Według P. Hocharta „Germania ” Tacyta i „Magna Germania” Ptolemeusza, to ewidentne fałszerstwa, czego świat nauki, jakimś dziwnym trafem, nie chce przyjąć do wiadomości.[1]
Oryginalnych map Ptolemeusza nikt nigdy nie widział. Zaginęły gdzieś w Azji. Po 1200 latach pojawia się jednak teutoński mnich, który twierdzi, że je skopiował z jakichś arabskich kopii, których nikt nigdy ich nie widział. Mnich dostaje dużą nagrodę i awansuje w kościelnej hierarchii.
Równie cudownym przypadkiem było “odnalezienie” dzieła Tacyta „De origine et situ Germanorum”, które zachowało się tylko w jednym egzemplarzu znalezionym w opactwie Hersfeld w Niemczech, na obszarze Świętego Cesarstwa Rzymskiego. „Germania” znajdowała się w karolińskim kodeksie z Hersfeldu z IX w., obejmującym także „Żywot Agrykoli” i „Dialog o mówcach” tegoż Tacyta oraz fragmenty „O sławnych mężach Swetoniusza”.
Odkrycie przeniesione zostało do Włoch w roku 1455, gdzie Eneasz Sylwiusz Piccolomini (późniejszy papież Pius II), zbadał je i opisał, wywołując sensację wśród niemieckich humanistów, takich jak Konrad Celtis, Johannes Aventinus czy Ulrich von Hutten. Podobno odnaleziono fragment owego rękopisu hersfeldzkiego w Rzymie.
Niestety nie zachował się ów egzemplarz cudownie odnalezionego rękopisu z Hersfeld, a jedynie jego wątpliwa kopia. Krytycy uważają, że pierwowzór był tak pełen błędów i niedorzeczności, że musiał być jeszcze raz przeredagowany przez kościelnych edytorów, pod kierunkiem samego Eneasza, aby ją uwiarygodnić i ogłosić światu. Możliwe, że właśnie za to dokonanie zarządca całej mistyfikacji został później papieżem.
To Tacyt miał sądzić, że „O krzywdy bogów niech troszczą się bogowie.” (Deorum iniurae dis curae. I, 73). O Germanach pisał, że „nie dali im bogowie ani złota, ani srebra, nie wiedzieć, czy z gniewu, czy z miłości”. Posiłkuje się też jakimiś niepewnymi przekazami w stylu „Oxyonowie z Heluzami noszą twarz ludzką, a ciało zwierzęce”.[2]
Tacyt wymienia dziwne nazwy germańskich bogów, jak Tuiston (Tuisto), tj. zrodzony z ziemi. Większość badaczy uważa że pod tym imieniem kryje się bóstwo będące odpowiednikiem skandynawskiego Tyra, a według innych olbrzyma Ymira.
Jego synem miał być Mannus – twórca i założyciel ludu, który począł trzech innych bogów: Ingewona, Hermiona i Istewona będących protoplastami następujących szczepów germańskich:
- Ingewonów (mieszkających najbliżej Oceanu),
- Hermionów (środkowych okolic),
- Istewonów (pozostali).
Oprócz wyżej wymienionych bóstw Tacyt podaje, że Germanie najbardziej czczą Merkurego, któremu składają ofiary z ludzi, Marsa i Herkulesa, a niektóre plemiona boginię Nerthus (Matkę Ziemię, patronkę płodności, urodzaju i zemsty), Izydę oraz Kastora i Polluksa znanych u nich jako Alkowie.
Tacyt przytacza też opis, że raz w roku kapłani w uroczystej procesji wokół wyspy będącej siedzibą bogini Nerthus obwozili jej posąg ukwieconym wozem zaprzężonym w parę białych krów, co miało zapewnić urodzaj w nadchodzącym lecie. Po procesji posąg był myty przez niewolników, których zabijano, tłumacząc, że to oczyszczenie Nerthus po rytualnych godach. Niektórzy dopatrują się w niej skandynawskiego boga Njorda.[3]
Bóstwa czczono w świętych gajach, nie budowano świątyń ani nie robiono żadnych idoli. Praktykowano wróżenie, z głosów i lotów ptaków a także z zachowań specjalnie hodowanych świętych koni nie skalanych żadną pracą, co znamy akurat z XII-wiecznych opisów Helmolda i Saxo Gramatyka opisujących słowiańskich Obodrzyców, Rugian i Wieletów.[4]
Tacyt wzmiankuje też plemiona zamieszkujące ziemie dzisiejszej Polski, jak lud Lugiów i Wenetów. Mając na uwadze, że nie jest on pewien czy zaliczyć ich do Germanów czy Sarmatów, możemy przyjąć, że część opisywanych przez niego wierzeń mogła odnosić się do ludów protosłowiańskich.
Wiemy, że niestety „Germania” tuż po swym „odkryciu” nie została poddana „krytyce źródeł”, a jej wiarygodność została ustalona a priori, jak autentyczność Darowizny Konstantyńskiej. Uznano, że „dzieło” Tacyta zostało napisane w 98 n.e., mimo tego, iż do XV wieku nikt o nim nie słyszał i nie jest wzmiankowane w innych opracowaniach, co jest silną przesłanką o możliwej mistyfikacji.
Niewiadomo skąd pochodzi informacja, że cesarz rzymski Marcus Claudius Tacitus (Tacyt), panujący w III w. n.e. uważał się za potomka historyka Tacyta[5] i polecił kopiowanie jego dzieł oraz umieszczanie ich w bibliotekach publicznych. Możliwe, że to imię tego cesarza posłużyło „fałszerzom” do nazwania autora „starożytnych” ksiąg, a plotka o ich pokrewieństwie miała dodatkowo uwiarygodnić istnienie Tacyta – historyka.
Obrońcy autentyczności „Germanii” argumentują, że dzieło Tacyta znał Rudolf z Fuldy, żyjący w IX wieku, choć sceptycy zauważają, że ten autor nie wspomina nic o jakiejkolwiek pracy Tacyta, a jedynie przytacza epizod podobny do opowieści opisanej w „Germanii”.
Karol Modzelewski w „Barbarzyńskiej Europie” pisał: „Wątłość tradycji rękopiśmiennej wiąże się z nieobecnością Germanii w życiu literackim średniowiecznej Europy. Spośród ówczesnych pisarzy tylko jeden wykazał się znajomością etnograficznego dzieła Tacyta. Był to Rudolf z Fuldy . Na wstępie pisanego po 852 r. hagiograficznego utworu Translatio sancti Alexandri przedstawił on obszerną charakterystykę Sasów przed chrystianizacją. Charakterystyka ta jest w znacznej części kompilacją. Rudolf połączył, bez powoływania się na źródła, odpowiednio przykrojone i przerobione fragmenty Germanii Tacyta i Życia Karola Einharda. Czerpiąc z Germanii, Rudolf zastąpił Germanów przez Sasów, zmienił czas teraźniejszy pierwowzoru na czas przeszły niedokonany, w paru miejscach uprościł elegancką łacinę Tacyta i niezbyt zrozumiałą dla średniowiecznego czytelnika terminologię antyczną, przede wszystkim zaś dokonał selekcji dostosowując tekst Tacyta do własnych zainteresowań i zamierzeń ideowych.
Wykorzystane w Translatio urywki pochodziły z rozdziałów 4, 9 i 10 Germanii. Fragment jednego zdania (“O tym zaś, jak wierzyli, że określone dni, gdy księżyc jest na nowiu albo w pełni, są pomyślną wróżbą dla rozpoczynania działań…”) zaczerpnięty został z rozdziału 11, ale wskutek wyrwania z kontekstu zmienił się w ogólnik pozbawiony związku z terminami odbywania zgromadzeń wiecowych. Żadna informacja o wiecach (Germania, rozdziały 11 i 12) nie znalazła się zresztą w Translatio sancti Alexandri. Rudolf pominął też całkowicie 7 rozdział Germanii, zawierający kapitalną charakterystykę pozycji plemiennych królów i wodzów, roli kapłanów jako strażników sakralnego miru podczas wypraw wojennych i znaczenia symboli kultu zabieranych na wojnę ze świętych gajów.”
Podobnie rzecz się ma z opisem wyuzdanej rozpusty Nerona u Sulpicjusza Sewera, którą ten miał zaczerpnąć od Tacyta (Roczniki XV, 37), za którym powtarza szczegół o Pitagorasie, „jednym z bandy bezecnych rozpustników”, nie podając jednak źródła. Podobne wydarzenia jakie czytamy u Tacyta opisywał też Paweł Orozjusz, także jednak o nim nie wspominając.
Krytycy twierdzą, że to „fałszerz” zaczerpnął sporne opisy od Rudolfa z Fuldy i innych autorów, a nie odwrotnie.
Za „fałszerza”, czyli Pseudo-Tacyta, uważa się Poggio Braccioliniego, który był początkowo zdolnym kopistą kościelnym, dzięki czemu posiadł sporą wiedzę o dokumentach starożytnych i ich autorach. W 1404 został sekretarzem papieża Bonifacego IX, a funkcję tę sprawował także za czasów pontyfikatu Innocentego VII, Grzegorza XII, Aleksandra V i Jana XXIII, do 1415. Z czasem stał się jednak „wyszukiwaczem” „zabytkowych” dokumentów i ksiąg w klasztorach i średniowiecznych ruinach. Owe „znalezione cudem dokumenty” sprzedawał za duże sumy różnym nabywcom, możnym i duchownym. Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży manuskryptu z Livy w 1434 r. wybudował sobie dom we Florencji. Mimo, że 20 lat przed „znalezieniem” Tacyta okazało się, że sprzedany przez niego jeden z „zabytków” był prymitywnie „wyprodukowanym” fałszerstwem, nadal zajmował się swoim procederem. Z czasem założył nawet antykwariat z kopistami o wątpliwej reputacji. Cały zespół „odnalazł” dokumenty (prawie wszystkie w niemieckich kościołach i klasztorach) takich autorów, jak Cicero, Tacitus, Quintilian, Vegetius, Marcus Manilius, Ammianus Marcellinus, Vitruv, Statius, Lucretius, Petronius i innych. W latach 1453-1458 był kanclerzem Florencji, człowiekiem o wielkich wpływach.
Kilkunastu autorów uważa, że to Poggio Bracciolini odpowiedzialny jest za „produkcję” wielu artefaktów, w tym także „Germanii”. Jako sekretarz papieży, pozostawał w ścisłym konktakcie z najwyższymi hierarchami kościoła. Być może to na zlecenie jednego z nich podjął się tej niewdzięcznej pracy.
Oto argumenty ujawniające nieautentyczność tej księgi zebrane przez Michaila Postnikova, który zestawił opinie kilku autorów:
– okoliczność odnalezienia rękopisów jest niezwykle podejrzana i zawiera wskazówki na celowe stworzenie falsyfikatu
– wiele fragmentów z „Annalów” i „Historii” zawiera „informacje”, ktore nie mogłyby być podane z perspektywy „epoki” Tacyta
– w tekstach Psuedo-Tacyta można odnaleźć wiele śladów pochodzących z czasów Renesansu
– obalona zostaje wysoka ocena klasycznego stylu Tacyta w porównaniu z innymi, pochodzącymi z jego epoki pisarzami
– tendencje pornograficzne – charakterystyczne dla okresu XV wieku zjawisko – zawarte w treści rękopisów wzmacniają podejrzenie fałszerstwa. To samo dotyczy rękopisów Petroniusa – ich „odkrywcą” także był Poggio.
– powszechnie panuje opinia, że Tacyt korzystał z pism późnych historyków, jak Flawiusz, Plutarch, Swetoniusz, Tertulian i inni. W rzeczywistości było odwrotnie – Poggio korzystał z tych pism tworząc „Tacyta”.
Liczne argumenty zebrał także W. Kammeier, co prawda związany z kontrowersyjną grupą „krytyków chronologii czasowej”, ale mającą spore dokonania w zakresie badania wiarygodnosci tzw. „źródel historycznych”. Kammeier był też członkiem NSDP, jego książka wyszła w 1935, zmarł w 1959.
W „Historischen Vierteljahresschrift Nr. 24” napisał m.in. „Tacyt to powierzchowny i bezkrytyczny kompilator”.
To on jednak podaje, że:
- W. Capelle w „Das alte Germanien” zauważa ”rząd zaskakujących podobieństw między informacjami Tacyta, a źrodłami niektórych greckich autorów z V p.n.e. opisujących całkiem inne ludy”.
- E. Norden w ”Die germanische Urgeschichte in Tacitus’ Germania”
tłumaczy, że ”cała zawartość czwartego rozdziału Tacyta łącznie z licznym słownictwem wywodzi się ze świata myśli Posejdoniusza, dokładnie mówiąc odpowiada ona jego opisowi północnych ludów – Scytów i Celtów, który Tacyt przenosi na opis Germanów.” - Teuffel natomiast w „Teuffels Geschichte der römischen Literatur in 3 Bänden” zarzuca autorowi „Germanii”, że „Nic nie wskazuje na wiedzę wynikajacą z własnych obserwacji”. Tacyt miał przecież możliwość zasięgnięcia informacji od Germanów, którzy licznie, jako niewolnicy, przebywali w Rzymie. Tego jednak nie zrobił, a używane w tekście pojęcia prawne, potwierdzają, że jego wiedza pochodziła z książek, a nie z opowieści ludów, które opisuje. Teuffel krytykuje też autora „Germanii” pisząc, że „Przedstawia fakty w świetle odpowiadającym jego intencjom”, co dzisiaj nazwano by „falszowaniem historii”. Wymienia np. boga Merkurego mimo, że Germanie takiego boga nie mieli.
- K. Brand w „Tacitus Historien und Annalen Band 2” twierdzi, że „Tacyt podaje … nazwy rzymskich bogów …. ponieważ nie zna germańskich.”
Kammeier zwraca też uwagę, że nigdzie nie ma wzmianek o tym „wyjątkowym” dziele, tak ważnej osobistości jaką miał być senator Tacyt. W podsumowaniu pisze, że „Cała książka nie zawiera prawie żadnego fragmentu, który nie byłby w innym miejscu poddany wątpliwościom, zmodyfikowany czy wręcz zaprzeczony”.
Wiemy zatem, że Pseudo-Tacyt, mimo możliwości zaczerpnięcia informacji od przebywających w Rzymie Germanów, nie skorzystał z tej sposobności, a swoją pracę oparł głównie na materiałach pisanych. Takim źródłem dla Tacyta mogła być „Bella Germaniae” Pliniusza Starszego, wspominana jedynie w liście Pliniusza Młodszego do Beabiusa Macera, która jednak nie dotrwała do naszych czasów. Możliwe, że z tej pracy korzystał Pseudo-Tacyt, choć nie mamy pewności, czy w w XV wieku była ona jeszcze dostępna, ani czy faktycznie istniała.
Warto zapoznać się też z pracami innych badaczy autentyczności „Germanii” Tacyta, do których należą:
- Voltaire – „Leksykon filozoficzny”
- John Wilson Ross – „Tacitus and Bracciolini”[6]
- Polydore Hochart – „De l‘Authenticite des Annales et des Histoires de Tacite” (1890)[7]
- Leo Wiener, pierwszy profesor Katedry Slawistyki na Uniwersytecie Harvard, poliglota znający 20 języków, pochodzenia m.in. polskiego – „Tacitus‘ Germania and other forgeries”
- Christopher B. Krebs – „Die „Germania“ des Tacitus und die Erfindung der Deutschen”[8]
Leo Wiener podaje, że jednym z przekonujących dowodów na nieautentyczność „Germanii” jest to, że nie została ona wymieniona w żadnych źródłach.
Bardzo krytycznie na temat pracy Pseudo-Tacyta wypowiadał się także Polyodore Hochart, wybitny romanista i łacinnik, który badał „Germanię” i wydał na jej temat dwie książki. W pierwszej, częściowo za Johnem Rossem, dowodził, że „Germania” jest fałszerstwem, a w drugiej zamieścił polemikę z jego adwersarzami. Mimo tego, że nie udało się obalić jego argumentów, „dzieło” Tacyta stało się jednym z podstawowych źródeł do rekonstrukcji dziejów starożytnych tej części Europy, zwłaszcza dotyczących ludów germańskich, które dziś z marszu uznaje się niesłusznie za niemieckie.
Ciekawą analizę autentyczności dzieł Tacyta przedstawił niedawno polski obrońca Ewangelii Jan Lewandowski[9], który na tym przykładzie starał się podważyć argumenty racjonalistów nie wątpiących przecież w istnienie mało poświadczonego autora „Germanii”, a podważających podobnie skąpo potwierdzone ewangelie. W artykule tego autora czytamy, że „Gdybyśmy bowiem takie same rozumowanie, jakie racjonaliści stosują do Ewangelii, zastosowali do Tacyta i jego dzieł, to okazałoby się, że jego dzieła nie powstały w tym czasie, na który tradycyjnie się je datuje, tylko ponad sto lat później. Okazałoby się też, że nie możemy uważać, że autorem tych dzieł jest Tacyt. A przecież dzisiaj nikt poważny nie neguje tego, że Tacyt napisał to, co napisał.”
Dalej autor zaczyna podawać przykłady i argumentację o dość wątpliwych poświadczeniach dzieł Tacyta, jak i jego samego jako rzymskiego historyka. „Z pisarzy współczesnych Tacytowi wspomina go tylko Pliniusz. Nie powołuje się on jednak na dzieła Tacyta, stąd Pliniusz nie może być dowodem na to, że Tacyt napisał konkretnie to, co mu się dziś przypisuje. W połowie II wieku pisze Ptolemeusz, u którego znajdujemy pewną pomyłkę w opisie miast znajdujących się na północy dzisiejszych Niemiec. Źródła tej pomyłki uczeni dopatrują się u Tacyta”.[10]
Nastepnie czytamy: „Kolejnym autorem, który mógł (choć nie musiał) korzystać z Tacyta, jest Dion Kasjusz, który pisał o zbiegu Usipi i o Gnaeuszu Juliuszu Agrykoli, dowodzącym, że Brytania jest wyspą. Te ostatnie wzmianki są znane tylko Tacytowi, dlatego przyjmuje się, że Kasjusz w tym miejscu korzystał z Tacyta. Jednak Ptolemeusz i Kasjusz nie odwołują się imiennie do Tacyta i (….) możemy powiedzieć, że Ptolemeusz i Kasjusz opierają się tu jedynie na jakiejś ustnej, obiegowej opinii, która była źródłem także dla Tacyta, lub że opierają się oni na źródłach, od których był zależny także Tacyt, lecz które się do dziś nie dochowały (wspomniana informacja zawarta u Kasjusza jest znana tylko Tacytowi). Zatem po okresie 80 lat od proponowanej wyżej datacji dzieł Tacyta (Roczniki) wciąż nie mamy zewnętrznego historycznego potwierdzenia, że w ogóle napisał on te dzieła.”
Mamy jeszcze takie przykłady: „Następnym autorem starożytnym, który czyni aluzję do dzieła Tacyta, jest Tertulian, który pisze 100 lat po dacie, jaką dziś uważa się za rok powstania Roczników. Tertulian odwołuje[11] się dwukrotnie do IV księgi Roczników Tacyta, w której opowiada on o wojnie żydowskiej. Jest to pierwsze wyraźne odwołanie się do dzieła Tacyta w historii.
Laktancjusz również jest czasem posądzany o znajomość Tacyta, ale przypuszczenie to opiera się na bardzo słabych podobieństwach jego dzieła do prac Tacyta.[12] Podobne reminiscencje dostrzega się w dziele Panegyricus ad Constantinum (IX) Eumeniusza z Autun, który powielał za Tacytem przesąd, że noce są zawsze krótkie. Obaj ci autorzy nie powołują się jednak bezpośrednio na samego Tacyta.
W IV wieku na Tacyta powołują się Wopiskus, Liwiusz, Salust i Trogus. Amianus Marcelinus w tym okresie publikuje swoją historię, która zaczyna się w miejscu, w którym Tacyt kończy swe Roczniki, co wskazuje, że przynajmniej znał on jego pracę i być może uważał się za kontynuatora jego dzieła. Mniej więcej w tym okresie pisze również Sulpicjusz Sewerus, który w swym Chronicorum libri (II, 28, 2; II, 29, 2) powołuje się wyraźnie na Roczniki (XV, 37 i 44) Tacyta. Również Hieronim w swym komentarzu do Księgi Zachariasza 14,1-2 powołuje się na Tacyta. W tym okresie pisma Tacyta mogli znać również tacy historycy jak Klaudian i Serwiusz (ten ostatni na pewno znał pewne fragmenty z dzieł Tacyta). Hegezyp (ten sam okres) sporządził łacińską wersję Wojny żydowskiej Flawiusza, którą uzupełniał o różne dodatki, w tym dodatki pochodzące, jak się wydaje, z Roczników Tacyta (IV, 8; por. Roczniki Tacyta, V, 6). W V wieku do znajomości Tacyta przyznawali się tacy pisarze jak Orozjusz i Sydoniusz[13]. Orozjusz cytuje[14] Tacyta i jego relacje porównuje z takimi historykami, jak Pompejusz Trogus, Flawiusz i Swetoniusz.
W VI wieku ślady znajomości Tacyta odnajdujemy u takich pisarzy jak Kasjodor i u piszącego niecałe 100 lat po nim Jordanesa. Kasjodor wydaje się słabo znać Tacyta, ponieważ mówi o nim jako o „pewnym Korneliuszu”.[15]
Jak wiemy „Historia Gotów” Kasjodora, którą streszcza w swojej „Getice” Jordanes, także zaginęła. We wstępie do swojego dzieła Jordanes informował, że streszczenie Kasjodora wykonał na prośbę swojego przyjaciela Kastaliusza, zaś oryginał miał do wglądu jedynie przez trzy dni, w związku z czym nie oddaje dokładnie słów księgi, lecz raczej jej sens.[16] E. Zwolski pisze, że w 533 roku „Historia Gotów” Kasjodora była publicznie znana, dlatego może dziwić fakt, że Jordanes publikujący swoją „Getikę” po 18 latach od tej daty, w 551 r., miał do niej tak ograniczony dostęp. Wygląda na to, że ktoś mu podsunął książkę Kasjodora, by zmotywować go do napisania własnej kroniki „O pochodzeniu i czynach Gotów”, ale po co, skoro księga Kasjodora o podobnej tematyce już istniała. Jordanes dokonuje streszczenia owej „publicznie znanej” kroniki o dziejach Gotów, jakby wiedział, że ma ona wkrótce bezpowrotnie zaginąć. Jordanes ma być zatem lepszym autorem od Kasjodora w tym temacie prawdopodobnie ze względu na zawartość „Historii Gotów”, której nie poznamy.
W każdym bądź razie, mamy kilka historycznych odwołań do prac Tacyta, głównie „Roczników”, ale bez podania samego Tacyta z imienia. Jan Lewandowski w swym artykule wyjaśnia, iż „Przyjmuje się najczęściej, że Tacyt napisał swe Roczniki około roku 116 n.e. Tacyt nie podaje się jednak za autora tego dzieła.” Jeśli się nie podpisał, to znaczy, że ktoś uznał, nie wiadomo na jakiej podstawie, iż to jego dzieło. Jest to jedynie potwierdzenie istnienia „Roczników”, ale nie Tacyta-historyka.
Zauważmy też, że to właśnie zespół Poggio Braccioliniego „odnalazł” prace Ammianusa Marcellinusa, uznawanego za kontynuatora „Dziejów” Tacyta, co niestety może świadczyć, że i jego „dzieło” jest zgrabnym falsyfikatem.
Podsumowując, istnieje mnóstwo przesłanek, że „Germania” Tacyta jest falsyfikatem, a co więcej samo istnienie Tacyta, jako rzymskiego historyka budzi szereg wątpliwości. Najczęstsze dawne odwołania dotyczą, co prawda „Roczników”, ale nie są one podpisane i tylko umownie Tacyta uznaje się za ich autora, najprawdopodobniej po to, by uwiarygodnić także samą „Germanię”. Niestety podważenie autentyczności „Germanii” uruchamia domino podejrzeń wobec innych „dzieł” ze stajni Poggio Braccioliniego, w tym m.in. Cicero, Tacitusa, Quintiliana, Vegetiusa, Marcusa Maniliusa, Ammianusa Marcellinusa, Vitruva, Statiusa, Lucretiusa, Petroniusa, Probusa, Flaviusa Capera, Eutychesa.
Tomasz Kosiński
12.10.2019
[1] Hochart Polydore, De l’autenticité des annales et des histoires de Tacite, Paris 1890
[2] Tacyt, Germania, przeł. Adam Naruszewicz, wyd. T. Mostowski, Warszawa 1804, edycja komputerowa www.zrodlahistoryczne.prv.pl, s. 19.
[3] Dumézil Georges, Bogowie germanów. Szkice o kształtowaniu się religii skandynawskiej, przeł. Anna Gronowska, Oficyna Naukowa, Warszawa 2006; Kempiński Andrzej M., Słownik mitologii ludów indoeuropejskich, SAWW, Warszawa 1993; Piekarczyk Stanisław, Mitologia Germańska, wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1979; Słupecki Leszek Paweł, Mitologia skandynawska w epoce wikingów, Wyd. NOMOS, Kraków 2003; Szrejter Artur, Mitologia Germańska (wyd. II), L&L, Gdańsk 2006
[4] Tacyt, Dzieła, t. I-II, przekład i opracowanie S. Hammer, Czytelnik, Warszawa 1957
[5] Obecnie kwestionuje się to pokrewieństwo, za: Słownik cesarzy rzymskich, red. nauk. Jan Prostko-Prostyński, Poznań: Wyd. Poznańskie, 2001, s. 187
[6] http://manybooks.net/titles/rossjohnetext058tcbr10.html
[7] http://www.ilya.it/chrono/pages/hocharttacitusdt.htm
[8] https://bilder.buecher.de/zusatz/34/34503/34503761_lese_1.pdf
[9] Lewandowski Jan, Racjonalistyczna datacja Ewangelii, 2005, na: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TF/jl_datacja2005.html
[10] Tacyt, Roczniki, IV, 72, 73
[11] Tertulian, Do pogan, 11
[12] Laktancjusz, Div. inst., I, 18, 8
[13] Sydoniusz, Ep., IV, 22, 2; IV, 14, 1
[14] Orozjusz, Adversus paganos, I, 5, 1; I, 10, 1; cytaty za: Tacyt, Roczniki, V, 3. 7
[15] Lewandowski Jan, Racjonalistyczna datacja Ewangelii, 2005, na: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TF/jl_datacja2005.html
[16] Zwolski Edward, Kasjodor i Jordanes. Historia gocka czyli scytyjska Europa. Lublin 1984