Wenetowie podbili Europę

Mapa Galii I w. p.n.e.

Na załączonej mapie przedstawiającej zasiedlenie Galii w I w. p.n.e. widać  Wenetów w Armoryce (Aremorio – Morze Ariów), a po sąsiędzku m.in. Venelli (Winilów), Lexovii (Lechów), Eburowices (Burowiczów – Wojowniczych), Bellovatii (Białowatów – Wielkich Panów, bo *vel – wielki, a *vat – wit, pan), a dalej Lungiones (Lędzian), Arverni (Arwiernów – wiernych Ariów), Treveri (Trewerców – Trzywierców), Raurici (Rauricze – Jasnogórcy, bo *ra – boska jasność, energia i *ur – góra, wysokość), Santones (Santowie, czyli „z Antów”), Latobrigi (Latobrzegi – Prawobrzeżni, bo *lato potocznie znaczyło też prawą stronę, a zima – lewą; to rezydenci terenów na prawym brzegu Renu), Nemetes (Niemiecze, czyli „nie z miecza”, tj. nie Słowiano-Ariowie = Niemcy), Vangiones (Wandzianie, potomkowie Wandy – Wendów), Segusiavii (Sągęsiowie, tj. z gęsiego, czyli szlachetnego rodu, jak Gensierzyk), Sequani (Sek+Wani, Potomkowie Wanów, co dziwne rezydujący nie nad Sekwaną), Ruteni (Ruseni, bo Ruthenia to Ruś), Vellavi (Welabi – Wielkołabowie), Boii (Bojowie – Wojowie), Gabali (Gębale – Mówiący – Sławianie/Słowianie, od sławienia – mówienia, jak w relacji Chasdaja ibn Szapruta słowiańscy Gebalim, którzy są al-Sekalab – Sklaw – Sławami), Helvetii (Czciciele Słońca, bo *hel – helisa, słońce = gr. helios, a *vet – wit, witacz, czciciel, pan), Volcae (Wołkowie – Wilcy).

Mamy tu też miasta: Avaricum (Awarów), Lugudunum (Lugiów), Vienna (miasto Wanów, jak Wien – Wiedeń), Ruscino (Ruskino), Lutetia (Lutecja – Lutyków – Srogich), Alesia (Lesów – Lechów, bo pochodny przymiotnik to lacki, leski, jak nazwisko Łęski, Łaski), góry: Iura Mons (Jurne Góry, czyli Białe Góry), Alpes Montes (Srebrne Góry, od alv, alb, alp, elb, elf, olb, ołów – srebro), rzeki: Rhodan (Niebiańskiego Roda, bo *Rhod – Rod, ród, a *an – niebo), Tannis (Toń, jak Tanais – Don), Arar (Ariów), Dubis (Jasnodębowa, bo *dub – dąb, a *is – jasny).

Wygląda na to, że Tadeusz Miller miał rację i Wenetowie przed naszą erą podbili Europę, także zachodnią pozostawiając po sobie wiele nazw miejscowych i plemiennych[1]. Nie mamy pewności, czy nazwane przez sarmackich Wenetów plemiona były słowiańskie czy celtyckie, ale wygląda na to, że wiele nazw z Galii ma ario-słowiański – wenecki rodowód, a co więcej widać wiele analogii z nadbałtyckich ziem.

 

[1] T. Miller, 3 tysiące lat Państwa Polskiego jakiego nie znamy, Bielsk Podlaski 2000.

 

Tomasz J. Kosiński

24.04.2020

 

 

Cheruskowie, czyli jak z Arminiusza zrobiono Hermana

Arminiusz

Cheruskowie (łac. Cherusci) – jedno z plemion zamieszkujących Germanię, przez co z marszu uznawane jest za germańskie, czyli w dzisiejszym rozumieniu protoniemieckie, choć jak wiemy w tej krainie geograficznej jaką była Germania rezydowało wiele plemion o różnym pochodzeniu etnicznym, w tym teutońskie, gockie, sarmackie, protosłowiańskie, celtyckie.

Pliniusz  w „Historii Naturalnej” (4,100) twierdził, że Cheruskowie wchodzili w skład grupy plemiennej zwanej Irminones, która obejmowała też Suebów, Hermundurów i Chattów. Nazwa Irminones lub Hermiones pochodzi z Tacyta  (Germania, 98 r.), gdzie sklasyfikowano ich jako jedno z plemion pochodzących od Mannusa. Inne germańskie grupy plemion wymienione przez tego rzymskiego historyka to Ingvaeones, mieszkający na wybrzeżu i Istvaeones , którzy zamieszkiwali w głębi Germanii.

Tacyt wspomniał także o Suebi jako dużej grupie, która obejmowała Semnonów (Siemian), Kwadów i Markomanów, ale nie powiedział dokładnie, do którego (jeśli w ogóle) z trzech narodów należą.

Pomponius Mela napisał w swoim “Opisie świata” (III.3.31) w odniesieniu do zatoki Codanus: „Nad zatoką są Cymbrowie i Teutoni; dalej, najdalszy lud z Germanii – Hermiones”. Na wschód od nich miały mieszkać plemiona scytyjskie. Jeżeli więc przyjmiemy, że Hermionowie, w tym Cheruskowie, zamieszkiwali między Wezerą a Łabą, to ludy na wschód od Łaby, jak Swebowie (Sławowie), Lugiowie (Ługowie), czy Wandalowie byli traktowani przez tego historyka jako Scytowie, a nie Germanowie. Jednak oba te pojęcia, mają według mnie bardziej znaczenie geograficzne, jak Europa, czy Bałkany, niż etniczne.

W dokumencie zwanym umownie Frankish Table of Nations (niem. fränkische Völkertafel, pol. Frankijski Stół Narodów), datowanym na ok. 520 rok, podano genezę germańskich ludów. Czytamy tam, że było trzech braci, pierwszy Erminus, drugi Inguo, trzeci Istio. Z nich wywodzić się ma trzynaście narodów. Najpierw Erminus dał początek Gotom, Walagotom, Wandalom, Gepidom i Saksonom. Inguo wydał Burgundów, Turyngów, Lombardów, Bawarów. Istio miał być z kolei protoplastą Rzymian, Brytyjczyków [lub Bretonów], Franków, Alamanów. W tym kodeksie, powstałym najprawdopodobniej w królestwie Ostrogotów w Italii, syn Mannusa, który był przodkiem Irminonów, nazywa się Erminus (lub Armen, Ermenius, Ermenus, Armenon, Ermeno, jak podają różne manuskrypty). Nie ma tu jednak mowy o Cheruskach pod taką nazwą, więc należy mniemać, że wywodzą się oni od Ermina i należeli do któregoś ludu od niego pochodnego.

W różnych rękopisach i kopiach tego kodeksu widać różnice w zapisach. Inguo może być pisane Tingus lub Nigueo; Istio staje się Sciusem lub Hostiusem; Gepidzi to czasem Brigidos lub Cybedi; Turyngowie to Loringus lub Taringi; w jednym Gotowie i Walagoci stają się Butami i Gualangutos. W wersji “stołu” z “Historii Brittonum”, Wandalowie i Saksoni zostali zastąpieni przez Burgundów i Langobardów, w innych w ogóle nie ma Wandalów, a Alamanów zastąpiono… Albanami[1]. Co ciekawe, angielscy uczeni interpretują tę nazwę nie tylko jako błąd kopisty, ale jako celowe odniesienie do ludu Alba ze Szkocji[2], od którego ma się wywodzić nazwa Albion (Anglia), czyli z Alamanów zrobiono szkockich Anglików. Izydor, co prawda, w swoich “Etymologiach” wywodził nazwę Alba od scytyjskiej Albanii w Azji, a Bede wiek później uważał, że Piktowie pochodzą od Scytów (co wymaga dłuższego komentarza przy innym temacie), ale Edward Cowan uznaje, że chodzi “Albanów w Lacjum w Italii”[3].
Niestety, ale te wszystkie rozbieżności, czasem wręcz dziwaczne, każą mniemać, że cała ta historia to nieudolna próba tworzenia propagandowej wersji historii na doraźne potrzeby w Italii, Frankonii i Brytanii.

Wikińska forma imienia Irmin, Armin to Jǫrmun, którą znajdujemy w wielu miejscach, m.in. w Eddzie Poetyckiej, jest odnoszona do Odyna. Niektóre aspekty kultury i wierzeń Irminonów można wywnioskować z ich relacji z Cesarstwem Rzymskim, z zapisków  Widukinda, porównującego Irmina do Marsa lub Hermesa, czy ze wzmianki Snorri Sturlusona, na początku Eddy  Prozatorskiej mówiącej, że kult Odyna pojawił się najpierw w Germanii, a następnie rozprzestrzenił się na północ do Ingveonów.

W kilku rękopisach “Tabelę” poprzedza lista królów rzymskich, która zaczyna się od „pierwszego króla Rzymian” (primus rex Romanorum) o imieniu Analeus lub Allanius. Podaje się też, że Alaneus był ojcem trzech braci, podczas gdy w “Historii Brytów” Alanus jest ojcem, a także „pierwszym człowiekiem, który przyszedł do Europy” (primus homo uenit ad Europam) z narodu Jafeta, syna Noego. W innych rękopisach podano, że ojcem trzech braci był król Mulius. Jak widać, brakuje tu spójności, a chaos informacyjny pozwala sądzić, że legendarne dzieje Germanów wyglądają jeszcze bardziej bajecznie niż dzieje Lechitów.

Co ciekawe w “Tabeli” po raz pierwszy pojawia się nazwa Bawarów, w kilku wariantach, w zależności od kopii tego rękopisu, jak Baioarius, Baweros, Baioeros, Bawarios, Baioarios, a w “Historii Brytów” jako Boguarii lub Bogari[4]. Wskazuje nam to możliwy rodowód tej nazwy jako Bojuwariów (Bojów+Ariów, ewentualnie Wojowniczych Ariów) lub Boguariów, czyli Boskich Ariów, co ma wyraźnie ario-słowiańskie pochodzenie językowe. Zaskakująco, Thomas Hodgkin uznaje Boguarii za Bułgarów[5].

Pierwsza historyczna wzmianka o Cheruskach (łac. Cherusci) występuje w Księdze 6.10 Juliusza Cezara „De Bello Gallico”, który relacjonuje wydarzenia z 53 pne. Cezar opowiada, że ​​ponownie przekroczył Ren, aby ukarać Suebów (Sławów) za wysłanie posiłków do Treveri (Trewercy byli słowiańskim plemieniem, których etnonim jak i wiele nazw miejscowych wywodzi się od słowa *treva – treba, czyli ofiara, trzeba, etymologicznie związanego z wyrazem *tre – trzy, odnoszącym się do kultu trójpodziału świata). Wspomina, że ​​las Bacenis (stosunkowo nieprzenikniony las bukowy, być może obecny Harz) oddzielił terytorium Cherusków od terytorium Suebów (Sławów). W 12 p.n.e. Cheruskowie i inne plemiona germańskie zostały podbite przez Rzymian. Wydaje się, że nie mieszkali oni już na wcześniej zajmowanych terenach, gdy Tacyt pisał, 150 lat później, o ich siedzibach na wschód od Chauków i Chattów. Jest to ogólnie interpretowane jako obszar między rzekami Wezerem i Łabą[6].

Cherusków odnotowano w 58 p.n.e., kiedy Juliusz Cezar pokonał ich wodza Ariowista, wspierającego Celtów w Galii.

O Cheruskach pisał też Tacyt nazywając Arminiusza wyzwolicielem Germanii (Tacyt “Roczniki” II 88). O bitwach Cherusków z Rzymianami relacjonował też Kasjusz Dion.

W 9 r. n.e. Arminius, stojący na czele zjednoczonych plemion germańskich (Cherusków, Brukterów, Marsów, Sikambrów, Chauków i Chattów), zmasakrował w Lesie Teutoburskim trzy legiony rzymskie (XVII, XVIII i XIX) oraz oddział jazdy (w sumie około 20 000 żołnierzy) dowodzone przez Warusa. Bitwa ta zapoczątkowała siedmioletnią wojnę, która ostatecznie ustanowiła granicę na Renie jako granicę Cesarstwa Rzymskiego na okres czterech stuleci, aż do upadku cesarstwa. Otoczona legendą historia bitwy miała istotny wpływ na kształtowanie XIX-wiecznego nacjonalizmu niemieckiego.

W odwecie w 15 r. w głąb krainy Cherusków wyruszyły dwie armie rzymskie pod wodzą Cecyny i Germanika. Cecyna został wyparty za limes, a Germanik, który podążał od północy w dół rzek, dotarł do miejsca nazwane Idistaviso na lewym brzegu Wezery, gdzie jego armia stoczyła zwycięską bitwę z Arminiusem. Germanik odzyskał dwa orły legionowe, które wpadły w ręce Cherusków w Lesie Teutoburskim.

W 16 n.e. nad Wezerą poniósł klęskę w bitwie pod Idistaviso z Rzymianami dowodzonymi przez Germanika, spowodowaną bezpośrednio postępowaniem własnego stryja Inguiomera, który nie zgodził się z defensywną strategią podjętą przez Arminiusza i postanowił ścigać wycofujących się Rzymian. W tym samym 16 n.e. roku poniósł znów klęskę z rąk Rzymian w bitwie o wał angrywarski (wybudowany przez Angrywarów jako granica oddzielająca ich od Cherusków) na skutek zdrady szpieg rzymski powiadomił Germanika o szykowanej w okolicach wału zasadzce. Działania te nie pozwoliły odzyskać utraconych obszarów, gdyż cesarz Tyberiusz uznał, że wojny z Germanami są zbyt kosztowne i odwołał Germanika mimo odnoszonych sukcesów

W 17 r. armia Cherusków starła się w Lesie Hercyńskim z Markomanami dowodzonymi przez Marboda (Sławnego Wodza, od *mar – mir, sława, ród i *bod – wódz, wodan). Bitwa zakończyła się porażką Marboda.

Znamy następujących bohaterów Cherusków, zwanych też Hermionami, w tym włączając ich germańskich mitycznych protoplastów:

1. Tuisto/Tuisco, którego uczeni wiążą z pgerm. Tiwaz – bogiem Tyrem lub hind. Tvaṣṭṛ – bogiem twórczym. Kreatywni niemieccy lingwiści próbują wywodzić to imię od pgerm. *twai – dwa lub od pie. Dyeusa – boga słońca.

W 1498 r. mnich o imieniu Annio da Viterbo opublikował fragmenty znane jako „Pseudo-Berossus”, obecnie uważane za fałszerstwo, twierdząc, że zapisy babilońskie wykazały, że Tuiscon lub Tuisto, czwarty syn Noego, byli pierwszymi władcami Scytii i Germanii po rozproszeniu się narodów, a jego syn Mannus zastąpił go jako drugi król. Późniejsi historycy (np. Johannesowi Aventinusowi) przedstawiali wiele dalszych szczegółów, w tym stwierdzenie Jamesa Andersona, że Tuiscon w rzeczywistości był niczym innym jak biblijnym Aszkenazem, synem Gomera[7].

Meyer (1907) i Jacob (2005) kojarzyli Tuisto z Ymirem – praświatem (dlatego ros. mir znaczy także “świat”) oraz hinduskim Yamą. W tym ujęciu jest on bratem Mannusa (Manu) i synem sanskr. Vivaswana.

Dla mnie to Twist, czyli słowiański Świst (przejście “ś” w “t” w zapisie, zwłaszcza korzystając z ubogiego alfabetu łacińskiego, nie powinno dziwić). Nazwa Świst może pochodzić od “z wist”, czyli “z wista, pana, wieszcza”. Synonimicznym określeniem było Swicz (Słońce), oznaczające bóstwo światła (stąd *swicza – świeca), którego twórcą był On – Swarog (Wist, Wieszcz, Twórca).

2. Mannus – imię znane u Traków i ludów indorańskich, oznaczające dosłownie “człowieka” (man, hind. Manu – pierwszy człowiek), a domyślnie “osobę wolną”. Mityczny protoplasta Germanów, choć wygląda to na scytyjskie słowo, co by potwierdzało takie pochodzenie Gotów. Od niego wywodzić się mają trzy plemiona, którym dali początek jego trzej synowie: Inguo – Ingaevones, Erminus – Herminones i
Istio – Istvaeones.

U Słowian odpowiednikiem o tym samym rodowodzie jest *mąż (mon+ż, men+ż, czyli “z men”, co może oznaczać potomka Manu). Tacyt pisał, że Mannus był synem Tuisto. Skoro zatem Tuisto to Twist – Świst (Swicz – Słońce) to Mannus jest Poświstem (poświatą, łuną, czyli odblaskiem, a więc Księżycem, gr. mēn – miesiąc), jak Lel i Polel. Nie trzeba chyba dodawać, że Słowianie dawniej na Księżyc wołali Miesiąc, a Rzymianie – Luna (Łuna), no i w ang. moon.

3. Irmin (Armin, Ermin, Hermion) – Armeńczyk (Góral, od *har – góra i *man – człowiek), jeden z trzech mitycznych synów Mannusa i protoplasta Irmionów (Hermionów). Skojarzenia z Armenią nie są przypadkowe, gdyż to najprawdopodobniej z tych rejonów wywodzą się Ariowie (Scytowie), którzy dotarli do Europy. Ich odłam zwany Gotami, opanował najpierw południową Skandynawię, możliwe, że dlatego, iż byli wtedy zbyt słabi, by stawić czoła sarmackim Wenedom i spokrewnionym z nim Estom rezydującym już na południowym wybrzeżu Bałtyku. Później ludy gockie sukcesywnie wchodziły do kontynentalnej Europy przez Jutlandię. Tworzyli różne sojusze, także z plemionami protosłowiańskimi, wywodzącymi się od Wenedów i innych sarmackich ludów oraz rdzennej ludności staroeuropejskiej.

4. Segestes (Sięgost, od *sięga – siąg, osiągnięcie, zwycięstwo i *gost – gość, gospodarz), wódz Cherusków (zaliczanych do Hermionów), lojalny wobec Rzymian. Jego córka Thusnelda (Turowłada) wyszła za Arminiusza, wbrew woli ojca, co było źródłem wielu konfliktów, między innymi w trakcie ich wspólnych walk z Rzymianami, gdy przyjmowali odmienne strategie osłabiając tym samym sojusz plemienny przeciwko rzymskim okupantom. Brzemienna Thusnelda została, wraz z bratem Segimundem, pojmana przez Germanika podczas jednej z batalii i wywieziona do Rzymu, gdzie urodziła Thumelicusa (od gr. thymele – ołtarz Dionizosa), który zginął młodo jako gladiator. O Segestesie pisali: Tacyt (Annals, 1, 55-59) oraz Wellejusz Paterkulus, Florus i Kasjusz Dion.

5. Sigismund (Siegomond, Sięgomęd) znany jest jako Święty Zygmunt, którego imię powstało od rdzeni *siąg – sięgać, osiągnięcie, zwycięstwo, wysokość oraz *mund – mundry, mędrzec, czyli to Zwycięski Mędrzec. Warto tu dodać przy okazji, że słowo *sięg znaczyło też wynik, dostatek, popularny noworoczny zwrot “Dosiego roku” oznaczał życzenie “dostatniego roku”, czyli urodzajnego (*dosi to skrót od “dosięgać”).

6. Segimer lub Sigimer (Sięgomir, czyli Sławny Zwycięzca, od *siąg, sięgać, osiągnięcie, zwycięstwo i *mer – sławny, ród), wódz Cherusków, ojciec Arminiusza i Flavusa. Jego bratem był Inguiomer (Ingmar), którego imię związane jest z rdzeniem *ingve, obecnym w nazwie plemienia Ingaevones. Inny Segimer był bratem Segestesa, co miał syna Sesithacesa (ze Scytów Asa), choć nie wykluczone, że może chodzić o tę samą postać, a wówczas Segestes byłby wujem Arminiusza.

7. Arminiusz (Armen, łac. Arminius, niem. Herman), ur. 16 p.n.e., zm. 21 n.e., syn Sigimera. Jego imię nawiązuje do legendernago Ermina, protoplasty kilku germańskich ludów. Wellejusz Pterkulus w “Historii rzymskiej księgi pozostałe” ks. II, 118, pisał o nim, że był bystrym i odważnym młodzianem, wychowanym w Rzymie, gdzie nawet otrzymał rzymskie obywatelstwo (był ekwitą). Jednak wrócił do swoich przygotowując powstanie antyrzymskie. Po wielkim zwycięstwie nad Rzymianami w Lesie Teutoburskim (od *teute, leute – lud i *bur – waleczny) w 9 r. n.e. doznał kilku porażek i uprowadzono mu ciężarną żonę. Mimo zwycięstwa nad siłami Marboda (Sławnego Wodzą) w 17 r., kilka lat później (21 n.e.) został zgładzony przez swoich współplemieńców z powodu próby przejęcia władzy królewskiej. W XIX wieku nacjonaliści niemiecccy zrobili z niego Hermana tworząc mit niepokonanego wodza Germanów, których zaczęto utożsamiać wyłącznie z Niemcami, wbrew historycznym przekazom. O ile etymologicznie imiona Arminiusz i Herman są tożsame, o tyle mit o niemieckości tego bohatera budzi uzasadnione kontrowersje.

8. Italicus (łacińskie imię potwierdzające jego romanizację) był synem Flavusa (łac. blondyn), brata wodza Cherusków, Arminiusza. Tacyt pisze, że Flavus był lojalny wobec Rzymian i służył pod Tyberiuszem. Także Italicus był całkowicie wyobcowany ze swoich germańskich korzeni dzięki edukacji w Rzymie. Niemniej jednak, po śmierci Arminiusza, około 20/21 roku ne, Cheruskowie poprosili o pozwolenie na uczynienie go królem. Prośba została spełniona przez Tyberiusza, który zapewnił mu pieniądze, towarzyszy i wsparcie. Znając zarówno germańskie, jak i rzymskie sposoby prowadzenia wojny, Italicus początkowo z powodzeniem spacyfikował Cherusków. W końcu został wygnany przez swój lud. Italicus został jednak przywrócony do władzy przy pomocy Lombardów.

9. Chariomerus (Wysokiego Rodu, od *char – góra, wysokość i *mer – mir, ród), następca Italicusa,
ostatni król Cherusków, według Kasjusza Diona, został pokonany przez Chattów około 88 roku naszej ery.

I na koniec kilka zdań na temat etymologii etnonimu Cherusci (Cheruski). Jakub Grimm wyprowadzał tę nazwę od got. hairus – miecz[8], nie potrafił jednak wiarygodnie wytłumaczyć sufiksu – sk, który Hans Kuhn uznaje za nie germański. Jest to zgodne z jego hipotezą Nordwestblock o istnieniu języka, najprawdopodobniej weneckiego (lub raetyckiego, albo iliryjskiego) w rejonie Belgii[9].

To pokazuje nam, że lingwiści niemieccy mają wielkie problemy z wieloma słowami, które chcieliby wyprowadzać z praniemieckiego, ale się po prostu tego nie da zrobić, stąd takie tezy, choć poziom niepewności w ustaleniu pochodzenia sufiksu – sk, wskazuje nam na skalę niewiedzy, albo złej woli, bo wystarczy sięgnąć w tym przypadku i wielu innych do języków słowiańskich. Jednak to jest niepoprawne politycznie i wykracza poza przyjęte, głównie ze względów propagandowych, paradygmaty naukowe. Zresztą zasada “ignorowania rdzeni słowiańskich” ma się dobrze w etymologii od lat. Jakoś bowiem nikt z tak wielu mądrych akademików nie odniósł nazwy Cherusków do Etrusków czy Rusków. Etruria była dawną nazwą Tuskanii. Jakimś dziwnym trafem na naszych ziemiach jest pełno wyrazów z sufiksem – sk, włącznie z “tuskiem”, czyli “chytruskiem” – spryciarzem, w odniesieniu także do lisa. Etruskowie nazywali siebie Rasenna (Rasna, Raśna), podczas gdy starożytni Rzymianie określali Etrusków jako Tuscī lub Etruscī (liczba pojedyncza Tuscus).

Nazwy Cherusci i Etrusci są bardzo zbliżone. To inne ludy, ale ich pochodzenie wydaje się wspólne. Aż dziwne, że H. Kuhn w swojej koncepcji weneckich korzeni językowych w rejonie między Galią a Germanią nie sięgnął po te zbieżności nazewnicze.

Warto wiedzieć, że wielu starożytnych historyków, jak Liwiusz i Pliniusz Starszy uważało Retów i Windelików za Etrusków, a stąd już prosta droga do Retry i Wendo-Lechów.

W każdym bądź razie Cheruskowie (Cheruski) to moim zdaniem Wielkorusowie, od *cher, her, hora, góra, wysokość i *ruski – do opisania, co to znaczy w oddzielnym artykule. Skojarzenie z gr. herosami też może nie być przypadkowe i może wynikać z podobnej etymologii obu wyrazów. Nie byłby pierwszy to przypadek wspólnych korzeni językowych greki i ario-słowiańskiego nazewnictwa. Ich związek z Etruskami ma mocne podstawy, nie tylko językowe. Hermionowie (od Armina) jako najbardziej wysunięty na wschód lud Germanii, według Pomponiusza Meli, mogli tworzyć wendyjsko – etruską (poretiańską) enklawę między ludami teutońskimi i gockimi (postscytyjskimi, czyli spokrewnionymi z sarmackimi Wenedami, choć często z nimi walczący o dominację), a plemionami protosłowiano-sarmato-wendyjskimi, też z nimi spokrewnionymi.

W tym kontekście powraca teza Łomonosowa o Waregach jako Wagrach, zamieszkujących później te same tereny, co antyczni Hermionowie oraz rozważania na temat dlaczego Rugian – Ranów nazywano też w wielu źródłach Ruthenami, jak potem Rusów, a także jak się mają do tego Prusowie. Ale to już też temat na oddzielny artykuł.

Tomasz J. Kosiński

18.04.2020

[1] Walter Goffart, “The Supposedly ‘Frankish’ Table of Nations: An Edition and Study”. Frühmittelalterliche Studien, 1983.
[2] Nicholas J. Evans, “Cultural Contacts and Ethnic Origins in Viking Age Wales and Northern Britain: The Case of Albanus, Britain’s First Inhabitant and Scottish Ancestor”. Journal of Medieval History, 2015; Patrick Wadden, Theories of National Identity in Early Medieval Ireland, 2012.
[3] Edward J. Cowan, “Myth and Identity in Early Medieval Scotland”. The Scottish Historical Review, 1984.
[4] David Dumville, The Textual History of the Welsh–Latin Historia Brittonum, 1975.
[5] Thomas Hodgkin, “Origins of Barbarian History”. Hermathena, 1902.
[6] William Smith, Dictionary of Greek and Roman Geography, 1854.
[7] James Anderson, Royal Genealogies, [w:] “The Most Ancient Kings of the Germans”, s. 442.
[8] Jacob Grimm, Geschichte der Deutschen Sprache, vol. 2, Leipzig 1853, s. 426.
[9] Reallexikon der germanischen Alterturmskunde, vol. 1, (hasło: “Arminius”), 1973, s. 420–421.

Lugiowie, czyli Liga wolnych Ludzi – Lechów

Lugiowie

Lugiowie (Lugi, Lygii, Ligii, Lugiones, Lygians, Ligians, Lugians, Lougoi), znani w źródłach z okresu już przed naszą erą i w pierwszych wiekach naszej ery, czasem określani byli też jako Vandilii (Wandalowie). Kojarzeni są z kulturą przeworską, a niektórzy łączą z nimi m.in. stanowisko w Masłomęczu w Lubelskiem oraz w Bejscach (Jan Bulas). Co istotne, kultura przeworska wykształciła się na obszarze Polski Środkowej, a następnie jej ekspansja następowała w kierunku południowym, wypierając stamtąd Celtów (o czym świadczy zanik koła garncarskiego w tym czasie), co wyjaśniał Kostrzewski. Stanowi to dowód, że Lugiowie nie mogli być ludem celtyckim, bo Celtowie napierali ze swoją kulturą lateńską z południa na północ. Wygląda wręcz na to, że dość szybko ulegli oni slawizacji i zasymilowali się oni z miejscową ludnością lugijską. Za słowiańskością Lugiów opowiadali się m.in. Lehr-Spławiński, Tymieniecki, Rospond.

Siedzibami Lugiów były terytoria między pasmem górskim (Sudety i Karpaty) na południu, za którym rezydowalii Dakowie i inne ludy, a ziemiami Gotów na północy, faktycznie pokrywające się z terenami zajmowanymi później przez Łużyczan, Polan i Białochrobatów (Wiślan). Na lewo od nich bytowali Suebowie (Sławowie), a na prawo Venedi (Wenedowie), które to plemiona też wielu badaczy uznaje za protosłowiańskie.

Tworzyli federację (ligę) różnych plemion i możliwe, że pochodzili z lokalnych grup ludności używających języków staroeuropejskich i/lub indoeuropejskich (kultury łużycka i pomorska), z pewnymi wpływami kulturowymi, zarówno celtyckimi, jak i germańskimi[1].

Lugiowie kontrolowali w pewnym okresie handel na Bursztynowym Szlaku. Rozwinęli też na wielką skalę hutnictwo żelaza i bogacili się na handlu bronią.

Dziwnym trafem plemię o takim samym imieniu spotykamy także w południowej Szkocji. Ten fakt oraz podobieństwo ich etnonimu do nazwy galijskiego boga Luga (Lugha, Lugosa)[2], trzygłowego boga światła i urodzaju, stanowią przesłanki dla niektórych uczonych, by uznawać ich za lud celtycki. Celtyckiego boga Luga odnoszono też do nordyckiego boga ognia Logi (Loge), znanego z Edy prozatorskiej. Moim zdaniem o ile szkoccy Lugii mogą zawdzięczać swoją nazwę bogowi Lugowi, to ich nadwiślańscy imiennicy mają typowo słowiański rodowód, a zbieżność nazw jest przypadkowa i wynika z ograniczeń łaciny, przez co nie dało się w jej archaicznym alfabecie zapisać obco brzmiących nazw, jak np. Ludzie, czy Lędzianie. Nie można też wykluczyć, że nazwa plemienna Lugii dotarła do Szkocji wraz z Wenedami.

Wydaje mi się też, że gdyby nazwa Lugiowie pochodziła od boga Luga to musiałby on być ich bogiem naczelnym. Jednak Tacyt, opisujący wierzenia Lugiów i ich bliźniacze bóstwa Alcis (Alki – Lelki, tj. Lel i Polel, czyli Słońce i Księżyc) nic nie wspomina o żadnym bogu Lugu, ani innym, którego możnaby kojarzyć z Celtami. Zatem relacja Tacyta zaprzecza tej teorii.

Językoznawcy wywodzą nazwę Lugiów także z protocelt. *leug – bagno i *lugiyo – Przysięga (podobnie jak galijskie *luge), co wskazuje, że nie są pewni jej pochodzenia i biorą pod uwagę różne podobne wyrazy, głównie niestety jednak celtyckie, pomijając tradycyjnie możliwe źródłosłowy słowiańskie.

Wojciech Kętrzyński, w wydanej w 1868 roku pracy “Die Lygier. Ein Beitrag zur Urgeschichte der Westslawen und Germanen”, utożsamiał jednak Lugiów zdecydowanie ze Słowianami, co jest nota bene zgodne z teorią autochtoniczną. Takim poglądem zainspirował się Henryk Sienkiewicz, który w “Quo vadis” nadał postaci pochodzącej z terenów współczesnej Polski, z plemienia Ligiów, imię Ligia. Również Ursus miał być jej krajanem.

Niektórzy językoznawcy wyprowadzali nazwę Lugiów jako mieszkańców ługów, łęgów tj. podmokłych zarośli, mokradeł, leśnych bagien[3], co jak wyżej wspominałem jest zbieżne z celt. *leug (bagno). We współczesnym serbskim języku *lug znaczy mały las, możliwe, że dawniej również podmokły. Są i tacy, którzy kojarzą nazwę Lugiów ze szczytem górskim Luž (Lug) w Górach Łużyckich, jak i z samymi Łużycami (Mała Lugia)[4]. Nazwę Lugiów od nizinnych, podmokłych łąk – ługów, łęgów, kojarząc z nimi też Łużyce, wyprowadzał m.in. Paweł Szafarzyk.

Z wyrazem *lug, łuż, łęg, łęża związana jest też nazwa góry Ślęży i Ślężan – Ślązaków (łac. Silingi, choć można się tu też doszukać korelacji ze słowem “silni” lub łac. lingua – język), związanych z historycznym terenem osadnictwa Lugiów.

Ptolemeusz wymienia plemię Lugiów oraz miejscowość Lugidunum, którą niektórzy łączą z Legnicą lub Głogowem oraz właśnie z plemieniem Lugiów-Didunów (Dedunów – Dziadunów, czyli Starszych). Używa też zamiennie formy Luti, co od razu kojarzy nam się z Lutykami (Wieletami, Wilcami) oraz słowiańskim określeniem “ludi” – ludzie, przy czym “luty” oznaczał “srogi, silny”.

U Strabona czytamy, że Lugiowie byli ‘wielkim ludem’ i podobnie jak kilka innych plemion: Semnones (Ziemianie), Lombardowie (Winilowie – Jaśni Wanowie), Zumowie (Zemowie, czyli Ziemianie), Butonowie (Bytyńcy), Mugilonowie (Mogilianie, od mogił) i Sibinowie (Ziwanowie, czyli od Iwana) podlegali zwierzchnictwu Marboda, władcy markomańskiego państwa z głównym ośrodkiem w dzisiejszych Czechach (9 rok p.n.e – 19 r. n.e.).

Natomiast Tacyt wspominał, że Ligianie i Hermundurowie (Bardzo Mądrzy, od *her – hora, góra, wysokość, wysoce i *mundri – mądry) dowodzeni przez hermundurskiego Vibiliusa (może od “wybił”?), brali udział w roku 50 w upadku kwadzkiego państwa Vanniusa (Wanię, czyli Iwana), którego Rzymianie narzucili jako władcę, aby zastąpić Marboda (Sławnego Wodza, bo *mar – mir, sława, a *bod – wod, wódz; z celt. Maroboduus –  Wielki Kruk, tj. Wielki Król). Potem Panonię podzielili między siebie synowie siostry Vanniusa – Vangio (Wandzio, męska wersja imienia Wanda, w zdrobnieniu) i Sido (z Ido, czyli potomek Ido – Jedynego, pochodne też Odo, Oda, Otto, Odoaker, Odra, Odyn).

Według Tacyta, Ligiowie dzielili się na wiele plemion (civitates), z których wymienia pięć najważniejszych: Hariów (Wielce Szlachetnych), Helwekonów (Helwetów, Hawelan, od Havel – Gaweł, czyli głowa, znani później też jako Stodoranie, Głomacze), Manimów (to przekręcenie nazwy Omanów – Odważnych Mężów), Helizjów (może Słonecznych, od gr. Heliosa i Elysium, choć wg Brucknera ilirijskie *helos to moczary, więc może to Moczarowie), Naharwalów (wojów – walów na harach – górach, czyli Górali). Natomiast zdaniem Klaudiusza Ptolemeusza dzielili się na Lugiów-Omanów (Lougoi-Omani, Odważnych Mężów), Lugiów-Didunów (Lougoi-Dinounoi, Dziadunów) i Lugiów-Burów (Lougoi-Bouroi, Burów, czyli Wojowników, bo *bur, bor – wojować, borykać się, stąd i burda – potyczka, awantura oraz burza, a także w nazwach Burgundowie – Burgodowie, tj. Waleczni Bogowie, czy Boreas – Waleczny As). Tacyt uważał jednak, że Burowie byli osobnym plemieniem, możliwe więc, że weszli w skład federacji lugijskiej nieco później. Burowie odegrali ważną rolę w czasie wojen markomańskich (167–180), o czym świadczy zorganizowanie przeciw nim odrębnej wyprawy wojennej (łac. Expeditio Burica) i zawarcie później przez Marka Aureliusza przymierza z tym ludem.a

Sami Hariowie (Arii), wspomniani przez Tacyta, jako jedno z lugijskich plemion, każą nam wnosić, że nie byli oni celtyckiego pochodzenia, ale aryjskiego. Ewentualnie sojusz mógł obejmować ludy o różnym pochodzeniu etnicznym, staroeuropejskim, słowiano-sarmackim, celtyckim. Wydaje mi się jednak, że pewne elementy religijno-kulturowe oraz słowa podobne w języku galijskim są zapożyczeniem z ario-słowiańskiego. Celtowie byli na tych terenach mniejszością i trudno zakładać, by poza popularyzacją technik metalurgii wnieśli większy wkład kulturowy do zasiedziałych ludów. Raczej było odwrotnie, co ostatecznie skończyło się slawizacją mniejszości sarmackiej i celtyckiej. To siła kultury Słowian, a nie jej braku, jak starają się nam wmawiać akademicy.

Tacyt wspomina o określeniu Vandilii (Wandalów), jako „autentycznej i starożytnej nazwie”, ale w ogóle nie używa jej do opisu któregokolwiek z ludów, co może wskazywać, że może to być określenie sojuszu, czy grupy rodów o wspólnych korzeniach, a nie indywidualna nazwa plemienna. Dlatego należy poważnie rozpatrywać pochodzenie nazwy Lugiów – Ligiów od słowa “liga” – federacja, zjednoczenie lub “legia” – sojusz wojskowy, legion.

Kasjusz Dio, w Historii Rzymskiej,
informował, że Lugiowie występowali za panowania cesarza Domicjana (86–89), jako sojusznicy Rzymu w walce ze Swebami (Słewami), walczącymi z kolei w przymierzu z sarmackim Jazygami. Poprosili oni wtedy cesarza Domicjana o posiłki, które otrzymali w dość skromnej ilości 100 jeźdźców. Kronikarz ten pisał, że Suebi (Słewi), oburzeni rzymską pomocą, przyłączyli się do Jazygów i przygotowywali się do przejścia z nimi przez Ister (Dunaj; przy okazji Ister znaczy “jest sterowny”, czyli da się po nim płynąć łodziami, jak Dniester, a przeciwnie do Dniepr, czyli z progami). Wspominał on też, Masyusa (Wielkiego Asa, bo w perskim i awestyjskim, prefix *massa znaczy “wielki”, jak w polskim “masa czegoś”, a znamy ten rdzeń z nazw Massageci, Mazowsze, Mazury), króla Semnones (Siemian) i Gannę (Hannę), dziewicę, która była kapłanką w Germanii (krainie Górali) po Veledzie (możliwe, że to skrót od Veleveda, Wielka Wiedza lub to Wielka Leda – Łada, czyli Oblubienica), przybyła jednak specjalnie do Domicjana i po uhonorowaniu go wróciła do domu. O sojuszu Lugiów z Rzymianami pisał też Wincenty Kadłubek.

Niektórzy historycy przyjmują, że do nich odnoszą się informacje w dziele Zosimosa “Nowa historia” (Historia nova) o zwycięskich walkach cesarza Probusa prowadzonych w 279 roku przeciwko ludowi Longiones (możliwe, że to Lędzianie) na terenie prowincji Recji nad rzeką Lygis (najprawdopodobniej rzeka Lech w dzisiejszej Austrii i Bawarii). Dowódcą Logiones był Semno, o imieniu jakże podobnym do Samo i Siemomysła oraz Siemowita. Semno może oznaczać Siemię, w znaczeniu “ziarno” – potomek. Od tego słowa pochodzi też nazwa plemienia Semnonów (Siemian).

Sem to ziemia, ale i z ros. rodzina, co wskazuje na związki między ludem a lądem, czyli człowiekiem i ziemią. Samo to oczywiście samowładny, wolny. Można przyjąć, że dawniej nazywanie się “ludźmi” miało na celu podkreślenie statusu bycia wolnymi, z rodu, plemion przywiązanych do ziemi (jej samodzielnych posiadaczy – użytkowników), czyli nie koczowników.

Następną wzmianką wartą uwagi jest wielki lud Lupiones-Sarmatae (może to przekręcenie nazwy Lugiów poprzez skojarzenie z łac. lupus – wilk) umieszczony na mapie Tabula Peutingeriana, datowanej ogólnie na II–IV wiek n.e. Umiejscowieni oni są obok Venedae Sarmatae.

Z zapisków antycznych pisarzy mamy zatem kilka wariantów zapisu etnonimu Lugiów:
Lugii (Strabo);
Legii/Leugii/Lygii (Tacyt);
Luti lub Lugi (Ptolemeusz);
Lugii (Kasjusz Dio);
Logiones (Zossimus);
Lupiones-Sarmatae (Tabula Peutingeriana).

O Lugiach natomiast w ogóle nie wspomina Pliniusz Starszy, który zamiast tej nazwy wymienia Vandilii (Wandalów), mieszkających na tym samym obszarze, sąsiadujących z plemionami Burgundów (Burgotów), Warynów, Charynów (Charines) i Gotów (Gutones). Może nam to wskazywać, że nazwa Lugii nie była nazwą plemienną, ale określeniem typu “ludzie”, dla odróżnienia od wrogich i obcych etnicznie plemion nie-ludzi, co było powszechne w dawnych czasach, np. Teutoni czy Deutsch (archaiczne Leutch – o wymowie “lojdź”, obecne Leute) znaczy także “ludzie”, podobnie jak rdzeń *man, mani, stanowiący podstawę wielu etnonimów, jak Markomani, czy Alamani.

Chociaż Lugiowie i Wandalowie są lokalizowani przez rzymskich autorów jako żyjące w tym samym regionie, nigdy nie są wymieniani jednocześnie [5], co może wskazywać, że to dwa różne przydomki tego samego podmiotu. Oba ludy zresztą utożsamia ze sobą wielu uczonych, przy czym angielscy autorzy doszukują się u nich celtyckich korzeni, a niemieccy oczywiście germańskich[6].

Nazwa Lugowie była prawdopodobnie zastąpiona przez określenie Wandalowie w III wieku[7], być może na skutek rozszerzenia sojuszu “ludzi” także o inne plemiona, np. gockie, czy sarmackie. Mogła ona też przejść w etnonim Lędzianie (łac. Lungiones), co by wiązało obie nazwy ze słowami ług, łęg, lęda, ląd (lond), lud, lęg, ląg, lęża, leżeć, łoże, ale i lód, łódź, ład.

Zresztą niemieckie *Lager też znaczy legowisko, leże, a *Lusche (Lache) to łęg. Tu pojawiają nam się skojarzenia ze słowem “leh”, bo Legnica, czyli Siedlisko, to Lehnica. Ten rdzeń jest obecny też w nazwie Elbląg. Lęg to leże, czyli gniazdo, od którego powstała rownież nazwa pierwszej stolicy Polan – Gniezna. Może więc Lugiowie to Lęgowie (Lehowie) – Osiedleńcy, czyli nie Wendowie – Wędrowcy (ang. wander – wędrować), Kupcy (ang. vendor – handlarz). Związki między nazwami Lugii i Lekhs sugerują tacy etnolodzy jak Zeuss i Latham.

Jeśli przyjmiemy, że Lugianie to Ługianie – Lędzianie, to można ich utożsamiać także z Polanami, gdyż pole to synonimiczne określenie ługu, łęgu, czyli łąki, najczęściej powstałej na łuku (zakolu) rzeki. Może “polem” dawniej nazywano nie tylko uprawną ziemię, ale łąkę, dobrą do wypasu bydła przez ludy pasterskie. Dopiero po zmianie trybu życia z koczowniczego na osiadły oraz pasterskiego na rolniczo-hodowlany nazwy “pole”, “lug” nabrały nowych znaczeń. Słowo “pole” zresztą z samej konstrukcji wygląda na skrót “po+leda” (po lędzie – ziemi po wypaleniu lasu), a Polanie jako Po+La[ndzia]nie. Choć równie dobrze rdzeń *lan może oznaczać land – ląd, jak i łono, kolebkę, ojczyznę. Także skojarzenie ze słowem “łan”, związanym ze zbożem na polu też jest warte uwagi. Oczywiście związki wyrazu “pole” z polaris – gwiazdą polarną i samą północą również są nieprzypadkowe.

Co ważne, słowo “łąka”, powstało od wyrazu “łacha”, oznaczającego właśnie łęg, ług. Zatem można zakładać, że nazwa Lugii – Łęgi, to wcześniejsza forma dla Łęchy – Lachy, zwłaszcza, że dawna, łacińska nazwa rzeki Lech w Bawarii to Lygis, albo Lycis. Mówiono też o “łachu ziemi”, czyli wytyczonym kawałku – polu.

To wskazuje nam bardzo ważny trop do postawienia tezy, że określenie “lach” oznaczało właściciela ziemi, pana, osobę wolną, majętną, czyli ziemianina, szlachcica (z lacha – posiadacza ziemskiego). Dlatego dla Czechów “lech” to tylko termin oznaczający wyższy status społeczny, czyli jak już wiemy – ziemianina. O wielkim respekcie do prawa własności ziemskiej u protosłowiańskich ludów może świadczyć choćby historyczne świadectwo o poselstwie nadwiślańskich Wandalów do Gęsierzyka (łac. Genserica) w Afryce z zapytaniem o pozwolenie na przejęcie praw do opuszczonych przez emigrantów ziem, na co ten się nie zgodził, mimo że upłynęło kilkanaście lat i zarządzał nowym królestwem na innym kontynencie. Prawo własności do ziemi było zatem dla Protosłowian równie istotne jak prawo do wolności.

Osobiście uważam, że termin Lech, Lach powstał właśnie wśród ludów osiadłych i związany jest z prawem do ziemi. Zatem Lechici to ludzie wolni, potomkowie Sarmatów i ich odłamu Wenedów, którzy przestali migrować i osiedli w stałych siedzibach dzieląc ziemię między poszczególne rody. Tym zaczęli odróżniać się od lubujących się w wędrówkach Sarmatów.

Należy zatem przyjrzeć się ponownie zasadności innych etymologii tego określenia. Sam skłaniałem się swego czasu choćby za Z. Jacniackim do kojarzenia terminu *leh z gr. lex – słowo, co by wskazywało, że to exonim, będący dosłownym tłumaczeniem endonimu Słowianie. Kto wie, może obie wersje są możliwe, a Grecy po prostu znaleźli w swoim słowniku najbardziej zbliżone fonetycznie słowo do obcego im “leh” i zrobili z Ziemian – Słowian – Lekhs (Lex). Zwłaszcza, że zapis etnonimu Słowianie nie występuje w antycznych ani wczesnośredniowiecznych źródłach historycznych, gdzie co najwyżej możemy spotkać Sklawinów, (Sławenów) i Swebów (Słewów), związanych ze “sławą”, która jest co prawda związana ze “słowem”, bo “sławienie” to przecież wypowiadanie chwalebnych słów na czyjś temat, ale trudno uznać te terminy za równoważne. Chyba, że przyjmiemy, że dawniej “sława” to była mowa i dopiero z czasem stała się ona synonimem chwały i miru (wieloznaczne słowo oznaczajace: respekt, sława, ród, a u Rusinów także – świat).

Wygląda zatem na to, że Lugiowie – Lachowie, to wolni ludzie posiadający ziemię. Przy czym warto zauważyć, że jednym z powodów migracji było właśnie brak praw do ojcowizny (dziedziczył tylko najstarszy z rodu męski potomek) przez młodszych synów, którzy musieli sami sobie znaleźć ziemię dla siebie, niestety najczęściej w ramach podboju. Stąd migracje nawet wśród ludów, które uznawane są za osiadłe. Jak widzimy jednak na przytoczonym przykładzie poselstwa Wandalów (utożsamianych z Lugiami), nie migrowały całe ludy, tylko ich część. Z racji, że afrykańscy Wandalowie zachowali prawa do ziem nad Wisłą, może to oznaczać, że powody tej ekspansji były wyłącznie łupieżcze, a ich wyprawa na Zachód prawdopodobnie miała w założeniu jedynie tymczasowy charakter. Rozwój wypadków jednak sprawił (najazd na nich Gotów w Galii), że się przeciągnęła w czasie i być może myśleli, że poprzez północną Afrykę wrócą kiedyś do domu, zataczając koło. Taki plan może potwierdzać właśnie odmowa zrzeczenia się przez nich praw do pozostawionych ziem między Bałykiem a Karpatami.

Tu pojawia nam się też nowe rozumienie nazwy rzeki Dołęży, nad którą stoczono słynną bitwę 3150 lat temu z udziałem naszych przodków, a mianowicie może ona znaczyć, że zmierza “do leża”, czyli “do siedliska”, choć osobiście niem. Tollense tłumaczyłbym na Doleńca, związanej ze słowem “dolina” i tamtejszym plemieniem Dolińców. Można tu też dodać, że “dołęga” to człowiek zaradny, a “niedołęga” – niedołężny.

Bardzo ciekawa jest zbieżność znaczeniowa w staroangielskim słów rod, pole, lug oznaczających słup, tyczkę, pręt (stąd prącie) oraz potocznie penis (przyrodzenie), a także wytyczony (otyczkowany) obszar gruntu, czyli właśnie pole, co wygląda na odsłowiańskie zapożyczenia.

Warto też zauważyć podobieństwo wyrazów rod, ród, lud (oboczność r=l). A także lug i rug, Lugii = Rugii, czyli Lugianie i Rugianie

Oczywiście nie możemy też wykluczyć związków etymologicznych ze słowem *ług, popularnym środku konserwującym, czyszczącym i o wielu innych zastosowaniach, o czym pisałem w “Rodowodzie Słowian” (2017). Słowo “ług” do dziś w kilku słowiańskich językach oznacza “popiół”, od którego powstało imię Popiel i dynastia Popielidów.

Trzeba też pamiętać, że Słowianie zdobywali nowe tereny pod uprawy stosując technikę żarową, czyli wypalania lasu, a pozostały po tym popiół był naturalnym nawozem dla sadzonych roślin. Taka ziemia to lęda, lędo  (rus. lado, jak bóg Lado), z czego powstał etnonim Lędzian, od których niektórzy wywodzą nazwę Lechów.

Językoznawcy dopuszczają też możliwość, że “lęd” pochodzi od “lęg”, albowiem w językach słowiańskich z palatalizacji “g” mamy “dz, dź”, jak np. “księga – księdze”, przy czym “dz” często wymienia się na “d”, jak np. w “łódź – łódka; lód – lodzie”. Natomiast forma “ług” mogła powstać od “łęg” z racji tego, że w językach słowiańskich
samogłoska “u” pochodzi często  z denazalizacji samogłoski nosowej “ę”, tak jak np. w polskim “ręka” i rosyjskim “ruka”. Z kolei “łęg, lęg” w wariancie “lęh, lech”, to wynik często spotykanego przejścia “g” w “h, ch”, jak np. w polskich wyrazach “laga, lacha”, czy anglosaskim zapożyczeniu ze słowiańskiego “gość – host”.

Co ciekawe, także w starobałtyjskim języku słowo *liaudi, laudi oznacza pole, choć po litewsku to *laukos, które odpowiada starosłowiańskiemu *liudi – lud, ludzie. Widać tu korelacje nazw “ludzi” z “ziemią, polem”, co wcześniej podkreślałem.

Sa też tacy, którzy doszukują się podobieństw między *lug i łac. lux – światło, co by znaczyło, że Lugiowie to Światli Ludzie, albo co najwyżej Jasnowłosi.

Po chorwacku *lug to natomiast “gaj”.  Przyjmując taki źródłosłów, Lugiowie byliby Gajownikami, choć Tacyt pisał, że mieszkają w lasach, ale i poza nimi. Może *lug był pierwotnie lasem przeznaczonym do wypalenia, przeznaczonym na *lędę.

Prawdopodobnie z rdzeniem *lug, lud związane są imiona: Luigi (czytane “Luidzi”), Ludwig, Luis, Lugia, Luiza, Lewis, Ludovic (Ludowik), Ludowit, które też nam wskazują zbieżności między łacińskim zapisem nazwy Lugii, a sł. Liudi.

W każdym bądź razie wiele wskazuje na to, że związki Lugiowie – Ludzie – Lędzianie – Lechowie – Polanie są silnie umocowane zarówno w historiografii, jak i językoznawstwie i wszystkie te etnonimy łączyłbym z bałto-słowiańską wspólnotą językowo-kulturową, choć nie można wykluczyć także kulturowych (najbardziej technologicznych, a mniej językowych) wpływów nielicznych Celtów przebywających na terenach lugijskiego osadnictwa.

Tomasz J. Kosiński

15.04.2020

[1] Piotr Kaczanowski, Janusz Krzysztof Kozłowski, Najdawniejsze dzieje ziem polskich (do VII w.), s. 348.
[2] John T. Koch, Celtic Culture. A Historical Encyclopedia, Volume III, Santa Barbara 2006, s. 1203.
[3] Paweł Józef
Stanisław Rospond, Polszczyzna Śląska, 1970, str. 12.
[4] Paweł Józef Szafarzyk Słowiańskie starożytności, 1844.
[5] Andrew H. Merrils, Vandals, Romans and Berbers: New Perspectives on Late Antique North Africa, 2004.
[6] John Anderson, Germania, 1938; Herwig Wolfram, The Roman Empire and its Germanic peoples, 1997.
[7] Gudmund Schutte, Our Forefathers, Volume 2, 2013.

Atak Kraka, czy na Kraka?

Krak

Krak (Krakus) przez współczesnych historyków uważany jest za fikcyjną postać, znaną jedynie z legend. Lekceważą oni przekazy historyczne i etnograficzne, dopatrując się pod przekręconymi zapisami jego imienia odrębnych postaci, co więcej, nie związanych nawet ze Słowianami.

W najstarszych rzymskich (Aurelius Victor) i frankońskich relacjach historycznych (Grzegorz z Tours, Fredegar) oraz pracach historyków angielskich (T. Nugent) znajdujemy wzmianki o królu (lub królach) alemańskim Hrôku i wandalskim Chrocusie, znanym też jako Crocus, Croco, Croc, Kroko, Eroco, Crosco, Corsico, których z kolei można kojarzyć z Krokiem, Krakiem, Gracchusem wspominanych w polskich (Kadłubek, Boguchwał, Cholewa, Miorsz, Długosz i inni) i czeskich kronikach (Kosmas, Dalimil, Pulkava itd.). Pytanie tylko czy to jedna postać, czy kilka różnych, a może ojciec i syn lub późniejszy krewny? Możliwe też, że było to tylko dość popularne imię w tamtych czasach zapisywane różnie przez reprezentantów różnych ludów.

Tym, którzy wątpią w różne zapisy jednego imienia Kraka / Kroka / Crocco / Corsico / Chrocusa / Gracchusa podam od razu inny przykład, a mianowicie w znanych nam źródłach imię Świętopełka zapisywano: Zventapu, Zwentibald, Zuendibolch, Suatopluk, grecki Σφενδοπλόκος/Sphendoplόkos, Σφεντοπλικος/Sphentoplikos, co przecież na pierwszy rzut oka nie wygląda na słowiańskie słowo, a jednak bez wątpienia jest nim.

Przypomnijcie sobie scenę z filmu “Jak rozpętałem II wojnę światową”, gdy Franek Dolas, by utrudnić zadanie Niemcom zapisu jego danych podał fałszywe nazwisko Grzegorz Brzęczyszczykiewicz z Chrząszczyc. Można sobie wyobrazić jak to mogło być zapisane przez zirytowanego oficera gestapo. A teraz wyobraźmy sobie jak takie imię zapisałby Francuz, Arab, Włoch, czy łacinnik 1000 lat wcześniej, gdy w łacinie nie było jeszcze polskich znaków. Ano robiłby to ze słuchu, a z braku odpowiednich znaków wyrażających nie używane w danym, obcym języku głoski, wstawiłby jakieś podobne. Mógłby się też zapytać, co oznacza to imię i zapisać w swoim języku jego tłumaczenie, które z oryginalnym mianem brzmieniowo mogłoby nie mieć nic wspólnego, np. Czasław/Czesław, czyli Czas Sławy, to po niem. Ruhmzeit, od czego powstał czeski Rumcajs.

Moje nazwisko “Kosiński”, zapisane w klasycznej łacinie mogłoby wyglądać jako “Cosinis” lub “Cosinus”, po arabsku może Al-Kshsk, a w angielskim byłoby to w najlepszym przypadku “Kosheensky”, dawniej pewnie pisane przez „C” na początku – „Cosheenskee”. Niewykluczone też, że ktoś by je przekręcił np. do formy „Cosheensee” robiąc z tego niezrozumiałego etymologicznie dla Anglosasa tajemniczą nazwę morza (staroniemieckie *see – jezioro, morze). Jak myślicie, czy gdyby ktoś znalazł takie zapisy w łacińskiej, frankońskiej czy angielskiej kronice, to skojarzyłby, że chodzi o popularne słowiańskie nazwisko związane z Kosinem, miejscem, z którego wywodzi się ten szlachecki ród, etymologocznie odnoszącym się do koszenia? Wątpliwe, a jednak taka byłaby prawda, z którą obce interpretacje i wyjaśnienia naukowe, odwołujące się do znanych w innych językach podobnych słów, nie miałyby zbyt wiele wspólnego.

To samo dotyczy zapisu słowiańskich nazw miejscowych. Jak myślicie, która forma zapisu nazwy Gdańska jest poprawna z kilku wybranych przeze mnie z historycznych źródeł: Gyddanyzc, Gedanum, Dantiscum, Codanus, Dancek, Dantzigke? A może wszystkie są poprawne, albo obcokrajowcy nie umieli poprawnie zapisać tej nazwy i ją latynizowali lub germanizowali, czyli przyswajali do używanego przez nich alfabetu i języka, czy też podobnych słów w ich języku o innym znaczeniu? Dlatego historycy wciąż dyskutują czy Schinesghe z dokumentu Dagome Iudex to zniekształcone miano Gniezna czy Szczecina. Jasne jest przecież, że chodzi tu o nazwę polańskiego miasta, ale po wypaczonym zapisie w łacinie trudno im kategorycznie stwierdzić, którego z nich ten zapis faktycznie dotyczy. Niestety w tym przypadku trudno znaleźć jakieś analogie, co jest dobrą drogą weryfikacji danych historycznych, a i z podanych w treści tego dokumentu informacji trudno to jednoznacznie wykoncypować.

Moim zdaniem podobnie było z zapisami w sumie prostego, acz dziwnego dla obcokrajowców imienia Krak. Ktoś najpierw zapisał je w łacinie w miarę poprawnie jako Croc, inny dodał tradycyjną łacińską końcówkę – us i mu wyszedł Crocus. Kolejny kopista, który już nawet nie wiedział o kogo chodzi i nie znał pierwotnego imienia Krak, zrobił z zapisu Crocusa – Chrocusa, a następny, być może nie mogąc dokładnie odczytać tego słowa z rękopisu, przekręcił je na Corsico i tak dalej. Dlatego dziś mamy tyle wątpliwości związanych z postacią Kraka, mimo istnienia wielu wzmianek historycznych o bohaterach występujących pod zbliżonymi fonetycznie, jak i w miarę uzasadnionymi faktograficznie, imionami.

Przyjrzyjmy się zatem danym źródłowym o postaciach, które możemy wiązać z tymże Krakiem / Krokiem.

 

KRAK JAKO POSTAĆ HISTORYCZNA ZNANA W ŹRÓDŁACH

W Epitome de Caesaribus (41, 3) z ok. 400 roku, którego autorem może być rzymski historyk Aurelius Victor, jest wzmianka o tym, że król Alamanów Croco (Krok), jako sojusznik Rzymu, miał brać udział w walkach Konstantyna I Chlorusa (imperatora rzymskiego z lat 293-306), najprawdopodobniej przeciwko Piktom. Croco (Krok) był też obecny podczas śmierci Konstantyna I w Yorku, dawnej rzymskiej prowincji Brytanii oraz wyborze jego syna na nowego cezara, znanego potem jako Konstantyn Wielki .

Łaciński tekst o tym z Epitome de Caesaribus, 41,3 brzmi: Quo mortuo cunctis, qui aderant, annitentibus, sed praecipue Croco, Alamannorum rege, auxilii gratia Constantium comitato imperium capit.

Możemy to przetłumaczyć: Po jego śmierci [Konstantyna I] przejął władzę [Konstantyn Wielki] za namową wszystkich, ale szczególnie Kroka, króla Alemanów, który wspierał wcześniej Konstantyna I.

Natomiast według zapisu Grzegorza z Tours w Historii Franków, Chrocus I lub Crocus, miał żyć jeszcze wcześniej, a mianowicie w czasach panowania dwóch rzymskich cesarzy (ojca i syna) Waleriana (253-260) i Galliena (253-260 jako współrządca, a 260-268 samodzielny imperator). Crocus miał być królem konfederacji Alemanów, której wojska wkroczyły do Galii ok. 260 roku, gdzie zniszczyły i ograbiły wszystkie świątynie galijskie i rzymskie. Armia Crocusa miała dotrzeć do miasta Augustonemetum (obecne Clermont), a być może nawet do Rawenny. Możliwe również, że to jego oddziały dokonały podboju frankońskiego miasta Mende. Przypisywano mu zresztą zniszczenie wielu rzymskich miast (jak Alba) oraz masakry i egzekucje, m.in. Wiktora i Kasjusza, którzy potem zostali świętymi.

W swoich “Historiach” (Księga 1) Grzegorz z Tours podaje następującą relację o inwazji Alemanów (tłum. autora): „Po zebraniu armii spustoszyli Galów. Mówi się, że ten Chrocus był bardzo arogancki, popełniwszy pewne zbrodnie za radą przewrotnej matki, zgromadził naród Alemanów, rozprzestrzenił się po całej Galii i przewrócił wszystkie stare budynki od góry do dołu. Po przybyciu do Owernii podpalił, obalił i zniszczył świątynię, którą mieszkańcy w języku galijskim nazywali Vasso. (…) Podczas przybycia Alemanów do Galii święty Privat, biskup stolicy Gévaudan, został znaleziony w jaskini na górze Memmat, gdzie prowadził post i modlitwę, podczas gdy ludzie zostali zamknięci w okopach obozu w Gréze. (…) Dobry pasterz odmówił wydania swoich owiec wilkom i chcieli zmusić go do oddania hołdu demonom, a gdy ten z odrazą odmówił, bili go kijami do upadłego, aż zmarł w męczarniach. Chrocus został pojmany pod miastem Arles w Galii, gdzie był torturowany i w końcu zabity mieczem, w ramach sprawiedliwej kary, za mord świętych Bożych.”

Grzegorz z Tours napisał tę część swojej pracy około 575 r., długo po opisanych wydarzeniach, ale ponieważ polegał na kilku wiarygodnych źródłach, jak Sulpicius Alexander i Renatus Profuturus Frigeridus, ogólnie nie ma wątpliwości, co do istnienia tego alemańskiego króla .

Istnienie „świątynii Vasso” w Clermont, cytowanej przez Grzegorza z Tours, potwierdzają inne rękopisy, podające jej nazwę jako Vasa. Niektórzy uczeni twierdzą, że starożytni Galowie nazywali tym imieniem boga Marsa; inni przypuszczają, że ta świątynia została poświęcona Merkuremu, zgodnie z fragmentem Pliniusza Starszego (III, 7), który donosi, że w swoim czasie Zénodore zbudował w Owernii dużą świątynię na cześć tego boga .

Niektórzy historycy zakładają, że Krokus mógł wcześniej piastować królewską godność u Alamanów, ale zrezygnował z niej na rzecz dowodzenia rzymskim oddziałem. Aby objąć taką funkcję musiał posiadać znaczne zasoby wojskowe, które zostały wcielone do rzymskiej armii.

Czyżby więc Chrocus nie został zabity w Arles, ale darowano mu życie w zamian za przejście na stronę Rzymian? A może chodzi tu o syna Chrocusa, o tym samym imieniu?

Sprawę jeszcze bardziej komplikuje kronikarz Fredegar (2.60), który podawał podobny przekaz do Grzegorza z Tours o Chrocusie, ale nazywał go władcą Wandalów i umieszczał jego historię nie w III, ale w V wieku. Miał on splądrować Nimes w 407, brać udział w męczeńskiej śmierci św. Privata i również zakończyć swą wyprawę do Galii przed Arles, gdzie został schwytany przez zwierzchnika Galii – Mariusa i zabity . Większość historyków akurat tę relację uważa za ahistoryczną.

Fredegar, podobno oparł swoją wersję wydarzeń na pracy Hydatiusza (Idaciusa), biskupa Aquae Flaviae (Chaves lub Chiaves) w Galli (Hiszpania), od około 427 do 470, który był autorem Kroniki (kontynuacji Jerome’a) i który był bliżej opisywanych wydarzeń (na przykład omawia plądrowanie Hiszpanii w latach 408–410 przez Wandali, Suevi i Alanów). Jednak oś czasu podana przez Hydatiusza jest bliższa 250 r., czyli zgodna z zapisem Grzegorza z Tours. Czemu Fredegar zmienił datowanie, tego nie wiemy. Może pisał o innej osobie lub połączył dwóch krewnych o tym samym imieniu w jedną postać.

Podobne informacje znajdują się w Chronicle of Moissac z XI wieku, chociaż mamy tam „Choroscus / Chrocus / Chroscus”, „Croscus / Crochus” i „Croscus / Crochus”.

Historia Chrocusa (Kroka) została następnie podjęta przez liczne relacje hagiograficzne. Według opisu z 1482 roku Guillaume’a Flamanga, kanonika z Langres, Wandalowie prowadzeni przez Chrocusa mieli ściąć w 411 r. biskupa Langresa Dizier (Desideriusa).

Joachim Lelewel pisał: Za Fredegarem poszedł dosłownie około roku 1008 Aimonjus Crochus de gestis Francorum III 1, a w ХIII wieku około roku 1246 Alberik monachus trium fontium opactwa de Troisfontaine w djecezji Chalón w Szampanji, upewnia że roku 413 quaedam pars Vandalorum cum Alanis Gallias infestavit duce Craco qui fuit dux Cracoviae.

Czyli mamy kolejne dwa źródła średniowieczne (Annonius / Aimonius Crochus z de Gestis Francorum z 1008 r. i mnich Alberyk z 1246 r), piszące o historycznym Krakusie. Warto zauważyć, że Alberic of Trois-Fontaines (Albericus Trium Fontium) twierdzi, iż Krak panował w Krakowie oraz dowodził oddziałami Wandalów i Alanów, które w 413 roku miały wkroczyć do Galii. To by przy okazji wyjaśniało dlaczego jedni uznawali Kroka za króla Wandalów, a inni Alemanów, jeśli przyjmiemy, że tych drugich można łączyć z Alanami, nie tylko fonetycznie, ale i etnicznie. No i oczywiście nie jest to jakiś Frank, jak sugerują współczesne źródła niemieckie, bo Franków w Krakowie wtedy nie było.

Z historiografii wiemy, że w tym czasie to Gondeguslus (Gonde=Gode – boży, guslus – guślarz, czyli Godeguslas – Boży Guślarz, z którego powstał później Godzisław), znany też jako Godegisel (co jest przekręconą wersją jego prawdziwego imienia), z synami Gunderykiem (Godzierzykiem) i Genserykiem (Gęsierzykiem) mieli akurat podbijać galijskie tereny. Być może Croco ruszył tym oddziałom na pomoc, gdy się dowiedział o śmierci Godeguslasa podczas przeprawy przez Ren, po czym wrócił do swoich. Albo Krok i Godeguslas to jedna i ta sama postać. Nie można też wykluczyć, że Croco / Godeguslas to ojciec Kraka juniora, który został wysłany nad Wisłę z wiadomością i przesłaniem, że oddziały po tragicznej śmierci Godeguslasa w Renie, mimo wszystko ruszają dalej, a nadwiślańscy Wandalowie-Lechici powinni obrać nowego księcia na te trudne, wojownicze czasy, zamiast tymczasowej rady. Mając to na uwadze wiec obiera młodszego Kraka na króla.

Według Uphagena i Nugenta, tenże Krok, król Wandalii, zwany również Crocco lub Corsico, ale i Godeguslusem (Godegiselem, tj. Godzisławem), ur. około 360 r., na terenie Panonii, zm. około 406/407 roku, jest Chrocusem (Cracco), wymienionym w zachodnioeuropejskich rocznikach (m.in. Fredegara, Aimonjusa Crochusa, mnicha Alberyka i później Flamanga) przy opisie jego poczynań w latach 407-413. Może zatem Chrocus (Crocco) żył dłużej niż do 406-407 roku, jak to niektórzy przyjmują, albo też miał syna o tym samym imieniu. Patrząc zresztą na nazwisko kronikarza Ajmoniusza Crochusa nie trudno dostrzec tu kolejnej analogii. Może właśnie przez podobieństwo do swojego nazwiska zainteresował się on Chrocusem.

U Thomasa Nugenta, autora The History Of Vandalia (1766-69), czytamy, że po śmierci wandalskiego króla Rhadagastusa nastąpił podział Wandalów. Część z nich, pod wodzą Godegisilusa (Godeguslusa), udała się na podbój Zachodu, natomiast tymi, którzy pozostali na terenach Wandalii nadbałtyckiej, rządził Corsico, 15 z kolei wandalski król.

Godegisilus (Godeguslus), według Nugenta, rozpoczął ekspansję Wandalów na zachód, ale zginął w bitwie w czasie forsowania przez nich Renu. Jego następcą został syn Gunderyk, który doprowadził część emigrantów do Hiszpanii. Z kolei jego drugi syn Genzeryk (Gęsierzyk / Gęsiorek), prowadził podbój Afryki Północnej, gdzie założył silne państwo Wandalów, rozbite dopiero przez Belizariusza.

Znana jest relacja Prokopiusza z Cezarei, który mówi, że w latach 439-477, do Genzeryka (Gęsierzyka) rezydującego w swoim nowym państwie w północnej Afryce, przybyło poselstwo nadbałtyckich Wandalów, z zapytaniem o prawa do pozostawionej tam przez jego ludzi ziemi. Z początku Gęsierzyk się zgadza na jej przejęcie przez miejscowe rody, ale po namowie jednego z doradców wycofuje się z tej decyzji i odmawia. Fakt ten potwierdza, że nawet 50 lat po opuszczeniu ziem istniało państwo Wandalów nad Wisłą, które respektowało stan posiadania nawet tych, co je opuścili. Znali też miejsce przebywania ich krewnych, jak i drogę do Kartaginy, co z kolei świadczy o ich rozeznaniu geograficznym i politycznym w tamtych czasach.

Nugent zauważa też, że Albert Krantz (Cranzius), uznaje Corsico za króla burgundzkich Wandalów, znanego pod imieniem Croscus, Crocus, Crocus, o którym pisali też m.in. Westphal, Kluver, Bunau. Historycy nie są też zgodni, co do daty śmierci Corsico, który miał według jednych zginąć w Galii w 409 roku, a zdaniem innych żył aż do 454 r. Może też tutaj scalono w jedną postać ojca i syna o tym samym imieniu.

Relacje o inwazji Crocusa na Galię w III wieku zdają się też potwierdzać badania archeologiczne. W Arles, rzymskim mieście wzmiankowanym przy relacji o Crocusie, ostatnie prace wykopaliskowe wykazały, że zniszczenie obserwowane pomiędzy 250 i 270, zarówno w starej części miasta na lewym brzegu Rodanu w Trinquetaille na prawym brzegu, nie są przypadkowe. Także Emilienne Demougeot, na podstawie analiz zbiorów monetarnych, potwierdziła historyczność inwazji Alemanów za panowania Waleriana (253-260) . Uwiarygadnia to przekazy o Crocusie z przełomu III i IV wieku. Nie można jednak lekceważyć świadectw o istnieniu postaci o takim imieniu również w V wieku. Niepokój budzi jedynie wplecenie w opowieść Fredegara elementów z relacji Grzegorza z Tours o śmierci Chrocusa w Arles. Możliwe, że Fredegar złączył w jedną dwie różne osoby o tym samym imieniu, żyjące w innych wiekach.

W oficjalnej historiografii przyjmuje się, że z części prowincji Górna Germania i Recja ok. 300 roku powstało niezależne od Rzymu księstwo Alemanii. Po Chroco (306) władzę nad Alamanami, czyli nad tym nowo utworzonym księstwem, sprawował Mederyk (Miedzierzyk, czyli Miedziany lub Miodowy Rycerz, tj. potocznie – rudzielec), ojciec Agenaryka (Ognierzyk, od *agen – ogień, sansk. agni) i brat, panującego w latach 350-357, Chnodomara (Cnodomara, łac. Chnodomariusa, tj. Knotomira, od pot. *knot – malec, *mir – sława, ród, czyli to Sławny Smyk). Knot oznaczał też palny, pleciony sznurek w świecy, czyli także termin kojarzony z ogniem, od czego powstało także znaczenie tego słowa jako *węzeł (malec jest związany więzami krwi z ojcem), co widać także w anglosaksońskim *knot – splot.

Według Germanii Tacyta, wojownicy suescy (sławscy) przyczesywali włosy do tyłu lub na boki i zawiązywali je w supeł. Tacyt donosi również, że moda ta rozprzestrzeniła się na sąsiednie plemiona germańskie wśród młodszych wojowników, podczas gdy wśród Suebian (Sławian) wyszukany węzeł był symbolem statusu, głównie starszych, zamożnych mężczyzn, co miało „odróżniać człowieka wolnego od sługi”. Potwierdzeniem tej relacji Tacyta są odkrycia archeologiczne, m.in. czaszka człowieka ze złotymi włosami spiętymi w supeł (knot) znaleziona w Osterby w Schleswigu w Niemczech Germany, w 1948 r., datowana C14 między 75 a 130 r. n.e. Może więc ten *knot (chnod z imienia Chnodomara – Knotomara) odnosi się też do tegoż charakterystycznego dla Swewów (Sławów) warkoczyka. Czaszka człowieka z Osterby z charakterystycznym splotem włosów.

Ma to o tyle znaczenie, gdyż trwa spór o etniczność Swewów i Alemanów, którzy byli z nimi utożsamiani. Akademicy z uporem przekonują, że to lud germański, czyli protoniemiecki, według współczesnego rozumienia tego terminu. Jak wiemy, sojusz Alamanów obejmował głównie plemiona swebskie, a Swebi jednak, według ojca niemieckiej lingwistyki Jakuba Grimma, to słowiańscy Słewowie. Dlatego słowiańskie etymologie imion Alemanów czy Swebów nie powinny nikogo dziwić. Ani tym bardziej fakt, że Krak znad Wisły mógł przewodniczyć Swewom (Sławom), Alamanom czy Wandalom.

Wygląda na to, że to z tej części Swebów (Sławów), którzy utworzyli na początku IV wieku niezależne od Rzymu, a może z czasem i nadwiślańskiej Wandalii – Lechii, księstwo Alamanii, przy udziale etnicznym Franków, powstał protoniemiecki etnos. Uniezależnienie się od Lechitów nie wyszło bowiem Alemanom na dobre, gdyż już na przełomie IV i IV wieku zostali krwawo podbici przez wspomnianych Franków, za panowania Chlodwiga (Chłodnego Wygi, z którego imienia izrobiono sztucznie najpierw Clovisa, a potem Luisa i niemieckiego Ludwiga). Po wprowadzeniu polityki frankizacji i rugowania sławskiej kultury oraz serii buntów Alemanów przeciw takim działaniom oraz znienawidzonej zwierzchności Franków, dzieła zniszczenia dokonał syn Karola Młota – Karloman, w 746 r., tłumiąc ostatnie alemańskie powstanie, które znane jest w historii jako “krwawa łaźnia w Cannstatt” (koło Altenburga). Wówczas to zginął też książę Alemanów Teutbald (Władca Ludu, czyli Ludowład, bo *teut=leut – lud, a *bald – wald, wlad). Był to koniec historii Alemanii jako księstwa zależnego od Franków i została oficjalnie wcielona do ich państwa, którego granica przesunęła się na południe w okolice środkowej Wirtembergii.

Ironią losu i lingwistyczną parodią jest fakt, że X w. na terytoriach zasiedlanych przez Alemanów powstało księstwo Szwabii, która jest zniemczoną formą Sławii, a Szwabami dzisiaj nazywamy potocznie Niemców. Co więcej to od nazwy Alemanów pochodzi francuska i hiszpańska nazwa Niemiec – odpowiednio Allemagne i Alemania, a od bardziej protoniemieckich Franków, nazwa galijskiej Francji.

Na stronach genealogicznych można znaleźć informacje, że Crocus (260-306), jako król Alemanów był synem króla Franków o jakże słowiańskim imieniu Marcomir, mającego pochodzić z belgijskiej Toxandrii (220-281), którego późniejszy imiennik Marcomir VI uważał się za potomka króla Priama Podarka (Podarces) z Troi. Wiemy, że data 306 to rok śmierci Konstantyna I Chlorusa, któremu Crocus, według Epitome de Caesaribus, miał towarzyszyć, więc mamy tu nierzetelne informacje, gdyż data jego śmierci nie jest znana. Co więcej, nie wiadomo na jakiej podstawie przypisywane jest ojcostwo Marcomira i wiązanie go z Frankami, a cała ta filogermańska „historiografia” wygląda na „grubymi nićmi szytą”.

Postać Chrocusa (Kroka, Kraka, Grakchusa) pojawia się też w innych późniejszych pracach historycznych, także jako legendarnego bohatera i władcy Czechów i Polaków.

 

KRAK U KADŁUBKA

Nasz znakomity kronikarz Wincenty Kadłubek pisał o Gracchusie (Kraku), panującym z Krakowa nad ludem Wandalów, nazwanych tak od jego córki Wandy, od której imienia przemianowano też rzekę Wisłę na Wandalusa (u innych polskich dziejopisów to od imienia protoplasty Słowian – Wandalusa, królewna Wanda przyjęła swe imię). Według Kadłubka, Krak miał być jednym ze słowiańskich książąt walczących z Galami w Panonii, którą uważano w średniowieczu za kolebkę Słowian.

Dalej Mistrz Wincenty pisze, że Krak powrócił z Karyntii (Karuntum), która według niektórych miała wchodzić w skład starożytnej Polski. Co ważne, nie przyszedł on stamtąd jako obcy, ale wrócił w rodzinne strony nad Wisłą najprawdopodobniej z wyprawy wojennej, możliwe, że zorganizowanej w celu wsparcia jej obrońców, najpewniej swoich słowiańskich krewnych.

Dalej czytajcie tekst (37 stron) w PDF, który można pobrać tutaj:

Krak

Bastarnowie – Peukowie, czyli słowiano-sarmaccy Górale

Bastarnowie z Muzeum Archeologicznego w Krakowie

Bastarnowie, zwani inaczej Peucynami (Peukami), uważani są przez niektórych za plemię germańskie, choć inni przyjmują, że to była społeczność mieszana celtycko – scytyjska, co tylko potwierdza, iż mamy tu do czynienia bardziej ze spekulacjami aniżeli materiałem dowodowym.

Tacyt pisał, co ważne, że nie są oni Germanami, ale są do nich podobni. Późni autorzy jak Dio Cassius (III w. n.e.) i Zosimus (przełom V i VI wieku n.e.) uznają Bastarnów za Scytów, możliwe, że dlatego, iż zamieszkiwali krainę zwaną Scyta Minor (Mniejsza). Polibiusz, Liwiusz i Plutarch sądzili, że to lud celtycki, a Liwiusz twierdził, że język Bastarnów jest taki sam jak Scordisci (Skodra – Scytowie, pozostałością po tej nazwie jest miejscowość Szkoder w Albanii, łac. cordis – serce) potwierdzał także bliższe związki wojskowe między tymi plemionami. Arabski pisarz – podróżnik Al-Massudi w IX w. pisze o Bastarnach jako słowiańskim plemieniu, żyjącym obok Serbów. Także Trubacev, na podstawie m.in. analiz językowych, uznawał ich jednoznacznie za plemię protosłowiańskie[1].

Tak jak naszych językoznawców dziwią próby szukania słowiańskich etymologii dla ludów uznawanych przez akademicką naukę za nie słowiańskie, tak mnie bawią próby wyprowadzania ich nazwy np. z niemieckiego lub staroangielskiego, czyli języków, których jeszcze nie było, gdy o Bastarnach pisali antyczni kronikarze. To typowy zabieg niemieckich i angielskich lingwistów, by wszystko odnosić do anglo – germańskiego dziedzictwa, nawet jak nie ma to żadnego uzasadnienia. Zwykła polityka historyczna, a nie nauka zwana historią czy etymologią. Znamienne, że gdy polscy badacze i pasjonaci szukają słowiańskich źródłosłowów imion lub etnonimów ludów o niepewnym pochodzeniu to od razu są wyśmiewani, że mają kompleksy i “wysysają bzdury z brudnych paluchów” (to jeden z komentarzy wobec mojej etymologii imion Swewów).

Nie patrzmy na to i róbmy swoje. Prawda się kiedyś obroni sama. Nawet jeśli możemy się mylić to warto też dopuścić do rozważań językowych także słowiańskie źródłosłowy.

Z nielicznych źródeł historycznych (zapisków i map) znamy zapisy nazwy plemienia Bastarnae, inaczej zwanych Peucini (Peuci, Peuki). Byli oni zaliczani do Daków, odłamu Traków, zwanych Getami (Getae), czyli mających scyto-sarmacki rodowód, choć tak naprawdę przywędrowali do Wallachi (Wal+Lachia, Wielka Lechia), zwanej też Scythia Minor (Małą Scytią) z północy, zza Karpat, z nad Wisły.

Niektórzy utożsamiają z Getami plemiona gockie, co nie jest wykluczone, choć droga ich migracji oraz okresy pojawienia się w Centralnej i Południowej Europie są różne.

O ile etnonim Gotów wywodzi się od Got – Bóg, czyli to Bogowie, podobnie jak Lachy, Lachowie, o tyle Geci swoją nazwę mogą zawdzięczać starosł. gatce, czyli gadaniu, rozmowie, o czym pisałem już w Rodowodzie Słowian (2017) i co wielu krytyków śmieszyło. A tu w opracowaniach naukowych czytamy: “One hypothesis is that the name Getae originates in the Indo-European *guet- ‘to utter, to talk'[2]. Czyli PIE *guet oznacza *gadkę, rozmowę. Gadać, godać jest związane z godzeniem, dawaniem, w tym przypadku słów, które są darem słowiańskiego boga godzącego, darzącego – Goduna, Godeboga, Darzboga, a u Skandynawów – Godana, Wodana, Odyna. Zatem nie godej mi tu gupot, że Goci lub Geci nie mają słowiano – sarmackiego rodowodu.

Moim zdaniem przed wspólnotą bałto – słowiańską tworzyliśmy jeszcze większą grupę wenedo – bałto – scyto – sarmacką, z której wyodrębniły się z czasem mniejsze: bałto – wenedo – słowiano – sarmacka i germano – gocko – scytyjska. Na bazie tych podziałów tworzyły się nowe etnosy, a wspólny język praindoariosłowiański ulegał przekształceniom, zarówno poprzez tworzenie różnych wariantów alfabetów runicznych, a przez to odmienności w zapisie poszczególnych słów, jak też z czasem nadawanie nowych znaczeń starym słowom oraz tworzenie nowych. Stąd podobieństwa, ale i różnice językowe między prasłowiańskim, a pragermańskim. Uważam jednak prasłowiański język jest bardziej archaiczny i zachował więcej pierwotnych znaczeń słów oraz sens istotę mowy jako takiej. Przez to wciąż skrywa w sobie boską prawdę.

Co ciekawe, starożytni kronikarze twierdzą, że antyczna Dacja sięgała od Bałtyku po Morze Czarne, zatem może być jedną ze znanych wówczas synonimicznych nazw Lechii. Zgodnie z przekazem Agrypy, przyjaciela cesarza Augusta, żyjącego I w. p.n.e., Dacia była ograniczona przez Ocean Bałtycki na północy i Wisłą na Zachodzie. Mieszkańcy Dacji mieszkali również na południe od Dunaju.

Na starożytnej mapie Tabula Peutingeriana z IV w. n.e., która bazowała na mapie świata Marka Agrypy (I w. p.n.e.), możemy znaleźć lud Blastarni na północ od rzymskiej Dacji, za górami zwanymi “alpes Bastarnicae” (Karpaty?). Rdzeń *blast oznaczajacy *wlast, czyli własność, władzę, władcę, od którego pochodzi sł. słowo *oblast – rejon, czy znane z kronik czeskie imię Wlasta, raczej jednoznacznie wskazuje nam na starosłowiańskie pochodzenie tej nazwy. Wiemy też, że chrześcijańską nakładką na słowiańskiego boga Welesa (Wołosa) był właśnie św. Wlas, inaczej Błażej (znów oboczność b=w). Rejony dackie zwane są więc raczej nieprzypadkowo Wołoszczyzną (Wallachią – Wielką Lechia), a ich mieszkańców Wołosami (Wallachami-Wielkolechitami). Zbieżność słów wal (waleczny, wielki), wol (wół) i wolk (wilk) też nie jest przypadkowe. Wilk bowiem może być tym walecznym zwierzęciem, które poluje na wielkie woły (bydło), a jego sł. nazwa *wol+k oznacza “do wołu”, bo “k” to “ku – do, od”. Skoro *wlast to władca, a *arna to potomek ze szlachetnego rodu, to wynika z tego, że Blastarni to szlachetni potomkowie Wlastów, czyli Władców, Panów.

Strabo pisał, że Dakowie (Daci) i Getowie (Geci, gr. Getae), to trackie plemiona mieszkające na północ od Dunaju (Dakowie bardziej na zachodzie, a Geci dalej na wschód), choć nadmienia też wyraźnie, że byli oni jednym i tym samym ludem oraz mówili tym samym językiem.

Spróbujmy dalej zapoznać się po krótce z historią kolejnego ludu kojarzonego z plemionami germańskimi, celtyckimi, czy scytyjskimi, ale nie protosłowiańskimi, czy prasłowiano – sarmackimi oraz znaleźć jeszcze inną etymologię nazwy Bastarni oraz znaczenia imion ich władców,

Prawdopodobnie przekręcona nazwa Bastarnae (z pominięciem ważnego “l” tworzącego rdzeń *blast – wlast) może odnosić się di *basta – baszta, budowla obronna, co później na zasadzie zapożyczeń od słowiano – sarmackich ludów podbijajajcych Galię w starofrancuskim przyjęło formę *bastion. Rdzeń *arni (anagram *rani, jak Ranowie, Rugianie) z kolei oznacza potomków, od perskiego *arna. Starosłowiańskie *rano symbolicznie jest związane z tym znaczeniem, gdyż *ranek to potomek, odrodzenie słońca, poprzedniego dnia, boskiego światła – ra (*no – nowy). Rano to wschód, a poranek to nowy dzień, jako efekt tego zjawiska. Etnonim Bastarnów mówi nam więc, że mogą to być potomkowie budowniczych twierdz (baszt).

Z rdzeniem *bast związany jest też termin *wist, bist (oboczności b=w), znany chociażby w imieniu znanego króla Getów (Geto-Daków), Bastarnów i niektórych plemion sarmackich – Burebisty. Pierwiastek *bure oznacza walczyć, borykać się, a *bista, jak wspomniałem to wist, czyli pan, wódz, wieszcz. Burebista to zatem po prostu Waleczny Wódz. Podobieństwa językowe między słowiańskim, a językiem Geto – Daków, Traków, Sarmatów wynikają ze wspólnych korzeni tych ludów.

Innym, nie mniej sławnym, wodzem Daków pozostających w sojuszu z Bastarnami i Roxolanami był Decebal. Walczył z powodzeniem z cesarzem Domicjanem, ale został pokonany przez jego następcę Trajana. I cóż znaczy jego imię z germańska, ano nic. A z celtycka, coś tam wymyślają na bazie jakichś niepotwierdzonych niby celtyckich słów. A przecież skoro był on wodzem Daków (Daci) to pierwszy element jego imienia oznacza po prostu tychże Daków, zapisanych w formach Daci – Dece, co kojarzy nam się ze słowem *deti, deci – dzieci, czyli potomkowie, jak w etnonimie Bastarnów – arna. Drugi element imienia tego wodza jest jeszcze prostszy w wyjaśnieniu, bo *bal to *wal (oboczność b=w), czyli waleczny, walczący. Słowo *wal to archaiczne określenie woja, rycerza, związane z wyrazami bezpośrednio z nim związanymi: walka, walić, wał, vel (wielki), jak też pochodnymi znaczeniowo: bel (wielki, jasny, północny), obalać, boleć, ból oraz zbliżonymi: bój, woj, wój, wojna, bur, bor, bronić, bran, obrona, wald, wlad, ald, ulf, olb, olv, itd., a także imionami Bolesław, Waldemar, Wladimir, Włodzimierz, czy nazwami miejscowymi, jak Walencja, Wałbrzych (Walbrzeg), Walia, Belgia, Belorus, Bielany, itp. itd.  Rdzeń *wal, vel, bel, bal jest obecny też w takich imionach, jak Belizariusz, Wallenrod, Bela, itp.

Decebal był krewnym Durasa (Dorpaneusa, Diurpaneusa – darzącego, czyli dobrego pana), króla Daków, walczącego w I w. n.e. z Rzymianami w Mezji. Bratem Decebala był Diegis (Dziedzic).

Ważny jest również trop irański znaczenia słowa *dece, deci, które odnosi się do wilka. Niewykluczone zatem, że Dakowie uważali się za potomków Wilków, boga Welesa, a staroirańskie (scyto – sarmackie) słowo *deci – wilk, zaczęło potocznie oznaczać “dzieci”. Z tym kulturowym, słowiańskim elementem “ludzi wilków” koreluje relacja Herodota o Neurach, zamieniających się w wilki (obrzęd inicjacji młodych wojowników), czy przydomek Wieletów – Wilców (niem. Wiltzen). Decebal to zatem Pan Daków (dzieci wilków).

Dla porównania etnonim Thraków może oznaczać Draków (drac), czyli Żmijów, Smoków (popularne przejście Th w D, jak Thietmar – Ditmar). Kto wie czy plemiona trackie, dackie, frygijskie, nie były odłamem starożytnych Scytów Europejskich, od których powstały różne bałkańskie etnosy.

Przekręcanie niezrozumiałych przez Greków i Rzymian obcych imion to norma, wystarczy przytoczyć tu króla nad czarnomorskich Getów – Gudila (Getilah – pan Getów) z IV w. p.n.e., z którego Grecy zrobili Kothelasa (Κοθήλας). Pamiętajmy, że okres migracji Gotów z północy nad Morze Czarne to kilka wieków później i mamy tu do czynienia z innym odłamem, najprawdopodobniej tych samych scyto – sarmackich ludów o podobnej nazwie.

Innym przykładem jest Dapyx (Dapyks), który ewidentnie jest greckim zapisem imienia Daruch (Darzący, czyli Dobry Rycerz, bo *ruch – rich, ric, ryk, rek). Był on wodzem Getów w I w. p.n.e. panującym w rejonie Dobruja (Dobrudża – dobrorodna kraina).

Ciekawią też etymologie trackich nazw plemiennych, jak Odrysów (Odrysae lub Odrusai, gr. Ὀδρύσαι) oraz imiona ich władców, jak Kotys.

O Dakach, Trakach, Getach i Ilirach, będących najpewniej odłamem Scyto-Sarmatów, mających wpływ także na ukształtowanie się słowiańskiego etnosu, ale i greckiego (posthelleńskiego), należy jednak przygotować oddzielne, szerokie opracowanie. To z tymi ludami swój los związali Bastarnowie, którzy przenieśli się swego czasu z Północy na Bałkany.

Uczeni zakładają, że pierwotne siedziby Bastarnów były na Pomorzu bałtyckim lub nad dolną Wisłą i sięgały na wschodzie aż pod Dniepr (Borystenes – toń Borysa, tj. Borysława=Bojesława=Boleslawa) i dopiero w połowie IV w. p.n.e. migrowali oni na Południe, na zachodnie wybrzeże Morza Czarnego, gdzie osiedli pośród Sarmatów, Getów i Daków. To z nimi archeolodzy wiążą kulturę zarubiniecką i Poienesti-Łukaszewka. Kilku uczonych, jak Đorđe Janković, czy П. Н. Третьяков (Памятники зарубинецкой культуры), uznaje kulturę zarubiniecką za protosłowiańską. W Polsce na stanowisku w Pełczyskach znaleziono drachmy z II wieku p.n.e. przypisywane Bastarnom, choć nasi archeolodzy uznają ich za lud celtycki[3].

Bastarnowie kilka razy wchodzili w większe konflikty z Dakami – między III i II wiekiem p.n.e. podczas ich inwazji do Gecjii (północnej Dacji), Dardanami i z Rzymem. Tworzyli dorywcze sojusze z Dakami, Getami, Sarmatami i Gotami oraz innymi ludami. Już w III w. p.n.e. wraz ze Scirrami (którzy żyli na Mazurach i ok. 230 r. p.n.e. ruszyli z Bastarnami na Południe) zaatakowali terytoria rzymskie, o czym pisał Polibiusz. W II w. p.n.e. wspierają macedońskiego króla Perseusza przeciwko Rzymowi. W 250–251 r. n.e. Bastarni prawdopodobnie uczestniczyli w najazdach gockich i sarmackich na Rzym, których zwieńczeniem była klęska rzymska w bitwie pod Abrittus i zabicie cesarza Decjusza (251). Trudno to jednoznacznie ustalić, bo piszący o tych wydarzeniach Zosismus wszystkie te ludy nazywał Scytami, gdyż zamieszkiwały krainę zwaną Scytią.

W 280 r. n.e. miała miejsce przymusowa migracja stu tysięcy Bastarnów do Cesarstwa Rzymskiego, która nie wykorzystała potencjału demograficznego „wielkiego narodu”, a pozostali po drugiej stronie Dunaju Bastarnowie, zdaniem rosyjskiego uczonego M. B. Shchukina, uczestniczyły w skomplikowanej etnogenezie ludów wczesnośredniowiecznych, przede wszystkim Słowian[4].

Appianus (Mithridatic Wars 10:69) nazwał Bastarnów “najdzielniejszym narodem ze wszystkich”. Powtórzył to także Liwiusz. Po raz ostatni Bastarnowie są wzmiankowani pod swoją nazwą przez Sidoniusa Apollinarisa, gdy Attyla w 451 r. zaatakował Galię dużą armią, która ostatecznie została rozgromiona w bitwie pod Châlons przez wielonarodową koalicję utworzoną przez Rzymian pod dowództwem generała Aetiusza

Inni, znani ze źródeł numizmatycznych, wodzowie – królowie Bastarnów to: Kanites, Tanousas, Charaspes, Aelis, Akrosas, Sariakes[5].

1. Aelis, Ailios (ΑΙΛΙΟΣ) to Helios, czyli Słoneczny As, od “a+Ili” – ze słońca, światła, złota. Jego imię i wizerunek widnieje na monecie z ok. 180-150 p.n.e. z wizerunkiem na awersie dwóch ludzkich głów (Dioskurowie)  oraz na rewersie dwóch końskich.

2. Kanites, Kani (ΚΑΝΙΤΟΥ) to K+ani, czyli “z nieba”. Końcówki -es, -is -os, oznaczają “As”.

3. Tanousas (ΤΑΝΟΥΣΑ) to Tanoisa, czyli “jasna toń”, jak nazwa rzeki Tanais (Don).

4. Charaspes (ΧΑΡΑΣΠΟΥ) to Wielki Potomek Asów, od “har” – góra, wysokość, wielkość, “aspo” – po Asach. Jego greckim odpowiednikiem był Herakles i rzymski Herkules.

5. Akrosas (ΑΚΡΟΣΑ) to syn Krosa, może Krokusa (Kroka – Kraka) lub Kronosa. Chyba, że to też synonimiczne nazwy.

6. Sariakes (ΣΑΡΙΑΚΟΥ) to “S+ariak+es”, czyli “z Ariów As”, z perskiego Arik to Ariowie, bo końcówka -ik oznacza liczbę mnogą, co można też odnosić zapewne do innych słowiano-aryjsko pochodnych imion z końcówką -aric, -eric, -aryk, -orek, -erzyk itp., które też oznaczają rycerza, czyli aria – szlachcica.

7. Clondicus, Claodikus, Kloilios (Κλοίλιος), znany z przegranej wojny z Dardanami z II w. p.n.e., mimo przymierza z Macedończykami. Widać wyraźne przekręcanie jego imienia przez Rzymian pod swoje słowa z łaciny, jak claudus – chromy, kulawy i discus – dysk. A przecież jego imię zapisane po grecku to K+lo+ili +os, czyli “As z jasnej krainy”, bo “k” – do/od, rdzeń *lo – lond, ląd, kraina, morfem *ili – jasny, złoty, imionotwórcza końcówka -os – As. Jego właściwe imię brzmiało zatem Klondis (-is – jasny) lub Klondil (o tym samym znaczeniu).

8. Deldo zabity podczas wojny w I w. p.n.e. przez rzymskiego generała Marka Liciniusa Crassusa. Jego imię wygląda na przestawkę słowa Dedlo, które oznacza “dziedzinę” – dziedziczone pole, ojcowiznę, od “ded” – dziad, przodek, ojciec i “lo” – lond, ląd, pole. Podobnym słowem jest “sedlo” – sioło, siodło, siedlisko, wioska.

Peukowie, podobnie jak Dakowie czy Trakowie, używali na wydawanych przez siebie monetach królewskiego tytułu ΒΑΣΙΛΕΩΣ, który można odczytać jako Basileos albo Wasileos, gdyż w grece nie było litery W. A to oznacza przecież Wasil+eos (Wasyl, Bazyl, Bazyli), czyli Złotowąsy, bo *was to wąs, a *il to jasny, złoty, błyszczący, lśniący. Nestor pisał, że posąg Peruna postawiony przez kniazia Władimira w Kijowie miał “wąs złoty”, co może potwierdzać, że był to boski atrybut, a tym samym zaszczytny tytuł.

I tutaj mam zagwozdkę, bo tłumaczyłem wcześniej etnonim Blastarnów (Wlast+arna) i Bastarnów (Bast+arna), ale teraz przyszło mi na myśl, że rdzeń ich imienia *bas też może oznaczać *wąs (oboczność b=w). Natomiast drugi człon *tarni to czarny, jak skandynawski zapis imienia Tjarnoglafi – Czarnogłowy. W tym rozumieniu Bas+tarni byliby Czarnowąsami. Znając magię słowiańskich słów, wszystkie te etymologie mogą być właściwe.

A na koniec proste tłumaczenie nazwy Peucyni. Otóż *pełka to starosłowiańska górka, pałka (góra – pala, pała). Znamy ten rdzeń chociażby z imienia Świętopełk (Svetogor). Z tego jasno wynika, że Peuci (Peuki) to Pełki, czyli Górzanie – Górale.

Tomasz J. Kosiński

06.04.2020

[1] O. N. Trubačev: INDOARICA в Северном Причерноморье, 1999
[2] Mihai Barbulescu, Thomas Nagler: The History of Transylvania – Until 1541. Romanian Cultural Institute, 2005, s. 68;  Ariton Vraciu: Limba daco-geţilor. Ed. Facla, 1980, s. 45.
[3]

CELTIC POLAND


[4] M. B. Shchukin: The Forgotten Bastarnae, [w:] Stratum plus, № 5, 1999, na: https://www.e-anthropology.com/English/Catalog/Archaeology/STM_DWL_BnM7_9CQGlL28RXHS.aspx
[5] https://balkancelts.wordpress.com/tag/bastarnae-kings/

Alamanowie  – sławscy potomkowie Alanów (wraz ze słowiańską etymologią alemańskich królów)

Alemanowie

Alemanowie (także Alamani, Suebi, Swabi, czyli Sławi, później przerobione na Schwabi) byli konfederacją plemion swebskich (sławskich – słowiańskich) nad Górnym Renem. Zamieszkiwali Recję i Vindelicję (pierwotna nazwa Vindelicum oznacza Wendo – Lechia, bo Vinde – Wendowie, a Licus to dawna, łacińska nazwa rzeki Lech) z dwoma głównymi miastami Augusta Vindelicorum (niem. Augsburg, a dawniej Wendo-Lechów) i Vindonissa (Nizina Wendów).

Wspomniani po raz pierwszy przez Cassiusa Dio w kontekście kampanii Caracalli w 213 r., Alemanni zdobyli Decumates Agri w 260 r., a następnie rozszerzyli swe panowanie na dzisiejszą Alzację i północną Szwajcarię, m.in. z obszarami nad Jeziorem Bodeńskim (Wodańskim). I to oni prawdopodobnie nazwali tę krainę po słowiańsku Świteź, czyli Jezioro, które przeszło w Switz – Switzerland.

W 496 r. Alemanni zostali podbici przez przywódcę Franków Clovisa i uzależnieni od jego państwa, m.in. poprzez nominowanie władców i wprowadzanie frankizacji życia kulturalnego. Później wymieniani są jako pogańscy sojusznicy chrześcijańskich Franków. Alemanowie stopniowo chrystianizowali się w VII wieku. Lex Alamannorum jest zapisem ich zwyczajowego prawa w tym okresie.

Aż do VIII wieku frankijskie zwierzchnictwo nad Alemanią było w większości nominalne. Po powstaniu Theudebalda (władca ludzi, bo *theute to *leute, czyli zniekształcony zapis słowa *liud – lud, a *bald to *wlad) księcia Alamanii, Karloman dokonał egzekucji szlachty alamańskiej i zainstalował książęta frankońskie. W późniejszych i słabszych latach imperium Karolingów hrabiowie alemańscy, zwani tak już tylko z nazwy, bo w rzeczywistości była to szlachta frankońska, stali się prawie niezależni, a między nimi a Biskupstwem Konstancji toczyła się walka o dominację. Główną rodziną w Alamani byli hrabiowie Raetia Curiensis, którzy czasami nazywani byli margrabami, a jeden z nich, Burchard II, założył Księstwo Szwabii, które zostało uznane przez Henryka Kłótnika w 919 r., stając się rdzennym księstwem Świętego Cesarstwa Rzymskiego.

Według Gajusza Asiniusa Quadratusa (cytowanego w połowie VI wieku przez bizantyjskiego historyka Agathiasa) nazwa Alamanni (Ἀλαμανοι) ma oznaczać „wszyscy ludzie” (niem. Alle Maner). Wskazywać to może, że był to sojusz różnych plemion. Rzymianie i Grecy nazywali ich podobnie. Edward Gibbon zaakceptował to pochodzenie, w swoim  “Upadku Cesarstwa Rzymskiego”, podobnie jak anonimowy autor notatek zebranych z dokumentów Nicolasa Fréreta, opublikowanych w 1753 r. Ta etymologia dominuje wśród językoznawców. Alternatywna propozycja sugeruje pochodzenie od słowa *alah „sanktuarium”.

Nie wiem dlaczego lingwiści jakoś przy etnonimie Alanów, zakładają, że *ala to zeuropeizowane *arya, a w przypadku tego samego rdzenia w nazwie Alamanów dopatrują się tu niemieckiego *Alles. Jeśli przyjmiemy to samo wytłumaczenie, co w przypadku Alanów, to wyjdzie nam, że Alemanowie to Ariomani, czyli Ariowie. Związek z Alanami więc może być nie tylko fonetyczny, ale i etniczny.

Walafrid Strabo w IX wieku zauważył, omawiając mieszkańców Szwajcarii i okolic, że tylko cudzoziemcy nazywają ich Alemanami, ale sami nadali sobie nazwę Suebi (Słewi). Suebi otrzymują alternatywną nazwę Ziuwari (jako Cyuuari) w staro-wysokim języku niemieckim, interpretowaną przez Jacoba Grimma jako Martem colentes („czciciele Marsa”). Samą nazwę Swebi ten ojciec niemieckiej lingwistyki tłumaczył jako Słewi i uważał ją za słowiańską.

Alamannia pokazana jest poza Silvą Marcianą (Schwarzwald) w Tabula Peutingeriana. Suevia (Sławia) jest wskazana osobno, dalej w dół rzeki Ren, poza Silva Vosagus.

Najbardziej znanym alamańskim królem jest Crocco, Corsico czyli nasz Krok, Krak wymieniany m.in. w kronikach Fredegara i T. Nugenta (uważał go za wodza Wandalów), a  wcześniej wzmiankowany przez Grzegorza z Tours (VI wiek) i Aureliusza Victora (Epitome de Caesaribus z ok. 400 roku). O postaci Crocco, Crocusa, Kroka, Kraka należy opracować odrębny artykuł, bo jest na jego temat pełno niejasności i według mnie celowych przekłamań.

Słowiańska etymologia imion alemańskich władców:

1. Chrocus (Croc, Crocco) 306 – Krok, czyli Krak znany z polskich i czeskich kronik oraz w wersji Crocus czy Crocco także z rzymskich, frankońskich i angielskich.

2. Mederic – Miedzierzyk, czyli Rudzielec (Miodowy, Miedziany Rycerz), ojciec Agenarica, brat Chnodomara.

3. Chnodomar 350, 357 – Knotomir (knot – pot. maluch, czyli to Sławny Malec).

4. Agenaric (Serapio) 357 – Ognierzyk, bo *agen to ogień.

4. Suomar 357, 358 – Słomir, czyli ze Słowiańskiego lub Słonecznego Rodu.

5. Hortar 357, 359 – Grotar, czyli Aryjski Grot, bo *hort to gort (oboczność g=h, jak w ros. Gitler – Hitler), tj. przekręcone *grot.

6. Gundomar (Gundomadus) 354 – Godzimir, bo *gund to przekręcone *god, współrządca z Vadomarem – Vedomirem.

7. Alemańscy królowie wspomniani przez Ammianusa Marcellinusa, z którymi cesarz rzymski Julian Apostata zawarł pokój w 359 r.:
° Vestralp – Wieszczy Ralf, przy czym *ralv – bardzo jasny, jak *alv – ołów.
° Ur – Góra, Wysoki, Wielki.
° Ursicin – Urysyn, tj. Syn Góry-Wysokiego, Wielkiego. Znane jest imię Ursyn np. Jan Ursyn Niemcewicz.
° Macrian 370 – Mać Rian, czyli z “ariańskiej matki”, bo *mac to mać, macierz, matka, albo ojczyzna, a *rian to *arian – arianin, arianka. Król jedynie plemienia Bucinobantes – Buczynowantów, a właściwie Bucsynowantów, czyli Boskich (buc – buk, bóg) Synów Wantów – Wenetów.

° Hariobaud – Hariobałt, bo *baud to bałt, co oznacza tutaj grot (bełt). Czyli etymologicznie imię tożsame z Hortar – Grotar. Baltowie byli obok Amalów jednym z najbardziej znaczących gockich klanów. Skojarzenie z Bałtami nie jest tu raczej przypadkowe. Część plemion bałtyckich ma gockie, czyli scytyjskie pochodzenie, a część sarmackie – wenedyjskie.

° Vadomar – Wedomir. Wódz plemienia jakichś Brisgauviensów (Brisgauvi), nad których etymologią biedzą się językoznawcy od lat, szukając pochodzenia w językach celtyckich czy germańskich, ale nie ma tam przekonujących źródłosłowów. Nie sięgali do słowników słowiańskich, więc mają problem. A to pięknie po słowiańsku znaczy Brysogłowi, przy czym Brys to skrót od znanego imienia Borys, będącego z kolei skrótem od Borysław, czyli Sławnego Woja, gdyż bur, bor znaczyło także wojować, stąd borykać się. Zatem Brysogłowi to Waleczne Głowy.

8. Rando 368 – *ran – rano, ranek, a *do – ku, czyli to Doran, w znaczeniu Poranek, Świt, Nadzieja, Odrodzenie. Podobne pochodne imiona z innych krajów, to Dorian, Dorina, Randy, które są różnie tłumaczone np. z celtyckiego Deorain jako potomek Deoreadhan – tułacza, wędrowca, co może być raczej tłumaczeniem pochodzenia tego imienia od Wendów, czyli w anglosaskim i celtyckim rozumieniu – wędrowców, bo ang. wander to wędrować.

9. Vithicab 360–368 – wyraźne przekręcenie imienia Witysław, gdyż rdzeń *cab wygląda na błędny zapis *saw (powszechne oboczności c=s, b=w), co jest niedokładnym *sław.

10. Priarius ?–378 – Pierwszy Aria, czyli Najwyższy Wódz Ariów, po prostu Przeariusz. Król plemienia Lentienses (Lędzian), należącego do Alemanów.

11. Gibuld (Gebavult) c. 470 – *geba to gęba, czyli potocznie człowiek, a *bult, vult (z obocznością v=b), to nic innego jak przekręcony *vald, wład. Zatem to po prostu kolejna wersja “władcy ludzi”. Do dziś mówi się, że ktoś “ma wiele gęb do wyżywienia”.

Późniejsi królowie byli mianowani przez Franków, a potem Karolingów, z których się wywodzili lub ich imiona uległy frankońskim wpływom przybierając dziwne znaczeniowo konstrukcje (o czym pisałem w osobnym artykule o walkach Bela z Cernem…), dlatego je tu pomijam. Co istotne, takie przekręcenia słów były jednym z ważniejszych procesów kształtowania się języka praniemieckiego w wariancie górnoniemieckim, zwanym alemańskim, choć z pierwotnym prasłowiańskim (sarmackim) językiem Alemanów nie miał on już zbyt wiele wspólnego. Frankowie, podobnie jak Sasi, Fryzowie i kilka innych plemion, byli gockim odłamem Scytów, dlatego posługiwali się podobnym językiem do sarmackiego – prasłowiańskiego, jednak na drodze podziałów plemiennych zaczęli przekręcać słowa i nadawać im nowe znaczenia, co zapoczątkowało powstanie nowego języka i etnosu – praniemieckiego.

Tomasz J. Kosiński

02.04.2020

Walka Bela z Cernem, Asów z Wanami, Sarmatów ze Scytami, Słowian z Teutonami, czyli jak zostałem “wariatem”.

Walka

Mamy wiele źródeł i przekazów historycznych o odwiecznej wojnie między dwoma wielkimi grupami ludów. Raz jedni są górą, a raz drudzy. To jak zasada yin yang, nieuchronne dążenie do równowagi we wszechświecie. Musi być dzień i noc, lato i zima, miłość i nienawiść, pokój i wojna. To smutne i wiele religii chce zmienić ten boski porządek lub opiera swoje zasady moralne na akceptacji tylko jednej ze stron tego ukladu, ale ostatecznie wpada we własne sidła, gdy ich przedstawiciele prawią o pokoju, czyniąc wojnę. Wystarczy przytoczyć historię miłującego chrześcijaństwa z inkwizycją, torturami, podbojami, wojnami krzyżowców, interesownością, hipokryzją, zakłamaniem. Czemu tak się dzieje?

Ten powszechny dualizm, walki dobra ze złem, trwa chyba od zawsze. No może jest inaczej rozumiany w różnych kulturach. Nie wszyscy traktują ciemną stronę świata jako zło, ale konieczność bez której nie można by zrozumieć czym jest dobro (taoizm, hinduizm, ariowedyzm, rodzima wiara słowiańska). Poza tym ludzie są z natury próżni. Jedni boją się bogów i szanują odwieczne prawa, a inni próbują z nimi walczyć (np. Izrael znaczy “walczący z bogiem”) i je zmieniać na własny użytek.

Od jakiegoś czasu zajmuję się m.in. analizą etymologiczną etnonimów ludów Eurazji oraz imion ich władców. Okazuje się, że nazwy własne Swewów (Sławów), Longobardów, Burgundów, Wandalów, Herulów i wielu innych plemion uznawanych za germańskie (w rozumieniu protoniemieckie), da się wyprowadzić spokojnie z języka słowiańskiego, a co więcej wiele wskazuje na to, że tzw. starogermański jest późniejszą przeróbką starosłowiańskiego. Korzenie językowe są przez to wspólne. Z czego to wynika? Ano z tego, iż kiedyś musieliśmy tworzyć jeden wielki etnos, czy to się komuś podoba czy nie. Na skutek jednak podziałów, o których będzie dalej mowa, powstały odrębne, nowe etnosy, często wzajemnie się zwalczające. W historii, archeologii czy języku trudno uchwycić ten moment, ale mamy coraz więcej przesłanek i dowodów, które mogą nam w tym pomóc, także dzięki genetyce genealogicznej.

Ja póki co skupiam się bardziej na języku, w którym, moim zdaniem, jest ukryta prawda, ale trzeba ją umiejętnie wydobyć. W swoich rozważaniach na te tematy nigdy nie twierdziłem, że to święta i bezdyskusyjna prawda, ale stawiam tezy i podaję swoje przemyślenia. Zdaję sobie sprawę, że mogę błądzić, ale szukam, pytam, staram się dawać odpowiedzi, z którymi można dyskutować. Obraz jaki z tego powstaje dla mnie jest coraz bardziej wyrazisty i zrozumiały. Czerpię dużo z pracy i wkładu innych, zarówno dawniejszych uczonych, jak i współczesnych niezależnych pasjonatów dziejów i odkrywania prawdy. To jak wspólne układanie puzzli mapy świata. Myślę, że każdy może tu dołożyć coś od siebie.

Analizując imiona i historię Alamanów natknąłem się na imię Teodefrid, Leutfred, Gotfrid, Lantfrid, Liutfrid itp. z okresu narzucenia Alamanom frankijskiego zwierzchnictwa. Gdy byli niezależni rdzeń *fred, frid nie występował w ich imionach. Wygląda więc na to, że to już frankońska wstawka. Skąd jednak ona pochodzi i co znaczy?

Po dłuższych badaniach i analizach doszedłem do wniosku, że wszelkie frod, fried, fred, frey, fryd w znaczeniu spalony, usmażony, to nic innego jako zniemczone *wrod – wrodzony, podobny, zgodny. Ale przecież ang. free to wolny, a niem. frieden – pokój, skąd zatem ta fonetyczna zbieżność, a znaczeniowa rozbieżność?

Wygląda na to, że *fry, frai – smażyć, to przeróbka słowiańskiego *wraj (f=w), czyli Wyraj, co jest równoznaczne z *wrod. Czemu zatem dla Anglosasów to smażenie, palenie?

Termin *wrod to też synonim *wari (ari – szlachetny ród), które oznaczało to samo, czyli wrodzony, z podkreśleniem szlachectwa, czyli, że pochodzi z czystej, aryjskiej krwi, z rodu, nie jest bękartem. U patriarchalnych Ariów dopuszczano mieszane małżeństwa, ale tylko między szlachetnymi mężczyznami i kobietami z innych ludów, bo wierzono w zachowanie rodowodu po ojcu (Y-DNA). Fire, fauer, fray, fry to zatem odpowiednik *wari, czyli ze szlachetnego rodu, ale też warzyć, gotować na ogniu. Dlatego Waregowie to podpalacze, wrogowie, to samo Awarowie. Stąd właśnie anglosaskie słowa jak fire, fry, fried związane z ogniem, paleniem, smażeniem, a kolega podpalacz to friend, no i niemieckie frieden – pokój jaki powstaje na skutek spalenia, czyli pozbycia się wrogów, czy wolność ang. freedom – gdy pozbędziemy się (spalimy) naszych panów, mamy wolny dom dla siebie, no i to jest oczywiście fair.

Czy jestem wariatem? Jeśli poprawnie zrozumiemy etymologię tego słowa, to nie mam nic przeciwko temu. Bowiem *wari, jak już wiemy, oznacza “szlachetnego rodu”, a *at to ojciec, o czym wielokrotnie pisałem. Zatem “wariat” po prawdzie, to “ojciec szlachetnego rodu”. Skąd zatem to pejoratywne rozumienie tego słowa? Tego jeszcze nie wiem, ale przypuszczam, że to podobna przyczyna i metoda jak ze Sclavus (Sław –  Słowianin) zrobiono sclave – niewolnika, z Wandalów – wandali, a z Prusów – Prusaków. Pewnym tropem jest to, że w łacinie *varia oznacza różny, co może być określeniem dla ludzi innych niż Italikowie, Ariów.

Podobnym przykładem jest etymologia Brenny, która jest synonimem nazw miejscowych Brno, Berno, Bran, Brema, czyli twierdza, od słów bronić, brama. Ale jakoś dziwnym trafem w anglosaskim i późniejszym niemieckim “brennen” oznacza palić, jak burn, Bern, co odpowiada wcześniej omawianym fire, fauern. Dlatego Brennę (sł. Branibór, niem. Brandenburg) i nasi zaczęli nazywać Zgorzelcem. Kiedyś stanowiła Bramę, obronną twierdzę – Bran, ale z racji, że była wielokrotnie palona, sens jej imienia uległ zmianie. Czyli to, co dla nas znaczy bronić, jest wrodzone, szlachetne to dla Anglosasów, Skandynawów i innych łupieżczych ludów jest związane z paleniem, smażeniem, niszczeniem. Ciekawe czemu?

Wygląda na to, że inaczej rozumieją oni sens słów i całą, nie tylko aryjską, tradycję. Już w Grecji Helios był bowiem bogiem Słońca, obdarzanym szczególnym kultem, podobnie jak Apollo z Hyperborei. Bóstwa solarne były czczone także w Egipcie (Ra), Persji (Mitra), Mezopotamii. Helizjum to zaświaty, kojarzone z powrotem duszy na łono Słońca – Swaru, słowiańskiego boga Swaroga, Pana nieba. Ale *hel u Germanów znaczy, nie słońce, tylko piekło. U Helenów jeszcze ich ojczyzna Hellada była krainą słońca (lad – ład, ląd, a hel – słońce). Słońce jest warem, żarem, swarem i kojarzy się z ogniem, paleniem, warzeniem, ale u Ario-Słowian miało wydźwięk pozytywny. Czemu u innych ludów nabrało ono pejoratywnego znaczenia? Wydaje mi się, że ludy negatywnie odbierające Słońce – niebiański ogień, ład, porządek, uniwersalne prawa kosmosu i przyrody, musiały czcić co innego, najpewniej ogień ziemski, ale nie jako dar niebios, czy słońca, tylko jako narzędzie walki, podbojów i dominacji.

Moja teza o praetnogenezie Słowian i innych ludów indoeuropejskich jest prosta. Mamy wspólne korzenie, ale w pewnym momencie musiał nastąpić spór o imponderabilia, czyli szczegóły rozumienia i szanowania praw boskich i ludzkich. Jeśli najstarszym narodem na ziemi mają być Scytowie, jak twierdzili niektórzy starożytni historycy, to my pochodzimy od Sarmatów, którzy się od nich oddzielili zachowując stare prawo i broniąc go. Powodem mogła być pycha i sprzeniewierzanie się Scytów boskiemu prawu. Chcieli oni tworzyć nowe zasady i żyć inaczej, czyli nie “wrodzie”, stali się dla Sarmatów (z aryjskiej maci – obrońcy macierzy) “wredami” – fredami (wrednymi), tj. zdrajcami rodu, odszczepieńcami, tymi, co zmieniają sens prawa, bożych słów. Słowa bowiem traktowane były jako dar boga, odróżniający nas od zwierząt, dlatego były święte.

Prawdopodobnie chodziło o to, że część scytyjskich wodzów chciała być traktowana na równi z bogami, nie tylko być uznawana za ich namiestników, wybrańców, panów (lachów). Tak mógł powstać etnonim Gotów (bogów), odłamu Scytów, którzy sprzeniewierzyli się starej wierze i bogom oraz zawłaszczyli sobie ich tytuły, a nawet święte imiona (Sigge – Odyn). Mitologia skandynawska też może to potwierdzać, gdyż szlachetni Wanowie (ir. aria – szlachetny, sł. lach – szlachcic) to tam starzy bogowie (lub ich wyznawcy), a Asowie to, ci którzy się zbuntowali i próbowali ich obalić, ogłaszając się nowymi bogami. Ostatecznie zawarto sojusz, ale podział na tej linii nadal istniał.

Zatem jak objaśnić imiona Teodefrid, Leutfred, Gotfrid, Lantfrid, Liutfrid? Oficjalna lingwistyka każe nam wierzyć, że znaczyły one: Teodefrid – pokojowi ludzie (taa jasne), Leutfred – to samo, czyli pokojowi ludzie. Gotfried – boski pokój. Lantfried – pokojowy kraj. Liutfrid – srogi pokój, genialne wręcz, pokój, który może być srogi. Pokój w nazwie imion wojowników to farsa jakaś.
A może imiona z rdzeniem *fred, fried znaczą co innego, bardziej pasującego do wojowników podpalaczy: Teodefrid – smażyciel ludzi, Leutfred – smażyciel ludzi, Gotfrid – boski podpalacz, Lantfried – palacz landów, Liutfrid – srogi podpalacz? Palenie osad i wrogich ludzi, było dla łupieżców wojujących ogniem powodem do dumy, uznawali się za bogów, którzy decydują o życiu innych. Każdy bohater – piroman im więcej spalił i zabił tym większy miał mir – fried wśród ziomali.

Jest taki kawał o wikingach, jak jarl uczy młodego adepta, by zapamiętał kolejność działań, najpierw gwałty a potem podpalenia, a nie odwrotnie, bo wtedy to nie ma sensu.

Ale ja wariat jestem, więc uważajcie.

Tomasz J. Kosiński

31.03.2020