jak Arnkiel czy Kluver podając alfabety run wendyjskich.
Argument o kopiowaniu napisów do kolekcji idoli prilwickich J. Potockiego z wydanej książki Mascha, w której opisano …idole prilwickie z tej samej kolekcji księcia Meklemburgii i mające być podrobiono przez tego samego fałszerza Sponholza, jest tak idiotyczny, że zdaje się potwierdzać zaćmienie umysłowe Małeckiego i zwolenników jego krytyki. Jeżeli Sponholz sfałszował obie kolekcje, Małeckiego i Potockiego, o co niektórzy hiperkrytycy jak Małecki i za nim hejter Seczytam, go oskarżają, to nie musiał do robienia kolejnych idoli korzystać z książki, kogoś kto o jego dziełach napisał. Jak ktoś tego nie rozumie i przyznaje dalej rację takim urągającym logice argumentom Małeckiego, to powinien założyć nową antysłowiańską religię, a nie zajmować się krytyką naukową.
O dyskusji na temat autentyczności idoli prilwickich, kamieni mikorzyńskich i kamieni Hagenowa można przeczytać więcej w moich książkach „Słowiańskie skarby. Tajemnice zabytków runicznych z Retry” (2018) i „Runy słowiańskie” (2019). Przedstawiam tam kontrargumenty wobec krytyki Małeckiego i Estreichera oraz innych wnioskując, że idole z kolekcji Mascha należy uznać za oryginalne, a wśród przedmiotów ze zbioru J. Potockiego mogą się znajdować podróbki sporządzone przez Sponholza lub jego uczniów dla zarobku lub celowego podstawienia ewidentnych fałszywek, aby zdeprecjonować całe znalezisko. Warto dodać, że oprócz figurek, kolekcja prilwicka obejmuje także szereg innych przedmiotów o charakterze sakralnym jak ofiarne noże, misy, fragmenty lasek kapłańskich, rzezaki, itp.. Wielu krytyków uznało je za oryginalne, a jedynie podważali autentyczność figurek z runami. Czyli ich motywem było nie zdeprecjonowanie samych archetypów, ale nie uznawanie istnienia run wendyjskich lub posługiwania się pismem runicznym przez Wendów (Słowian).
Jak do tej pory tematem run słowiańskich zajmowali się m.in. następujący autorzy zagraniczni: Arnkiel (1691)[1], Klűver (1728, 1757)[2], Westphal, Masch (1771)[3], Hagenow (1826)[4], Levezow (1835)[5], Szafarzyk (1838)[6], Kollar[7], Lisch (1854)[8], Jagić (1911)[9] i niedawno Grinievicz (1993)[10], Platov (2001)[11], Trehlebow (2004)[12], Gromow i Byczkow (2005)[13], Ryš (2005)[14] oraz polscy, jak Potocki (1795)[15], Surowiecki (1822)[16], Wolański (1843)[17], Lelewel (1857)[18], Cybulski (1860)[19], Małecki (1860)[20], Przezdziecki (1872)[21], Szulc (1876)[22], Leciejewski (1906)[23], a także w ostatnich latach Gruszka (2009)[24] i Kossakowski (2011)[25].
Alfabet runiczny Słowian próbowali rekonstruować m.in. Arnkiel, Klűver, Jagić, Ryš, Byczkow, a także Lelewel, Cybulski, Wolański, Surowiecki, Leciejewski i ostatnio Gruszka oraz Kossakowski.
Do najważniejszych prac zagranicznych autorów piszących o runach Wendów (Słowian) należą publikacje:
- Arnkiel M.T., Cimbrische Heyden-Religion, T. 1, Hamburg 1691
- Klűver H. H., Beschreibung des Herzogthums Mecklenburg und dazu gehöriger Länder und Oerter: in sich haltend ein Verzeichnis nach dem Alphabet der Städte und merckwürdigen Oerter, wyd. I – 1728, wyd. II – 1757
- Masch A. G., Woge D., Die gottesdienstlichen Alterthümer die Obotriten aus dem Tempel zu Rhetra am Tollenzer See, Berlin 1771
- Kollar J., Die Götter von Rhetra oder mythologische Alterthümer der Slaven, besonders im westlichen und nördlichen Europa (rękopis)
- Jagić I. V., Vapros o runach u Slavjan, Encyklopedia slavjanskoi filologii, 1911
- Grinievicz G. S., Prasljavianskaja pismiennost, t.1, Moskwa, 1993
- Platov A. V., Slavjanskije runy, Moskwa 2001
- Trehlebov A. V., Koszczuny finista jasnovo sokola Rossiji, 2004
- Gromov D. W., Byczkov A. A., Slavjanskaja runicznaja pismiennost – fakty i domysly, Moskwa 2005
- Ryš K., Runy vostočnych Slavjan, Niewograd 2005.
Polscy autorzy, poza artykułami i wykładami, wydali tylko kilka publikacji o bezpośrednio lub pośrednio związanych z tematyką run słowiańskich, do których należą:
- Potocki Jan, Voyage dans quelques parties de la Basse-Saxe pour la reserche des antiquites Slaves ou Vendes, Hamburg 1795
- Surowiecki Wawrzyniec, O charakterach pisma runicznego u dawnych Barbarzyńców Europejskich z domniemaniem o stanie ich oświecenia (1822), [w:] Rocznik Królewsko-Warszawskiego Tow. Przyjaciół Nauk, t. XV, Wrocław 1964
- Wolański Tadeusz, Odkrycie najdawniejszych pomników narodu polskiego, Z. 1, Poznań 1843
- Cybulski Wojciech, Obecny stan nauki o runach słowiańskich, Poznań 1860, reprint Wyd. Armoryka 2010
- Leciejewski Jan, Runy i runiczne pomniki słowiańskie, Lwów-Warszawa 1906
- Gruszka Feliks, Runy słowiańskie, 2009 (rękopis)
- Kossakowski Winicjusz, Polskie runy przemówiły, Białystok 2011 (wydanie elektroniczne); wyd. Slovianskie Slovo 2013 (wydanie drukowane).
Podsumowując, z zagranicznych autorów potwierdzających istnienie run słowiańskich i/lub występujących w obronie ‘prilwickich pomników’ możemy wymienić m.in. takie nazwiska, jak: C. Shurtsfleysh (1670)[26], T. M. Arnkiel (1691)[27], H. H. Klűver (1728, 1757)[28], E. J. Westphal (1739)[29], Pistorius (1768), A. F. Ch. Hempel (1768)[30], G. B. Genzmer (1768)[31], H. F. Tadell (1769)[32], A. G. Masch (1771, 1774), J. Thunmann (1772)[33], F. Hagenow (1826)[34], W. Grimm (1828)[35], J. Grimm (1836)[36], T. Bulgarin (1839)[37], L. Giesebrecht (1839)[38], Fin Magnussen (1842), D. Szepping (1849)[39], I. Ball (1850)[40], J. Kollar (1851-52)[41], A. Petruszewicz (1866)[42], G. S. Grinievicz (1993)[43], A. V. Platov (2001)[44], A. V. Trehlebow (2004)[45], D. W. Gromow (2005)[46], A. A. Byczkow (2005)[47], K. Ryš (2005)[48], A. Asov (2000)[49], W. A. Czudinow (2006)[50].
Krytycznie lub sceptycznie do tego tematu odnosili się natomiast: Ch. F. Sense (1768)[51], S. Buchholz (1773)[52], Rűhs (1805)[53], J. Dobrovsky (1815)[54], K. Levezow (1835)[55], L. von Ledebur (1841)[56], G. M. C. Masch (1842)[57], P. J. Šafarik (1844)[58], G. C. F. Lisch (1851)[59], F. Boll (1854)[60], J. Hanusz (1855)[61], A. H. Kirkor (1872)[62], V. Jagić (1911)[63], Schloeser, Hilferding, K. Sklenař (1977)[64], R. Voss (2005)[65].
Do grona polskich autorów przekonanych o autentyczności przynajmniej części retrańskich artefaktów i/lub istnieniu run słowiańskich należeli m.in. J. Potocki (1795)[66], W. Surowiecki (1822)[67], T. Wolański (1843, 1845)[68], A. Kucharski (1850)[69], J. Łepkowski (1851)[70], J. Lelewel (1857)[71], W. Cybulski (1860)[72], I. J. Kraszewski (1860)[73], J. Szujski (1862)[74], A. Przezdziecki (1872)[75], K. Szulc (1876)[76], F. Piekosiński (1896)[77], Leciejewski (1906)[78], J. Kostrzewski (1949)[79], F. Gruszka (2009)[80], W. Kossakowski (2011)[81], Cz. Białczyński (2011)[82], T. Kosiński (2018, 2019)[83].
Swoje wątpliwości i krytykę w tej kwestii wyrażali natomiast: F. Bentkowski (1829)[84], A. Małecki (1860)[85], K. Estreicher (1872)[86], R. Zawiliński (1883)[87], A. Brűckner (1906)[88], Z. Gloger, S. Nosek (1934)[89], A. Abramowicz (1967)[90], J. Gąsowski (1970)[91], W. Swoboda (1997)[92], J. Strzelczyk (2007)[93], P. Boroń (2012)[94], M. Mętrak (2013)[95], A. Waśko (2013)[96], A. Szczerba (2014) [97].
Jak pisałem w swojej książce: „Generalnie, w celu ostatecznego wyjaśnienia sprawy należałoby zamiast snuć domysły i rzucać oskarżenia, po prostu powołać międzynarodowy zespół naukowców, którzy nowoczesnymi metodami poddaliby badaniom laboratoryjnym wszystkie przedmioty oraz ustalili ich czas powstania, a także inne szczegóły związane z ich wyrobem i pochodzeniem. Jeżeli ich obecni właściciele, czyli niemieccy muzealnicy, są tak bardzo przekonani o ich nieautentyczności, to tym bardziej nie powinni oni mieć obaw przed wykonaniem na nich testów. Należy zatem – według mnie – zaangażować różne środowiska naukowe i społeczne, by do tego doprowadzić.”
Polskie runy i palenie słowiańskich ksiąg
Dostaje się zresztą nie tylko mnie, ale i W. Kossakowskiemu, który zwrócił uwagę na istnienie polskich run: „Zabrałem się ostatnio za czytanie wybitnej bzdury – chyba głupszej jeszcze niż wypociny Bieszka – czyli niejakiego Winicjusza Kossakowskiego, Polskie runy przemówiły. Jak ochłonę po lekturze tych debilizmów, coś skrobnę. Ale rzeczony Kossakowski przypomniał mi o jednym ze sztandarowych „argumentów” turbolechitów. Ma to być argument zarówno na istnienie rzekomego Imperium Lechickiego, jak i na istnienie równie rzekomego słowiańskiego pisma.”
Akurat nie zgadzam się z teorią tego badacza-amatora o powstaniu run jako odrysów narządów mowy i uważam, że kreowanie się tego człowieka na „odkrywcę polskich run” jest nieuprawnione, gdyż przed nim wielu autorów pisało o runach Wendów czyli Słowian, o czym dalej będzie mowa. Twierdzę, także, że w jego alfabecie runicznym jest wiele błędów (co szerzej uzasadniam w swoich książkach o idolach z Prillwitz i runach słowiańskich), przez co wychodzą mu bzdurne odczyty jak Radżawolit zamiast historycznie poświadczonego Radegast, czy Mżćda – odczytane przez niego z napisu runicznego imienia Prowe na jednym z idoli prilwickich i kamieniu mikorzyńskimst, który to teonim jest potwierdzony przez Helmolda w takiej formie w kilku miejscach (wbrew temu co twierdzi Estraicher zakładający, że zecerom „Kroniki Słowian” błędnie wyszło Prowe zamiast Prone).
Jednak P. Miłosz, abstrahując od typowego dla niego, chamskiego stylu oceny teorii tego pasjonata run, sam nie ma zielonego pojęcia o temacie jaki podejmuje, o czym napisem powyżej. Dlatego, nie mogąc się odnieść do spraw runicznych, szuka do czego się by tu można przyczepić i oczywiście znajduje, bo nie ma ludzi doskonałych. Ups, przepraszam, jedynie P. Miłosz wszystko wie i ma niezbite argumenty na każdy temat.
Seczytam przyczepił się więc do stwierdzeniu Kossakowskiego o tym, że Długosz pisał, iż Chrobry nakazał palenie słowiańskich ksiąg: „Oczywiście oszołomy nie podają żadnych danych pozwalających zweryfikować tę informację – czyli, w którym konkretnie miejscu u Długosza tego szukać (np. pod którym rokiem)…Od początku. Oszołomy, którym nawet do Długosza zajrzeć się nie chciało, nie mają zielonego pojęcia o wartości jego kroniki. Otóż wartość ta dla wieku XI i czasów wcześniejszych jest równa zero….Więc nawet gdyby Długosz napisał o paleniu ksiąg przez Chrobrego to i tak byłaby to informacja całkowicie bezwartościowa. Problem jednak jest jeszcze większy – przejrzałem Długosza opis panowania Chrobrego i nie znalazłem wzmianki, na którą powołują się oszołomy. Zapewne więc jest to turbowski wymysł – jeden sobie wymyślił i reszta baranów za nim powtarza, bo przecież do książki (przetłumaczonej na polski) nie sięgną, po co…Oczywiście, Długosz mógł o tym wspomnieć w dowolnym miejscu swojego dzieła, ale nie będę teraz tysięcy stron czytał – skoro turbowcy się na tę wzmiankę powołują, to ich obowiązkiem powinno być podanie źródła (np. pod którym rokiem Długosz to umieścił). Tym bardziej nie będę szukał, że – jak jeszcze raz podkreślę – taka wzmianka i tak byłaby bezwartościowa.”
Tu akurat P. Miłosz ma po części rację, gdyż Kossakowski się pomylił i zapisz „Prawdy ruskiej” podał, jako pochodzący z Długosza. O problemie palenia ksiąg słowiańskich pisał m.in. Jan Fularz na:
http://www.poselska.nazwa.pl/wieczorna2/ksiazki/o-paleniu-ksiag-poganskich-w-okresie-od-992-do-1025-r, gdzie podaje cytat z opracowania J. B. Rakowieckiego „Prawda Ruska” (1820) http://lachy.c0.pl/judeochrzescijanstwo/chrystianizacja_polski/) brzmiący:
„Do takowych podżegań, mogły jeszcze za życia Bolesława Chrobrego należyć pisma pogańskich Kapłanów, przymioty ich bogów i prawa religijne w sobie zawierające, albowiem X. Jabłonowski powiada, iż ten Monarcha wszystkie starożytne rękopisma popalić kazał, aby Polacy szabli raczej, a niżeli pióra pilnowali.”
Historię palenia słowiańskich ksiąg Fularza zebrał tutaj: http://www.poselska.nazwa.pl/wieczorna2/historia-nowozytna/historia-palenia-ksiag-w-polsce-xi-wiecznej
Komentując zapis z „Żywot Mojżesza Węgrzyna”, cyt,: „Bolesław ze swej strony (…) wzniecił prześladowanie wielkie na mnichów i wszystkich z kraju swego wypędził.”, P. Miłosz stara się tłumaczyć „Wzmianka ta może dotyczyć jedynie mnichów prawosławnych, którzy do Polski dostali się w trakcie wojen z Rusią. O księgach, jak widać, ani słowa.” To już wtedy przebywali w Polsce mnisi prawosławni, bo mi się zdaje, że przed 1054 r. takowych w ogóle nie było. Kiedyż to powstało prawosławie panie historyku? Ja wiem, że kształtowanie się prawosławia to długi proces, ale jednak oficjalnie przyjmuje się, że powstało ono w wyniku Wielkiej Schizmy, a Seczytam, jako wyznawca oficjalnej wersji historii, powinien to uszanować. Oczywiście może to być tylko taki skrót myślowy, ale czyż nie o takie skróty właśnie gościu ten się wielokrotnie czepia innych?
Gdy napisałem kiedyś na szybko w jednym z komentarzy w dyskusji o źródłach historycznych dawnych i współczesnych, że „Thietmar i Kadłubek pisali mniej więcej w tym samym czasie”, mając na myśli oczywiście porównanie tych średniowiecznych autorów do współczesnych historyków, którzy twierdzą, że wiedzą lepiej od nich, to nazwał mnie nieukiem, który nie wie, że tych autorów dzieli 200 lat. Wiem o tym, ale przecież chodzi, o to, żeby odwrócić uwagę od istoty w dyskusji, w której brakło Seczytam argumentów.
Dalej w dyskusji o paleniu słowiańskich ksiąg uznaje, że „Opowieść o piśmiennictwie słowiańskim” to z kolei źródło bardzo późne. Stwierdza: „Dawniej uważano, że jest w nim jakiś zdrowy rdzeń, dziś raczej odmawia mu się wartości dla poznania dziejów X wieku.” Czyli mamy kolejne źródło, które nie pasuje do wyznawanej teorii o naszych dziejach. Cytuje je jednak i poddaje treść ocenie: „Potem gdy mnogo lat minęło, przyszedł Wojciech do Moraw i do Czech i do Lachii, zniszczył wiarę prawdziwą i słowiańskie pismo odrzucił i zaprowadził pismo łacińskie i obrządek łaciński, obrazy wiary prawdziwej popalił, a biskupów i księży jednych pozabijał, a innych rozegnał. I poszedł do ziemi pruskiej chcąc i tych na swoją wiarę nawrócić i tam zabity był Wojciech, biskup łaciński.”
Jego komentarz jest pełen mało śmiesznych ironii, ale za to zawiera bardzo zabawne niedorzeczności, świadczące, że wola dowalenia innym bierze nazbyt często górę nad rzeczowością argumentacji: „Jak widać, mamy tu turbowską „prawdę” rodem z Radia Erewań: nie Chrobry, lecz św. Wojciech, nie zniszczył, lecz odrzucił i nie księgi pogańskie, lecz katolickie-słowiańskie (spisane w głagolicy – alfabecie wymyślonym przez świętych Cyryla i Metodego).”
Zatem prawdą według Seczytam jest to, że katolicki św. Wojciech niszczył „katolicko-słowiańskie księgi”. Odkąd to księgi spisane głagolicą uznawano za katolickie? Czy ktoś poza P. Miłoszem kiedykolwiek twierdził, że Cyryl i Metody nauczali katolicyzmu? Co na to inni znafcy? Czy to jest właśnie ten wysoki poziom merytoryczny bloga Seczytam, według panów A. Wójcika (Sigillum Authenticum) i R. Żuchowicza (piroman.org)?
Tomasz Kosiński
27.09.2019
[1] Arnkiel M.T., Cimbrische Heyden-Religion, T. 1, Hamburg 1691
[2] Klűver H. H., Beschreibung des Herzogthums Mecklenburg und dazu gehöriger Länder und Oerter: in sich haltend ein Verzeichnis nach dem Alphabet der Städte und merckwürdigen Oerter, 1728, wyd. II, 1757
[3] Masch Andreas Gottlieb, Die gottesdienstlichen Alterthümer die Obotriten aus dem Tempel zu Rhetra am Tollenzer See, Berlin 1771
[4] Hagenow Friedrich, Beschreibung der auf der Grossherzoglichen Bibliothek zu Neustrelitz befindlichen Runensteine… Loitz; Greifswald 1826
[5] Levezow K., Ueber die Echtcheit der sogenannten Obotritischen Runen-denkmaler zu Neustrelitz, Berlin 1835
[6] Szafarzyk, O Czarnobogu bamberskim, [w:] Czasopisie czeskiego muzeum, z. I, Praga 1838
[7] Kollar J., Die Götter von Rhetra oder mythologische Alterthümer der Slaven, besonders im westlichen und nördlichen Europa (rękopis)
[8] Lisch F., Jahrbücher des Vereins für mecklenburgische Geschichte und Alterthumskunde, 1836 i 1854
[9] Jagić I. V., Vapros o runach u Slavjan, Encyklopedia slavjanskoi filologii, 1911
[10] Grinievicz G. S., Prasljavianskaja pismiennost, t.1, Moskwa, 1993
[11] Platov A. V., Slavjanskije runy, Moskwa 2001
[12] Trehlebov Alieksiej Vasilievicz, Koszczuny finista jasnovo sokola Rossiji, 2004
[13] Gromow D. W., Byczkow A. A., Slavjanskaja runicznaja pismiennost – fakty i domysly, Moskwa 2005
[14] Ryš Krieslav, Runy vostočnych Slavjan, Niewograd 2005
[15] Potocki Jan, Voyage dans quelques parties de la Basse-Saxe pour la reserche des antiquites Slaves ou Vendes, Hamburg 1795
[16] Surowiecki Wawrzyniec, O charakterach pisma runicznego u dawnych Barbarzyńców Europejskich z domniemaniem o stanie ich oświecenia (1822), [w:] Rocznik Królewsko-Warszawskiego Tow. Przyjaciół Nauk, t. XV, Wrocław 1964
[17] Wolański Tadeusz, Odkrycie najdawniejszych pomników narodu polskiego, Z. 1, Poznań 1843
[18] Lelewel Joachim, Cześć Bałwochwalcza Sławian i Polski, Poznań 1857
[19] Cybulski Wojciech, Obecny stan nauki o runach słowiańskich, Poznań 1860, reprint Wyd. Armoryka 2010
[20] Małecki А., Co rozumieć o runach słowiańskich i o autentyczności napisów na Mikorzyńskich kamieniach, [w:] Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego, T. 7, Poznań 1860
[21] Przezdziecki A., O kamieniach Mikorzyńskich, Kraków 1872
[22] Szulc Kazimierz, Autentyczność kamieni mikorzyńskich zbadana na miejscu, Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego. T. IX, Poznań 1876
[23] Leciejewski Jan, Runy i runiczne pomniki słowiańskie, Lwów-Warszawa 1906
[24] Gruszka Feliks, Runy słowiańskie, [w:] czasopiśmie „Tylko Polska” nr 42 (467) 2009
[25] Kossakowski Winicjusz, Polskie runy przemówiły, Białystok 2011 (wydanie elektroniczne); wyd. Slovianskie Slovo 2013
[26] Klűver H. H., Beschreibung des Herzogthums Mecklenburg und dazu gehöriger Länder und Oerter: in sich haltend ein Verzeichnis nach dem Alphabet der Städte und merckwürdigen Oerter, 1728, wyd. II, 1757
[27] Arnkiel Troilus M., Cimbrische Heyden-Religion, T. 1, Hamburg 1691
[28] Klűver H. H., Beschreibung des Herzogthums Mecklenburg und dazu gehöriger Länder und Oerter: in sich haltend ein Verzeichnis nach dem Alphabet der Städte und merckwürdigen Oerter, 1728, wyd. II, 1757
[29] Westphal E. J., Monumenta inedita rerum Germanicarum praecipue Cimbrica rum et Megapolensium. Vier Foliobände, Leipzig 1739–1745
[30] Hempel August Friedrich Christian, Kurzbericht über die Prillwitzer Idole, [w:] Wöchentliche gelehrte Nachrichten zum Hamburg. unpartheyischen Correspondenten 26, 1768
[31] Genzmer Gottlob Burchard, Bericht über die Prillwitzer Idole: Nachtrag, [w:] Altonaischer Mercurius 1768
[32] Taddel Heinrich Friedrich, Ehrenrettung der … Alterthümer wider die in dem 21. 22. u. 23. Stücke der Strel. Nützl. Beiträge vom vorigen Jahre eingewandten Zweifel, [w:] Gemeinnützige Aufsätze 16/23, Rostock 1769
[33] Thunmann Johann, Untersuchungen ueber die alte Geschichte einiger nordisehen Völker, Berlin 1772
[34] Hagenow Friedrich, Beschreibung der auf der Grossherzoglichen Bibliothek zu Neustrelitz befindlichen Runensteine… Loitz; Greifswald 1826
[35] Grimm Wilhelm, Ueber slavische runensteine (O Słowiańskich kamieniach runicznych), [w:] Wiener Jahrbücher, tom 43 trz. 1-31, 1828
[36] Grimm Jacob, Kopitar ,,Glagolita Clozianusi”, [w:] „Göttingsche gelehrte Anzeigen“, tom I, 1836
[37] Bulgarin T., Russland in hist. stat. geogr. und liter. Beziehung, Riga und Leipzig 1839
[38] Giesebrecht Ludwig, Wendische Runen, [w:] Baltische Studien, T. 6,1, 1839
[39] Szepping D., Mity slovianskoga jazyczestwa, Moskwa 1849
[40] Ball I., „Wocheublatt für Meklemburg Strelitz” Nr. 41-44, 1850
[41] Kollár Ján, Über die Prillwitzer Götzenbilder. Vortrag von G. C. F. Lisch in Wien, Juni 1851, [w:] Rostocker Zeitung (178) i Mecklenburgische Zeitung (172), 1851; Kollár Ján, Die Prillwitzer Idole oder die Neu-Strelitzer Götzenbilder und die slavisch-indische Mythologie, Neustrelitz, ok. 1851; Kollar J., Die Götter von Rhetra oder mythologische Alterthümer der Slaven, besonders im westlichen und nördlichen Europa (rękopis), 1852
[42] Petruszewicz A., O mikorinskich nadhrobnych kamnjach s runyczesko-słowen- skymy nadpisjami, [w:] „Zbornik naukowy na rok 1866”, z. I i II
[43] Grinievicz G. S., Prasljavianskaja pismiennost, t.1, Moskwa, 1993
[44] Platov A. V., Slavjanskije runy, Moskwa 2001
[45] Trehlebov Alieksiej Vasilievicz, Koszczuny finista jasnovo sokola Rossiji, 2004
[46] Gromow D. W., Byczkow A. A., Slavjanskaja runicznaja pismiennost – fakty i domysly, Moskwa 2005
[47] Gromow D. W., Byczkow A. A., Slavjanskaja runicznaja pismiennost – fakty i domysly, Moskwa 2005
[48] Ryš Krieslav, Runy vostočnych Slavjan, Niewograd 2005
[49] Asov A., Slavjanskije runy i Bojan gimn, Moskwa 2000
[50] Czudinow W. A., Prawda o sokroviszczach Retry, 2006
[51] Sense Christian Friedrich, Einige bescheidene Zweifel gegen das neulich entdeckte und bekanntgemachte angebliche Pantheon der alten Redarier und Wenden in Mecklenburg, [w:] Nützliche Beyträge zu den strelitzischen Anzeigen, 1768
[52] Buchholz Samuel, Rhetra und dessen Götzen: Schreiben eines Märkers an einen Mecklenburger, über die zu Prilwitz gefundenen Wendischen Alterthümer, Bützow -Wismar 1773
[53] Rühs, „Neuen Teutschen Merkur“, 1805
[54] Dobrovsky Josef, ,,Słowianka“ II, 1815
[55] Levezow K., Ueber die Echtcheit der sogenannten Obotritischen Runen-denkmaler zu Neustrelitz, Berlin 1835
[56] Ledebur von L., Berlin. Zeit. vom 20 Oct. 1841 Nr. 245
[57] Masch Gottlieb Matthaeus Carl, Die Großherzogliche Alterthümer- und Münz-Sammlung in Neustrelitz: Leitfaden für den Besucher derselben, 1842
[58] Šafarik Pavel Josef, Slawische Alterthumer (Starożytności słowiańskie), Lipsk 1844 1837???
[59] Lisch Georg Christian Friedrich, Über die Prillwitzer Götzenbilder. Vortrag von G. C. F. Lisch in Wien, Juni 1851, [w:] Mecklenburgische Zeitung (154, 178) i Rostocker Zeitung (159, 184), 1851
[60] Boll Franz, Kritische Geschichte der sogenannten Prillwitzer Idole, [w:] Jahrbücher des Vereins für Mecklenburgische Geschichte und Altertumskunde, T. 19, 1854
[61] Hanusz J., Zur slavischen Runen-Frage, Praga 1855
[62] Kirkor A. H., „Na Dziś”, t. 3, 1872
[63] Jagić I. V., Vapros o runach u Slavjan, Encyklopedia slavjanskoi filologii, 1911
[64] Sklenař Karel, Slepé uličky archeologie, Praga 1977
[65] Voss Rolf, Die Schein-Heiligen von Prillwitz: Regionalmuseum Neubrandenburg zeigt spektakuläre Fälschungen aus dem 18. Jahrhundert, [w:] Das Museumsmagazin, 2005
[66] Potocki Jan, Voyage dans quelques parties de la Basse-Saxe pour la reserche des antiquites Slaves ou Vendes, Hamburg 1795
[67] Surowiecki Wawrzyniec, O charakterach pisma runicznego u dawnych Barbarzyńców Europejskich z domniemaniem o stanie ich oświecenia (1822), [w:] Rocznik Królewsko-Warszawskiego Tow. Przyjaciół Nauk, t. XV, Wrocław 1964
[68] Wolański Tadeusz, Listy o starożytnościach słowiańskich, Gniezno 1845; tenże, Odkrycie najdawniejszych pomników narodu polskiego, Z. 1, Poznań 1843
[69] Kucharski A., Najdawniejszy zabytek polszczyzny, [w:] „Biblioteka Warszawska” t. 2, Zeszyt CXII, 1850
[70] Łepkowski J., O czytaniu runów słowiańskich, [w:] „Biblioteka Warszawska”, T. 3 (ogólnego zbioru t. 43), 1851
[71] Lelewel Joachim, Cześć Bałwochwalcza Sławian i Polski, Poznań 1857
[72] Cybulski Wojciech, Obecny stan nauki o runach słowiańskich, Poznań 1860, reprint Wyd. Armoryka 2010
[73] Kraszewski I. J., Sztuka u Słowian, szczególnie w Polsce i Litwie przedchrześcijańskiej, Wilno 1860
[74] Szujski J., Dzieje Polski według ostatnich badań, vol. I, Lwów 1862
[75] Przeździecki A., O kamieniach Mikorzyńskich, Kraków 1872
[76] Szulc Kazimierz, Autentyczność kamieni mikorzyńskich zbadana na miejscu, Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego. T. IX, Poznań 1876
[77] Piekosiński Franciszek, Kamienie mikorzyńskie, Kraków 1896
[78] Leciejewski Jan, Runy i runiczne pomniki słowiańskie, Lwów-Warszawa 1906
[79] Kostrzewski Józef, Dzieje polskich badań prehistorycznych, Poznań 1949
[80] Gruszka Feliks, Runy słowiańskie, [w:] czasopiśmie „Tylko Polska” nr 42 (467) 2009
[81] Kossakowski Winicjusz, Polskie runy przemówiły, Białystok 2011 (wydanie elektroniczne); wyd. Slovianskie Slovo 2013
[82] https://bialczynski.wordpress.com
[83] Kosiński T. Słowiańskie skarby. Tajemnice zabytków runicznych z Retry, Warszawa 2018; Kosiński T., Runy słowiańskie, Warszawa 2019
[84] Szczerba Adrianna, Z dziejów polskiej archeologii. Fałszywe zabytki runicznego pisma słowiańskiego, ANALECTA, R. XXIII, z. 1, Instytut Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego, 2014
[85] Małecki А., Co rozumieć o runach słowiańskich i o autentyczności napisów na Mikorzyńskich kamieniach, [w:] Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego, T. 7, Poznań 1860
[86] Estreicher K., Runy Sławiańskie, [w:] Józefa Ungra Kalendarz Ilustrowany na rok zwyczajny 1873, Warszawa 1872
[87] Zawiliński Roman, Kwestia run słowiańskich ze stanowiska lingwistycznego, Kraków 1883
[88] Brückner A., Recenzja z ‘Jan Leciejewski: Runy i runiczne pomniki słowiańskie’, [w:] Kwartalnik Historyczny 20, 1906
[89] Nosek Stefan, Czy istnieją pomniki runiczne słowiańskie? Bałwanki prilwickie – Kamienie mikorzyńskie, [w:] “Kuryer Literacko-Naukowy” nr 52, R. XI, dodatek do nru 356 „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z 24.XII.1934
[90] Abramowicz A., Wiek archeologii. Problemy polskiej archeologii dziewiętnastowiecznej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1967
[91] Gąssowski J., Z dziejów polskiej archeologii, Warszawa 1970
[92] Swoboda W., Z najnowszych dziejów apokryfów dotyczących wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyzny, [w:] „Homines et societas. Czasy Piastów i Jagiellonów”, red. T. Jasiński, T. Jurek, J. M. Piskorski, Poznań 1997
[93] Strzelczyk Jerzy, Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Wydawnictwo Rebis, Poznań 2007
[94] Boroń P., Ku pradawnej Słowian wielkości. Fałszywe zabytki runicznego pisma słowiańskiego, [w:] Fałszerstwa i manipulacje w przeszłości i wobec przeszłości, red. J. Olko, Warszawa 2012
[95] Mętrak Maciej, Patrioci, hochsztaplerzy, neopoganie – długie życie słowiańskich fałszerstw archeologicznych, [w:] Mistyfikacja w kulturach, literaturach i językach krajów słowiańskich, red. Karolina Ćwiek-Rogalska, Ignacy Doliński, Koło Naukowe Slawistów UW, Warszawa 2013
[96] Waśko Anna, Slavic runes in the research of Polish scholars in the 19 th century, [w:] Studia Historyczne R. LVI, z. 3 (223), 2013
[97] Szczerba Adrianna, Z dziejów polskiej archeologii. Fałszywe zabytki runicznego pisma słowiańskiego, ANALECTA, R. XXIII, z. 1, Instytut Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego, 2014