„Drużyna” Igora D. Górewicza (Bolesław Tejkowski, Stanisław Potrzebowski, Tomasz Szczepański, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski)

Okładka "Wprost" - Hitlerjugend

METAPOLITYKA POLSKICH NAZI-POGAN

Część III.

„Drużyna” Igora D. Górewicza (Bolesław Tejkowski, Stanisław Potrzebowski, Tomasz Szczepański, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski)

 

Streszczenie

To trzecia część cyklu artykułów „Metapolityka polskich nazi-pogan”. W tym tekście przedstawiam po krótce sylwetki patronów ideowych i kolegów z nazi-pogańskiej działalności Igora D. Górewicza, który jest kreowany przez siebie i pewne osoby oraz środowiska na autorytet w kwestiach słowiańskich. Jak jest to złudna kreacja można było się już przekonać w poprzednich częściach tej publicystycznej serii, w których podawałem liczne przykłady jego sympatii do neofaszyzmu, rasizmu i satanizmu.

Tutaj rozwijam te kwestie o zwięzłą charakterystykę osób mających bezpośredni wpływ na poglądy tego samozwańczego, słowiańskiego guru, z którymi on współpracował lub nadal utrzymuje bliskie kontakty, jak Bolesław Tejkowski, Stanisław Potrzebowski, Tomasz Szczepański, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski.

Dzięki temu powoli zaczyna nam się zarysowywać rzeczywisty obraz nazi-pogańskiego kręgu funkcjonującego od lat w naszym kraju, wciąż aktywnego i o tyle niebezpiecznego, gdyż działającego „pod przykrywką”, a nie jak dawniej otwarcie i w poczuciu bezkarności. Ta odwaga w głoszeniu wcześniej poglądów faszystowskich, rasistowskich czy satanistycznych przez tę grupę wynikała z niewielkiej reakcji państwa na takie formy łamania prawa poprzez głoszenie szkodliwej społecznie ideologii.

Odkąd jednak postawiono zarzuty szpiegostwa Mateuszowi Piskorskiemu, a innych ludzi także związanych z Rodzimą Wiarą, jak na przykład Arkadiusz Bartwicki z łódzkiej Gromady Swarga, zaczęto skazywać na kary więzienia za działalność i propagowanie poglądów faszystowskich oraz pobicie jednego z dziennikarzy, decyzyjna „czapa” tego środowiska postanowiła o stosowaniu kamuflażu bezpieczeństwa. Uprawiana przez nich metapolityka zeszła tym samym do swego rodzaju podziemia, przywdziewając szaty „naukowości”
i „słowianofilstwa”, co ma zapewnić większą wiarygodność i odwrócić uwagę od przemycanych w takiej formie antypolskich i de facto antysłowiańskich treści.

W tym artykule demaskuję poglądy i postawy osób z kręgu Górewicza, aby nie tylko mieć świadomość z kim mamy do czynienia, ale także zachęcić do podjęcia działań zaradczych, by plaga kryptonazizmu i pseudosłowiaństwa nie rozlała się po kraju na dobre, mącąc w głowach naiwnym ludziom „kupującym ładne opakowanie” i rzekomą „naukowość” ich argumentów.

Czytaj dalej całość:

1) Researchgate.net

2) Academia.edu

Skinheadzi górą, czyli pogański satanizm i neofaszyzm, jako idee polskich nacjonalistów po upadku komunizmu w Polsce obecne

Nazi-skini

METAPOLITYKA POLSKICH NAZI-POGAN

Część II.

Skinheadzi górą, czyli pogański satanizm i neofaszyzm, jako idee polskich nacjonalistów po upadku komunizmu w Polsce obecne

w nazi-zinach „Wadera”, „Aryan Pride” i „Odmrocze”.

Artykuł stanowi drugą część analizy sytuacji w odradzającym się ruchu słowiańskim w Polsce od lat 90. minionego wieku, ze szczególnym uwzględnieniem patologii ideowych w postaci neofaszyzmu, satanizmu i rasizmu.

Tym razem dokonuję krótkiego przeglądu treści nazi-zinów, takich jak „Wadera”, „Aryan Pride” i „Odmrocze”, wydawanych w tym okresie przez powiązane ze sobą środowiska skupione wokół inicjatywy Związku Wyznaniowego Rodzima Wiara.

Z moich dociekań i obserwacji wynika, że celem tych grup było głoszenie poglądów niezgodnych z polską racją stanu, sianie nienawiści rasowej, narodowej, politycznej i religijnej oraz tworzenie na tej bazie podziałów w polskim społeczeństwie w celu osłabienia Państwa Polskiego.

Smutny wniosek jest też taki, że ta działalność trwa do dziś, tylko w bardziej zakamuflowanej formie, przez co jest trudniejsza do identyfikacji i zrozumienia przez osoby nieznające bliżej tego tematu.

Czytaj całość:

1) https://www.researchgate.net/…/370607544_METAPOLITYKA…

2) https://www.academia.edu/…/METAPOLITYKA_POLSKICH_NAZI…

 

 

Misja Wedukacja, czyli skąd się wzieli Polacy – spotkania autorskie z Tomaszem J. Kosińskim (lato2023)

Baner Wedukacja 2023

Podczas letniego objazdu po kraju w 2023 roku Tomasz J. Kosiński uczestniczył w 26. spotkaniach autorskich z prelekcjami m.in. na następujące tematy:

  • „Wedukacja, czyli Praweda o Wędach, Lechach i Słowianach”,
  • „Słowianie na ziemiach dawnej Polski na początku naszej ery – polemika z koncepcją allochtoniczną”,
  • „Starożytni Słowianie”,
  • „Słowiańskie tajemnice”,
  • „Skąd się wzięli Polacy”,
  • „Dawni Słowianie a plemiona filipińskie”.

Spotkania odbywały się na festiwalach historycznych, imprezach propagujących słowiaństwo, ośrodkach kultury, placówkach muzealnych, siedzibach organizacji pozarządowych, bibliotekach, księgarniach, klubokawiarniach.

Wszystkie imprezy były pro publico bono. Niektórzy lokalni organizatorzy wprowadzili bilety wstępu, zwłaszcza na festiwale i większe imprezy z prelekcjami innych wykładowców oraz dodatkowymi atrakcjami.

W pogramie spotkań były także dyskusja, konkursy z nagrodami i podpisywanie książek przez autora.


HARMONOGRAM SPOTKAŃ AUTORSKICH
CZERWIEC

LIPIEC

SIERPIEŃ

Elsevier oficjalnie uznany za „drapieżnego wydawcę”

Elsevier - wilk w owczej skórze

Od wielu lat wydawcy, którzy spodziewają się utraty przychodów w związku z przejściem na Open Access, sieją strach przed czasopismami, które twierdzą, że recenzują nadesłane manuskrypty, ale potem pobierają opłatę wydawniczą w wysokości kilkuset dolarów (około 5- 10% opłaty pobieranej przez starszych wydawców) bez przeprowadzania jakiejkolwiek recenzji. Jednak identyfikacja takich czasopism w celu zbadania, czy mają one jakikolwiek rzeczywisty szkodliwy wpływ na naukę poza twierdzeniami tych wydawców o ich interesach komercyjnych, okazała się trudna, ponieważ jasne zdefiniowanie właściwości takich tak zwanych „drapieżnych” wydawców jest problematyczne. Dzisiaj opublikowano nową, zgodną definicję „drapieżnego” wydawcy lub czasopisma:

Drapieżne czasopisma i wydawcy to podmioty, które przedkładają własny interes kosztem nauki i charakteryzują się fałszywymi lub wprowadzającymi w błąd informacjami, odstępstwami od najlepszych praktyk redakcyjnych i publikacyjnych, brakiem przejrzystości i/lub stosowaniem agresywnych i masowych praktyk pozyskiwania.

Björn Brembs przeprowadza Elsevier przez nową, pięcioczęściową definicję „drapieżnego czasopisma”. Okazuje się, że to jedno z sześciu największych wydawnictw naukowych na świecie spełnia wszystkie pięć kryteriów, aby zostać uznanym za „drapieżnego” wydawcę [1] [2].

Tak wygląda sprawdzenie, czy Elsevier, pasuje do definicji „drapieżnego wydawcy”:

1. Podmioty przedkładające interes własny kosztem nauki

Firma Elsevier konsekwentnie przedkłada mega-zyski nad propagację nauki.

2. Fałszywe lub wprowadzające w błąd informacje

Elsevier opublikował dziewięć fałszywych czasopism oraz prowadził świadomie ich agresywne kampanie reklamowe.

3. Odstępstwo od najlepszych praktyk redakcyjnych i publikacyjnych

Wątpliwej jakości naukowej artykuły. Handel czasopismami. Oferowanie ghostwritingu.

4. Brak przejrzystości

Powszechne stosowanie umów o zachowaniu poufności w umowach abonamentowych.

5. Agresywne i masowe praktyki nagabywania

Wszyscy, którzy otrzymali „wezwanie do składania referatów” poza swoimi dziedzinami z czasopisma Elsevier, załamywali ręce. Mieli też reklamować dodatkowe produkty lub dostęp do bazy danych dla autorów. Stosowano przy tym agresywne i wprowadzające w błąd taktyki negocjacyjne.

Elsevier spełnia więc wszystkie pięć kryteriów, aby zostać uznanym za „drapieżnego” wydawcę”.

Dodajmy, że wydawca naukowy i akademicki Reed Elsevier opublikował sześć czasopism, w których stwierdzono, że zawierały sfałszowane recenzje. Te wzajemne recenzje były opłacane przez firmy farmaceutyczne, w tym giganta farmaceutycznego Merck. Elsevier był również zamieszany w inne skandale, w tym został oskarżony o publikowanie treści rasistowskich.

Wniosek:
Zanim więc ktoś zarzuci innym badaczom publikowanie w rzekomych „drapieżnych żurnalach”, może powinien sprawdzić najpierw, gdzie i za jakie opłaty publikują jego ulubieni naukowcy. Ponad połowa akademików, zwłaszcza w dziedzinach ścisłych publikuje bowiem właśnie w tytułach Elsevier, gdzie muszą ponosić opłaty za publikację w żurnalach tego wydawcy. Podobne komercyjne podejście do nauki prezentuje Springer i inni, najwięksi wydawcy, u których opłaty dla autorów za publikację artykułów sięgają nawet 12 tysięcy dolarów.

[1] http://bjoern.brembs.net/2019/12/elsevier-now-officially-a-predatory-publisher/
[2] https://www.jeffpooley.com/2019/12/elsevier-now-officially-a-predatory-publisher/

Czarny Zakon (Igor D. Górewicz, Mateusz Piskorski, Marcin Martynowski) w akcji, czyli jak neofaszyści i sataniści zawłaszczają słowiańskie tradycje, na przykładzie zina “Odala”

Okładka "Odali"

METAPOLITYKA POLSKICH NAZI-POGAN. CZĘŚĆ 1

Zaczynam obiecany niektórym cykl artykułów na temat plagi nazi-pogaństwa i kryptosatanizmu oraz rasizmu w polskim słowianowierstwie.

Właśnie ukończyłem Część I. Czarny Zakon (I. Górewicz, M. Piskorski, M. Martynowski) w akcji, czyli jak neofaszyści i sataniści zawłaszczają słowiańskie tradycje, na przykładzie zina “Odala”.

W tym opracowaniu przedstawiam radykalne poglądy założycieli tzw. “Czarnego Zakonu”, czyli Mateusza Piskorskiego, Igora D. Górewicza i Marcina Martynowskiego, wydających nazi-zina “Odala”. Z treści tej gazetki jasno wynika, że reprezentują oni skrajnie nacjonalistyczną prawicę o filogermańskich sympatiach (kult wikingów, niemiecka narracja historyczna, neofaszyzm), w mariażu z rusofilstwem, jako pochwałą socjalizmu w narodowym wydaniu,. A co więcej nie kryli jeszcze wtedy swoich sympatii do lucyferianizmu (satanizmu) i rasizmu.

Muszę tu podkreślić, że nie są to cechy, które można przypisać całemu słowianofilskiemu środowisku w naszym kraju, a jedynie jest to patologia ideowa kładąca się cieniem na polskim rodzimowierstwie i całym ruchu prosłowiańskim. Dlatego tym bardziej, moim zdaniem, należy naświetlać tego typu przykłady, aby wyeliminować takie ekstremalne nurty ideowe z życia publicznego.

Tomasz J. Kosiński

05.05.2023

Całość przeczytacie tutaj:
1) researchgate.net
2) academia.edu

 

„Starożytna Polska” manipuluje faktami i lansuje kryptogermańską narrację

Świętowit z podciętą głową

Dziś Święto Flagi Narodowej, więc postanowiłem napisać post o patriotycznej wymowie. To w efekcie reform Sejmu Czteroletniego, mających ratować Rzeczpospolitą przed upadkiem, zawiązała się bowiem zdradziecka Targowica. Niestety takich targowiczan mamy i dzisiaj w naszej Ojczyźnie, a wraz z nimi całą zgraję pożytecznych idiotów, którzy za drobne korzyści plują na patriotów i swój kraj, uznając się za tych „prawdziwych Polaków” lub „właściwych Słowian”.

Do tego mało zaszczytnego grona należy grupa i fanpag „Starożytna Polska – Słowianie”.  Wspominał już o niej krytycznie na swoim blogu Czesław Białczyński, który już dawno temu poznał się na złodziejskich praktykach jej założyciela Krzysztofa Pałaca [1]. Zasłużony propagator słowiaństwa i rekonstruktor słowiańskiej mitologii pisał dosadnie o tymże adminie, że „cechuje się niesłowiańskim postępowaniem – kradnie, kłamie i oszukuje”. Główne zarzuty dotyczyły wtedy przypisywaniu sobie przez niego autorstwa czyichś tekstów, niepodawanie źródeł wstawianych w postach treści, czyli łamanie praw autorskich do zdjęć i artykułów, a także blokowanie osób zwracających uwagę na tego typu praktyki.

Osobnik ten wcześniej występował pod jakże znamiennym pseudonimem Kristof Polak. Przyjmowanie patriotycznych, słowiańskich, czy lechickich nicków jest typowe dla osób o podejrzanych intencjach, gdyż ma na celu wkupienie się w łaski fanów z określonych kręgów sympatyzujących z grupami narodowymi, Słowiańszczyzną, czy lechizmem. Faktycznie jest to wikingofil mieszkający w Norwegii, który pod płaszczykiem słowiaństwa przemyca filogermańską narrację.

Mnie trochę uśpiła w tym przypadku jego wcześniejsza otwartość na moje posty, mimo, że w opisie tej stronki i grupy napisano, iż nie akceptują poglądów Szydłowskiego, Bieszka, czy Białczyńskiego, z którymi mi tylko po części jest po drodze. Prawdopodobnie ta pozorna przychylność admina tejże strony do moich prosłowiańskich i lechickich idei wynikała z niektórych moich krytycznych wypowiedzi wobec Kroniki Prokosza, Słowiano-Aryjskich Wed, czy innych „rewelacji”, zwłaszcza tych dwóch pierwszych autorów. Doszło nawet do tego, że swego czasu organizowaliśmy z Kristofem wspólne konkursy, w których nagrodami były moje książki [2]. Jak się jednak okazało, ów „Polak” nie czytał ich. Nie bardzo miał więc pojęcie, o czym w nich piszę, dając wiarę zapewne pospołu moim krytykom, jak i przeciwważnym im treściom z pisanych przeze mnie komentarzy i polemik. Nastał jednak i czas, na przyjrzenie się bliżej działalności i metodom tej grupy na Facebooku, jak i wielu podobnym.

Przyczyną tego stanu rzeczy jest powstały konflikt związany z moją krytyką poczynań tego „przebierańca” i ostatecznie zablokowanie mi przez niego dostępu do owej grupy i strony, a tym samym odebrania możliwości obrony przed pojawiającymi się tam coraz częstszymi atakami na moją osobę i twórczość. Zarzewiem sporu stało się kilka spraw, z których przytoczę tutaj tylko dwie, by nie wdawać się zbytnio w szczegóły.

Pierwsza, to mój post z połowy kwietnia 2023 roku, którego admini nie puścili, gdyż dotyczył on zapytania, dlaczego na banerze strony widnieje zdjęcie rzeźby Świętowita z Choroszczy z podciętym piłą gardłem, w wyniku aktu wandalizmu miejscowych wrogów rodzimowierstwa, o czym także pisał w 2013 roku Białczyński [3] i jest to ogólnie znana sprawa [4]. Pytałem już o to wcześniej, ale moje komentarze były usuwane, a apele i zapytania w tej sprawie niedopuszczane do publikacji.

Prawdopodobnie w poczuciu przykrej demaskacji tej ewidentnej antysłowiańskiej prowokacji, jak można nazwać epatowanie wizerunkiem świętego, słowiańskiego boga, sprofanowanego przez nocnych tchórzy z piłą, Krzysztof zaczął atakować mnie personalnie w komentarzach pod różnymi postami. Ostatecznie dopuścił się manipulacji rodem z gabinetu Bismarcka lub Berii, gdyż nagle znalazł moją książkę „Rodowód Słowian”, której, jak przyznał wcześniej nie czytał, ale w zawierusze typowej dla takich miejsc „gównoburzy”, celowo wywołanej przez niego samego, sięgnął po nią, by znaleźć coś, do czego mógłby się doczepić. Chwycił się więc, jak ślepy brzytwy, mojego pierwszego rozdziału, w którym w sposób przeglądowy omawiam różne koncepcje pochodzenia ludzi na Ziemi, co jest formą wprowadzenia do rozprawy o pochodzeniu Słowian. Uczepił się opisania koncepcji o ingerencji obcych, którą także omówiłem, obok ewolucjonizmu i kreacjonizmu, nie opowiadając się za żadną z nich, a szukając między nimi jakichś części wspólnych możliwych do pogodzenia. Jednak nasz wyrachowany manipulator wbrew oczywistemu przekazowi z książki, zarzucił mi wielbienie kosmitów i wywodzenie od nich Słowian, co ma dyskwalifikować całą publikację i wszystkie pozostałe oraz kompromitować moją osobę, Rzecz w tym, że to perfidne i zmyślone kłamstwo. Pałac posłużył się skanami fragmentów tekstu, w których omawiam nie swoje poglądy, ale Bieszka i innych autorów, co zaznaczono w przypisach, Nie podał też tekstu wprowadzającego z początku tego rozdziału, który brzmi:

„Rodowód Staro- i Indo-Europejczyków nie jest do końca znany, tak jak i losy całej ludności naszego globu. Kreacjoniści oczywiście uznają, że pochodzimy od Boga, a po wygnaniu z Raju człowiek zasiedlił całą Ziemię. Ewolucjoniści wywodzą pochodzenie człowieka z Afryki, skąd migrował na pozostałe kontynenty. Są też tacy, co na drodze kompromisu wierzą w ingerencję istot pozaziemskich (można też ich nazwać bogami), które – dzięki genetyce – z małpy zrobiły człowieka rozumnego.

Szukając rodowodu Ario-Słowian, musimy zatem prześledzić możliwe kierunki migracji i etapy rozwoju rodzaju ludzkiego, od momentu powstania, aż do czasu pojawienia się na naszym kontynencie istot myślących, które stworzyły potem wielkie kultury i cywilizacje.” [5]

Ten wstęp od razu wyjaśnia, że moja praca ma charakter przeglądowy, co zostało z premedytacją pominięte przez przebiegłego socjotechnika. Takie fałsze powtarzane są potem w obiegu na zasadzie „domina głupoty” przez ludzi, którzy czerpią wiedzę nie ze źródeł, książek i artykułów, ale z nieweryfikowanych, błędnych opinii internetowych komentatorów. Brylują tutaj takie grupki i blogi jak Sigillum Authenticum, Seczytam, Słowiańska moc, Słowiańska mitologia, Raki pogaństwa, Slavic paganism i witchcraft oraz wiele innych podobnych tworów, do których teraz zaliczyć można i Starożytną Polskę.

Wygląda na to, że są to projekty na zlecenie, o niejasnych źródłach finansowania, których celem jest stopniowe zdobywanie zaufania członków i sympatyków słowiaństwa, lechizmu, czy rodzimowierstwa, aby z czasem w umiejętny sposób sukcesywnie pracować nad zmianą ich poglądów na wikingofilskie, promując zarazem wizję Słowiańszczyzny na germański sznyt. Dlatego z dystansem podchodzi się tam do teorii autochtonicznej, czy rozprawiania o Lechii, jako dawnej nazwie Polski, a rodzimowiercom serwuje się więcej New Age z Wicca i skandynawskiego poganizmu, aniżeli wiedzy o prawdziwej Wierze Przyrodzonej.

Podobną kontrolowaną woltę zrobił ostatnio Igor D. Górewicz, o którym pisałem w innym poście [6], a do jego osoby jeszcze niebawem wrócimy, bo to jedna z bardziej karykaturalnych postaci ruchu słowiańskiego w Polsce i przykład kryptofaszysty o satanistycznych upodobaniach, od lat powiązana z osobami z agenturalnych kręgów (Tejkowski, Potrzebowski, Piskorski, Feldon i inni).

Co ciekawe, admin Starożytnej w jednym z ostatnich komentarzy groził mi buńczucznie, że „doprowadzi mnie za kudły przed oblicze Górewicza”, co jasno wskazuje, kto tak naprawdę stoi za tym całym, pseudosłowiańskim cyrkiem dla naiwnych. Maski opadają, aktorzy przestają uważać, grunt widocznie pali się pod nogami i hamulce puszczają. Tylko patrzeć jak ten ruski Ził z niemieckim silnikiem wywali się wkrótce na najbliższym zakręcie.

Warto sobie przypomnieć, że Rodzima Wiara, której od kilkunastu lat zastępcą agenta SB i WSI Staszka jest Górewicz, do 2018 roku czciła Lechię, jako dawną Polskę, do której istniały liczne odwołania w „Wyznaniu Wiary Lechitów”. Wówczas to, najprawdopodobniej za ruskim „prikazem” nastał czas wolty, czyli pracy nad tymi, którzy wyznawali lechicką koncepcją, nie idącą przecież w parze z ideą Wielkiej Rosji. Nagle więc Rodzima Wiara i powiązane z nią podmioty, stały się antylechickie, w tym także zauważalne jest także odejście od lechizmu różnych blogerów i stronek internetowych. Zdemaskował się nie tylko Gajowy Marucha, czy Opolczyk, ale także Górewicz i jego „drużyna”, w tym i „Starożytna Polska”, uważana wcześniej za „lechicką”.

Nie trzeba mieć dokumentów i podpisów, by dostrzec infiltrację słowiańskiego środowiska w naszym kraju, a wszelkie światopoglądowe przeskoki, to nie wyraz dojrzałości, ale zaplanowane działania metapolityczne.

Dlatego zalecam zachowanie szczególnej ostrożności wobec stron, blogów, grup dyskusyjnych, celebrytów i komentatorów, którzy dokonali ostatnimi laty takiej antylechickiej wolty, gdyż wszystko wskazuje na to, że nie jest to tylko ucieczka od „trefnego medialnie” tematu, ale świadomie przygotowana zmiana narracji na filogermańską i prorosyjską. Jak ktoś widzi w tym jakąś sprzeczność, to nie rozumie, o co toczy się ta gra i dlaczego to Rosja głównie wspiera neofaszystów w Polsce. Od dawna te dwa czarne orły próbowały zadziobać naszego białego. Nic się jak widać nie zmieniło w tym względzie.

Przyzwyczajcie się zatem do wzrostu napięć i agresji w mediach oraz coraz bardziej bezpardonowych ataków na ludzi, którzy wiedzą, o co tutaj biega. Zauważcie coraz częstsze przypadki wplatania słowiaństwa w skandynawską mitologię i to nie dlatego, że wikingowie to po prawdzie „wicięgi” [7], ale by deprecjonować Słowiańszczyznę. Kult germańskich wikingów, dość fałszywy, opiera się jednak na antysłowiańskiej podstawie i to od nas zależy, czy damy sobie dalej wmawiać kolejne bzdury, czy ruszymy w końcu głową.

Pozostaje nam otwarcie demaskować takich farbowanych, przekupnych i antypolskich lisów, bronić prawdziwej wiedzy o naszych korzeniach, dziejach i dziedzictwie. Trzeba więc dużo o tym pisać, komentować, obnażać kłamstwa i propagandę, a politykę historyczną zastępować wedukacją. Wówczas prawda się obroni z naszą pomocą.

 

Tomasz J. Kosiński

03.05.2023

 

[1] https://bialczynski.pl/2019/08/08/jak-dziala-grupa-starozytna-polska-slowianie-na-fb-czyli-zlodzieje-sa-wsrod-nas/

[2] https://www.youtube.com/watch?v=eL-p9TGt7Lo

[3] https://bialczynski.pl/2013/11/13/swietowit-w-choroszczy-zniszczony-obcieto-mu-glowe/

[4] https://bialczynski.pl/2018/02/07/81982/

[5] T. Kosiński, Rodowód Słowian, Warszawa 2017.

[6] https://wedukacja.pl/wielka-lechia-wielki-problem-czyli-wystawa-i-konferencja-kolesi-z-neofaszyzmem-nepotyzmem-i

[7] W aglosaskim poemacie „Widsith” z ok. VI-VII wieku zapisano „wicing”, tj. wicięg, od którego pochodzi słowo „zwycięzca”, czym pisałem więcej w jednym z artykułów: https://www.researchgate.net/publication/363195326_Watki_wendo-slowianskie_w_poemacie_Widsith_oraz_analogie_do_innych_utworow_literatury_starogermanskiej