Marucha, czyli ruski gajowy, który chciał być plebanem

Gajowy

Znany onegdaj bloger Gajowy Marucha, czyli Mirosław Jan Wiechowski, obecnie emeryt na emigracji w Szwecji, udostępniający kiedyś na swoich stronach turbolechickie książki Winicjusza Kossakowskiego, Lubomira Czupkiewicza, Tadeusza Millera, czy Janusza Bieszka, okazał się kato-narodowym panslawistą. Z upływem lat, widocznie zatęsknił na starość na emigracji za choinką, która niestety jest dość późnym zapożyczeniem od protestantów, a w jego przekonaniu była zawsze symbolem polskiej tradycji. Podobną traumę przeżył, gdy się dowiedział, że stajenka ze żłóbkiem to wymysł świętego Franciszka, a nie Józefa i Maryi. Nie przeszkadza mu to jednak w pielęgnowaniu tej dość fałszywej, jak się okazuje, polskiej tradycji, a turbosłowiańskie teorie traktuje jak zamach na polską tożsamość. No bo tylko pod krzyżem i pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem.

Pisze o tym w swoim artykule “Szlachetny dzikus walczy z Watykanem”. https://marucha.wordpress.com/2019/10/27/szlachetny-dzikus-walczy-z-watykanem/

Swoje rozważania zaczyna bez ogródek w stylu swego kolegi ideowego Michalkiewicza: “Nie mogę się pozbyć natarczywego przekonania, że ci źle czujący się w Polsce nieszczęśnicy, a którzy chcieliby wygonić „watykańskiego okupanta” z Polski, sami wywodzą się ze „sławiańskich” rodzin, niczym kupa gówna nawiezionych nam tutaj przez sowieckie czołgi.”

Jego postrzeganie słowiaństwa i rodzimowierstwa, jako prymitywnej kultury, którą dzięki Bogu zastąpiło wysoko rozwinięte i dobre z natury chrześcijaństwo, aż razi naiwnością.
Rozczula się, że: “Rok polskiego chłopa od wieków zrośnięty jest z tradycją chrześcijańską, por. Zofia Kossak-Szczucka ‘Rok polski” (te wszystkie świątki, rzeźby Chrystusa Frasobliwego, kapliczki i odprawiane przy nich nabożeństwa majowe – no ale tak jak francuscy jakobini, tak nasi „turbosłowianie” chcieliby nagle odebrać polskiemu chłopu jego duszę i kazać mu w łapciach z łyka hasać wokół dębu.”

Wychwala przy tym Mickiewicza i Słowackiego jako gigantów światowej kultury i literatury, zapominając, że byli oni akurat romantycznymi piewcami Słowiańszczyzny w jej pogańskim wydaniu.

Aktorowi Krzysztofowi Pieczyńskiemu, który ośmiela się krytykować Kościół w Polsce, zarzuca “antykatolicką obsesję wskazującą na wariactwo w sensie medycznym”.

Naigrywa się też z blogera Jacniackiego, który “w desperackiej potrzebie przedchrześcijańskiej tradycji Wielkiej Lechii sięga po mądrości Wed i Awesty”. Sam Marucha określa się fanem kultury klasycznej i nijak nie może dostrzec związków kulturowych między Słowiańszczyzną a wedyzmem.

Legendy przytaczane przez Błogosławionego Kadłubka uznaje za fantazje umysłu ukształtowanego przez klasycystyczną edukację. Ujmuje to słowami: “Idźmy dalej – smok wawelski „całożerca”, Polacy odnoszący zwycięstwa nad Aleksandrem Wielkim i Juliuszem Cezarem (wszystko to według turbo-ignorantów „spalone i zatajone przez Watykan i Niemców”) to wynik klasycznych z samej swojej zasady studiów Wincentego Kadłubka we Włoszech (być może Francji), zaś sama koncepcja kroniki zapożyczona jest z jedynego wówczas znanego na Zachodzie dialogu platońskiego czyli Timajosa (tego od Atlantydy).”

W ogóle, jak się okazuje, nasz” leśny patriota” ma awersję na przejawy słowiańskiej kultury, co podkreśla pisząc m. in. “Typowo słowiańskie są – być może – wywołujące u mnie odruch wymiotny krajki ukraińskie; krajki rosyjskie są bardziej do przyjęcia, ponieważ są stylizowane.”

Co ciekawe, na prosłowiański patriotyzm Maruchy dało się nabrać kiedyś bardzo wielu. Nasz ulubiony, acz nieszczęsny bloger Paweł Miłosz z Seczytam, śledzący po nocach i łapiący za każde słowo Wielkolechitów, jak hycel kudłatego psa, uznaje nawet Wiechowskiego za jednego z pierwszych piewców turbolechityzmu w internetach. Pierwsze ślady turbolechickie w komentarzach pod notkami Gajowego Maruchy, jakie P. Miłosz znalazł, mają pochodzić z 2009 roku. Trzy lata później Gajowy miał udostępnić piracką wersję książki Czupkiewicza, którą sam miał tak komentować: “esencją tematu są fakty, że Słowianie zamieszkują swoje ziemie od tysiącleci, że Państwo Polskie jest dużo starsze niż 1000 lat, że to od nas się uczono kultury a nie my od nich. (…) Niezależnie od wyznawanych teorii, pewne fakty się zgadzają. (…) Komuś przeszkadza nasza historia. Może tym, którzy utrzymują, że Polskę założyli Żydzi?”.

http://seczytam.blogspot.com/2017/10/jak-przyjaciele-michalkiewicza.html?m=1

Obecny prześmiewca run słowiańskich kiedyś pod książką Winicjusza Kossakowskiego pisał “Jakby nie patrzeć, nie byliśmy jakimś niepiśmiennym, prymitywnym ludem jaskiniowców, jak chcieli by historycy niemieccy i żydowscy.”

Jak ustalił Marcin Rey, swoją drogą też dość kontrowersyjna i podejrzana postać zajmująca się dekonspirowaniem rosyjskich agentów wpływu, Gajowy Marucha to Mirosław Jan Wiechowski, starszy pan, który od wczesnych lat osiemdziesiątych mieszka w Szwecji w miejscowości Solna, w północnych przedmieściach Sztokholmu. W czasach PRL, według Reya, był członkiem partii komunistycznej i sympatyzował ze środowiskiem gen. Moczara, które później utworzyło niesławne Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald”, związane z komunistycznym betonem na usługach Moskwy. Po upadku komuny, niektórzy członkowie Grunwaldu dołączyli do Partii X Stana Tymińskiego, potem wspierali Samoobronę i bawili się w mediach ojca Rydzyka.

Rey, prowadzący nieistniejący już fejsbukowy profil Rosyjska V kolumna w Polsce, przekonuje, że Wiechowski ma spory udział w szerzeniu rosyjskiej propagandy antyukraińskiej w naszym kraju, naturalnym partnerem dla Polski i pozostałych narodów słowiańskich jest oczywiście Rosja. P. Miłosz, przytaczając proukraińsko ukierunkowanego Reya, uważa, że Marucha to “ciekawe połączenie komunisty, faszysty, rosyjskiego trolla, katolika i turbolechity.”

Niestety ten pozorny patriota, który chwali się, że “zaistniał na sieci jako gajowy Marucha już w roku 1995”, zachowuje się ostatnio przede wszystkim jak katolicki misjonarz w dżungli ze sztandarem “Bój się Panie Boga”, kląc szpetnie pod nosem na wszystko i wszystkich. Używanie wulgaryzmów i wyzwisk oraz ataki personalne to zresztą ulubiona forma prowadzenia “dyskusji” przez naszego internetowego weterana.

Sam pisze o sobie, że wierzy w Boga i kocha swój kraj. Zaznacza jednak, że “bliższy mi jest duchowo niemiecki patriota, niż polski kosmopolita”.

Na jego stronie można znaleźć do pobrania różnego rodzaju katechizmy, msze i rozważania księży, obok prac Adolfa Hitlera, Albina Siwaka, czy Feliksa Konecznego. Jakże się cieszę, że przypadkiem nie umieścił tam żadnej, spiratowanej mojej książki. Ta jego biblioteka online to gaj mieszany wielogatunkowy. Z lechityzmem ten typ udający “leśnego dziadka” nie ma jednak zbyt wiele wspólnego.

Z racji, że sam kończyłem kiedyś technikum leśne, choć studiowałem potem inne dyscypliny, chciałbym zakończyć tę opinię branżowym zawołaniem “Darz bór” panie plebanie i idź pan do diabła.

P.s.

Jego profil na Facebooku “Rosyjska V kolumna w Polsce” został zamknięty.
O blogerze Seczytam pisałem w innych moich polemikach dostępnych na stronie wedukacja.pl.

Tomasz J. Kosiński
09.02.2020