„Drużyna” Igora D. Górewicza (Bolesław Tejkowski, Stanisław Potrzebowski, Tomasz Szczepański, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski)

Okładka "Wprost" - Hitlerjugend

METAPOLITYKA POLSKICH NAZI-POGAN

Część III.

„Drużyna” Igora D. Górewicza (Bolesław Tejkowski, Stanisław Potrzebowski, Tomasz Szczepański, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski)

 

Streszczenie

To trzecia część cyklu artykułów „Metapolityka polskich nazi-pogan”. W tym tekście przedstawiam po krótce sylwetki patronów ideowych i kolegów z nazi-pogańskiej działalności Igora D. Górewicza, który jest kreowany przez siebie i pewne osoby oraz środowiska na autorytet w kwestiach słowiańskich. Jak jest to złudna kreacja można było się już przekonać w poprzednich częściach tej publicystycznej serii, w których podawałem liczne przykłady jego sympatii do neofaszyzmu, rasizmu i satanizmu.

Tutaj rozwijam te kwestie o zwięzłą charakterystykę osób mających bezpośredni wpływ na poglądy tego samozwańczego, słowiańskiego guru, z którymi on współpracował lub nadal utrzymuje bliskie kontakty, jak Bolesław Tejkowski, Stanisław Potrzebowski, Tomasz Szczepański, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski.

Dzięki temu powoli zaczyna nam się zarysowywać rzeczywisty obraz nazi-pogańskiego kręgu funkcjonującego od lat w naszym kraju, wciąż aktywnego i o tyle niebezpiecznego, gdyż działającego „pod przykrywką”, a nie jak dawniej otwarcie i w poczuciu bezkarności. Ta odwaga w głoszeniu wcześniej poglądów faszystowskich, rasistowskich czy satanistycznych przez tę grupę wynikała z niewielkiej reakcji państwa na takie formy łamania prawa poprzez głoszenie szkodliwej społecznie ideologii.

Odkąd jednak postawiono zarzuty szpiegostwa Mateuszowi Piskorskiemu, a innych ludzi także związanych z Rodzimą Wiarą, jak na przykład Arkadiusz Bartwicki z łódzkiej Gromady Swarga, zaczęto skazywać na kary więzienia za działalność i propagowanie poglądów faszystowskich oraz pobicie jednego z dziennikarzy, decyzyjna „czapa” tego środowiska postanowiła o stosowaniu kamuflażu bezpieczeństwa. Uprawiana przez nich metapolityka zeszła tym samym do swego rodzaju podziemia, przywdziewając szaty „naukowości”
i „słowianofilstwa”, co ma zapewnić większą wiarygodność i odwrócić uwagę od przemycanych w takiej formie antypolskich i de facto antysłowiańskich treści.

W tym artykule demaskuję poglądy i postawy osób z kręgu Górewicza, aby nie tylko mieć świadomość z kim mamy do czynienia, ale także zachęcić do podjęcia działań zaradczych, by plaga kryptonazizmu i pseudosłowiaństwa nie rozlała się po kraju na dobre, mącąc w głowach naiwnym ludziom „kupującym ładne opakowanie” i rzekomą „naukowość” ich argumentów.

Czytaj dalej całość:

1) Researchgate.net

2) Academia.edu

Skinheadzi górą, czyli pogański satanizm i neofaszyzm, jako idee polskich nacjonalistów po upadku komunizmu w Polsce obecne

Nazi-skini

METAPOLITYKA POLSKICH NAZI-POGAN

Część II.

Skinheadzi górą, czyli pogański satanizm i neofaszyzm, jako idee polskich nacjonalistów po upadku komunizmu w Polsce obecne

w nazi-zinach „Wadera”, „Aryan Pride” i „Odmrocze”.

Artykuł stanowi drugą część analizy sytuacji w odradzającym się ruchu słowiańskim w Polsce od lat 90. minionego wieku, ze szczególnym uwzględnieniem patologii ideowych w postaci neofaszyzmu, satanizmu i rasizmu.

Tym razem dokonuję krótkiego przeglądu treści nazi-zinów, takich jak „Wadera”, „Aryan Pride” i „Odmrocze”, wydawanych w tym okresie przez powiązane ze sobą środowiska skupione wokół inicjatywy Związku Wyznaniowego Rodzima Wiara.

Z moich dociekań i obserwacji wynika, że celem tych grup było głoszenie poglądów niezgodnych z polską racją stanu, sianie nienawiści rasowej, narodowej, politycznej i religijnej oraz tworzenie na tej bazie podziałów w polskim społeczeństwie w celu osłabienia Państwa Polskiego.

Smutny wniosek jest też taki, że ta działalność trwa do dziś, tylko w bardziej zakamuflowanej formie, przez co jest trudniejsza do identyfikacji i zrozumienia przez osoby nieznające bliżej tego tematu.

Czytaj całość:

1) https://www.researchgate.net/…/370607544_METAPOLITYKA…

2) https://www.academia.edu/…/METAPOLITYKA_POLSKICH_NAZI…

 

 

Czarny Zakon (Igor D. Górewicz, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski) w akcji, czyli jak neofaszyści i sataniści zawłaszczają słowiańskie tradycje, na przykładzie zina “Odala”

Okładka "Odali"

METAPOLITYKA POLSKICH NAZI-POGAN. CZĘŚĆ 1

Zaczynam obiecany niektórym cykl artykułów na temat plagi nazi-pogaństwa i kryptosatanizmu oraz rasizmu w polskim słowianowierstwie.

Właśnie ukończyłem Część I. Czarny Zakon (I. Górewicz, M. Piskorski, M. Martynowski) w akcji, czyli jak neofaszyści i sataniści zawłaszczają słowiańskie tradycje, na przykładzie zina “Odala”.

W tym opracowaniu przedstawiam radykalne poglądy założycieli tzw. “Czarnego Zakonu”, czyli Mateusza Piskorskiego, Igora D. Górewicza i Marcina Martynowskiego, wydających nazi-zina “Odala”. Z treści tej gazetki jasno wynika, że reprezentują oni skrajnie nacjonalistyczną prawicę o filogermańskich sympatiach (kult wikingów, niemiecka narracja historyczna, neofaszyzm), w mariażu z rusofilstwem, jako pochwałą socjalizmu w narodowym wydaniu,. A co więcej nie kryli jeszcze wtedy swoich sympatii do lucyferianizmu (satanizmu) i rasizmu.

Muszę tu podkreślić, że nie są to cechy, które można przypisać całemu słowianofilskiemu środowisku w naszym kraju, a jedynie jest to patologia ideowa kładąca się cieniem na polskim rodzimowierstwie i całym ruchu prosłowiańskim. Dlatego tym bardziej, moim zdaniem, należy naświetlać tego typu przykłady, aby wyeliminować takie ekstremalne nurty ideowe z życia publicznego.

Tomasz J. Kosiński

05.05.2023

Całość przeczytacie tutaj:
1) researchgate.net
2) academia.edu

 

Nowa Chronologia

Okładka "History of Fiction or Science?"

Wątpliwości związane z dyskusją na temat autentyczności takich dzieł jak Tacyta, Jordanesa, Pliniusza, Biblii Gockiej i innych starożytnych oraz wczesnośredniowiecznych opracowań, wpisują się w założenia Nowej Chronologii, z którą warto się tutaj bliżej zapoznać.

Nowa Chronologia to oficjalnie pseudonaukowa teoria oparta na pracach Mikołaja Morozowa i Jeana Hardouina dotyczących starożytności. Obecnie jej głównymi przedstawicielami są matematycy Anatolij Fomienko i Gleb Nosowskij.

Podstawowym założeniem tej teorii jest stwierdzenie, że historia ludzkości sięga roku 800 n.e., o latach 800-1000 n.e. nie ma praktycznie żadnych informacji, a większość wydarzeń miała miejsce w okresie 1000-1500 n.e. Cała historia starożytna Greków, Rzymian oraz Egipcjan  została włączona do średniowiecza. Dlatego jest ona krótsza od klasycznej chronologii.

Już od dawna różni rewizjoniści tworzyli własne koncepcje chronologii, skracające historię starożytną przez eliminację różnych okresów wieków ciemnych. Nowa Chronologia jest jednak jak dotąd najbardziej radykalna i odrzucona przez uznanych historyków jako sprzeczna z metodami datowania bezwzględnego i względnego.[1]

Już XVII wieku Jean Hardouin sugerował, że wiele starożytnych dokumentów jest młodszych, niż się je datuje. W 1685 roku opublikował wersję Historii naturalnej Pliniusza Starszego, w której twierdził, że większość tekstów greckich i rzymskich została podrobiona przez benedyktynów. W tym samym czasie Izaak Newton, sprawdzając aktualną chronologię starożytnej Grecji, Egiptu i Bliskiego Wschodu, w oparciu o dzieło Apolloniosa z Rodos pt. Argonautica, zmienił tradycyjne datowanie wyprawy Argonautów, wojny trojańskiej i powstania Rzymu.[2]

W 1887 r. Edwin Johnson wyraził opinię, że wczesna historia chrześcijaństwa była w dużym stopniu sfałszowana w II i III wieku.[3] Nieco później, w 1909 r., Otto Rank zanotował powtarzanie się tych samych elementów w różnych kulturach historycznych: „…prawie wszystkie ważne cywilizacje ludzkie miały wcześnie wymyślone mity, w których wychwalano ich bohaterów, mitycznych królów i książąt, założycieli religii, dynastii, imperiów i miast – w skrócie, narodowych bohaterów. Szczególnie historia ich urodzin i wczesnych lat życia jest zaopatrzona w fantastyczne cechy; niesamowite podobieństwo, niedosłowna identyczność tych opowieści, nawet jeśli odnoszą się do różnych, kompletnie niezależnych osób, czasem geograficznie odległych od siebie, była dobrze znana i stanowiła obiekt dociekań wielu”.[4]

Na początku XX wieku Nikolai A. Morozov spekulował, że większość historii ludzkości została sfałszowana.[5] Jego teorie chronologii Środkowego Wschodu i Izraela przed I w. p.n.e. zainspirowały w 1973 roku A. Fomienko. Niedługo potem, w 1980 r., razem z kilkoma kolegami z wydziału matematycznego Uniwersytetu Moskiewskiego, opublikował on kilka artykułów ze swoimi teoriami w czasopismach naukowych, wzbudzając wiele kontrowersji wśród historyków.

Teoria Nowej Chronologii opiera się na zastosowaniu trzech głównych metod:

  1. Metoda statystyczna analizy kronik – odkryte dzięki niej duplikacje w historii.
  2. Astronomiczne datowanie horoskopów egipskich na XI-XIX w. n.e.
  3. Datowanie uzyskania danych zawartych w Almageście Klaudiusza Ptolemeusza na 600-1300 n.e.

Fomienko za zmianę chronologii obarcza winą ludzi Kościoła i średniowiecznych mnichów, którzy historię chcieli dopasować do kościelnej wizji. Główne źródła błędów w chronologii widzi w pracach pierwszych chronologów z XVI i XVII w.

Argumentuje, że datowanie radiowęglowe i dendrochronologia są mało wiarygodnymi metodami, zwłaszcza w stosunku do starożytności. Wyniki datowania C14 i badania słojów drzew dają zupełnie inne rezultaty, w których błąd przekracza 600 do 1800 lat.

Główne tezy Nowej Chronologii to:

  • Historia i chronologia starożytna jest w miarę wiarygodna od XI w. n.e. Starożytna historia Grecji, Rzymu i Egiptu to tak naprawdę czasy średniowieczne. Piramidy egipskie powstały ok. XIV–XVI w.[6]
  • Stary Testament opisujący średniowieczną Europę powstał stosunkowo niedawno (XVI w. lub później). Nowy Testament, psalmy i pozostałe teksty mogły powstać wcześniej.
  • Jezus Chrystus żył w XII wieku n.e. i został ukrzyżowany w 1185 roku w Yuşa Türbesi.
  • Jerozolima opisana w ewangeliach, Troja i Yoros Kalesi są tym samym miastem. Wojna trojańska i wyprawy krzyżowe były tymi samymi wydarzeniami.
  • Średniowieczna mongolska horda była naprawdę rosyjską profesjonalną armią (Kozacy), która już od XIV wieku podbijała Eurazję.
  • Proniemiecka dynastia Romanowów fałszowała i cenzurowała historię Rosji na polecenie Zachodu i w swoim własnym interesie.

Teorię Fomienki większość historyków uważa za pseudonaukową. Jej krytykiem jest m.in. Witalij Ginzburg, który jest laureatem nagrody Nobla w zakresie fizyki oraz członkiem Komisji Zwalczania Pseudonauki i Falsyfikacji Badań Naukowych Rosyjskiej Akademii Nauk.[7]

Książka „History: Fiction or Science?”, która stanowi podstawę teorii Nowej Chronologii, ukazała się w czterech tomach. Anatolij Fomenko i Gleb Nosowskij opublikowali do tej pory ponad 100 publikacji, które sprzedały się w liczbie 700 tysięcy egzemplarzy, a ich teorię popierają m.in. Garri Kasparow, Eduard Limonow czy Aleksandr Zinowjew.

Nowa Chronologia intryguje i każe się bliżej zastanowić nad rewelacjami np. dotyczącymi podobieństw bitwy nad Tołężą a wojną trojańską, opisów Homera związanych z Morzem Bałtyckim a nie Śródziemnym (Felipe Vinci), biblijnych kłamstwach o Żydach rzekomo przebywających w Egipcie (Ashraf Ezzat), czy teorii polarnej Tilaka. Może to wszystko bzdury, ale przydałoby się więcej rzeczowych i przekonujących kontrargumentów przeciwko poglądom tych autorów, a nie tylko ironiczne wykpiwanie ich i przypinanie łatki oszołomów, głosicieli pseudonauki czy autorów-dorobkiewiczów.

Dla sprawy związanej z wiarą Słowian ma to kolosalne znaczenie, gdyż powstaje ryzyko konieczności odrzucenia, i tak skromnych, najstarszych źródeł pisanych, jako podejrzanych, a tym samym, w kwestii rekonstrukcji słowiańskich wierzeń, zachodzi potrzeba oparcia się na innych dyscyplinach naukowych, głównie etnografii, lingwistyce, archeologii itd.

 

Tomasz Kosiński

05.10.2019

 

[1] Sheiko Konstantin, Lomonosov’s Bastards: Anatolii Fomenko, Pseudo-History, and Russia’s Search for a Post-Communist Identity,. University of Wollongong Library, 2004

[2] Newton Isaac, The chronology of ancient kingdoms amended. To which is Prefix’d, A short chronicle from the First Memory of Things in Europe, to the Conquest of Persia by Alexander the Great, 1728

[3] Johnson Edwin, Atiqua Mater: A Study of Christian Origins, 1887

[4] Rank Otto, Der Myths von der Geburt des Helden, 1909

[5] Morosow Nikolai A., Откровение в грозе и буре. История возникновения Апокалипсиса (Objawienie w burzy i gromie. Historia pochodzenia Apokalipsy), Sankt Petersburg 1907

[6] Fomenko A.T., Nosovskiy G.V., Ancient” African Egypt as part of the Christian “Mongolian” Empire of the XIV-XVI century – its primary necropolis and chronicle repository, [w:] Empire

[7] Ginzburg Witalij, Pseudoscience and the Need to Combat It, [w:] Nauka i Zhizn’ N 11, 2000; http://www.nkj.ru/archive/articles/5372/

British Museum – magazyn brytyjskich zlodziei

etruski grobowiec

W lipcu 2017 po raz enty zwiedzałem British Museum. Ten magazyn skradzionych przez Brytyjczyków artefaktów z całego świata wielu zachwyca, a mnie zawsze martwił. Duma z grabieży i podbojów mnie nie przekonuje. Jak patrzę na wyrwane z murów bramy, pomniki, płaskorzeźby, mumie, wazy czy głowę z Wyspy Wielkanocnej to łza się w oku kręci. To obraz grabieży na globalną skalę. To już wiecie dlaczego zwiedzane historyczne miejsca w Grecji, Włoszech, czy Indiach, stoją puste. Tam gdzie byli brytyjscy żołnierze lub badacze niewiele zostało. Większość wywieziono do Londynu i teraz eksponuje się właśnie w British Museum.

Ciekawostką są bardzo skromne zbiory z ziem słowiańskich. Do niedawna myślałem, że to tylko kwestia pangermańskiej propagandy historycznej jaką przeniknięta jest brytyjska nauka. Wszędzie możemy przeczytać o germańskich korzeniach Brytyjczyków i innych etnosów Europy.

Muzeum Brytyjskie zwiedza setki tysięcy osób rocznie. Oglądają artefakty i czytają opisy. O Słowianach jest zaledwie…jedna gablota. Jaki zatem obraz historii mają te tysiące ludzi z całego świata codziennie zwiedzający to miejsce?

Wczoraj uświadomiłem sobie jednak jeszcze jedną rzecz. A może poza propagandą historyczną, brak słowiańskich artefaktów wynika z tego, że Brytyjczycy nigdy nie podbili naszych ziem. Więcej naszych skarbów można znaleźć w muzeach w Sztokholmie, Moskwie czy Berlinie.

Tym razem będąc w British Museum wiele uwagi poświęciłem m.in. Celtom, wikingom, Anglo -Sasom, Fenicjanom, Etruskom. Znalazłem na przykład wiele podobieństw kulturowych Etrusków do ludów nadbałtyckich. A statuetka etruskiego lwa ze zbiorów British Museum jest niemal identyczna z posążkiem Czernoboga z Retry ukrywanym w podziemnych magazynach niemieckiego muzeum w Szwerinie, które udało mi się dzięki szczęściu i fortelowi przebadać oraz sfotografować latem zeszłego roku.

Chciałem znaleźć też coś o Scytach i Sarmatach, ale akurat zabrano scytyjskie artefakty do przygotowywanej we wrześniu specjalnej wystawy pod znamiennym tytułem “Scytowie – wojownicy antycznej Syberii”.

W każdym bądź razie udało mi się zebrać sporo materiałów do moich kolejnych książek, które ukażą się niebawem.

 

Tomasz Kosiński

12.08.2017

 

 

 

Marco Polo Słowiańskim Wenedem?

Marco Polo

Słynny podróżnik Marco Polo (Marek Polak?) urodził się na wyspie Korcula, która w XIII wieku należała do państwa weneckiego. Twierdzenie zatem, że był Włochem jest nadużyciem, bo nawet w oficjalnej pangermańskiej historiografii takiego państwa w czasach Marco po prostu nie było, gdyż zjednoczenie miast państewek włoskich nastąpiło dopiero w 1861 roku.

Nota bene nazwa Włochy znana jest wyłącznie w języku polskim i pochodzi od starosłowiańskiego słowa wlk czytane wołk lub inaczej wołok (wołoch). Dlatego legenda o powstaniu Rzymu podaje wilczycę za karmicielkę braci Remusa i Romulusa. Łacińska czy angielska nazwa tego kraju Italia nie ma nic wspólnego z wilkiem. Ale o włoskich wilkach będzie jeszcze kiedyś mowa.

Wiemy już zatem, że Marco Polo nie był Włochem. Można stwierdzić zatem, że był co najwyżej Wenecjaninem. Niestety nie był on pierwszym reprezentantem świata zachodniego, który dotarł do Chin, bo kilkadziesiąt lat przed nim dotarł szlak do Imperium Mongołów przetarł Benedykt Polak. Ale o nim zachodni historycy jakoś niechętnie wspominają, gdyż jego polskie pochodzenie jest bezdyskusyjne. Wybrali zatem innego podróżnika za odkrywcę drogi do Chin, który pozornie nie był wtedy uważany za Słowianina. Choć jego nazwisko Polo, chyba aż nadto kojarzy się z jego poprzednikiem Benedyktem Polakiem.

Benedykt Polak

To jednak można było łatwiej zmanipulować podając, że Marco urodził się w Wenecji, co jest tylko częściową prawdą, bo nie chodzi o samo miasto, ale teren jego wpływów jakim była wyspa Korcula, zamieszkiwana wtedy i dziś przez Słowian i uznawana za miasto rodzinne podróżnika.

Nawet na polskiej Wiki, oprócz głupot o Sklawinach niewolnikach, którzy w innym akapicie okazuje się, że byli wytrawnymi rzemieślnikami, możemy przeczytać o wielonarodowym państwie mieście jakim wtedy była Wenecja. W jej skład wchodzili także Słowianie.

Cyt. z polskiej Wikipedii “W VI i VII wieku, wielkie wędrówki ludów, sprowadziły na wyspę Korculę Słowian oraz Awarów. W związku z tym, iż lud barbarzyński rozpoczął osiedlanie się na wybrzeżu, rzymscy obywatele musieli uciekać z terenów przez nich wcześniej zaludnionych, w głąb wyspy. Z biegiem czasu, Słowianie przejęli kontrolę nad obszarem gdzie rzeka Neretwa wpływa do Adriatyku jak i również nad całą wyspą Korczulą. ”

Marco Polo House

Korčula

Jak to jest, że wysoce cywilizowany rzymski lud musiał uciekać przed słowiańskimi barbarzyńcami “w gaciach”, jak to można przeczytać w innych miejscach tejże Wikipedii o stopniu rozwoju Słowian w VI wieku n.e.? Jest to jakaś dziwna niekonsekwencja, niestety jedna z wielu, pokazująca, że współczesna historia jest obarczona olbrzymim brzemieniem propagandy, manipulacji i fałszerstw.

Oczywiście jest to wierutna bzdura. Słowianie tam byli dużo wcześniej, co więcej zajmowali całe Bałkany, część północnej Grecji i północnych Włoch, gdzie żyją do dzisiaj.

Etruskowie, którzy założyli Rzym także byli Słowianami, o czym pisałem w odrębnym poście, a kto się tym interesuje bliżej niech sięgnie do prac Tadeusza Wolańskiego, który w XIX wieku odczytał, oficjalnie uznawany do dziś za nieodczytywalny, język etruski.

Dla ścisłości Wenecja łac. Venetia została założona przez Wenetów zwanych też Wenedami, Wendami czyli Słowian.

Niemcy i wiele innych narodów słowem vends do dziś określają wszystkich Słowian.

Nazwa Wenedów pochodzi od królowej Wandy i oznaczała po prostu wszystkich jej poddanych, a nie jakieś konkretne plemię. Ci, co nie uznali jej zwierzchnictwa musieli uciekać na zachód Europy i tam dużo później stworzyli tzw. narody anglogermańskie i galijskie.

O tym, że dla Rzymian Germanie byli Słowianami też już pisałem. Dla Etrusków Słowianie byli braćmi stąd zapewne też pochodzi łacińskie słowo germanus czyli brat, choć możliwe też, że określeniem Germanie czyli górale, Słowianie południowi określali swoich braci zza gór, czyli za Karpatami i Alpami.

Rzeka Wisła dawniej zwana była Vandalus, stąd też inne określenie Wenedów czyli Wandalowie. To ci barbarzyńcy, których bała się cała ówczesna Europa, łącznie z Rzymem, który ostatecznie podbili i zniszczyli.

Na ruinach Rzymu powstało nowe Cesarstwo obejmując swym panowaniem wszystkie minipaństewka, które nie uznały podległości wobec Imperium Lechickiego, w walce z którym miała pomóc nowa religia jaką było chrześcijaństwo. Ale o tym będzie jeszcze kiedyś mowa.

O ironio, tradycje słowiańskich odkrywców Chin kontynuował, też mało znany w zachodniej historiografii, podróżnik jezuita Michał Boym zwany polskim Marco Polo, który o mało nie nawrócił ostatniego Cesarza Chin z dynastii Ming. Punktem nie do zaakceptowania dla podupadającego chińskiego imperatora była sprawa monogamii.

Michał Boym – “polski Marco Polo”

 

Tomasz Kosiński

18.08.2017

 

 

Betlejem domem Boga Lacha

Betlejemska ciekawostka. Nazwa Betlejem oznacza wg Wikipedii dom chleba od bet (Dom) i lehem (chleb). Samo słowo chleb pochodzi od leh, często pisane także lechem, jak to było pierwotnie. Lechem czyli chleb pochodzi od Lech, czyli od Boga. W modlitwie chrześcijan chociażby jest Chleba powszedniego daj nam dzisiaj. Słowo lech jakimś dziwnym trafem w wielu językach oznacza Pan, Bóg. Choćby w arabskim, leh, lah oznacza bóg. Dlatego ten bóg oznacza Al lah.

Zatem Betlechem równie dobrze można przetłumaczyć jako dom Boga (Lecha), ewentualnie bez turbosłowiańskich naleciałości – dom Pana Boga. Czyli wychodzi na to, że ci co nadawali taką nazwę wiedzieli, że sie tu narodzi Pan Bóg. Prekognicja? A może taką nazwę nadano tej miejscowości już po narodzeniu Jezusa, przy spisywaniu ewangelii.

Fajnie by było gdyby historycy potwierdzili istnienie Betlehem przed narodzeniem Jezusa.

 

Tomasz Kosiński

22.12.2016

 

Przejście Polaków przez Morze Czerwone

Morze Czerwone

Przekorny tytuł zaczerpnąłem z pieśni Jacka Kaczmarskiego, który oczywiście użył tej parafrazy do opisu losu Polaków.
Przejscie Polaków przez Morze Czerwone – Jacek Kaczmarski

Może jest to przykład cykliczności czasu?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czas_cykliczny

A może skądś zaczerpnięto tę opowieść?

Biblijne Morze Czerwone to może, a raczej na pewno, Morze Traw hebr. Yam Suph, bo tak jest zapisane w najstarszych hebrajskich wersjach Starego Testamentu, o czym można oficjalnie przeczytać choćby na stronach poznańskiej gminy żydowskiej:
http://poznan.jewish.org.pl/index.php/judaizmcom/Jam-Suf-czy-Morze-Czerwone.html
albo na Wikipedii jak ktoś lubi, ale niestety tylko tej angielskiej, bo w polskiej tradycyjnie nic na ten temat nie ma:
https://en.wikipedia.org/wiki/Yam_Suph

Grecy zrobili błąd w tłumaczeniu, nie wiadomo czy celowo czy przez pomyłkę, a może czerpali już z fałszywej kopii dokumentu, w każdym bądź razie potem w angielskim tłumaczeniu z Sea of Reeds czyli Morza Sitowia powstało też Sea of Red czyli Morze Czerwieni. Zastanawia się nad tym nie tylko kontrowersyjny reżyser Ridley Scott (to ten, co powiedział że religia jest największym źródłem zła), który nakręcił Exodus. Film jest zakazany w wielu krajach, bo sugeruje choćby, że to nie Egipcjanie zbudowali piramidy, tłumaczy czynnikami naturalnymi plagi, jak też w roli Mojżesza obsadził aktora o imieniu Christian. Scott za swój film jest krytykowany przez wszystkie największe religie, no bo muzułmanie uznający Mojżesza za proroka w ogóle nie dopuszczają uosabiania jego wizerunku. To jednak kolejny przykład nowej fali w Hollywood, zwłaszcza w podejściu do tematów biblijnych.
Tu recenzja filmu z ukochanej przez wielu GW:
Nowy film Ridleya Scotta. Exodus widowni z sali

Zatem Mojżesz, po zatruciu wód w Egipcie i zmiękczeniu faraona zwykłym zachwianiem ekosystemu (każda kolejna plaga wynika z poprzedniej) wyruszył ze swoimi ludźmi na poszukiwanie Kaanan, czyli Ziemi Obiecanej (Sloveni, bo tak tłumaczą tę nazwę sami Żydzi https://www.wikiwand.com/pl/Język_knaan). Przeszedł przez Morze Traw, prawdopodobnie w okolicach obecnego pomostu na Kanale Sueskim k. miasta Al-Ballah, zwanym Ballah bypass.

Po co miał przekraczać morze skoro wystarczy spojrzeć na mapę, że najkrótsza droga z Egiptu na Synaj wiedzie pasem ziemi nad Morzem Czerwonym, właśnie przez morze traw, czyli przez bagnistą mierzeję Nilu z sitowiem. Oczywiście można tam utonąć, ale jak się trafi na naturalny pomost to można przejść suchą nogą. Przesmyk Ballah można przetłumaczyć jako błoto lacha (boga). Podobne Morze Traw z ballah to jezioro Balaton, którego słowiańska nazwa pochodzi od słowo balato, czyli błoto. Za Balatonem jak popatrzymy na mapę są góry i górale (Germanie czyli jak to już kiedyś wyjaśniałem Słowianie), którzy przywędrowali tam znad Dunaju (kolebki Słowian).

Takie tam podobieństwo może tylko. Ale warto przyjrzeć się zdjęciu jeziora, na którym widać też wyraźny przesmyk, który prawdopodobnie łączył oba brzegi w dawnych czasach, gdy bagna wysychały częściowo, bo natura jak wiemy żyje. Ciekawe jak wygląda obszar błotnistego jeziora na dawnych mapach, ale spokojnie można przyjąć, że na przestrzeni dziejów powierzchnia jeziora ulegała zmianom.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Balaton

Więc Mojżesz dotarł na górę Horeb, czyli po prostu górę, bo Horeb to hebrajski hrb (jak wiemy żydzi nie zapisywali samogłosek). A hrb to garb, góra, hora, guru (ten co na górze), haram itd. itp. Nigdzie w Biblii nie jest napisane, że to była góra Synaj. Tam dostał prawo od Boga. Po hebrajsku bóg to eloh czyli zapisywano je jako ‘lh’. Jakby nie pisać, to po dodaniu samogłosek równie dobrze powstaje lah, a świadczy o tym inne hebrajskie słowo czyli lehem – chleb jako pochodzący od boga, a nie tylko eloh czy w wersji mnogiej elohim. Dopiero później Hebrajczycy zaczęli używać skrótu el w odniesieniu do bóstwa.

Może też idea powrotu Żydów do macierzy, czyli do Polin, nie odnosi się tylko do czasów pośredniowiecznych, ale wcześniejszych. Dla ścisłości słowo “Polin” po hebrajsku i w języku jidysz oznacza “Polska”, ale również “tutaj odpoczniesz”.

Historia lubi się powtarzać, albo jak twierdzą niektórzy jest zaprogramowana i dlatego się powtarza, bo wszak lubimy piosenki które znamy 😉
A może się powtarza, bo wciąż popełniamy te same błędy?
A może po prostu czerpiemy swoje legendy od innych?
Może z lokalnej słowiańskiej legendy powstała jedna z bardziej frapujących historii zwana Exodusem?

 

Tomasz Kosiński

11.01.2017

 

 

Biała prekolumbijska Ameryka

Quetzalcoatl

Po mojej ostatniej wyprawie na Jukatan do Meksyku, Belize i Gwatemali, odwiedzinach m.in. w Chitzen Itza, Tulum i Tikal oraz po wielu rozmowach z lokalsami i przewodnikami, jeszcze bardziej zaintrygował mnie temat prekolumbijskiej Ameryki.

Czytałem sporo o różnych hipotezach penetrowania tego lądu przez Wikingów na długo przed Kolumbem. Oficjalnie dziś przyjmuje się jednak, że dotarli oni jedynie na Labrador, czyli północne krańce tego kontynentu.

Znalazłem jednak wiele informacji o wpływach ludzi białej rasy na kulturę Majów, Azteków i innych ludów Mezoameryki. Wizerunki ich bogów często przedstawiały postacie o rysach właściwych białej rasie, o dziwnych fryzurach, z brodami, których Indianie genetycznie nie mają, tak jak Chińczycy owłosienia na nogach.

Pamiętam też wykłady i rozmowy na ten temat wybitnego polskiego antropologa, mojego profesora Andrzeja Wiercińskiego, u którego miałem szczęście studiować, i który de facto otworzył mi oczy na wiele spraw.

Ostatnio jednak w dyskusjach na ten temat albo byłem wykpiwany przez “znawców” tematu, nawet archeologów (pozdrowienia dla Przemek AD, który teraz jest w Gwatemali) twierdzących, że boskie brody to tylko naszyjniki, albo byłem uznawany bezdyskusyjnie za mitomana. Wystarczy jednak spojrzeć na wizerunek azteckiego boga Quetzatlcoatla z pracy Thora Heyerdahla, który tu załączam, by samemu ocenić czy mówimy o brodzie czy o naszyjniku.

Zresztą to nie tylko moje wymysły, Wiercińskiego czy Hyerdahla. Wystarczy poczytać Wikipedię, tak szanowaną choćby przez “znawców” tematyki Słowian.

Legenda aztecka mówiła np., że pewnego dnia biały i brodaty bóg (Quetzalcoatl) powróci na statku do swego ludu.
Za https://pl.m.wikipedia.org/…/Hiszpa%C5%84ski_podb%C3%B3j_Am…

Kukulkan, który miał być tożsamy z Ce Acatl Topiltzin (Quetzalcoatl), wygnanym tolteckim władcą z Tuli też miał brodę. Ta na poły legendarna postać utożsamiana była zarówno na terenach Majów jak i Nahua, z bogiem przedstawianym bądź to jako upierzony wąż, bądź też jako brodaty mężczyzna o białej skórze.
Za https://pl.wikipedia.org/wiki/Cywilizacja_Maj%C3%B3w

Wpływy białych widać także w sztuce miasta Seibal. Stela z 849 r. przedstawia tam osobnika o imieniu Wat’ul, o fryzurze i wyglądzie ewidentnego cudzoziemca, ale noszącego klasyczne majańskie insygnia władzy.
Za https://pl.wikipedia.org/wiki/Cywilizacja_Maj%C3%B3w

Temat białej prekolumbijskiej Ameryki pozostawiam otwarty, bo informacje jakie posiadam dotyczące obecności tam Słowian na długo przed Kolumbem na dzień dzisiejszy mogą się większości osób wydać się zbyt sensacyjne, by były prawdziwe, jak to w wielu innych przypadkach bywało. Ale i te sekrety przeszłości powoli uchylają swoje tajemnice. Na razie nie jest to ani w interesie Indian, ani tych co ich podbili w czasach Konkwisty.

https://wspanialarzeczpospolita.wordpress.com/2014/09/08/boska-ameryka/

 

Tomasz Kosiński

23.11.2016